Muzyka i mistyka.pdf

(275 KB) Pobierz
Muzyka i mistyka - o pewnych wtajemniczeniach
Bohdan Pociej
Chcę w tym szkicu skonfrontować dwie dziedziny: muzykę i mistykę. Jak się one do siebie
mają? Gdy zastanawiam się nieraz nad sztuką w ogóle i myślę o jej duchowych energiach,
zarówno tych transcendentnych, poruszających ją, jak i tkwiących w niej potencjalnie, kiedy
rozmyślam nad skłonnościami i uzdolnieniami poszczególnych sztuk do mistyki, wówczas
muzyka zdaje mi się najczulszym i najsubtelniejszym artystycznym i estetycznym medium
mistyki.
Ta skłonność wynika wprost z natury muzyki. Żadna inna ze sztuk nie jest zdolna
człowieka tak duchowo oraz cieleśnie poruszyć, tak głęboko przeniknąć. Żadna
z innych nie potrafi wzbudzić takiego uniesienia i przywodzić do stanów
ekstatycznych. Żadna nie odznacza się tym stopniem intensywności substancjalnego
(czysto dźwiękowego) oddziaływania i tak szeroką skalą emocjonalnej temperatury.
I żadna z innych sztuk nie potrafi tak sugestywnie uobecniać niewidzialnego
w słyszalnym.
Jak, jakimi sposobami mistyka mogła przejawiać się w muzyce europejskiej w ciągu
ostatnich tysiąca pięciuset lat, czyli w tym obszarze historii, który możemy, dzięki
zachowanym źródłom, konkretnie ujmować, badać i opisywać?
Stadia romantycznego wtajemniczenia
Zacznijmy od muzyki romantycznej, ponieważ w niej rzecz daje się najlepiej
uchwycić. Jej czas liczę od schyłku wieku XVIII (późny Mozart) do początków XX
(ostatnie utwory Mahlera). Język tej romantycznej muzyki jest – wciąż jeszcze –
najbliższy naszej muzycznej wrażliwości; powszechnie zrozumiały, grający na
oczywistych skojarzeniach uczuciowych, zaś naczelnymi cechami muzyki są
bezpośredniość emocji i intensywność ekspresji. Owa muzyka, stanowiąca i dziś
801707653.001.png 801707653.002.png
trzon repertuaru koncertowego i płytowego, jest na sposób romantyczny
maksymalistyczna, nieposkromiona w swym dążeniu do wyrażania. Chciałaby
wyrazić wszystko, co wyrazić można, i co warte wyrażenia.
A więc: uczucia i myśli; człowieka, naturę, kosmos i Boga; przemijanie i trwanie,
życie i śmierć; to, co złudne i względne, oraz to, co prawdziwe i absolutne.
To są intencje i pragnienia, jawne bądź skryte, kompozytorów tej epoki; nawet takich
jak Johannes Brahms, który, skąpy w słowach, zgoła nie mówił o tym, co by chciał
wyrazić. Muzyka to wszystko chce wyrażać nie przez jakieś przybliżone
podobieństwa, odblaski dźwiękowe jedynie, ale w samej swej istocie, co sugestywnie
sformułuje Arthur Schopenhauer w partiach swego głównego dzieła – Die Welt als
Wille und Vor-stellung – poświęconych filozofii muzyki. Muzyka pragnie nas w te
zasadnicze sprawy wtajemniczać, jej najszczytniejszym powołaniem jest bowiem
uobecnianie w dźwiękach Tajemnicy. Słuch jest zmysłem nastrojonym na
tajemniczość; tajemnica jest sprzeczna z widzialnością, natomiast zgodna ze
słyszalnością: dźwięk, brzmienie, głos odpowiednio wyartykułowane wzmagają
intensywność tajemnicy, pogłębiają ją.
W muzyce kompozytorów romantycznych – od Mozarta poczynając, choć on sam
jeszcze zapewne nie uświadamiał sobie swojej „romantyczności” –rozróżniam trzy
zasadnicze stadia wtajemniczenia. Stadium pierwsze – w którym uczestniczą
wszyscy kompozytorzy, wielcy, wybitni i przeciętni – to wtajemniczenie w sferę
uczuć. Romantyzm w ogóle, a romantyzm muzyczny w szczególności, był wielką
„szkołą uczuć”, niezrównany w ich kulturze, pielęgnacji, sublimacji.
W światoodczuciu romantycznym uczucia egzystują jak w swoistym systemie
planetarnym, krążąc i skupiając się wokół centrum – Miłości, co przenikając serce
człowieka, zarazem gwiazdy porusza i słońce. Ów miłosno-centryczny język uczuć
jest mową uniwersalną, powszechnie zrozumiałą, którą mówią wszyscy
kompozytorzy we wszystkich uprawianych przez siebie rodzajach i gatunkach
muzyki. Muzyka romantycznej epoki mówi pełnią uczuć; mówi trzema zwłaszcza
swymi głównymi elementami: melodią, harmonią (akordyką), barwą brzmienia.
Stadium drugie to wtajemniczenie metafizyczne. Romantyczni filozofowie
i filozoficznie nastrojeni pisarze (Friedrich Schelling i Arthur Schopenhauer, Novalis
i Friedrich Schlegel) odkryli w muzyce nowy pierwiastek – metafizyczny; coś, co
było w niej od dawna, przynależne do jej istoty, związane z jej naturą. Teraz tylko ta
jakość muzyki zyskiwała filozoficzną świadomość. Z pola romantycznej
emocjonalności, z powszechności języka uczuć wyłaniała się mowa bardziej
ezoteryczna, język, którym nie każdy już kompozytor mógł się posługiwać i który
nie każdy słuchacz mógł zrozumieć. W tej „metafizyczności” partycypują tylko
najwybitniejsi kompozytorzy, obdarzeni największym talentem, najbogatszą
inwencją, mistrzowie muzycznej kompozycji.
W metafizycznych wtajemniczeniach muzyka spotyka się z intuicją Bytu, istnienia,
istoty, transcendencji; struktura dźwiękowa muzyki wchodzi w szczególne związki
z filozoficzną refleksją, z myślą, w której rdzeniu tkwi zasadnicze pytanie: „Dlaczego
istnieje raczej coś, niż nic?”. Muzyka ma sprostać tej myśli i wynikającym z niej
problemom. Intuicja metafizyczna przekracza granice tej rzeczywistości, która daje
się jeszcze ująć w słowa. Muzyka teraz, sugestią swoich sekretnych znaczeń,
wprowadza słuchających jej w tajemnice Bytu, istnienia i egzystencji, przemijania
i trwania, zmienności i stałości, powstawania i ginięcia, nieskończoności
i wieczności. A sprostać temu może tylko muzyka największych geniuszy
kompozycji.
W muzyce tej otwierają się przedziwne miejsca – w tempach wolnych, adagiowych –
sugerujące Tajemnicę. Muzyka późnych kwartetów Ludviga van Beethovena
i ostatnich utworów kameralnych Franza Schuberta ( Kwintet C-dur ), a dalej – muzyka
adagiów z symfonii Antona Brucknera i Gustava Mahlera jest tak kształtowana,
rozwijana, rozprzestrzeniana, taki ma przebieg i taką narrację, tak do nas mówi
melodią, akordami, barwą, światłem i cieniem, że odnosimy wrażenie szczególnej
wielowymiarowości: odsłaniania przepastnych głębi i niebotycznych szczytów,
intymnej bliskości i nieskończonych dali: doświadczamy przestrzeni metafizycznej.
Mowa metafizyczna muzyki osobliwie samą muzykę otwiera i prowadzi do jednego
jeszcze romantycznego wtajemniczenia: mistycznego. Akt mistyczny w swojej
intensywności, mocy i głębi ma być wyrażony muzyką. Jak jednak muzyka ze swoją
mową uczuć ma sprostać sile wewnętrznej przeżycia ekstatycznego? Jak ma
przedstawić unię wewnętrznego z zewnętrznym, immanencji z transcendencją?
Może to wyrazić i przedstawić dwoma sposobami: wyciszeniem, skupieniem,
ascetyzmem – jak na przykład u Franciszka Liszta w Via crucis ; lub przeciwnie –
ekstatycznie, z ekstensywną pełnią światła i blasku, jak w adagiu symfonicznym
Antona Brucknera.
Trzy stadia mistyki
Mistyka nastroju. To stadium pierwsze, najbardziej subiektywne: jedynym kryterium
obecności pierwiastka mistycznego w utworze muzycznym jest nasza własna czułość
na doznanie i przeżycie mistyczne, które się tu oto w dźwiękach swoiście
transformuje i przez dźwięki przejawia. Mistykę uchwytujemy w nastroju. Emanuje
on z elementów muzyki: melodii, rytmu, tempa, współbrzmienia, barwy. Nastrój
mistyczny przejawia się w jakościach zmysłowych.
Aby taki nastrój nam się udzielił, muzyka musi być słyszalna, konkretyzowana
w dźwiękach; można go doznać również przy czytaniu partytury; ale najczęściej
poddajemy się mu za pośrednictwem muzyków wykonawców: od ich wrażliwej
i rozumiejącej interpretacji zależy sugestia mistycznego nastroju: chorałowej
monodii, polifonii średniowiecza i renesansu, religijnych kompozycji Oliviera
Messiaena, Henryka Mikołaja Góreckiego, Arvo Pärta.
Jednakże ów nastrój, który wyczuwamy i rozpoznajemy jako mistyczny, to dopiero
wstępne doznanie obecności mistyki w medium muzycznym. Idąc wytyczonym
tropem przez ów nastrój, zmierzamy teraz do formy, szukamy dźwiękowego
spełniania aktów mistycznych w formie dźwiękowej, czyli wewnętrznie spójnej
całości utworu, przez którą mistyka może się przejawić i w niej urzeczywistnić. Taką
mistykę formy skłonny jestem wysłyszyć, wypatrzyć, wywieść zarówno z mszy
polifonicznej XV wieku (mistycyzm konstrukcji dźwiękowych polifonii
flamandzkiej), jak i z wielu chorałów organowych, sonat na skrzypce solo (adagia),
suit wiolonczelowych Jana Sebastiana Bacha; dalej zaś – z medytacji organowych
Franciszka Liszta i Césara Francka, adagiów symfonicznych Antrona Brucknera.
Wszędzie tam, w różny sposób, muzyka w swej formalnej konkretyzacji,
w urzeczywistnianiu formy, w wewnętrznej dramaturgii przedstawia jakby drogę
unii mistycznej: symbolizowany w strukturach dźwiękowych proces jednoczenia się
z Bogiem. I choć istota tego zjednoczenia jest ponadczasowa, a celem procesu jest
wieczność, to przecież musi się on rozegrać w medium czasu, który wypełnia
muzyczna forma. W formie muzycznej i formach muzyki tkniętej i przenikanej
mistycyzmem dokonuje się doniosła metamorfoza czasu: czas muzyczny, w którym
muzyka w swojej formie się rozpościera, w którym forma jej się wypełnia,
przemienia się oto w naszych uszach w czas święty, w którym nic nie przemija,
a wszystko się uobecnia i w swoim trwaniu intensywnieje. Czas przemienia się
i forma przemienia się w czasie: ta sama forma muzyczna, gdzie rozpoznajemy cechy
sonaty, wariacji, fugi, tknięta duchem mistyki staje się dźwiękowym medium,
w którym proces formotwórczy przybliża nam, słuchaczom, Istotę Najwyższą.
Wszelako „forma mistyczna” to jeszcze nie ostatnie, najwyższe stadium muzycznej
mistyki. Ażeby mogła ona całkowicie muzyką zawładnąć, doznanie mistyczne
w swej duchowej intensywności winno na wskroś przeniknąć dźwiękową
substancjęmuzyki. Każde jej współbrzmienie, każdy interwał melodii, każdy dźwięk
– muszą być pełne Boga. Sama więc substancjalna struktura muzyki musi być
uświęcona. Mistyczna substancja muzyki: czy można o niej mówić już we wczesnym
średniowieczu, w chorałowych monodiach? A później, poprzez złote wieki polifonii,
aż po wiek XVI – czy muzyka religijna mszy i motetów łacińskich zawiera taką
mistyczną substancję?
Czy z niej to głównie rozwijane są mistyczne konstrukcje dźwiękowe, budowana jest
mistyczna forma? Myślę, że muzyka tamtych wieków taką substancję mistyczną
zawiera; przypuszczenie to opieram na jednym niezbitym fakcie: panującego
powszechnie światoodczucia teocentrycznego. Dla człowieka średniowiecza Bóg
istniał w swojej obecności. Bycie ludzkie rozpinało się między pragnieniem
mistycznego zjednoczenia z Bogiem a poczuciem ułomności własnej natury. Stąd ów
ciągły dramat duszy spętanej ziemskim światem, tak ostro przez mistyków
przeciwstawianym rzeczywistości Boskiej.
Znamienne, że muzyka religijna średniowiecza i renesansu – aż po wiek XVI – w
której znajduję „substancję mistyczną”, nie przedstawia jeszcze tego mistycznego
dramatu, walki duszy z ciałem o miejsce i obecność Boga, a tylko wyraża samo
misterium zjednoczenia, czystą unia mystica . Na dramaturgię mistycyzmu
w muzycznej substancji i formie czas przyjdzie dopiero w epoce baroku, a dalej
w romantyzmie, gdy muzyka wykształci nowe formy i rozwinie nowe środki
wyrazu.
A jak będzie w wieku XVII i XVIII, w muzyce religijnej Claudio Monteverdiego,
Heinricha Schütza, Jana Sebastiana Bacha? Niezwykła intensywność duchowej
ekspresji Bachowskich adagiów z sonat na skrzypce solo każe mi mówić i tutaj
o „substancji mistycznej” muzyki…
Trzy formacje muzycznej mistyki
W konkluzji wracam znów do ujęcia historycznego. Staram się ogarnąć jednym
rzutem pamięci całą dostępną mi muzykę zachodniej kultury powstałą w ciągu
ostatnich tysiąca pięciuset lat. Ta powstająca w różnych epokach muzyka jest dla
mnie żywa; z licznych nagrań mogę przywoływać przykłady dźwiękowe
konkretnych stylów, gatunków i form, mogę je między sobą porównywać. Monodia
chorałowa, kompozycje organalne, średniowieczne motety, ballady, ronda;
polifoniczne msze i motety czasów renesansu; utwory organowe, kantaty, oratoria
i pasje epoki baroku – wszystko to powstawało w czasie historycznym, w kolejnych
wiekach i epokach.
Dla mnie wszakże istnieje ta muzyka tu i teraz, niezmienna w swej istocie. W tej to
muzyce, powstającej od wczesnego średniowiecza aż po naszą współczesność,
mistyka przejawia się na trzy zasadnicze sposoby dające de facto trzy historyczne
formacje muzycznego mistycyzmu.
Pierwsza formacja jest średniowieczna, wyrastająca z koncepcji znamiennej dla
wieków średnich, a zakorzenionej w greckiej starożytności; wynikająca ze
średniowiecznej antropologii i kosmologii muzycznej; z filozofii muzyki
przenikniętej duchem filozofii średniowiecza.
Przeżycie mistyczne porusza substancję, wtapia się w strukturę i konstrukcję
dźwiękową muzyki. Zespolona z uczuciem myśl przez wolę kształtuje muzyczną
formę, której wzór, idea jest założona, dana z góry, aprioryczna; intelekt, rozum
rządzi muzyką; jest to więc mistyka intelektualna, równoważąca intuicję
z intelektem, emocję z myślą. Przejawów takiej mistyki dosłuchać się można
w śpiewach chorałowych, w dwunasto- i trzynastowiecznych kompozycjach
organalnych Szkoły Saint-Martial w Limoges i Szkoły Paryskiej Notre Dame.
Ów silny i stały prąd mistyki przenikający i poruszający muzykę słabnie w XIV
wieku („jesieni średniowiecza”), w przerafinowaniu „manierystycznych”
kompozycji okresu Ars nova , gdzie kunszt kompozytorski i ekspresja świecka zdają
się górować nad duchem religijności. Mistyka odradza się jednak niebawem w nowej
polifonii XV wieku, w konstrukcjach linearnych mszy i motetów Guikkaume’a
Dufaya. Duch średniowiecznej mistyki działa teraz stale, acz ze zmiennym
natężeniem, w polifonii szkół flamandzkich – w mszach Johannesa Ockeghema,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin