001a. Prof. Andrzej Nowak - 001.doc

(77 KB) Pobierz
http://www

http://www.portal.arcana.pl/Nowak-bez-polskiego-romantycznego-ducha-polska-umiera,241.html

 

Nowak: Bez polskiego, romantycznego ducha, Polska umiera cz. I

 

13-12-2010 00:29

 

„Bez polskiego, romantycznego ducha, Polska umiera” - o polskiej misji w Europie Wschodniej, rosyjskim imperializmie, o Władimirze Putinie i tragedii smoleńskiej, a także o wielu innych sprawach, mówi Profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego dr hab. Andrzej Nowak w wywiadzie udzielonym specjalnie dla portal.arcana.pl

 

portal.arcana.pl: Panie Profesorze, Polska miała w dawnych czasach wybitnych rosjoznawców i sowietologów. Całe pokolenia Zdziechowskich, Kucharzewskich, Mackiewiczów, Matuszewskich... Czy także dzisiaj istnieją takie kadry intelektualne, które mogłyby pełnić w Europie rolę tych, którzy tłumaczą specyfikę rosyjską?

 

Andrzej Nowak: Nie mam wątpliwości, że tak. Zawdzięczamy to inicjatywie kilku ludzi. Jednym z najważniejszych jest na pewno Jan Malicki, dyrektor Studium Europy Wschodniej, na Uniwersytecie Warszawskim, Studium wyszkoliło już, przez 20 lat, wiele roczników ludzi, którzy w pogłębiony, bardzo rzetelny sposób zajmują się tematyką wschodnią – nie tylko rosyjską, ale i kaukaską, ukraińską, środkowoazjatycką, białoruską. Czynią to w sposób bardzo kompetentny, korzystając z opieki merytorycznej najlepszych w Polsce znawców. Stanowi to kontynuację znakomitych tradycji polskiej sowietologii i wschodoznawstwa z okresu międzywojennego – choćby Instytutu wileńskiego. To jest przykład chyba najważniejszy, ale mogę też wymienić kilka indywidualnych postaci, znawców tej tematyki.

 

Dla mnie absolutnie najlepszym znawcą współczesnej Rosji w Polsce jest Profesor Włodzimierz Marciniak, który zresztą współpracował przez lata z ośrodkiem Jana Malickiego. Dla naszego sposobu rozumienia Rosji ogromne znaczenie ma dzieło Andrzeja Walickiego, profesora – nie chcę określić go mianem nestora, wszak ma dopiero 80 lat – ale na pewno swoimi zasługami intelektualnymi predestynowanego do swego rodzaju patronatu nad polską refleksją o Rosji. Akurat moje poglądy są w wielu kwestiach różne od poglądów profesora Walickiego, ale w dziedzinie rosjoznawstwa myślę, że tak jak i inne osoby, które zajmują się tą dziedziną, mam ogromny dług wobec Profesora.

 

Jest oczywiście refleksja wielu innych osób i ośrodków, nie wszystkie zdążymy tu wymienić. Rządowy ośrodek – działający przy Ministerstwie Gospodarki – Ośrodek Studiów Wschodnich, w których także wielu dobrych specjalistów znajduje swoje przytulisko. Jednak związek tej instytucji z rządem powoduje, że jest ona podatny na pewne fluktuacje polityczne, także w dziedzinie interpretacji. Są także inicjatywy inne, jak na przykład nowa wrocławskie pismo poświęcone tej dziedzinie: „Nowa Europa Wschodnia”. Jest też warta podkreślenia próba wpływania na liberalną opinię publiczną w Rosji podjęta przez profesora Pomianowskiego, czyli jego miesięcznik „Nowaja Polsza”.

 

portal.arcana.pl: No i jest oczywiście Zakład Historii Europy Wschodniej Uniwersytetu Jagiellońskiego…

 

A.N: Cieszę się rzeczywiście, że mam okazję współpracować z ludźmi o najwyższym poziomie naukowym i o rożnych zainteresowaniach. Doktor Henryk Głębocki to jeden z najlepszych znawców, a może najlepszy, jeśli idzie o stosunki polsko-rosyjskie w XIX wieku. Ta tematyka to głębsze podglebie relacji, jakie mają miejsce w wieku XX. Jednocześnie jest to człowiek podejmujący tematykę imperialną, w odniesieniu do Imperium Sowieckiego i Imperium Rosyjskiego po roku 1991. Wiele znakomitych studiów wyszło spod jego pióra. Albo Profesor Jarosław Moklak, który znakomicie rozwija swoje badania w kierunku ukraińskim. Bardzo dobrze potrafi współpracować z wieloma regionalnymi ośrodkami na Ukrainie – co jest niezwykle ważne, aby uniknąć porozumiewania się tylko z „centralą”. Intelektualne stosunki polsko–rosyjskie, broń Boże, nie powinny polegać tylko na wymianie Warszawa – Moskwa, czy Kraków – Moskwa, albo Kraków – Petersburg, ale powinniśmy sięgać do ośrodków prowincjonalnych, na tym polega cała sztuka.

 

W paru przypadkach mogę powiedzieć: mnie się w tym zakresie coś udało. To znaczy udało mi się nawiązać kontakt, przyciągnąć do współpracy bardzo dobrych historyków czy politologów z tak różnych ośrodków, jak Stawropol, Abaka, Woroneż... Albo Kazań. Kazań przede wszystkim – znakomity ośrodek, intelektualnie chyba najciekawszy w tej chwili w Rosji, ze swoim kwartalnikiem "Ab Imperio". W skali światowej najlepszym pismem poświęconym tej tematyce, prowadzonym przez młodych, w większości rosyjskich historyków. Skoro wspomniał Pan Zakład Historii Europy Wschodniej w Instytucie Historii UJ, to przecież warto podkreślić, że wybitni znawcy tematyki, o którą Pan pyta pracują w naszym Instytucie poza tym Zakładem, jak choćby dr Jacek Bruski, najświetniejszy bezspornie znawca zagadnień międzywojennej Ukrainy i stosunków polsko-ukraińskich w tym okresie, czy – przyglądający się eurazjatyckiemu imperium od Wschodu, czyli z perspektywy Chin i Japonii, profesor Jakub Polit.

 

To jest ważne, dorobek intelektualny, konkretne dzieła, świadczą o tym, czy coś potrafimy zrobić, wnieść coś twórczo do studiów nad Europą Wschodnią, nad Rosją. Ale także kontakty – to jest umiejętność nawiązywania kontaktów z partnerami w tejże Europie Wschodniej, w Rosji. Trzeba łączyć jedno i drugie.

 

portal.arcana.pl: A jak w takim razie ten potężny zasób intelektualny przekłada się na polityczną rolę Polski w regionie? Pojawiają się pewne głosy, że koncepcja Piłsudskiego, czy też podejście Giedroycia do Ukrainy, Litwy i Białorusi, zakończyło się fiaskiem. Że zbliżenie z tymi krajami jest niemożliwe do zrealizowania. Dla narodów, dla władz naszych wschodnich sąsiadów, większym wrogiem pozostaje Polska niż Rosja. Przecież Litwini ograniczają prawa mniejszości polskiej w swoim kraju, Ukraina – w swojej zachodniej części – promuje ruchy zdecydowanie nam wrogie... Czy ta polityka wschodnia podejmowana m. in. przez śp. Lecha Kaczyńskiego ma jeszcze jakąś szansę na skuteczną kontynuację?

 

A.N: Wydaje mi się, że nie ma dobrej alternatywy dla tej polityki. Niezależnie od trudności, na jakie ona napotyka. Ponieważ alternatywą, ale nie – dobrą, jest zrzeczenie się podmiotowej roli Polski w tej części Europy, w której mamy szczęście mieszkać. Alternatywą jest właśnie podporządkowanie się silniejszym od Polski graczom, oddanie im polskich interesów i polskich możliwości rozwoju cywilizacyjnego. Dlaczego stawiam taką mocna tezę?

 

Wrócę do możliwości kontynuowania linii, którą jedni wiążą z tradycją – najświeższą – polityki Lecha Kaczyńskiego, inni przywołują tu imię Jerzego Giedroycia, jeszcze inni wiążą ją z tradycją II Rzeczypospolitej, piłsudczykowską, a wreszcie jeszcze inni – jak na przykład minister Sikorski – ogólnie nazywają to tradycją jagiellońską, potępiając ją w czambuł. Dodajmy, że minister Sikorski podobnie zresztą dyskredytuje politykę II RP i de facto także linię Giedroycia, w rzeczywistości zaś idzie mu o politykę bezpośredniego poprzednika, czyli śp. Prezydenta Kaczyńskiego. Dlatego wymieniłem wszystkie awatary tej samej polityki, by pokazać ogromną jej trwałość i historyczną ciągłość. Alternatywą jest polityka Polski małej.

 

To jest możliwe – do tego na przykład nawoływali stańczycy krakowscy – odwrócić się od Wschodu, bo to kosztuje nas bardzo wiele sił i oddala nas od źródeł cywilizacji łacińskiej. A zatem lepsza była dla nich Polska mała, „przyklejona” do Zachodu niż Polska z wybujałymi ambicjami, których nie mogła zrealizować. Bo przecież nie wymyślił tego minister Sikorski. Krytyka tej, nazwijmy ją najszerzej, tradycji jagiellońskiej ma wielowiekową tradycję. Ale, moim zdaniem, to co krytycy koncepcji jagiellońskiej przedstawiają, w istocie prowadzi właśnie do wizji Polski małej, słabej, do słabego przyczółka Europy Zachodniej – nie traktowanego równoprawnie na swoim kontynencie, ale jako po prostu daleka, mała peryferia, wręcz marchia pograniczna Zachodu.

 

Tymczasem samodzielna, kulturotwórcza rola Polski, jak sądzę, wynika właśnie z otwarcia na wschód, z ambitnych zadań jakie sobie Polska stawiała. Polska mała nie była silna duchowo, ani też nie była inspiracją, która przyciągałaby innych do polskości. A przecież bez tej inspiracji, bez obecności Polski na wschodzie nie byłoby w naszej kulturze Mickiewicza, Słowackiego, Chopina... Wymieniam wszystkich największych – oni po prostu stali się Polakami, wskutek tradycji – nazwijmy ją: "imperialnej" Rzeczypospolitej. Polska, polskość, polska kultura, znalazły się na tych ogromnych obszarach Europy Wschodniej wskutek polityki jagiellońskiej. W Krzemieńcu, Nowogródku i dalej na wschód polskość stała się atrakcyjna, nie przez przymus, ale przez atrakcyjność tej kultury, która miała tam wolny dostęp...

 

portal.arcana.pl: Nawet niekiedy do Moskwy sięgały te wpływy...

 

A.N: Oczywiście, w XVII wieku, w jego drugiej połowie... Ale także obcokrajowcy, którzy przyjeżdżali do Polski, interesowali się nie Polską małą, słabą, peryferią naśladowczą wobec Zachodu, Polską jako taką gorszą Francją, dużo mniejszą, dużo słabszą...

 

Natomiast Polska, jaką utrwalił w swoich nutach Chopin... to była Polska porywająca swoją dumą, swoją wolą walki o niepodległość, swoją fascynującą odmiennością od kultury mieszczańskiej Zachodu. Właśnie dlatego przyciągnęliśmy Matejków, Chopinów, Brucknerów i innych – bo ta Polska porywała do czegoś, była inna od tej mieszczańskiej kultury, od której wyszli Matejkowie, Chopinowie, czy Brucknerowie, Glogerowie i wielu innych.

 

A przychodzi do mnie ta myśl, bowiem niedawno byłem na wykładach w Pradze, Brnie i we Lwowie. I wszędzie słyszałem komentarze historyków i politologów dotyczące zmiany tej właśnie ambitnej, aktywnej polskiej polityki zagranicznej, tu w Europie Wschodniej. Owa zmiana powoduje pewną konfuzję u tych ludzi. „Polska zawsze inaczej, niż my Czesi, stawiała sobie ambitne zadania i była – częściowo wyrzutem sumienia, pod naszym Czechów, adresem, częściowo natchnieniem. Polska pokazywała nam, że można chcieć więcej. I czy coś złego z tego wynikało?”

 

Sami Czesi podali mi taki przykład: tysiąc lat temu Czechy i Państwo Piastów miały podobną ilość ludności, po około milionie. Dzisiaj państwo czeskie leży w tym samym miejscu co wtedy, Polska też jest w tym samym miejscu co państwo Mieszka, tylko że Polska ma 40 milionów mieszkańców, a Czechy 10 milionów. Dlaczego? Może dlatego, że Polska prowadziła „szaloną, romantyczną, jagiellońską” politykę, a Czesi prowadzili politykę „ostrożną, pragmatyczną, realistyczną”, do której tak nawołujemy obecnie. I duża część elit czeskich to rozumie, że wcale nie jest tak, że ten tak zwany pragmatyzm, realizm, wyrzekanie się ambitnych celów przynosi w długofalowym bilansie wielkie korzyści. Nie. Przynosi de facto wielkie kulturowe straty. Dla Czechów najważniejszym doświadczeniem, które przyciąga wciąż do czeskości, jest, nie pragmatyzm, a husytyzm. To wspaniałe szaleńcze doświadczenie porywu czeskiego ducha, sprzed paru wieków. Ono się wyczerpuje, bowiem miało miejsce dawno. Dla nas takiego natchnienia może dostarczać to, co Ronald Reagan nazwał w swym najsłynniejszym przemówieniu politycznym (w brytyjskim parlamencie w 1983 roku) tradycją „dumnej niezgody na zniewolenie”, tradycją walki o wolność, od Konfederacji Barskiej do „Solidarności” To są owe powstania, które dzisiaj tak powszechnie się potępia jako „głupie, nierealistyczne”...

 

portal.arcana.pl: I zawadzające wielkim potęgom...

 

A.N: Tak. Dlatego wracam do myśli nieco innej od zasadniczej treści pytania Wydaje mi się to dzisiaj bardzo ważne w obliczu zmasowanego ataku na całą polską tradycję romantyczną, która moim zdaniem rozstrzyga wciąż o sile i atrakcyjności polskiego ducha. Bez niej po prostu ten duch umiera, a bez niego umiera Polska. Polska wspólnota zastyga, bo nie ma w sobie niczego ciekawego. Wtedy pozostaje pytanie: dlaczego być Polakiem? Może lepiej być Niemcem? W Niemczech są lepsze drogi, jest lepsza opieka społeczna, a może lepiej być kimkolwiek innym – jeśli wszystko mamy sprowadzić do czynników materialnych. To po co? Ta „tradycja jagiellońska”, ta tradycja śmiałej polityki w Europie Wschodniej i przeciwstawiania się silniejszym, dawała wyniki nie tylko tragiczne w postaci hekatomby kolejnych pokoleń. Nie prowadzi tylko do taniej i głupiej martyrologii, ale prowadzi także do konkretnego zysku – tak bym powiedział – zysku! Zysku duchowego, kulturowego i materialnego ostatecznie, polegającego na tym, że Polacy chcieli pozostać Polakami i inni przyłączali się do nich – wzbogacając polskość.

 

 

 

Rozmawiał Jakub Augustyn Maciejewski

 

 

 

W dalszej części wywiadu Profesor Nowak opowiada o skomplikowanej sytuacji w Rosji, o mafijnych strukturach władzy rosyjskiej, o premierze Władimirze Putinie i o stosunku Zachodu do Moskwy. Jest mowa także o katastrofie smoleńskiej i rosyjskich służbach specjalnych.

 

Zapraszamy już w środę!

Zgłoś jeśli naruszono regulamin