W powiecie wolsztyńskim
LEGENDA O MATCE BOŻEJ WIELEŃSKIEJKomu z was miłe cudne baśni kwiatyNiech Wielkopolskie zwiedza sielskie chaty.Chociaż wrzeciono dziś już w nich nie przędzieJednak baśń starą znajdziesz jeszcze wszędzie.I dziś, jak niegdyś po świętym NieszporzeCzy to w niedzielę, lub też Święto Boże – Młodzież co lepsza w chacie stół obsiadaI wdzięcznie słucha opowiadań dziada.Oj, i ja miałem dziadka powieściarza,Co baśnie barwniej oddał od malarza.Dzień i noc słuchać ci go można byłoChoć lata całe, a cię nie nużyło.Jedną z tych licznych powtórzę wam baśnie – Ciekawą, piękną, o Wieleniu właśnie.Tysiąc lat temu, nim przed światem wiaryPerun, Światowid usunął się stary.Na wzgórzu ponad Marzanny jeziorem,Ognie niecone bywały wieczorem,By do gontyny Belboha dobregoKażdy mógł trafić, chcąc pomocy jego.Sługą Belboha był kapłan WelonyKtóry aż z Rugii przyszedł w lackie stronyI strzegł gontyny i służbę sprawowałTak szczerze, że go wszystek lud miłował.I żył Welony dla Belboha sprawy,I dla jedynej córy swojej – Sławy.Co i w gontynie posługi czyniła,Czem jeno mogła życie mu słodziła – Piękna zaś była jak lilija polna.Nieraz bywało, jaskółka swawolnaWokół niej tańcem ją adorowała,Nad Sławą dziwy wyszczebiotywała.Cieszył się ojciec z córy urodziwej,Zdawało się też, że bardziej szczęśliwejIstoty nie masz nad nią już na świecie.Jednak w tym razie mylili się przecie.Ojciec jak i ludzie, bo i Sława miałaSwą troskę, z której się wydać nie chciała,Raczej nie mogła, znając ojca swegoJako na Boga Ukrzyżowanego.Strasznie zawziętym był, że bez litości – Przekląłby mimo swej wielkiej miłościJedyną córę, gdyby mu wyznała,Że Bogu chrześcijanin serce swe oddała.Jej apostołem był niejaki BeliNiewiele o nim co wiedzieliPrócz, że nie dawno ojców bogi starePorzucił, w Niemczech biorąc nową wiarę.Tam też rycerzem został pasowany.Po co zaś przyszedł pomiędzy Polany,To rozmaicie sobie tłumaczonoI jak na ogół, go nienawidzono...Dziwne też było jego zachowanie:Jakieś szczególne miał upodobanieDo starej lipy, co pod wzgórzem stała,Przednią to jego ręką zapalał,Nieraz łuczywo, lub świecę woskowąI wtedy przed nią stał z odkrytą głową,Nieraz i klęczał, co wszystkich dziwiło,Bo przecież prawo chrześcijan broniłoKłaniać się drzewu, on zaś je szanował,Że pod nim chatkę swą zbudował.Welony wyklął miejsce to od bogów,Zdala więc ono, jak i chaty progówOmijał każdy, bogom ojców stały,Nikt więc nie wiedział, jak sprawy się miały.Że nie lipinę czcił Beli pogańsko,Lecz modlił się przed Służebnicą Pańską.Jak ta figura tutaj się dostałaBeli nie wiedział, dość – że tu już stała.Przy pniu, na jednym z ramion rosochatychMaryja i Dziecię, w sukienkach bogatych,Głowy – korony złociste zdobiły,Oczu Maryi wyraz był tak miły,Że już nie odbiegł od miejsca onego Przez Pannę Świętą tutaj obranego.Tu, ile mogła Sława przychodziłaI do Panienki swe modły wznosiła.Prosiła szczerzę Matkę Zbawiciela,By conajprędzej Polsce światło dałaWiara Chrystusa, by wnet zawitała...W Dziewanny były uroczyste świątkiPrawie co kończyć miały się obrządkiTylko Marzanna ma być utopiona.Ołtarz ozdobił wizerunek święty.Ale gdzie Sława ? Pierwszą zwykle onaMarzannie wstążkę w pas przewiązywała,Ona w pochodzie dziewann przodowała.Kiedy tak z myślą biedzi się Welony,Bieży ktoś k-niemu z starej lipy strony – - Bracie, ty darmo wyglądasz dziewczyny,Zagadnie popa – dla nas już stracona !Idź no pod drzewo – a ujrzysz jak onaZ niewiernym kłania się lipie przeklętej.Jęknął Welony, bólem strasznym zdjęty,Rozdziera szatę i – ku młodej bieży.Kopnie Marzannę, co niestrojna leży:- Za mną tuż dzieci ! Inną dostaniecieDzisiaj Marzannę ! Sławę utopimy !Chce być ochrzczoną ? My ją dziś ochrzcimy !Bieży już rzesza z pieśnią o Marzannie.Sława pieśń słyszy, więc Najświętszej PannieDuszę poleca, bo wie co ją czeka:Zamiast Marzanny, ją dziś przyjmieRycerza chronić zaleca pop stary,Boć zawsze gościem on, choć wrogiej wiary.Sława posłuszna na zew rodziciela,Uściskiem ręki żegna przyjaciela,Z głowy swój welon z wianeczkiem zdejmuje:- Tobie, Panienko dziś go ofiaruję !I poszła, wiedząc, że śmierć na nią czeka.Chwil kilka, Beli słyszy plusk z daleka – Ani nie jękła owieczka ofiarna.Ognie pogasły, noc jak Ereb czarnaZaległa całą gontyny osadę,Bo zaniechano tańcy i biesiadę.Szanując rozpacz i smutek kapłana.A Sława ? Ta już z ręki Niebios PanaPalmę nagrody wiecznej odbierała,I z Matką Jego już się radowała.Noc całą spędził rycerz przy jeziorzeA kiedy ranne zaświtały zorze,Rzecz dziwna, tam gdzie stanął BeliZ kryształowego jeziora topieli – Dziewicze zwłoki na brzeg wypłynęłyI wnet na jego rękach też spoczęły.Pochwał rycerz zwłoki męczennicyW bliskiej Polanom Ślęzanów dzielnicy.Sam chciał być stróżem grobu tak drogiego,Więc zrzekł się wygód i szczęścia ziemskiego.Obok pustelni – osada powstała,Od Sławy grobu - nazwę swą przybrała.Dziś na tym miejscu miasteczko znajdziemyLecz gdzie grób Sławy – już się nie dowiemy.Po stracie córki rozpacza trawionySpokoju nie miał już stary Welony.Chodził, jak błędny, sam do siebie prawił,Wreszcie gontynę na łasce zostawił.I tak się tułał, aż razu pewnegoZastano go w gaju wiszącego.Gaj to był święty, Ładzie poświęcony,A zwał się Czarem, lecz że był skażonyŚmiercią gwałtowną popa, więc KaźczaremPrzezwano go. Dziś zwie się Kaszczorem.Wioska dnia, gdzie w miejscu Łady gajuWedle przodków dawnego zwyczajuWzniesiono kościół Bogu Prawdziwemu.Z czasem gontyna też temu samemuLegła losowi. miejsce zaś po onymPopie pogańskim, nazwano Welonem.Inni zaś twierdzą, że od dziewiczegoWielenia miano Jezioro Marzanny,Nosi dziś słodkie imię Maryi panny.Od śmierci Sławy wieki zeszły całe,Niejedną Wieleń przebył już nawałę.I tak niejedno w gruzy podczas wojny,Drugie w niepamięć poszło w czas spokojny.I lipą nikt się już nie opiekował,Bo któżby drzewskiem starym się zajmował ?Ludzie z wycięciem jej się nie kwapiliZdrowa, niech pachnie i nadal mówili:Razu pewnego pastereczka mała,Gdy gąski swoje z łąki już zganiałaBy pójść do domu, patrzy – lipa w blasku !Na niej – w promieniach – niczym na obrazkuTak śliczna Pani z Dzieciątkiem na rękuZ wyrazem słodkim, że dziewczę bez lękuKlęka pod drzewem i jak umie szczerzePozdrawia Maryję, odmawia pacierze.Gdy się raz trzeci widzenie powtarza,Maryja żąda dla syna ołtarza.Stawa w Wieleniu więc Przybytek Boży,Na który hojnie wojewoda łoży.Bogarodzicy, z starej lipy zdjęty.Przezeń Maryja wszelkiej czci doznajeBo każdy, kto z wiarą tu się udaje – Bądź to nieszczęściem, smutkiem przyciśnionyCzy to schorzały, kaleka, strapiony,Żaden nie wracał stąd niepocieszony...
A-n-i-t-a