niemcewicz-powrot-posla.pdf

(261 KB) Pobierz
Julian Ursyn Niemcewicz - Powrót posła
my- e Book
_________________________________________________________________________________________________________________
Julian Ursyn Niemcewicz
Powrót Posła
KOMEDIA W TRZECH AKTACH
PRZEZ
JULIANA URSYNA NIEMCEWICZA
POSŁA INFLANCKIEGO
LIBERIUS SI
DIXERO QUID, SI FORTE IOCOSIUS, HOC MIHI IURIS
CUM VENIA DABIS.
HORATIUS
OSOBY:
PAN PODKOMORZY
PANI PODKOMORZYNA
STAROSTA GADULSKI, koligat Podkomorzyny
STAROŚCINA, żona jego z powtórnego małżeństwa
TERESA, córka starosty z pierwszego małzeństwa, wyhowana u Podkomorostwa
WALERY, syn Podkomorostwa, amant Teresy
ZARMANCKI, kawaler modny, zalecający się do Teresy
AGATKA, pokojowa Podkomorzyny
JAKUB, lokaj
KOZAK Szarmanckiego
SCENA NA WSI U PODKOMOROSTWA
Suponuje się, że rzecz się odprawia
podczas limity przed zebraniem się nowego wyboru posłów
DO
JAŚNIE WIELMOŻNEGO IMCI PANA
STANISŁAWA NAŁĘCZ MAŁACHOWSKIEGO
MARSZAŁKA SEJMOWEGO I KONFEDERACJI KOR. REFERENDARZA
KORONNEGO
Jaśnie Wielmożny Mci Dobrodzieju!
Wpajać w umysły prawidła zdrowe i uczciwe, zachęcać do cnót publicznych i domowych -
było pisma mojego celem. Komuż słusznie poświęcić je mogę, jak temu, który cnotą i
stałością swoją publicznego i prywatnego życia stał się przykładem? Kiedy Rzeczpospolita
była w poniżeniu, wśrzód powszechnego prawie zepsucia żyjąc nieskazitelnie, oczekiwałeś w
smutku i tęsknocie powstania jej pory. Opatrzność przywiodła tę chwilę szczęśliwą, wnet
serce, umysł, wszystkie duszy twej siły poświęciłeś usłudze publicznej. Trzeci rok, jak
trzymasz styr obrad naszych; cnotliwe i rzetelne postępowanie twoje zjednało ci ufność
najlepszego z królów, zjednało szacunek i wdzięczność wszystkich ludzi poczciwych.
Bodajby Nieba, czuwające nad losami Rzeczypospolitej, dla dobra jej zachowały Cię jak
___________________________________________________________________________
Strona 1
my- e Book
_________________________________________________________________________________________________________________
najdłużej; bodajby i Tobie, i tyła rzadkimi przymiotami obdarzonemu godnemu Koledze
twemu dodawały coraz nowych sił, ażebyście rozpoczęte dzieło postawienia Rzeczypospolitej
rządną, szczęśliwą i poważaną do skutku przywieść mogli. Te są najgorętsze serca mojego
życzenia, w szczęściu bowiem ojczyzny mojej i szczęście, i chlubę moją zakładam.
Jestem z winnym uszanowaniem Jaśnie Wielmożnego WMość Dobrodzieja
najniższym sługą
Julian Ursyn Niemcewicz
Poseł Inflancki
DO CZYTELNIKA
Ma to do siebie umysł człowieka, iż łatwiej daleko i uwagę swą zwraca, i korzyści odbiera z
rzeczy, które pod postacią rozrywki uczą go i bawią, niż z takich, które surowym i
nauczycielskim przepowiedane tonem, umysł jego bez odpoczynku wysilają i dręczą. Wady
ludzkie, w całej swojej wystawione śmieszności, prędzej niejednego poprawiły, niż czytanie
zgłębiających tychże wad filozoficznych traktatów. Śmieszność najstraszniejszą jest dla
miłości własnej bronią i taka jest bojaźń onej, iż często kroć ludzie wolą być godni nagany,
aniżeli śmiechu. Stąd sztuki teatralne, mające za cel poprawienie obyczajów, za pożyteczne
uznane i we wszystkich oświeconych krajach zachęcane były.
W kraju wolnym, gdzie każdy obywatel składa cząstkę powszechnego rządu, nie tylko
prywatnego życia obyczaje, ale zdrożne względem całości krajowej opinie prostować należy.
Jest to rzeczą największej wagi: opinie te fałszywe lub prawdziwe, zdrożne lub łązsądne,
stanowić będą o szczęściu lub nieszczęściu Rzeczypospolitej. Rad bym bardzo, żeby dowcipy,
pełne zdrowych i rozsądnych prawideł, zatrudniały się tym widokiem. W piśmie, które na
publiczność wydaję, usiłowały życzenia i chęci, ale nieudolność odepchnęła daleko od
zamierzonego celu. Pracując około dzieła tego nie miałem na widoku osób, ale wady,
przesądy i zdrożne obyczaje, pamiętny zawsze słów sławnego naszego poety * :
Nigdy ja w szczególności nikomu nie łaję,
Czołem biję osobom, ganię obyczaje.
Pewien jestem, że charaktery osób najśmieszniejszych w komedii mojej, jakimi są
Szarmancki, Starosta i Starościna nie znajdują się zupełnie takie w kraju naszym, lecz trzeba
było zebrać znajdować się mogące błędy i śmieszne zwyczaje i umieścić je w jednej osobie,
ażeby wady jej tym wydatniejszymi i bijącymi w oczy uczynić; ażeby czytający i patrzący
tym więcej nabierali wstrętu do tego, co jest złym i nieprzyzwoitym, tym więcej naśladowali
to, co jest dobrym i pożytecznym.
Taki był mój zamiar: umysły nieuprzedzone niechaj mię sądzą, przez wzgląd na dobre chęci
niech nieudolności przebaczą.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
* JW. Naruszewicz, biskup łucki i brzeski lit. [Przyp. Autora]
PRZEDMOWA DO DRUGIEJ EDYCJI
Publiczność raczyła przyjąć komedię tę z dobrocią i łaskawością, które mię do łez
rozrzewniły; przepuściwszy błędom dzieła, wzgląd miała na chęci piszącego: te że były
najczystsze, zaręczyć mogę i do tej jednej zalety przyznaję się śmiele. Nie chwaliłem - tylko
to, co jest przykładnym, dobrym, pożytecznym; ganiłem, co w publicznym lub prywatnym
życiu staje nieprzyzwoitym, złym i szkodliwym - tych trzymając się prawideł, sądzę, żem ani
obyczajów obraził, ani przeciw prawom wykroczył.
___________________________________________________________________________
Pobrano z http://my-ebook.pl
Strona 2
my- e Book
_________________________________________________________________________________________________________________
Zatrudnionemu publicznym urzędem czas nie pozwolił poprawić tej drugiej edycji;
wolniejsze życia mego chwile poświęcę pracy, w której użytek publiczny będzie mi zawsze
na celu - od tego żadne nie odstręczą mię prześladowania. Wiele mi jeszcze pracować zostaje,
póki nie usprawiedliwię i nie zasłużę choć po części na te łaskawe względy, które mi
publikum okazać raczyło i które ja przyjmuję raczej jak zachęcenie, nie zaś jak zasłużoną już
nadgrodę.
AKT PIERWSZY
SCENA I
Jakub i Agatka
JAKUB
nakrywając stolik
Jejmość panna Agatka niech się trochę krząta.
Już to będzie podobno godzina dziesiąta,
Śniadanie czy gotowe?
AGATKA
Od samego ranka
Kłócę się; zwarzyła się dwa razy śmietanka.
JAKUB
Żal mi ciebie, Agatko... Jakże się masz? zdrowa?
AGATKA
Dziękuję ci; herbata i kawa gotowa,
Lecz cóż - Imość śpi, Pan się dopiero przebudził.
JAKUB
Pan Starosta ich wczoraj tak do późna znudził.
Jak zaczął to o sejmie, to o wojnach bajać ,
Ze wszystkimi się sprzeczać, wszystkich kłócić, łajać,
Gęba się nie zamknęła przez całą wieczerzę,
Powywracał butelki, szklanki i talerze,
Na ostatek, chociaż mu nikt nie odpowiadał,
On jednak, zaperzony, jak gadał, tak gadał;
I dopiero, jak postrzegł, że już wszyscy spali,
Ze świece gasły, przecież mrucząc, wyszedł z sali
I na schodach dokończył ostatka swej mowy.
Prawdziwyż to gaduła!
AGATKA
Potrzeba zajść w głowy
Z takimi natrętami! czyli Boska kara!
Prawda, że się wybornie dobrała ta para.
Bo i żona Starosty przednia w swym gatunku.
___________________________________________________________________________
Pobrano z http://my-ebook.pl
Strona 3
my- e Book
_________________________________________________________________________________________________________________
Wszystkich znudziła, wzdycha, w ustawnym frasunku,
Zawsze narzeka; nie wiem, co siedzi w tej głowie!
Bóg dał piękny majątek, honory i zdrowie,
A zawsze nieszczęśliwa; we dnie spać się kładzie,
A całą noc się tłucze w dzikiej promenadzie
Płacze, patrzy na miesiąc, gada do obłoków,
Wzywa jakichściś cieniów, jakichściś wyroków.
Starosta się z nią żeniąc musiał być szalony.
Ach, co to za różnica od nieboszczkiej żony!
Już teraz takich nie ma: to, to pani rzadka,
Co to za gospodyni, jaka dobra matka!
Jak córkę swą kochała!
JAKUB
Pewnie, że dzisiejsza
Mniej od pierwszej rozsądna, lecz za to modniejsza
Byłaby z niej zrobiła pocieszne stworzenie!
słychać za teatrum trąbkę myśliwską
AGATKA
Ale co to za hałas, co to za trąbienie?
JAKUB
To zapewne Szarmantcki wyjeżdża na łowy.
AGATKA
Ten sowizdrzał dom cały przewrócić gotowy.
Co też on nie wyrabia! gada bez pamięci,
Lata z kąta do kąta, wierci się i kręci,
Każdą zaczepi. Ja mu nie mogę darować,
Wczoraj na schodach chciał mię gwałtem pocałować;
Jam się od tej napaści, jak mogła, broniła,
Nareszciem go ze złości za włosy chwyciła,
Lecz śmiech mię jeszcze bierze: uciekł przelękniony,
A w ręku mym się został warkocz przyprawiony.
Chcesz, to ja ci daruję tę zdobycz ogromnę.
JAKUB
Nie chcę, ja mu kawałka tego nie zapomnę.
AGATKA
Nie wiem, dlaczego trzpiot ten u naś przesiaduje.
Widzę, że Starościnie bardzo nadskakuje
I samemu Staroście; jeśli nie mylę się,
To podobno zamyśla o pannie Teresie.
JAKUB
Kto? on? niechże Bóg, broni: takowe zamęście
Przyniosłoby tej pannie ostatnie nieszczęście.
Któż by ją znowu oddał trzpiotowi takiemu?
___________________________________________________________________________
Pobrano z http://my-ebook.pl
Strona 4
my- e Book
_________________________________________________________________________________________________________________
AGATKA
On jej nigdy niegodzien.
JAKUB
Dajmy pokój temu,
Mówmy raczej o sobie: Agatko kochana!
Ja cię kocham, tyś do mnie trochę przywiązana,
Znasz mię już ód lat kilku; jestem państwu wierny,
Pilny w mych powinnościach, a choć zbiorek mierny,
To go pomnoży praca, staranie, a za tym
Będzie człowiek szczęśliwym, będzie i bogatym.
Prawda, że się w podległym stanie urodziłem,
Zawsze jednak poczciwym, rządnym, wiernym byłem.
AGATKA
Nie łudziłam się nigdy chciwością majątku,
Chcę słuchać mego serca i mego rozsądku;
Miałam znaczne dość partie; wszak wiesz, z tej tu włości
Starał się o mnie długo ów pan Podstarości ,
Człek hoży, mający się wcale należycie;
Lecz jakiż los mię czekał, jakie smutne życie,
Mieć męża, co z urzędu daje ludziom plagi,
I na znak dostojeństwa i silnej powagi
Widzieć nad moim łóżkiem kańczug zawieszony!
Nie chcę, by kto od męża mego był dręczony,
Nie przypadł mi do serca urząd ni osoba-
Ten będzie moim mężem, kto mi się podoba;
Bierze go pod brodę
A tak wiesz, jeźli do mej ręki masz już prawo.
Oglądając się
Państwo nadchodzi, czas już pośpieszyć się z kawą,
Bądź zdrów!
SCENA II
Pani Podkomorzyna, Pan Podkomorzy i Starosta
STAROSTA
prowadząc Podkomorzynę pod rękę
Com mówił wczoraj, powtarzam dziś rano.
Cóż, waćpani nie jesteś jeszcze przekonaną?
PODKOMORZYNA
z tonem sprzykrzonym
Jestem prawdziwie, milczę i wszystkiemu wierzę.
STAROSTA
Nie dosyć na tym, bo to zapewne nieszczerze;
___________________________________________________________________________
Pobrano z http://my-ebook.pl
Strona 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin