Bioenergoterapia i inne metody zniewalania
Wielu z nas nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że takie praktyki jak spirytyzm, bioenergoterapia, wróżbiarstwo, horoskopy, karty tarota wystawiają nas na bezpośrednie działanie złych duchów. Dlaczego człowiek, szukając ratunku, ucieka się do tych wszystkich praktyk?
W mojej posłudze kapłańskiej często spotykam ludzi, których życie stało się prawdziwym koszmarem, od kiedy zaczęli szukać rozwiązania swoich problemów u różnego rodzaju bioenergoterapeutów, wróżek i magów. Prawdziwe dramaty zaczynają się, kiedy ludzie przestają wierzyć, że tylko Jezus Chrystus zbawia, uwalnia, uzdrawia. Pan Jezus powiedział Samarytance przy studni Jakubowej: O, gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten, kto ci mówi: Daj mi się napić - prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej (J 4,10).
Musimy zadać sobie pytanie: Czy pijemy z dobrego źródła? Jest tylko jedno dobre źródło - przebite Serce Zbawiciela, z którego wypływa woda i krew, czyli wszechmocna Miłość Ojca i Syna, a więc Duch Święty, który oczyszcza z wszelkiego grzechu i daje prawdziwe życie. Niestety, niektórzy nie korzystają z tej szansy i uciekają w reiki, bioenergoterapię, medytacje wschodnie, orientalne wierzenia, w ten sposób poddając się działaniu szatana. A wystarczy tylko uwierzyć w to, że jeśli postawię Jezusa na pierwszym miejscu, to On dokona reszty; uzdrowi z niemocy fizycznej (również przez medycynę konwencjonalną, która jest dorobkiem rozumu ludzkiego oświeconego przez Ducha Świętego), duchowej, rozwiąże problemy rodzinne, finansowe.
Szukajcie wpierw Królestwa Bożego, a wszystko inne będzie wam dodane (Mt 6,33). Kiedy w życiu pojawia się problem, powinniśmy z nim pójść do Jezusa, a nic uciekać od Niego w pozorne dobro, które zagarniając coraz większe obszary naszego życia, w końcu objawi swoje właściwe oblicze.
Chciałbym przedstawić problem bioenergoterapii, wahadełka, "cudownych dotknięć", odpowiedzieć na najczęściej stawiane pytania, zmusić do myślenia, a może pomóc odnaleźć przyczynę "duchowej" niemocy. Bo człowiek często nieświadomie otwiera się na działanie mocy, które nie pochodzą od Boga.
Według "Mistrza Bioenergoterapii", Ryszarda Ulmana, bioenergoterapeuta, jest swojego rodzaju mobilizatorem i dawcą bioenergii dla klienta z zakłóconą harmonią psychobiologiczną.
Czyli bioenergoterapia nie oddziałuje tylko na chorobę, ale także na duszę, dlatego człowiek żyjący sakramentami nie może liczyć na udany seans. Zdarza się, że w takich przypadkach bioenergoterapeuta odmawia swej pomocy. Pewna kobieta udała się do bioenergoterapeuty, wcześniej jednak poszła do spowiedzi i Komunii świętej, założyła medalik Niepokalanej a rękę trzymała w kieszeni, w której miała różaniec. I wiecie, co jej powiedział uzdrowiciel? Że jej nie pomoże, nic z tego nie będzie, bo nie może się przebić przez jej biopole, coś hamuje przepływ energii.
Bioenergoterapia według Ulmana, to swoiste oddziaływanie jednego organizmu na drugi, przy wykorzystaniu energii własnej. A energia własna (bioenergia) - to energia każdego żywego organizmu, przejawiająca się w dynamicznym funkcjonowaniu tego organizmu. Bioenergoterapeuta to osoba zdolna i predysponowana do lokalizacji zaburzeń w biopolu drugiego człowieka, jak również ich usuwania przy pomocy bioenergii (własnej lub grupowej) i określonych świadomych działań fizycznych lub psychologicznych. Lokalizacja zaburzeń bioenergetycznych jest lokalizacją na ciele drugiego człowieka miejsc o zaburzonej strukturze energetycznej mogących mieć wpływ na całościowe funkcjonowanie organizmu. Wymienione obszary mogą pokrywać się z miejscami uważanymi przez medycynę klasyczną za chore.
Pojęcia biopola i bioenergii określają zjawiska przez naukę nie stwierdzone.
Wiemy już, że w bioenergoterapii chodzi o wykorzystanie energii nieznanej, której konkretne efekty działania widzimy, ale wiemy też, że nie należy ona do świata fizycznego, nie umiemy jej nazwać. Energii tej nie zna fizyka i jedynym podmiotem, które może mieć do czynienia z tymi energiami, jest ciało i psychika człowieka. Osobami, które mogą dokonywać działań w świecie okultyzmu są te, które potrafią wejść w stan fuzji, zjednoczenia z tymi energiami. Osoby takie nazywamy � medium. Medium potrafi otworzyć się na te energie, przyjąć je w siebie i, ewentualnie, później ich używać. I jeśli człowiek-medium używa tych energii, to uprawia magię. Większość manipulacji, dokonywanych przez uzdrowicieli, jest po prostu magią.
Są więc energie, których nie jesteśmy w stanie kontrolować, a mamy do nich dostęp wyłącznie przez medium, które staje się kanałem przekazującym je. W ten sposób odbywa się większość praktyk tajemnych, okultystycznych dających między innymi pozór cudownych uzdrowień. Medycyna niekonwencjonalna nie może czynić cudów, bo cud jest tylko dziełem Boga.
W Katechizmie Kościoła Katolickiego, do którego lektury odsyłam, czytamy: Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do pozyskania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągać nadnaturalną władzę nad bliźnim - nawet w celu zapewnienia mu zdrowia - są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności. Praktyki te należy potępić tym bardziej wtedy, gdy towarzyszy im intencja zaszkodzenia drugiemu człowiekowi lub uciekanie się do interwencji demonów. Jest również naganne noszenie amuletów. Spirytyzm często pociąga za sobą praktyki wróżbiarskie lub magiczne. Dlatego Kościół upomina wiernych, by wystrzegali się ich (por. KKK 2117).
Rozumiem, że człowiek zdesperowany, szuka wszędzie ratunku, za wszelką cenę chce odzyskać zdrowie, wiele by oddał czy się zaprzedał, chwyta się tych "ludzkich" sposobów, a kiedy to wszystko zawiedzie, ma pretensję do Boga, którego wcale o pomoc nie prosił, któremu nie zawierzył.
Jaką mocą posługują się bioenergoterapeuci skoro często efekty ich "uzdrowień" są widoczne?
Pierwsze wrażenie jest takie, że rezultaty bioenergoterapii są bardzo dobre. Potrzeba dużo czasu, żeby zauważyć fakty, które pokazują, że następuje tylko zmiana objawów choroby, a nie ma uzdrowienia. Można powiedzieć, że jest przeniesienie symptomów choroby w inną część ciała. Np. z problemów zewnętrznych, czysto organicznych, w problemy głębsze, przejście od problemów somatycznych do psychologicznych: złego samopoczucia, niepokoju, kłopotów, depresji, bezsenności. A potem następuje przejście symptomów do sfery duchowej, a więc problemy z modlitwą, złe samopoczucie w czasie Mszy świętej, drażliwość, nerwowość na modlitwie, aż do bluźnierstwa. Św. Ignacy Loyola w "Ćwiczeniach duchowych" podkreśla bardzo fakt, że szatan na początku zawsze będzie nam dawał takie skutki, które będą wyglądały na dobro, bo gdyby tak nie było, nikt nie szedłby za jego głosem. Ale później stopniowo będzie wprowadzał na drogę, którą zaplanował.
Na comiesięcznych rekolekcjach w Porządziu, pewna kobieta, lekarz medycyny, dawała świadectwo przed Najświętszym Sakramentem. Przez bioenergoterapię straciła prawo wykonywania swojego zawodu. "Leczyła" bioenergoterapią chorą na raka narządów wewnętrznych kobietę, która uczestnicząc w jej seansach, zaprzestała leczenia konwencjonalnego, przyjmowania leków itp. Oczywiście objawy choroby zniknęły, kobieta czuła się coraz lepiej, lecz do czasu, bo nagle jej stan z dnia na dzień bardzo się pogorszył i zmarła. Jej mąż zażądał sekcji zwłok okazało się, że rak bardzo postępował, nigdy nie została uleczona, choć objawy zniknęły. Odbyła się sprawa sądowa, bioenergoterapeutka przestała być lekarzem. Dziś jest bez pracy, jej małżeństwo rozpadło się, przestała wierzyć bioenergoterapii i gdzie tylko może, świadczy o jej zgubnych skutkach.
Bioenergoterapia nosi tylko imię "terapii", ale nią nie jest, ponieważ przeniesienie symptomów nie jest wyleczeniem. Zwracam się teraz do wszystkich, którzy korzystali z usług bioenergoterapeuty, lub jakiegokolwiek innego uzdrowiciela, niech przyjrzą się swojemu życiu. Czy z chwilą rozpoczęcia "leczenia" nie pojawiły się nagłe problemy emocjonalne, rodzinne, problemy ze snem, koncentracją, modlitwą, itp.
Szatan walczy z Bogiem o dusze ludzkie. Jedynym jego celem jest odwieść człowieka od zbawienia i -jak wcześniej wspominałem - posługuje się w tym celu złudnym dobrem, bo gdyby pokazał całą swoją ohydę, nienawiść, każdy umarłby ze strachu. Ukrywając swoją obecność i działanie, wielu ludzi przekonał, że nie istnieje.
Szatan stwarza iluzje szczęścia, powodzenia, miłości, a kiedy już nas pozyska, wtedy zaczyna zniewalać.
Pewna kobieta trafiła do mnie na rozmowę, skarżyła się na to, że nie może mówić różańca, nie była u spowiedzi już 8 miesięcy, gdy wchodziła do kościoła coś ją wypychało, nie mogła nawet słuchać "Radia Maryja", nie wiedziała, co się z nią dzieje. Zapytałem, czy nie była u znachora, bioenergoterapeuty, bądź w dzieciństwie bawiła się w wywoływanie duchów. Odpowiedziała, że nie. Pomodliłem się nad nią. Za dwa tygodnie odwiedziła mnie ponownie ze swoją przyjaciółką. Powiedziała, że błogosławieństwo bardzo jej pomogło, ale stan poprzedni wraca. Szukając przyczyny, ponownie zapytałem, czy nie korzystała z usług uzdrowicieli. Zaprzeczyła, zaczęła jednak opowiadać o problemach z synem, który był alkoholikiem, wracał codziennie pijany do domu, robił awantury, często wyganiał ją z domu. Z tego powodu zaczęła cierpieć na bóle migrenowe i wtedy usłyszała o pewnym księdzu, który leczył wahadełkiem. Postanowiła skorzystać z jego "cudownej terapii uzdrawiającej". Pojechała, poruszał wahadełkiem i - "wszystko, jak ręką odjął".
Babciu - pytam - od kiedy nie możesz mówić różańca, słuchać "Radia Maryja", spowiadać się, a nawet przestępować progu kościoła? Po długim namyśle odpowiada - właśnie "od wtedy".
- Czy chcesz pozbyć się tego wszystkiego?
-Już od dawna - powiedziała ze smutkiem babcia - w moim domu spotyka się Kółko Żywego Różańca, a ja nie mogę w tych modlitwach uczestniczyć.
- Czy wyrzekasz się... Tu następuje wyrzeczenie się szatana i wszelkiego grzechu, potem modlitwa, spowiedź i wyznanie wiary w Jedynego Boga. Szczęśliwa babcia mogła w końcu ze łzami w oczach odmawiać różaniec.
Wracając do mocy bioenergoterapeutów, przytoczę inny przykład. Do pewnej parafii przybył słynny uzdrowiciel - Harris. Po wejściu do kościoła i wyborze miejsca na swój seans kazał zabrać Najświętszy Sakrament z głównego ołtarza, ponieważ Jego obecność przeszkadzała mu w "gromadzeniu energii". Nie muszę chyba mówić, kto nie może uzdrawiać w obecności Jezusa Chrystusa.
Aż dziwi, że w dzisiejszych czasach rozwoju nauki, racjonalizmu i pragmatyzmu następuje taka moda na medycynę niekonwencjonalną, horoskopy, wróżby, magie i różne przesądy.
Zjawisko powszechnie występujące, czy uznane za modne, nie zawsze musi być dobre! Do tego wniosku doszły zapewne władze Łodzi, likwidując tego typu instytut, ale o tym się w mediach nie mówi. W Lyonie spotyka się regularnie pewna grupa ludzi, która z wieloma etnologami i socjologami miejscowego uniwersytetu państwowego, prowadzi obserwację przypadków tzw. uzdrowień uzyskanych za pomocą środków niekonwencjonalnych, po to, by udowodnić ich negatywne skutki. I stwierdzono, że scenariusz tych rzekomych uzdrowień jest jednakowy: najpierw objawy uzdrowienia, pewna poprawa, a potem pojawienie się nowych schorzeń.
Aby uwiarygodnić swoje praktyki i wzbudzić zaufanie, środowisko bioenergoterapeutów zrzesza się w organizacje, które rejestruje, tak że ich działalność jest zalegalizowana, a któż bierze odpowiedzialność za jej skutki, skoro bioenergoterapeutą można zostać po półrocznym kursie?
Nie możemy spraw trudnych, takich jak okultyzm, bioenergoterapia, rozeznawać w sposób czysto ludzki, bo ryzykujemy, że się pogubimy. Nie wolno nam, katolikom, dla których jedynym Panem jest Jezus Chrystus, który przelewając swoją krew wybawił nas od grzechu, bagatelizować tego problemu. Szatan za wszelką cenę chce zawładnąć człowiekiem, odciągnąć go od wiary w Boga i praktyk religijnych, bądź zminimalizować je! Funduje nam więc owe pułapki, które w rezultacie prowadzą do chaosu duchowego i zniewolenia. Na to mamy dar rozeznawania duchów. Otrzymał go każdy w momencie bierzmowania. Są to wewnętrzne poruszenia Ducha Świętego w obszarze naszych relacji z Bogiem, dające nam możliwość rozpoznania woli Bożej. Aby móc z nich korzystać, musimy żyć stale w stanie łaski uświęcającej. Św. Paweł w Liście do Koryntian pisze: Nie możecie pić z kielicha Pana i z kielicha demonów; nie możecie zasiadać przy stole Pana i przy stok demonów (por. 1 Kor 10,21).
Pomimo Bożego Objawienia, popartego zdrowym rozsądkiem, wciąż słyszymy o uzdrowicielach, którzy odrzucając modlitwę i medycynę naturalną, uprawiają swoje praktyki i skłaniają szukających u nich pomocy do używania środków niekonwencjonalnych. Wierzę, że lekarze i lekarstwa są Bożymi narzędziami, którymi Bóg posługuje się w dziedzinie leczenia chorób. Większość ludzi wierzy w to, i nie trzeba brać w obronę medycyny, a jedynie opowiedzieć się przeciw uzdrowicielom. Księga Mądrości Syracha mówi wyraźnie, że po odmówieniu modlitwy powinno się sprowadzić lekarza, bo jego też stworzył Pan. Nie odsuwaj się od niego, albowiem jest on ci potrzebny. Jest czas kiedy w ich rękach jest wyjście z choroby; oni sami będą błagać Pana, aby dal im moc przyniesienia ulgi i uleczenia celem zachowania życia (Syr 38, 12-14).
W sytuacji, kiedy już sięgnęło się po medycynę niekonwencjonalną, najodpowiedniejsze jest poproszenie kapłana o modlitwę o uwolnienie. Wtedy prosimy Pana Jezusa, aby w mocy Ducha Świętego zerwał więzy, które nawiązaliśmy ze światem ciemności za pośrednictwem praktyk okultystycznych. Prawie zawsze radzę, aby dokonało się to w Sakramencie Pokuty, ponieważ wtedy możemy wyznać Bogu to, że szukaliśmy naszego ratunku i wybawienia w sposobach, które nie są do pogodzenia z Ewangelią.
Powinniśmy się też zastanowić, komu służymy? Jaki znak nosimy na piersi, przez który wyrażamy naszą przynależność do kogoś lub czegoś? Jeśli jest to krzyż lub medalik, to jednoznacznie wyrażamy naszą wiarę, ale co, jeśli jest to amulet, znak zodiaku, czy inny orientalny element? Nie pozostaje to niestety bez wpływu na naszą sferę duchową.
Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw władcom, przeciw rządcom tych ciemności... (por. Ef 6, 10-20).
ks. StefanPublikacja za zgodą redakcji
nr 2/2002
Uzdrowiciele czy szarlatani?
W Polsce działa obecnie kilkadziesiąt tysięcy różnego rodzaju "uzdrowicieli". Bywa, że ich działalność wzbudza spore zainteresowanie. Niezwykłość, tajemniczość, pozornie szybkie efekty "terapii" pociągają również ludzi wierzących w Chrystusa.
Cierpiący na jakieś dolegliwości, zachęceni jeszcze przez kogoś innego, "komu pomogło", czasami zdesperowani, udają się do tzw. "energoterapeuty". Przychodzą, by uzyskać pomoc i dlatego ufnie otwierają się na to, co "terapeuta" mówi i robi. "Uzdrowiciel" nakłada przeważnie ręce na swego klienta i przekazuje mu - jak tłumaczy - "uzdrawiającą energię". Jest kanałem dla energii "płynącej z kosmosu"... Nikt jeszcze obiektywnie, naukowo nie zbadał, co to jest za energia i czy jest to w ogóle energia. Wierzy się po prostu, że tak jest.
Ludzie mówią, że nawet sam Pan Jezus uzdrawiał chorych przez nałożenie rąk. [Prawdą jest, że zmartwychwstały Jezus czyni cuda również dzisiaj, a tym, którzy w Niego wierzą, może udzielić charyzmatu uzdrawiania mocą Ducha Świętego. Jezus udziela tego daru konkretnej osobie zawsze ze względu na dobro całej wspólnoty Kościoła. Osoba obdarowana tym charyzmatem jest tylko pośrednikiem mocy Ducha Świętego, a uzdrowienia mają być i są znakami obecności i działania Chrystusa oraz Jego ostatecznego zwycięstwa nad szatanem, grzechem i śmiercią - przypis Red.] Tak więc również Apostołowie byli narzędziem Ducha Świętego - Uzdrowiciela. Napełniał ich, a oni przekazywali Go. Powstaje natychmiast pytanie, czy również każdy "uzdrowiciel" przekazuje Ducha Świętego. A może jakiegoś innego ducha?
Niewidzialna dla oczu ludzkich rzeczywistość duchowa jest niezwykle różnorodna. Różne są duchy: dobre i złe, Duch Święty, ale i szatan, anioły, ale i demony. Pismo św. mówi również np. o duchu obłędu (Iz 19, 14), nierządu (Oz 4, 12), kłamstwa (1 Krl 22, 23), prawdy i fałszu (U 4, 6), duchu świata (1 Kor 2,12) i innych.
Wierzący ma być "świątynią Ducha Świętego" (1 Kor 3, 16), On powinien zamieszkiwać we wnętrzu osoby, kierować nią, inspirować, dawać światło. Ale człowiek może też być miejscem przebywania i zamieszkania - za własnym przyzwoleniem - duchów złych, mniej czy bardziej złośliwych, które kierują jego myślami, czynami, niszczą go na różne sposoby, bo taka jest natura złych duchów. Siedem wyrzucił Pan Jezus z Marii Magdaleny (Mk 5, 1-16), a z opętanego Gadareńczyka cały legion (Mk 5, 1-6). Św. Paweł pisze o charyzmacie uzdrawiania (1 Kor 12,9), czyli szczególnym darze danym przez Boga niektórym osobom dla dobra wspólnoty Kościoła. Nadzwyczajny i rzadki to dar (zwykle Pan Bóg uzdrawia w inny sposób, o czym powiem dalej). Posiadali go z całą pewnością św. Franciszek z Asyżu czy św. ojciec Pio.
Trzeba pamiętać, że rzeczy niezwykle, spektakularne (w tym również pozorne uzdrowienia) mogą się dokonywać mocą demonów. Opisują taki przypadek Dzieje Apostolskie: Pewien człowiek imieniem Szymon, który dawniej zajmował się czarną magią, wprawiał w zdumienie lud Samarii i twierdził, że jest kimś niezwykłym. Poważali go wszyscy od największego do najmniejszego: «Ten jest wielką mocą Bożą» - mówili. A liczyli się z nim dlatego, że już od dość długiego czasu wprawiał ich w podziw swoimi magicznymi sztukami (Dz 8, 9-10). Szymon uprawiał czarną magię, czyli wszedł w kontakt z szatanem. Szatan przez niego czynił rzeczy wprawiające w zdumienie. Ludzie łatwo dali się wprowadzić w błąd. "Ten jest wielką mocą Bożą" - mówiono o kimś, kto działał mocą szatańską.
Czy i obecnie nie popełnia się czasami tego samego błędu? Łatwo zwłaszcza wtedy o takąpomyłkę, kiedy w gabinecie "uzdrowiciela" wisi krzyż albo święty obrazek. Diabeł jest bardzo przebiegły. A i sam "uzdrowiciel" może zostać przez niego łatwo oszukany i uważać że jest kimś "niezwykłym", nawet wybranym przez Boga. Bardzo łatwo uwierzyć w taki podszept kusiciela. Człowiek ma wielką skłonność do uważania się za kogoś wielkiego, niezwykłego. Lubi władzę nad innymi. "Uzdrawianie" daje poczucie wielkiej władzy nad losami człowieka. Sam spotkałem kiedyś pewną panią "uzdrowicielkę" po kursach i inicjacji reiki, która chodziła regularnie do kościoła i modliła się na różańcu. Znawcy okultyzmu twierdzą, że "terapia" reiki jest niezwykle niebezpieczna. Duch reiki nawet zabija.
Ciekawe świadectwo daje ojciec Joseph-Marie Verlinde, obecnie kapłan, a kiedyś znany w Belgii energoterapeuta. Mówi: Będąc w stanie mediumicznej pasywności, pozwalałem diabłu posługiwać się mną. Nie byłem opętany, bo w czasie tych wszystkich praktyk okultystycznych uczestniczyłem codziennie we Mszy św., dużo czasu poświęcałem na adorację, modliłem się na różańcu i wykonywałem wszelkie znane mi pobożne praktyki, a jest to niemożliwe, gdy ktoś jest opętany.
Ojciec Yerlinde - przez wiele lat oddany uczeń pewnego guru - wspomina, że gdy miał wątpliwości, czy odkryte przez niego zdolności uzdrowicielskie pochodzą od Boga, znajomi mówili mu, że nie może być inaczej, bo przecież pomaga ludziom... Pełne uwolnienie od wpływów szatańskich nastąpiło dopiero 9 lat po nawróceniu. I wtedy stwierdził, że utracił zdolności "uzdrawiania".
"On mi pomógł. Byłam chora, jestem zdrowa" - słyszy się czasami opinie. Jest to oczywiście wielka zachęta dla innych, aby poddać się takiej samej terapii. Ale takie świadectwo nie jest dowodem, że "uzdrowiciel" rzeczywiście pomógł. Ojciec Joseph-Marie Yerlinde wraz z zespołem naukowców z uniwersytetu w Lyonie przez dłuższy czas badał ludzi, którzy poddali się energoterapii. Odkryto następujące prawidłowości:
1. Zdarzało się, że osoby, które czuły się uzdrowione, po jakimś czasie zapadały na inne, groźniejsze choroby.
2. Zaobserwowano negatywne skutki psychiczne energoterapii, np. niepokój, lęki, depresje, myśli samobójcze, kłótliwość, agresję.
3. Zaobserwowano negatywne skutki duchowe, np. natarczywe myśli bluźniercze, zaniedbanie modlitwy i innych praktyk religijnych, niechęć do Kościoła itp.
Aby faktycznie stwierdzić, jak skutecznie leczy ten czy ów "uzdrowiciel", trzeba by przeprowadzić bardzo wszechstronne i wieloletnie badania, tak szczegółowe jak np. przy wprowadzaniu nowych leków na rynek. Niektórzy mają oficjalne pozwolenie na prowadzenie działalności, ale należałoby zapytać, czy zostało ono udzielone na podstawie solidnych badań naukowych, czy też jest po prostu rejestracją w celach podatkowych. "Uzdrowiciele" bowiem pobierają opłaty za swoje usługi, nawet spore. To także wiele mówiący fakt. Uzdrowienia, które widzimy na kartach Pisma św. nigdy nie wiążą się z jakąkolwiek zapłatą. Pan Jezus, dając Apostołom władzę uzdrawiania, powiedział: Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie (Mt 10, 8). Czy możemy sobie wyobrazić św. Franciszka albo św. ojca Pio taśmowo przyjmującego klientów i zatrudniającego kasjera?
Dzieje Apostolskie opisują inne znamienne wydarzenie związane z wyżej już wspomnianym Szymonem-magiem: Kiedy Szymon ujrzał, że Apostołowie przez wkładanie rąk udzielali Ducha Świętego, przyniósł im pieniądze. «Dajcie i mnie tę władzą - powiedział - żeby każdy, na kogo włożę ręce, otrzymywał Ducha Świętego». Niech pieniądze twoje przepadną razem z tobą - odpowiedział mu Piotr - gdyż sądziłeś, że dar Boży można nabyć za pieniądze (Dz 8, 18-20).
Nie można kupić Bożego daru uzdrawiania. Tymczasem pełno wszelkiego rodzaju reklam kursów dla "uzdrowicieli". Bardzo pociągająca to znowu pokusa. Oto w tydzień (czasami po ceremoniach inicjacyjnych, "modlitwach" guru i rytuałach) mogę osiągnąć to, co lekarz po 6 latach trudnych studiów. A zarobić będę mógł nawet w ciągu jednego dnia tyle, ile on zarabia przez miesiąc. Taka reklama bywa zwykłym oszustwem i nawet lepiej, jeśli nim jest. Gorzej natomiast, jeśli adept kursu "na uzdrowiciela" staje się prawdziwym magiem, szamanem, czyli narzędziem i kanałem złych duchów.
O tym, co mamy robić w chorobie, mówi nam Pan Bóg chociażby w trzech poniższych fragmentach Pisma św.: Synu, w chorobie swej nie odwracaj się od Pana, ale módl się do Niego, a On cię uleczy. Usuń przewrotność - wyprostuj ręce i oczyść serce z wszelkiego grzechu! Potem sprowadź lekarza, bo jego też stworzył Pan, nie odsuwaj się od niego, albowiem on jest ci potrzebny... (Syr 38, 9-12). Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie... (Jk 5, 14-15). Wtem jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. Bo sobie mówiła: Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa. Jezus obrócił się i widząc ją rzekł: «Ufaj, córko, twoja wiara cię ocaliła». I od tej chwili kobieta była zdrowa (Mt 9, 20-22).
Trzeba prosić o uzdrowienie w ufnej i wytrwałej modlitwie. Również inni, szczególnie kapłani, powinni modlić się o zdrowie chorego. Pan Jezus uzdrawia w sakramentach. W sakramencie pokuty, czyli spowiedzi, ponieważ choroba może być spowodowana grzechem (mówi o tym także J 5, 14). Sakrament chorych został specjalnie ustanowiony - jak sama nazwa wskazuje - dla uzdrawiania i umacniania chorujących. W Eucharystii każdy dotyka Jezusa bardziej wyraźnie niż kobieta cierpiąca ...
apd61