Wojny Magów [3] Srebrzysty Gryf.pdf

(1874 KB) Pobierz
585949532 UNPDF
MERCEDES LACKEY
LARRY DIXON
Srebrzysty Gryf
Tłumaczyła Joanna Wołyńska
585949532.002.png
“Dusty'emu” Rhoadesowi, Mike'owi Hackettowi, Scottowi
Rodgersowi i wszystkim innym, którzy wiedzą, że Infobahn
jest narzędziem, nie religią
585949532.003.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Wolność!
Tadrith Skandrakae rozpostarł swe wielkie szare skrzydła, napinając mięśnie aż do
granic możliwości, aby w pełni wykorzystać ciepły prąd powietrza. Nareszcie wolność!
Myślałem, że nigdy się nie wyrwę z tego zebrania sekcji. Odbił lekko w lewo, przechylając się
dla równowagi. Wiem, że ten stary kruk nie spuszczał mnie z oka nie z powodu mej aparycji czy
wdzięku! Przysięgam, Aubri chyba czerpie przyjemność z trzymania przy sobie ludzi, którzy
wszystko by dali, by być gdzie indziej. Przymknął oczy, chroniąc się przed blaskiem
słonecznym na wodzie. Był świadomy dwóch sił, jednej wyimaginowanej i jednej rzeczywistej:
ciepłego dotyku słońca na plecach i silnego prądu wznoszącego pod jego brzuchem. Zresztą
może były trzy siły albo i cztery; ciepłe powietrze w dole, w górze gorące słońce i podobne
pragnienie ucieczki przed nudą kolejnego zebrania sekcji oraz chęć zmierzania ku czemuś
podniecającemu.
Prąd wznoszący pachniał solą i wodorostami; przyniósł oczekiwaną ulgę dla skrzydeł
walczących z wiatrem. Po jego lewej stronie olbrzymie Morze Zachodnie lśniło zielenią i
błękitem, horyzont był ostrą linią, gdzie spotykał się turkus nieba ze szmaragdem wody. Po
prawej widać było Biały Gryf, miasto wybudowane na klifie, od którego białych koronkowych
budynków, przeciętych gdzieniegdzie ogrodami, winnicami i wodospadami odbijały się
promienie słoneczne. Jak zaplanowano w poprzednim pokoleniu, miasto zbudowano na kształt
gryfa ze skrzydłami dumnie rozpostartymi na porosłym mchem kamieniu klifu. W dzień lśniło;
w nocy jaśniało, rozświetlone świecami, latarniami i lampami magicznymi. Tadrith kochał je;
dumne, obiecujące, wabiące miasto, dom dla tysięcy.
Pod nim oliwkowe wody zatoki biegły spokojnie ku podnóżom klifu i bulgotały wokół
pali przystani zwieńczone delikatną koronką piany. Wszystkie keje były puste, jeśli nie liczyć
przycumowanych łódeczek, bo flota rybacka Białego Gryfa wróci z połowu dopiero o
zmierzchu. Tadrith służył we flocie podczas swego pierwszego roku wśród Srebrzystych
Gryfów; młode gryfy były powietrznymi zwiadowcami, rozglądającymi się za stadami ryb, a
pod koniec dnia ciągnęły sieci z połowem.
Sieci używano tylko wtedy, kiedy wyciągano ryby na brzeg. Na początku pobytu
posługiwano się sieciami i więcierzami, ale wkrótce zaniechano tego. Haighlei, ich
sprzymierzeńcy, byli przerażeni spustoszeniem, jakiego dokonali rybacy, łapiąc w swe sieci
morskie zwierzęta nie nadające się do spożycia i niszcząc je przy okazji łapania ryb. Mieli
585949532.004.png
rację, wypominając Kaled'a'in, że skoro nie pozwalali na takie marnotrawstwo na polowaniach,
dlaczego mieliby przymykać na nie oko podczas połowów? W końcu rybołówstwo było po
prostu jedną z odmian polowania; nie zabijałeś zwierząt, których nie potrzebowałeś albo które
ci nie zagrażały w lesie, więc dlaczego postępować tak na morzu? Teraz flota używała tylko
wędzisk, które pozwalały na wypuszczanie ryb zbyt młodych lub niejadalnych. Proces był
długi i żmudny, ale nie zważali na to, mając pewność, że zapewniają żywność następnemu
pokoleniu i dziesięciu po nim.
Dziesięć następnych pokoleń. Zawsze o to się martwią, o następne pokolenia. Planuj i
pracuj dla dobra dziesięciu pokoleń, mawia Bursztynowy Żuraw. Nawet jeśli z nas zostanie
tylko skóra i kości!
Takie myśli przychodziły od czasu do czasu do głowy każdego mieszkańca Białego
Gryfa. Tych młodszych, jak on, nawiedzały co najmniej raz na godzinę; kiedy ciężko
pracowali, zjawiały się co kilka minut. W końcu naturalne było, że słoneczny dzień i pokusy,
które ze sobą niósł, bardziej zaprzątną uwagę młodego męskiego gryfa niż loty patrolowe czy
trzymanie straży ze starszym gryfem, nawet tak przemiłym jak Aubri.
Są miejsca, które muszę odwiedzić, rzeczy, które muszę zrobić. Jestem tego niemal
pewien.
Platforma do lądowania, którą wybrał Tadrith, była zajęta, co zresztą wpłynęło na jego
wybór. Nie żeby był próżny, skądże znowu! No, nie za bardzo. Ale na platformie były trzy
wyjątkowo piękne młode gryfice, wystawiające skrzydła do słońca, czekające w towarzystwie
swych matek, aby zupełnym przypadkiem jakiś młody kawaler okazał trochę zainteresowania.
Oczywiście, znał wszystkie trzy: Dharra była starsza od niego o rok i zajmowała się magią.
Kylleen była rok młodsza i nadal służyła we flocie, a Jerrinni też należała do Srebrzystych. Ona
i jej partner byli już wysyłani do zadań samodzielnych i właśnie jej najbardziej chciał
zaimponować. Była jak on podobna do jastrzębia i zdecydowanie najatrakcyjniejsza z całej
trójki. Ale nie tylko dlatego się nią interesował: należała do Srebrzystych starszych od niego
stopniem i jej rozmowy z dowództwem mogły pchnąć go w stronę długo oczekiwanego awansu
do zadań samodzielnych.
Noszę odznakę, ale nie pozwolili mi jeszcze wziąć na siebie odpowiedzialności z nią
związanej. Nie musiał przyglądać się piersi, aby zobaczyć odznakę miniaturowego gryfa.
Srebrzyste Gryfy, nazwane tak z powodu odznak właśnie, służyły w siłach wojskowych
i policyjnych, przejmując obowiązki dawnych wojowników, strażników, zwiadowców i
policjantów. Poza tym gryfy ze Srebrzystych, zwłaszcza te młode, które jeszcze nie skończyły
szkolenia, odsyłano do różnych innych zadań.
585949532.005.png
A mówiąc bez ogródek, przełożeni nakazywali im brać udział w tych jakże użytecznych
zadaniach. Na przykład ciągnięciu sieci pełnych ryb, przenoszeniu ładunków, zaopatrzeniu,
donoszeniu mięsa i owoców z pól na szczycie klifu, żeby wymienić tylko niektóre.
Albo siedzeniu na nudnych zebraniach.
Mam setkę spraw do bezzwłocznego załatwienia. Albo jakby powiedział ojciec, miejsca
do odwiedzenia, role do zagrania. Dla niego to żart, ale ja tym żyję bardziej niż on
kiedykolwiek, nawet po wszystkich jego przygodach, misjach i rolach. Nawet bardziej, niż
podczas Ceremonii Zaćmienia.
Położył się na boku i poddał się kolejnemu prądowi, który zaniósł go dokładnie tam,
gdzie chciał się znaleźć.
Myśl o ojcu jak zwykle spowodowała, że się wzdrygnął. Nie, żeby Skandranon był
złym ojcem - o, nie! Był wspaniałym nauczycielem, doradcą i przyjacielem. Był dobrym
ojcem, ale trudno być synem takiego ojca. Próby dorównania wizerunkowi Czarnego Gryfa
były... trudne i irytujące. Może jest żywą legendą, ale bycie jego synem to piekło na ziemi.
Ale platforma i atrakcyjne gryfice pojawiły się tuż przed nim i Tadrith poczuł dreszczyk
satysfakcji. Był dumny ze swych aerobacji, a szczególnie z samokontroli. Jego matkę, Zhaneel,
podziwiano najbardziej ze wszystkich gryfów za finezyjny lot, a on studiował jej technikę
znacznie głębiej, niż wyczyny swego ojca. Chociaż raz Skandranon Wielki nie potrafi zrobić
czegoś tak dobrze jak ja...
Tadrith zatrzymał się nad platformą i wzbił się nieco, prezentując swe wdzięki, a potem
opadł, składając skrzydła i stanął najpierw na jednej, potem na dwóch, a w końcu na wszystkich
czterechłapach; najgłośniejszym dźwiękiem podczas całej operacji było skrzypienie platformy
uginającej się lekko pod jego ciężarem. Wszystkie gryfice westchnęły z zachwytu, pozostając
pod wrażeniem takiego pokazu kontroli i zręczności, a Kylleen zagruchała głośno i posłała mu
uśmiech.
Tak! Zadziałało tak, jak chciałem. Tadrith stanął jak kamienna rzeźba, wyprostował się,
składając ciasno skrzydła i strasząc grzebień, tarmoszony przez wietrzyk. Doskonale. Zobaczą,
z jakiej gliny mnie ulepiono. Ojciec nigdy tak nie latał! Runąłby w dół i zwalił je wszystkie z nóg
łopotem skrzydeł. Ja mam finezyjny styl!
Z pełnego rozmarzenia zachwytu nad samym sobą wyrwała Tadritha jedna z matek,
mówiąc do drugiej:
- Widziałaś? Naprawdę, z takim stylem latania jest wypisz, wymaluj jak jego ojciec.
Załamany Tadrith opuścił głowę i zszedł z platformy.
Jestem bez szans.
585949532.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin