Nichols Mary - Romans Historyczny 253 - Prawdziwa dama.pdf

(1520 KB) Pobierz
A Lady of Consequence
Nichols Mary
Prawdziwa dama
1
140129643.353.png 140129643.364.png 140129643.375.png 140129643.386.png 140129643.001.png 140129643.012.png 140129643.023.png 140129643.034.png 140129643.045.png 140129643.056.png 140129643.067.png 140129643.078.png 140129643.089.png 140129643.100.png 140129643.111.png 140129643.122.png 140129643.133.png 140129643.144.png 140129643.155.png 140129643.166.png 140129643.177.png 140129643.188.png 140129643.199.png 140129643.210.png 140129643.221.png 140129643.232.png 140129643.243.png 140129643.254.png 140129643.265.png 140129643.276.png 140129643.287.png 140129643.298.png 140129643.309.png 140129643.320.png 140129643.331.png 140129643.334.png 140129643.335.png 140129643.336.png 140129643.337.png 140129643.338.png 140129643.339.png 140129643.340.png 140129643.341.png 140129643.342.png 140129643.343.png 140129643.344.png 140129643.345.png 140129643.346.png 140129643.347.png 140129643.348.png 140129643.349.png 140129643.350.png 140129643.351.png 140129643.352.png 140129643.354.png 140129643.355.png 140129643.356.png 140129643.357.png 140129643.358.png 140129643.359.png 140129643.360.png 140129643.361.png 140129643.362.png 140129643.363.png 140129643.365.png 140129643.366.png 140129643.367.png 140129643.368.png 140129643.369.png 140129643.370.png 140129643.371.png 140129643.372.png 140129643.373.png 140129643.374.png 140129643.376.png 140129643.377.png 140129643.378.png 140129643.379.png 140129643.380.png 140129643.381.png 140129643.382.png 140129643.383.png 140129643.384.png 140129643.385.png 140129643.387.png 140129643.388.png 140129643.389.png 140129643.390.png 140129643.391.png 140129643.392.png 140129643.393.png 140129643.394.png 140129643.395.png 140129643.396.png 140129643.002.png 140129643.003.png 140129643.004.png 140129643.005.png 140129643.006.png 140129643.007.png 140129643.008.png 140129643.009.png 140129643.010.png 140129643.011.png 140129643.013.png 140129643.014.png 140129643.015.png 140129643.016.png 140129643.017.png 140129643.018.png 140129643.019.png 140129643.020.png 140129643.021.png 140129643.022.png 140129643.024.png 140129643.025.png 140129643.026.png 140129643.027.png 140129643.028.png 140129643.029.png 140129643.030.png 140129643.031.png 140129643.032.png 140129643.033.png 140129643.035.png 140129643.036.png 140129643.037.png 140129643.038.png 140129643.039.png 140129643.040.png 140129643.041.png 140129643.042.png 140129643.043.png 140129643.044.png 140129643.046.png 140129643.047.png 140129643.048.png 140129643.049.png 140129643.050.png 140129643.051.png 140129643.052.png 140129643.053.png 140129643.054.png 140129643.055.png 140129643.057.png 140129643.058.png 140129643.059.png 140129643.060.png 140129643.061.png 140129643.062.png 140129643.063.png 140129643.064.png 140129643.065.png 140129643.066.png 140129643.068.png 140129643.069.png 140129643.070.png 140129643.071.png 140129643.072.png 140129643.073.png 140129643.074.png 140129643.075.png 140129643.076.png 140129643.077.png 140129643.079.png 140129643.080.png 140129643.081.png 140129643.082.png 140129643.083.png 140129643.084.png 140129643.085.png 140129643.086.png 140129643.087.png 140129643.088.png 140129643.090.png 140129643.091.png 140129643.092.png 140129643.093.png 140129643.094.png 140129643.095.png 140129643.096.png 140129643.097.png 140129643.098.png 140129643.099.png 140129643.101.png 140129643.102.png 140129643.103.png 140129643.104.png 140129643.105.png 140129643.106.png 140129643.107.png 140129643.108.png 140129643.109.png 140129643.110.png 140129643.112.png 140129643.113.png 140129643.114.png 140129643.115.png 140129643.116.png 140129643.117.png 140129643.118.png 140129643.119.png 140129643.120.png 140129643.121.png 140129643.123.png 140129643.124.png 140129643.125.png 140129643.126.png 140129643.127.png 140129643.128.png 140129643.129.png 140129643.130.png 140129643.131.png 140129643.132.png 140129643.134.png 140129643.135.png 140129643.136.png 140129643.137.png 140129643.138.png 140129643.139.png 140129643.140.png 140129643.141.png 140129643.142.png 140129643.143.png 140129643.145.png 140129643.146.png 140129643.147.png 140129643.148.png 140129643.149.png 140129643.150.png 140129643.151.png 140129643.152.png 140129643.153.png 140129643.154.png 140129643.156.png 140129643.157.png 140129643.158.png 140129643.159.png 140129643.160.png 140129643.161.png 140129643.162.png 140129643.163.png 140129643.164.png 140129643.165.png 140129643.167.png 140129643.168.png 140129643.169.png 140129643.170.png 140129643.171.png 140129643.172.png 140129643.173.png 140129643.174.png 140129643.175.png 140129643.176.png 140129643.178.png 140129643.179.png 140129643.180.png 140129643.181.png 140129643.182.png 140129643.183.png 140129643.184.png 140129643.185.png 140129643.186.png 140129643.187.png 140129643.189.png 140129643.190.png 140129643.191.png 140129643.192.png 140129643.193.png 140129643.194.png 140129643.195.png 140129643.196.png 140129643.197.png 140129643.198.png 140129643.200.png 140129643.201.png 140129643.202.png 140129643.203.png 140129643.204.png 140129643.205.png 140129643.206.png 140129643.207.png 140129643.208.png 140129643.209.png 140129643.211.png 140129643.212.png 140129643.213.png 140129643.214.png 140129643.215.png 140129643.216.png 140129643.217.png 140129643.218.png 140129643.219.png 140129643.220.png 140129643.222.png 140129643.223.png 140129643.224.png 140129643.225.png 140129643.226.png 140129643.227.png 140129643.228.png 140129643.229.png 140129643.230.png 140129643.231.png 140129643.233.png 140129643.234.png 140129643.235.png 140129643.236.png 140129643.237.png 140129643.238.png 140129643.239.png 140129643.240.png 140129643.241.png 140129643.242.png 140129643.244.png 140129643.245.png 140129643.246.png 140129643.247.png 140129643.248.png 140129643.249.png 140129643.250.png 140129643.251.png 140129643.252.png 140129643.253.png 140129643.255.png 140129643.256.png 140129643.257.png 140129643.258.png 140129643.259.png 140129643.260.png 140129643.261.png 140129643.262.png 140129643.263.png 140129643.264.png 140129643.266.png 140129643.267.png 140129643.268.png 140129643.269.png 140129643.270.png 140129643.271.png 140129643.272.png 140129643.273.png 140129643.274.png 140129643.275.png 140129643.277.png 140129643.278.png 140129643.279.png 140129643.280.png 140129643.281.png 140129643.282.png 140129643.283.png 140129643.284.png 140129643.285.png 140129643.286.png 140129643.288.png 140129643.289.png 140129643.290.png 140129643.291.png 140129643.292.png 140129643.293.png 140129643.294.png 140129643.295.png 140129643.296.png 140129643.297.png 140129643.299.png 140129643.300.png 140129643.301.png 140129643.302.png 140129643.303.png 140129643.304.png 140129643.305.png 140129643.306.png 140129643.307.png 140129643.308.png 140129643.310.png 140129643.311.png 140129643.312.png 140129643.313.png 140129643.314.png 140129643.315.png 140129643.316.png 140129643.317.png 140129643.318.png 140129643.319.png 140129643.321.png 140129643.322.png 140129643.323.png 140129643.324.png 140129643.325.png 140129643.326.png 140129643.327.png 140129643.328.png
Prolog
1817 r.
Wszyscy poza Maddy zakończyli już swoje obowiązki. Wy-
chodząca z kuchni kucharka rzuciła na odchodne:
- Ruszaj się szybciej, bo zanim skończysz, wstanie świt i znów
zacznie się robota.
Ostatni goście wyszli przed godziną, natomiast lord i lady Bulford,
ich dwie córki Hortense i Annabel oraz panicz Henry udali się do
swoich pokoi, nie dbając o to, że jedna ze służących pozostała sama z
ogromną stertą brudnych naczyń.
Gdy wreszcie uporała się z robotą, Maddy znów pomyślała, że
gdyby nie tragiczna śmierć matki, nie musiałaby harować jak
niewolnica. Mama wpadła pod powóz na Oxford Street, gdy wybrała
się po wstążkę do sukni, którą właśnie szyła. Była dobrą krawcową i
gdyby nie ten wypadek, córka odziedziczyłaby po niej zawód i
pracownię.
Wszyscy nazywali to tragicznym wypadkiem, ale w dniu pogrzebu
Maddy podsłuchała sąsiadów, którzy mówili, że powożący
karykielem młody dandys z pijacką brawurą popędzał konie i doszło
do tragedii. Był jednak arystokratą, do tego pijanym, co, jak widać,
usprawiedliwiało fakt, że pozbawił matki dziewięcioletnie dziecko.
Najgorsze jednak było to, że Maddy nie miała również ojca, a w
każdym razie nic o nim nie wiedziała, toteż wysłano ją do sierocińca
przy Monmouth Street, gdzie przebywały dzieci żołnierzy, którzy
zginęli na wojnie. Zapewne więc jej ojciec był żołnierzem, ale nie
miała pewności, bo matka nigdy o nim nie wspominała.
Gdy skończyła dwanaście lat, wysłano ją na służbę do lady
Bulford. Kuchnia w domu przy Bedford Row stała się całym jej
światem na długie dwa lata, a każdy następny dzień był taki jak
poprzedni. Maddy nie miała tu żadnej bratniej duszy, bo reszta
służby traktowała ją z wyższością ze względu na to, skąd przyszła,
2
140129643.329.png
choć przecież nie była to jej wina. Co najwyżej besztano ją lub
udzielano życiowych porad, jak to głupiej niemocie z sierocińca.
Miała wolne tylko dwie godziny w niedzielę po południu.
Spacerowała wówczas po parkach, udając, że jest damą, a dama, jak
wiadomo, ma tylko jeden obowiązek, czyli pięknie wyglądać i
zwrócić na siebie uwagę jakiegoś przystojnego młodzieńca, który
porwie ją i zapewni życie w luksusie, jakim cieszyli się Bulfordowie.
Za bardzo lubiła marzyć. Kucharka często ją za to strofowała, ale
co oprócz marzeń mogło ożywić jej dni? Marzyła i teraz.
Przykucnięta przed piecem, wpatrywała się w resztki żaru, modląc
się o cud przemiany kuchty w damę.
Coś wyrwało ją z zamyślenia. W drzwiach stał panicz Henry
odziany w nocną koszulę, na którą narzucił pikowany szlafrok.
Pośpiesznie podniosła się na nogi i dygnęła.
- Kim jesteś? - zapytał Henry.
- Nazywam się Maddy, sir.
- To niezwykłe imię. - Gdy się uśmiechnął, w jego ciemnych oczach
błysnęła iskra humoru.
Uznała, że jest bardzo przystojny.
- To zdrobnienie od Madeleine, sir. - Odkąd tu przybyła, nazywano
ją Maddy, uznawszy, że Madeleine jest zbyt wyszukanym imieniem
dla kuchty.
- Od jak dawna tu pracujesz?
- Od samego rana, sir.
- Pytałem, od jak dawna pracujesz dla naszej rodziny?
- Od dwóch lat, sir. Czy mogę coś dla pana zrobić? Dokładnie
otaksował ją wzrokiem.
- Możesz, oczywiście że możesz.
- A co takiego?
- Hm... Zszedłem na dół po szklankę mleka. Nie mogę zasnąć.
Poszła do spiżarni, gdzie na chłodnej posadzce stał dzbanek z
mlekiem.
- Czy mogłabyś je podgrzać? Wolałbym ciepłe. - Gdy znów
rozniecała ogień, Henry nie spuszczał z niej wzroku. - Jesteś bardzo
3
140129643.330.png
ładna, wiesz o tym?
- Nie. - Na jej policzki wypełzł rumieniec. - Nie powinien pan
mówić takich rzeczy, sir.
- Dlaczego nie, skoro to prawda? Założę się, że kręci się wokół
ciebie wielu chłopaków.
- Nie, sir. Jestem jeszcze zbyt młoda na to, by chłopcy kręcili się
wokół mnie, a poza tym nie wolno mi się z nimi spotykać. - Gdy tylko
pojawiła się w tym domu, lady Bulford postawiła sprawę jasno.
Dwunastoletnia Maddy nie zrozumiała, w czym rzecz, ale od tamtej
pory zdążyła wiele usłyszeć o świecie, a w szczególności o młodych
mężczyznach, i ta nowo nabyta wiedza bez wątpienia zaszokowałyby
jej matkę, gdyby jeszcze żyła.
- Ile masz lat?
- Czternaście.
- Mój Boże! Jesteś wyrośnięta jak na swój wiek. Widocznie moja
matka dobrze cię karmi.
Nie miała ochoty ujawniać, że dojada resztki nawet nie ze stołu
Bulfordów, lecz ze stołu służących. Była osobą od czarnej roboty i w
hierarchii znajdowała się ledwie o jeden stopień wyżej od psów i
kotów, które mieszkały na podwórzu i były karmione jako ostatnie.
Przelała mleko do szklanki.
- Proszę, sir. Mam nadzieję, że będzie pan lepiej spał.
- Z pewnością. Dobranoc, Maddy.
- Dobranoc, sir.
Zniknął, ona zaś zajęła się wygaszaniem ognia. Coś takiego! Syn
pana zwrócił na nią uwagę i pochwalił jej urodę. Czy naprawdę jest
ładna? Mama zawsze powtarzała, że tak. Szyła jej piękne sukienki i
szczotkowała gęste włosy, aż zaczynały lśnić jak jedwab. Było to
jednak dawno. Teraz Maddy nosiła mundurek służącej i zwykle była
tak zmęczona, że przejeżdżała tylko grzebieniem po włosach, by je
rozplatać.
Gdyby mama żyła, wciąż mieszkałyby w małym mieszkanku nad
pracownią krawiecką, która zapewniała im życie na przyzwoitym
poziomie, a Maddy uczyłaby się szyć suknie, pelisy, ładną bieliznę i
4
140129643.332.png
kapelusze. Mama mówiła, że wyrobią sobie nazwisko, zostaną
najlepszymi szwaczkami w Londynie i największe damy będą stały w
kolejce po stroje od madame Charron i jej uroczej córki. Oczywiście
nie nazywały się Charron, lecz Cartwright, mama jednak twierdziła,
że francuskie nazwisko brzmi lepiej.
Porzuciła marzenia i powlokła się na strych, gdzie mieszkały
służące. Jej pokoik znajdował się w rzędzie innych, mniej lub
bardziej wygodnych, w zależności od statusu lokatorki. Była już w
łóżku, gdy nagle drzwi otworzyły się i w progu stanął panicz Henry
w nocnej koszuli.
Usiadła wyprostowana, z zaskoczenia nie zdołała wykrztusić ani
słowa.
- Nie bój się, mała. - Z uśmiechem zamknął za sobą drzwi. - Wciąż
nie mogę zasnąć.
- Mam zejść na dół i przynieść panu jeszcze mleka? - Pomyślała, że
jeśli tak dalej pójdzie, to tej nocy w ogóle nie zaśnie.
- Nie, moja droga Madeleine. - Usiadł na brzegu łóżka i wziął ją za
rękę. - Sądzę, że udałoby mi się zasnąć, gdybym mógł się do ciebie
przytulić.
- Sir! - Maddy była zaskoczona i zmieszana, a jednocześnie w
dziwny sposób podniecona. Serce waliło jej głośno i nie potrafiła
wydobyć z siebie nic oprócz tego stłumionego okrzyku.
Henry znów się uśmiechnął.
- Jesteś taka ciepła i piękna, masz ciało bogini. Nie mogłem zasnąć,
bo myślałem o tobie. Chcę cię dotykać, czuć cię przy sobie, całować. -
Pochylił nad nią twarz. Usta miał miękkie i wilgotne, pachniał winem
i brandy. Jego dłonie rozpoczęły wędrówkę po jej ciele. Podciągnął
koszulę nocną i siłą rozsunął nogi.
Maddy wiedziała, że to, co on próbuje zrobić, jest złe. W sierocińcu
i od służących słyszała o męskim pożądaniu, napominano ją, by za
wszelką cenę strzegła dziewictwa, nim na jej palcu znajdzie się
ślubna obrączka. Mówiono jej, że to najgorszy grzech, podawano
przykłady dzieci, których matki nigdy nie wyszły za mąż. Takie
dzieci, nazywane bękartami, rodziły się, gdy dziewczyna spała w
5
140129643.333.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin