Igranie z zemstą 13.rtf

(42 KB) Pobierz

Część 13

 

 

 

 

- Jeżeli przekonamy dyrektora, że potrzebujesz większej ilości prywatnych lekcji, nie będzie powodu, abyśmy nie mogli dalej spędzać ze sobą czasu, kiedy wrócimy do Hogwartu - oznajmił Snape, stukając palcem w swoją filiżankę herbaty. - Powiesz dyrektorowi, że lekcje obrony są dla ciebie bardzo przydatne i że jeszcze nie do końca jesteś pewien, czy potrafisz używać oklumencji na tyle dobrze, aby czuć się bezpiecznie.

 

Harry skinął głową. Po powrocie do Hogwartu nadal chciał spotykać się ze Snape'em. Nie potrafił sobie wyobrazić, że po tym, jak spędzili ze sobą połowę wakacji, miałby go już nie widywać.

 

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że musimy być ostrożni? - kontynuował mężczyzna. - Nie wolno ci powiedzieć swoim przyjaciołom o niczym, co razem robiliśmy, zrozumiałeś? Jeżeli ktoś będzie pytał, to powiesz, że znowu bierzesz korepetycje z Eliksirów.

 

- Dobrze.

 

- Musisz także zrozumieć, że nie zamierzam traktować cię inaczej niż do tej pory.

 

Harry uśmiechnął się.

 

- Teraz jestem już przyzwyczajony do obelg. Wkurza mnie tylko, że nie będę mógł ci się odwdzięczyć.

 

- Och, ależ oczywiście, że tak. Dzięki temu będę miał możliwość wlepienia ci kilku wygodnych szlabanów - odparł gładko Snape, a jego usta rozciągnęły się w sugestywnym uśmiechu.

 

- Mam przeczucie, że w tym roku Gryffindor straci wyjątkowo dużo punktów - powiedział Harry i roześmiał się.

 

- Istotnie.

 

Harry spojrzał na blat stołu, wciąż chichocząc. Poplamione palce mężczyzny zaciskały się wokół filiżanki. Chłopak popatrzył na swoje własne dłonie. Cztery tygodnie pracy z niektórymi składnikami eliksirów przebarwiło również jego place. Nie przeszkadzało mu to jednak. Dzięki temu wciąż pamiętał o tym, co zmieniło się pomiędzy nim a Mistrzem Eliksirów.

 

Trzask na korytarzu oznajmił przybycie Dumbledore'a.

 

- Dzień dobry - powiedział dyrektor radośnie jak zawsze, wchodząc do kuchni. - Nie, nie wstawaj, Severusie. Sam sobie poradzę.

 

- Dzień dobry, profesorze - odparł Harry, podczas gdy Dumbledore przywołał filiżankę i dołączył do nich przy stole.

 

- Och, nie ma to jak odrobina herbaty. Nie miałem jeszcze dzisiaj czasu na to, aby usiąść - powiedział, pochylając się w stronę Harry'ego w taki sposób, jakby dzielił z nim jakiś bardzo ważny sekret.

 

Chłopak uśmiechnął się, ale Snape wyglądał tak, jak gdyby miał ochotę wylać na głowę dyrektora dzbanek herbaty.

 

Sącząc swój napój, Dumbledore spoglądał raz po raz na Harry'ego i Snape'a, obserwując ich bez pośpiechu.

 

- Jeszcze tylko dwa dni - odezwał się w końcu. - Pewnie nie możesz się doczekać powrotu do Hogwartu, prawda, Harry?

 

- Tak, profesorze.

 

- To dobrze, bardzo dobrze. Myślę, że Severus zażyczy sobie, abym ocenił, jak wiele nauczyłeś się tego lata.

 

- Istotnie, dyrektorze - odparł Snape, prostując się na krześle. - Chłopak robi postępy, jednakże poprosił o to, aby kontynuować w Hogwarcie lekcje oklumencji. Nie należy również zapomnieć o korepetycjach z Eliksirów, które powinien pobierać. Merlin świadkiem, że naprawdę będzie ich potrzebował, jeśli chce przetrwać w mojej owutemowej klasie.

 

Dumbledore skinął głową.

 

- Harry, co o tym myślisz?

 

Chłopak odchrząknął.

 

- Zgadzam się z profesorem Snape'em. Wciąż daleko mi do perfekcyjnego opanowania oklumencji, chociaż idzie mi znacznie lepiej. I zgadzam się, że Eliksiry nigdy nie były moją mocną stroną, a naprawdę chciałbym je zdać.

 

- Nie widzę żadnego problemu. Możecie sami zaplanować wasze prywatne lekcje. Czy masz coś przeciw, Severusie?

 

Snape przybrał kwaśną minę, ale potrząsnął przecząco głową.

 

- Wydaje mi się, że moglibyśmy także kontynuować lekcje Obrony. Wygląda na to, że Potter uważa je za pożyteczne.

 

- Zgadza się.

 

Usta Dumbledore'a rozciągnęły się w lekkim uśmiechu.

 

- Sądzę, że nie będzie to potrzebne. Zapewniam cię, że udało mi się znaleźć kompetentnego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią.

 

- Kogo pan zatrudnił, dyrektorze? - zapytał Snape tonem, który sugerował, że wcale nie był tego taki pewien.

 

- Profesora Kruma.

 

- Kruma? - powtórzył Mistrz Eliksirów.

 

- Wiktora Kruma? - odezwał się Harry.

 

Dumbledore radośnie skinął głową, na co Snape przewrócił oczami.

 

- Widzę, że teraz zacząłeś uciekać się do zatrudniania uczniów.

 

- Zapewniam cię, Severusie, że profesor Krum jest dostatecznie wykwalifikowany do nauczania tego przedmiotu.

 

- Powiedziałbym, że nawet za bardzo wykwalifikowany - oznajmił Snape, po czym napił się herbaty. Dumbledore rzucił mu osobliwe spojrzenie, ale mężczyzna zignorował je.

 

Harry obserwował ich, nie odzywając się. Nie widział żadnego problemu w tym, że będzie ich uczył Krum. To prawda, że był młody, ale jeżeli chodzi o Obronę Przed Czarną Magią to wydawał się być odpowiednim kandydatem na stanowisko nauczyciela.

 

- Profesor McGonagall poprosiła, żebym cię zapytał, Harry, co sądzisz o tym, by zostać kapitanem drużyny Quidditcha w tym roku?

 

Oczy chłopaka rozszerzyły się.

 

- Myślałem, że zostałem zawieszony.

 

- W takim razie zawieszenie zostało anulowane - odparł Dumbledore, machając z roztargnieniem ręką. - Mam poinformować Minerwę, że przyjąłeś propozycję?

 

- Oczywiście, profesorze! - Harry rozpromienił się i nawet zdegustowane spojrzenie Snape'a nie potrafiło zgasić jego podekscytowania.

 

- Czy to już wszystko? - zapytał dyrektor, wypijając resztkę herbaty.

 

- W zasadzie to jest coś jeszcze, o co chciałbym pana zapytać, profesorze - powiedział Harry. - Przyjaciele pytali mnie, czy mógłbym spotkać się z nimi jutro na Pokątnej, żeby kupić wszystko, czego będę potrzebował do szkoły. Naprawdę bardzo chciałbym pójść.

 

- Powiedziałem już chłopakowi, że to zbyt niebezpieczne - wtrącił Snape, zanim Dumbledore zdążył odpowiedzieć.

 

Dyrektor otworzył usta, ale Harry był szybszy:

 

- A ja powiedziałem profesorowi Snape'owi, że będzie tam cała rodzina Weasleyów, która może mieć mnie na oku.

 

- Jednak wtedy ja poinformowałem Pottera, że Weasleyowie będą zbyt zajęci próbami zapanowania nad swoim własnym stadem dzieciaków.

 

- A ja przypomniałem profesorowi Snape'owi, że mógłby ponownie rzucić na mnie zaklęcie maskujące.

 

- Byłem oczywiście zmuszony, aby poinformować chłopaka, że doświadczeni czarodzieje potrafią bez przeszkód przejrzeć takie zaklęcie.

 

Dumbledore odchylił się na krześle, obserwując ich utarczkę z radosnym błyskiem w oczach.

 

- Być może profesor Snape zapomniał o swojej własnej dziedzinie nauki - odparł Harry, szczerząc się. - Zawsze mogę użyć Eliksiru Wielosokowego.

 

Snape kopnął go pod stołem w goleń.

 

- Teraz pan widzi, dyrektorze, że Potter desperacko potrzebuje korepetycji z Eliksirów. Nie pamięta nawet, że Eliksir Wielosokowy warzy się przez miesiąc.

 

Policzki Harry'ego zarumieniły się, kiedy zdał sobie sprawę, że niewiele brakowało, a powiedziałby za dużo.

 

- Cóż, w takim razie profesor Snape mógłby jutro pójść ze mną i mnie popilnować.

 

- Ignorancja tego chłopaka wciąż mnie zadziwia. Nie mogę publicznie się z nim pokazywać, o czym doskonale pan wie, dyrektorze.

 

- Sądzę, że profesor Snape nie jest świadomy tego, w jak prosty sposób można się ukryć - powiedział zadowolony z siebie Harry. - Mógłby przecież pożyczyć moją pelerynę niewidkę.

 

Snape otworzył usta, aby zaprotestować, lecz po kilku chwilach je zamknął.

 

- W takim razie załatwione - oznajmił Dumbledore, wstając od stołu. - Severusie, użyjesz peleryny Harry'ego, aby go jutro przypilnować. - Uśmiechnął się do nich obu. - Cieszę się, że udało wam się pokonać dzielące was animozje. Zobaczymy się za dwa dni.

 

- Do widzenia - powiedział Harry.

 

- Dyrektorze - pożegnał go Snape, wyglądając na lekko rozdrażnionego.

 

Kiedy tylko Dumbledore wyszedł, Harry spojrzał na Mistrza Eliksirów i wyszczerzył się.

 

- Chciałbyś pójść na górę i pokazać mi, jak skutecznie udało nam się pokonać te animozje?

 

Snape westchnął i posłał mu pełne wyrzutu spojrzenie.

 

- Najpierw praca, później przyjemności, Potter. Chyba że nie chcesz, aby Lupin wrócił szybciej do zdrowia.

 

- Racja - odparł Harry. Byli już naprawdę blisko ukończenia zmodyfikowanej mikstury uzdrawiającej. - Przyjemności później. - Po tych słowach wyszedł z kuchni za Snape'em, czując dziwną radość z powodu tego, że mężczyzna pójdzie z nim jutro na ulicę Pokątną.

 

 

***

 

 

- Twoi przyjaciele nie muszą wiedzieć o mojej obecności - powiedział Snape, kiedy stali na wprost znajdującego się w kuchni kominka. - Nie chcę ryzykować ujawnienia.

 

- W porządku - odparł Harry i podał mężczyźnie pelerynę niewidkę. Snape wydawał się zadowolony z siebie, kiedy mu ją odbierał.

 

- Kiedy zniknę, zaczekaj pięć minut, zanim użyjesz sieci Fiuu. Muszę się upewnić, czy Dziurawy Kocioł nie jest naszpikowany jakimiś pułapkami.

 

- W porządku - powtórzył chłopak. - Zobaczymy się na miejscu. No, może nie dokładnie "zobaczymy".

 

Snape uśmiechnął się krzywo, po czym zarzucił na siebie pelerynę. Niewidzialna ręka wrzuciła do ognia trochę proszku Fiuu.

 

- Dziurawy Kocioł!

 

Harry czekał i czekał, stukając nogą o podłogę, dopóki nie stwierdził, że pięć minut już minęło. Upewnił się, że ma przy sobie różdżkę i sakiewkę z pieniędzmi, a następnie wrzucił do kominka garść proszku i wylądował na podłodze w Dziurawym Kotle. Gospoda była zatłoczona, co sprawiło, że poczuł w żołądku uścisk niepokoju. Jednak wtedy na jego ramieniu spoczęła dłoń, przypominając mu, że nie jest sam.

 

- Trzy i pół minuty, Potter - wyszeptał mu do ucha Snape. - Czy ty kiedykolwiek nauczysz się przestrzegać najprostszych reguł?

 

Harry zachichotał w odpowiedzi. Ponownie rozejrzał się po pubie i w rogu pomieszczenia zauważył zbiorowisko rudzielców.

 

- Ron! Hermiona!

 

- Harry!

 

Bardzo szybko został otoczony przyjaciółmi oraz ich rodziną i wszystko znowu wydawało się takie normalne jak zawsze. Jednakże przez cały czas, kiedy przechadzali się wzdłuż ulicy Pokątnej, Harry był świadomy obecności niewidzialnego Snape'a. Okazjonalne muśnięcie palców na ramieniu wciąż mu o tym przypominało.

 

Jednak jego przyjaciele, nieświadomi tego faktu, gawędzili sobie w najlepsze, nie wiedząc, że najbardziej znienawidzony przez nich nauczyciel słyszy każde ich słowo.

 

Odwiedzili sklep z akcesoriami do Quidditcha i aptekę, po czym zatrzymali się w nowym sklepie Freda i George'a. W tym momencie Harry mógłby przysiąc, że usłyszał za sobą mamrotanie Snape'a:

 

- Słodki Merlinie, oszczędź mnie.

 

Ich ostatnim przystankiem były Esy i Floresy, w których mieli zakupić podręczniki. Kiedy Hermiona zagłębiła się w nowej książce do Transmutacji, a Ron i Ginny zaczęli sprzeczać się ze swoją matką, Harry poczuł na ramieniu dotyk ręki.

 

- Jeżeli chciałbyś nabyć kilka pożytecznych książek do Eliksirów, sugeruję, abyś udał się na pierwsze piętro - wyszeptał za nim Snape.

 

Harry skinął głową i wdrapał się po schodach, upewniając się, że nikt za nim nie idzie.

 

W sekcji Eliksirów nie było nikogo poza nimi, więc Mistrz Eliksirów wskazywał użyteczne podręczniki, wysuwając je o centymetr z szeregu. Harry zbierał je, chodząc za Snape'em po całym dziale.

 

- Dzięki - powiedział, kiedy miał już naręcze książek.

 

- Spróbuj przyswoić zawartą w nich wiedzę.

 

Harry uśmiechnął się szeroko i położył książki na jednym ze służących do czytania stołów, po czym wyciągnął rękę. Wyczuł przed sobą klatkę piersiową mężczyzny i po kilku zgrabnych ruchach znalazł się pod peleryną-niewidką razem ze Snape'em.

 

- Cześć - powiedział i uśmiechnął się, widząc zaskoczone spojrzenie mężczyzny.

 

- Panie Potter - zaczął Snape, ale Harry uciszył go przesuwając językiem po jego dolnej wardze.

 

- No dalej - powiedział Harry bezczelnym tonem. - Wiem, że podoba ci się pomysł molestowania syna Jamesa Pottera pod jego własną peleryną.

 

Na twarz Snape'a powoli wypłynął krzywy uśmieszek.

 

- Dziesięć punktów dla Gryffindoru.

 

Harry pochłonął wargi mężczyzny w wygłodniałym pocałunku, wpychając mu do ust język. Snape przyjął go chętnie i chłopak zawisł na nim, poddając się jego pożądaniu.

 

Całował się ze Snape'em w publicznym miejscu, podczas gdy jego przyjaciele znajdowali się zaledwie piętro niżej i ta myśl była tak zakazana i przerażająca, że penis Harry'ego zaczął mimowolnie twardnieć. Przycisnął biodra do ciała mężczyzny, który w odpowiedzi zaczął go całować jeszcze mocniej.

 

- Harry? - Na schodach rozległ się głos Hermiony i dźwięk jej kroków. Harry przerwał pocałunek i, dysząc, wyślizgnął się spod peleryny. - Harry? - zapytała ponownie dziewczyna, wychodząc zza regału. - Wszystko w porządku? Jesteś trochę zarumieniony.

 

- Ee... - Harry nie miał pojęcia, co powiedzieć. Wzrok przyjaciółki powędrował wzdłuż jego ciała i jej oczy rozszerzyły się. Jego spodnie nie były aż tak szerokie, aby ukryć oczywistą erekcję. Na podłogę na prawo od niego spadła książka i Harry szybko spojrzał w tamtą stronę. Znak nad przejściem pomiędzy regałami kołysał się lekko, tak jakby ktoś przed chwilą w niego uderzył. Na tablicy widniało: "Sekcja dla dorosłych". - Ee... - powtórzył Harry, po czym wskazał w kierunku regałów. - Przejrzałem trochę tych książek.

 

Hermiona, z oczami błyszczącymi rozbawieniem, zasłoniła dłonią usta i zachichotała.

 

- Och, Harry, czytałam naprawdę dużo o nastoletnich chłopcach i ich hormonach, ale uważam, że księgarnia to nie jest miejsce na takie rzeczy.

 

- Tak, wiem - odparł Harry, śmiejąc się. - Ale "on" raczej nigdy mnie nie słucha. - Hermiona roześmiała się jeszcze głośniej i zarumieniła. - Melinie, to takie krępujące - powiedział, ale także nie potrafił przestać się śmiać. To, że został przyłapany przez Hermionę, przekonało jego erekcję do poddania się i opadnięcia. Gryfonka wytarła łzy z oczu, usiłując złapać oddech. Harry był w takim samym stanie.

 

Kiedy w końcu się uspokoili, chłopak wziął ze stołu swoje książki.

 

- A co to takiego? - zapytała Hermiona.

 

- Snape podał mi kilka tytułów, które powinienem kupić - odpowiedział. - To podręczniki do Eliksirów. Powinny pomóc mi przygotować się do owutemów.

 

- Mogę je obejrzeć?

 

- Oczywiście. - Harry pozwolił przyjaciółce wybrać ze stosu kilka tomów, które przeglądała, kiedy schodzili po schodach, aby dołączyć do reszty.

 

- Co takiego zabawnego tam robiliście? - zapytał Ron. - Nawet tutaj słyszałem wasz szaleńczy śmiech.

 

Hermiona ponownie zaczęła chichotać, a Harry posłał przyjacielowi porozumiewawcze spojrzenie.

 

- Później ci powiem, stary. To coś, czego nie powinny słyszeć ani twoja mama, ani siostra.

 

Ron chyba nie miał nic przeciwko, więc Harry podążył do kasy, żeby zapłacić. Kiedy stanął na końcu krótkiej kolejki, poczuł na swoim ramieniu dłoń Snape'a.

 

- Niezła wymówka - wyszeptał mężczyzna. Harry parsknął w odpowiedzi. - Wystarczy ci pieniędzy, aby za nie zapłacić?

 

- Tak. - Harry podszedł do kasy, mając nadzieję, że sprzedawca nie zauważy rumieńca zażenowania, który wciąż rozgrzewał jego policzki. Kiedy wszyscy kupili już potrzebne im rzeczy, uznali, że zasłużyli na trochę przyjemności, więc wybrali się do lodziarni Floriana Fortescue. Całą trójką zajęli osobny stolik, poza zasięgiem słuchu reszty rodziny Weasleyów. Harry oblizał się, widząc ogromny, zamówiony przez siebie sorbet. Hermiona przysunęła się bliżej do niego i Rona.

 

- Harry, myślałeś już nad kontynuowaniem spotkań GD w tym roku? Jestem pewna, że nauczyłeś się tego lata całej masy różnych przydatnych rzeczy, które mógłbyś przekazać reszcie.

 

- W zasadzie to się nad tym nie zastanawiałem - odparł szczerze Harry. - Ale chyba nie będę miał czasu na te spotkania. Mamy w tym roku lekcje na poziomie owutemowym, jest Quidditch, a ja będę jeszcze brał korepetycje z Eliksirów i pozostałych rzeczy, które trenowałem. - Hermiona zamyśliła się na chwilę. - Na dodatek - kontynuował - Dumbledore powiedział mi, że zatrudnił w tym roku kompetentnego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Myślę, że spotkania GD nie będą już potrzebne.

 

- Kogo? - zapytał Ron, a Hermiona rzuciła Harry'emu zaciekawione spojrzenie.

 

- Chyba to ci się nie spodoba, Ron - powiedział Harry przepraszającym tonem - Wiktora Kruma.

 

- Wiktora?! - krzyknęła Hermiona i natychmiast zasłoniła usta dłonią. - To wspaniale! Nie wspomniał o tym ani słowem w swoich ostatnich listach.

 

- Może chciał zrobić ci niespodziankę - zastanowił się Harry.

 

Hermiona uśmiechnęła się promiennie, nie zwracając uwagi na to, że Ron sztyletował ją wzrokiem.

 

- Cóż, może w końcu zaczniesz spotykać się ze swoim Wikusiem, po tych tonach listów, które pisaliście do siebie w zeszłym roku - powiedział Ron ponuro.

 

- Nie bądź niedorzeczny, Ron - odparła Hermiona. - Wiktor będzie moim nauczycielem, a ja jego uczennicą. Jeżeli stalibyśmy się dla siebie kimś więcej niż tylko przyjaciółmi, to od razu zostałby zwolniony.

 

Wyglądało na to, że to podniosło Rona na duchu.

 

- W takim razie zdecydowanie powinnaś zacząć się z nim spotykać.

 

Harry'emu nie podobał się kierunek, w którym zmierzała ta rozmowa.

 

- Hej - zwrócił się do Rona - zawsze mogło być gorzej. - Weasley uniósł brew. - Mógłby to być Snape - powiedział Harry, szczerząc się. Został nagrodzony pstryknięciem w ucho niewidzialnymi palcami.

 

- Merlinie, jasne - zgodził się rudzielec. - Wyobraź to sobie. W końcu uwolniłem się od tego tłustowłosego drania i jego głupich Eliksirów, a teraz musiałbym spędzić z nim kolejne dwa lata. - Należąca do Rona szklanka dyniowego soku w tajemniczy sposób przewróciła się i wylała na jego kolana. - Do licha, jak to się stało?! - Ron sięgnął po kilka papierowych serwetek, a Harry zaczął się śmiać tak głośno, że musiał złapać się za brzuch.

 

Kiedy udało mu się odzyskać oddech, skierował rozmowę na tematy niezwiązane ze Snape'em. Nie chciał ryzykować, że Ron skończy z twarzą w swoim sorbecie, jeżeli znowu powie coś nieprzyjemnego o ich byłym nauczycielu.

 

Harry czuł się przyjemnie zrelaksowany, znowu przebywając w towarzystwie swoich przyjaciół. A myśl, że Snape był przez cały czas przy nim i chronił go, sprawiała, że czuł się jeszcze lepiej. I po raz pierwszy tego lata pomyślał, iż nadchodzący rok może być zdecydowanie najlepszym jak do tej pory.

 

 

***

 

- Harry, poszukajmy wolnego przedziału! - krzyknął do niego Ron z drugiego końca peronu. Harry pomachał mu w odpowiedzi, po czym pożegnał się z Kingsleyem, Moodym i Tonks, którzy bezpiecznie odprowadzili go na dworzec King's Cross po tym, jak Snape przeniósł się tego poranka do Hogwartu za pomocą sieci Fiuu.

 

- Dzięki - powiedział wszystkim trzem aurorom i pospieszył za Ronem, ciągnąc za sobą kufer i klatkę z Hedwigą.

 

Hermiona znalazła dla nich wolny przedział, do którego później dołączyli Neville, Ginny i Luna. Kiedy tylko pociąg ruszył ze stacji, zaczęli rozmawiać o wakacjach i nadchodzącym roku szkolnym. I pomimo tego, że było wiele rzeczy, których Harry nie mógł im powiedzieć, przekazał jednak mnóstwo informacji o tym, co porabiał, na przykład jak Snape za każdym razem wygrywał z nim w obronną grę. Oczywiście nie wspomniał o jego nagrodach. Neville wydawał się przerażony myślą o pojedynkowaniu się z Mistrzem Eliksirów, Ron zdegustowany i tylko Hermiona była z niego dumna.

 

Po mniej więcej godzinie jazdy drzwi do ich przedziału rozsunęły się, ukazując sylwetkę Draco Malfoya, jak zwykle w towarzystwie Crabbe'a i Goyle'a.

 

- Potter. - Malfoy wypowiedział to słowo w taki sposób, jakby samo w sobie było wystarczającą obelgą.

 

- Odwal się, Malfoy - odparł Ron, ale Harry podniósł się i zbliżył do Ślizgona.

 

- Ja się tym zajmę - zwrócił się do przyjaciół i posłał Malfoyowi swój najlepszy krzywy uśmiech. Harry urósł tego lata o kilka centymetrów, więc mógł teraz patrzeć Ślizgonowi prosto w jego srebrne oczy. - Malfoy - powiedział uprzejmie - musiałeś mieć okropne wakacje, skoro twój ojciec nadal siedzi w Azkabanie. Co się stało? Dlaczego Voldemort jeszcze go nie uwolnił? Nie chciałeś upaść przed nim na kolana i pozwolić, aby wepchnął ci w tyłek swojego kutasa?

 

Malfoy błyskawicznie wyciągnął różdżkę, wyglądając na naprawdę rozwścieczonego, ale Harry natychmiast złapał go za nadgarstek i wykręcił go, przez co różdżka Ślizgona upadła na podłogę. Harry podziękował w myślach Kingsleyowi za to, że nauczył go tej sztuczki. Sięgnął po własną różdżkę i przycisnął jej czubek do gardła chłopaka.

 

- Zabiję cię, Potter - warknął Ślizgon. - Daję słowo.

 

- Och, daj sobie spokój, Malfoy - odparł Harry znudzonym tonem. - Pojedynkowałem się z samym Lordem Voldemortem. Dwukrotnie. I przeżyłem, aby o tym opowiedzieć. Czy naprawdę sądzisz, że twoje puste groźby cokolwiek dla mnie znaczą? Sugeruję, abyś sprowadził na ziemię swoje wygórowane ego i wrócił, kiedy będziesz miał już na tyle mocy, by móc spełnić te żałosne słowa.

 

- Nie masz jaj, żeby rzucić na mnie klątwę, Potter - powiedział Malfoy, chociaż bez różdżki wyglądał na o wiele mniej pewnego siebie.

 

Harry opuścił swoją.

 

- Masz rację. Nie zamierzam marnować na ciebie swojej magii. Nie zasługujesz na to. - Ślizgon chciał coś odpowiedzieć, ale Harry mu nie pozwolił. - W zamian zrobię to. - Wziął rozmach i uderzył pięścią prosto w nos Malfoya. Usłyszał satysfakcjonujący chrzęst, po którym Ślizgon zgiął się wpół. Po jego policzkach i ustach spływała krew. - Sądzę, że powinieneś pozwolić, aby ktoś to obejrzał - oświadczył Harry, uśmiechając się szeroko. - Twój nos jest zdecydowanie złamany.

 

- Brać go! - krzyknął Malfoy.

 

- Chcecie mnie wypróbować? - Harry zwrócił się do Crabbe'a i Goyle'a, podnosząc różdżkę i pięść.

 

- Nie - odparł Goyle. - Nie chcemy żadnych kłopotów.

 

- To dobrze. - Harry wypchnął Ślizgona z przedziału. - W takim razie możecie się od nas odwalić i zabrać ze sobą tego chłopaczka. - Po tych słowach zasunął drzwi prosto przed twarzą Malfoya. - Och, od razu czuję się lepiej - powiedział, odwracając się do przyjaciół. Wszyscy gapili się na niego z szeroko otwartymi oczami i rozchylonymi ustami. - Wspominałem, że Kingsley nauczył mnie tego lata walki wręcz?

 

Ron ryknął śmiechem, uderzając dłońmi w swoje uda.

 

- Harry, to było genialne!

 

- Tak - przyznał chłopak. On również uważał, że to było genialne. Żałował tylko, że Snape tego nie widział. Chociaż Mistrz Eliksirów nie byłby raczej zadowolony z faktu, że zaatakował jednego z jego uczniów.

 

- Przypomnij mi, żebym cię nie denerwował - powiedział Neville, po czym roześmiał się. Harry potrzasnął głową i usiadł, rozcierając obolałe kostki palców.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin