2. FIDEL CASTRO DEMASKUJE MIĘDZYNARODOWY TERRORYZM ORGANIZOWANY W STANACH ZJEDNOCZONYC1 2.docx

(24 KB) Pobierz

FIDEL CASTRO DEMASKUJE MIĘDZYNARODOWY TERRORYZM ORGANIZOWANY W STANACH ZJEDNOCZONYCH (II)

Przemówienie wygłoszone przez Fidela Castro Ruz
na obchodach Międzynarodowego Dnia Pracy na Placu Rewolucji
1 Maja 2005 roku

(Okrzyki.)
Słuchajcie, słuchajcie, słuchajcie, jeszcze trochę wytrzymajcie, na szczęście dla was dziś nie będę zbyt długo mówił (Okrzyki: "Nie!"). Przyroda nam pomogła, zobaczcie, jak chłodno i ile cienia, wszystko jest po stronie naszej szlachetnej sprawy.
Osobistości i bojownicy z ponad sześćdziesięciu krajów, obchodzący razem z nami ten historyczny 1 Maja!
Szanowni delegaci na IV Spotkanie w skali Półkuli poświęcone Walce z ALCA i o ALBA!
Drodzy rodacy!
W obliczu najpotężniejszego imperium, jakie istniało w dziejach ludzkości, uporczywie dążącego w przeszłości do zniszczenia naszej tożsamości jako niepodległego narodu, a później do zniszczenia nieuniknionej rewolucji, jesteśmy tutaj, na tym chwałą okrytym placu, po 46 latach bohaterskiej walki, o którą rozbiły się jego najbardziej perfidne oszczerstwa i najbardziej grubiańskie zbrodnie.
90 mil od tego mocarstwa, Kuba popełnia i nadal będzie popełniała - niech nikt w to nie wątpi - grzech istnienia.
Coraz śmieszniej wyglądają haniebne i bezsilne kłamstwa o wojnie cybernetycznej, którą rzekomo Kuba zamierzała prowadzić, wielkie kłamstwo o produkcji broni biologicznej, w które był zamieszany oszalały John Bolton, którego cyniczną maskę usiłuje się przedstawić - być może całkiem słusznie - Narodom Zjednoczonym jako doskonały symbol obecnego rządu Stanów Zjednoczonych.
Poniosła fiasko jego wznowiona wojna ideologiczna, prowadzona przez antykubańskie radio i telewizję na czele chmary wywrotowych radiostacji, którymi najechali lub usiłują najechać naszą przestrzeń radioelektroniczną; próba izolowania Kuby w skali międzynarodowej; promocja próżniaczych najemników i ich wykorzystanie jako koni trojańskich wewnątrz naszego kraju; brutalne działania Biura Interesów pod kierownictwem specjalnie dobranego prowokatora, wyszkolonego w prowokowaniu, aby go wyrzucono zasłużonym kopniakiem w tyłek, zamiary zduszenia nas wzmożeniem zbrodniczej blokady gospodarczej, handlowej i finansowej.
Zamiast tego umacnia się wiarygodność Kuby, rozszerzają się jej międzynarodowe stosunki gospodarcze i wzrasta handel z producentami rolnymi Stanów Zjednoczonych, mimo licznych przeszkód, wznoszonych przez oszukańczego i podstępnego lokatora Białego Domu.
Poniósł również fiasko manewr zmierzający do pozbawienia naszego kraju możliwości posługiwania się dolarem, dziś sromotnie przepędzonym z naszego terytorium - dolarem, który na tym trudnym etapie okresu specjalnego królował jak Ludwik XIV walut.
Wszystkie jego projekty agresji przeciwko naszemu krajowi poniosły fiasko. Tu jesteśmy, powtarzam, silniejsi niż kiedykolwiek, bardziej zjednoczeni niż kiedykolwiek, bardziej niż kiedykolwiek zdecydowani poprowadzić niezwykłe dzieło kreowania sprawiedliwszego, bardziej solidarnego, bardziej ludzkiego, zasobniejszego społeczeństwa, jako ziemi obiecanej już w widocznym zasięgu naszych rąk.
Pośród tylu podstępnych strategii wymierzonych w naszą ojczyznę, rząd północnoamerykański brutalnie sięgnął po umieszczenie Kuby na sfałszowanej i cynicznej liście krajów terrorystycznych.
W tym tygodniu, który właśnie się kończy, Departament Stanu ponownie opublikował swoją zaktualizowaną listę. W perwersyjny i łajdacki sposób twierdzi: "Kuba nadal sprzeciwiała się aktywnie koalicji, która pod przywództwem Stanów Zjednoczonych prowadzi wojnę ze światowym terroryzmem."
Dlaczego Kuba ma pozostawać pod kierownictwem gangsterskiego i ludobójczego rządu?
Po 11 września 2001 roku i okrutnym czynie popełnionym w Wieżach Bliźniaczych, zaplanowanym i wykonanym przez fanatycznych szefów finansowo związanych z dynastią panującą dziś w Białym Domu, a ponadto wyszkolonych i wykorzystywanych przez służby specjalne Stanów Zjednoczonych, polityka imperium skoncentrowała się na czymś, co nazwało ono "światową krucjatą przeciwko terroryzmowi", który, wynaleziony przez to imperium i skierowany przeciwko Kubie, Wietnamowi i innym krajom, stał się światową tragedią. Proklamowano nazistowską doktrynę prewencyjnego i niespodziewanego ataku na "jakikolwiek zabity deskami zakątek świata". Groteskowo wymieniono liczbę 60 czy więcej państw jako możliwych celów - a wśród nich, oczywiście, figurowała Kuba - i, jak widzieliśmy, na tej liście, wśród możliwych celów, nasz naród jest na pierwszym miejscu.
Niech nikt się nie dziwi, że z najgłębszą pogardą używamy najostrzejszych określeń pod adresem tak etylowych i szaleńczych gróźb.
Pod takim pretekstem zaczęły się wojny rzekomo mające na celu zwalczanie terroryzmu.
Już 11 września 2001 roku Kuba ostrzegła przed tak niedorzeczną koncepcją i wskazała, że wojny nigdy nie będą rozwiązaniem tego problemu.
W tych dniach w raportach Centrum Stanów Zjednoczonych do Walki z Terroryzmem stwierdza się, że w 2004 roku było trzy razy więcej poważnych aktów terrorystycznych (651 w porównaniu ze 175) niż w 2003 roku.
Gdy rząd północnoamerykański dopuścił się nieusprawiedliwionej agresji na Irak, jako pretekst wytoczył świadome kłamstwo: istnienie broni masowego rażenia. W rzeczywistości chodziło o ropę naftową; chodziło o brutalną wojnę zaborczą. Obłudny dyskurs Busha, że dziś świat jest bezpieczniejszy niż cztery lata temu, przygwoździły bolesne dowody.
Na jaką wiarygodność może zasługiwać bezwstydny strach na wróble, sporządzony przeciwko Kubie przez Departament Stanu, który ponadto popełnił błąd polegający na umieszczeniu na pierwszym miejscu kraju, którego najmniej się boi, a który najbardziej może zdemaskować jego godne pogardy kłamstwa?
Ponadto, rząd owego kraju popełnia głupstwo twierdząc, że "najbardziej niepokojące jest to, iż te państwa (wśród których na pierwszym miejscu jest Kuba) posiadają zdolność produkowania broni masowego rażenia i innych technologii destabilizujących, które mogłyby wpaść w ręce terrorystów". Dzieje się to właśnie wtedy, gdy John Bolton, nieopanowany autor tego płodu jest kwestionowany przez kilka spośród najważniejszych służb wywiadowczych Stanów Zjednoczonych, w których znęcał się nad uczciwymi funkcjonariuszami mającymi odwagę przeciwstawić się jego zdeprawowanym kłamstwom nie do utrzymania. Ważne organy prasowe i - co jest jeszcze bardziej niepokojące dla ekstremistycznej, wojowniczej i ludobójczej mafii - członkowie Komisji Spraw Zagranicznych Senatu są zdumieni tak niesłychanym zachowaniem.
Podstępne cele takich kłamstw są znane. Na zasadzie dodatku do takiego histerycznego zachowania, w miniony piątek, 29 kwietnia, w jednej z depesz poinformowano, że bardzo dostojny prezydent Stanów Zjednoczonych właśnie nakazał Departamentowi Skarbu przekazać szczodrą sumę z zamrożonych funduszów kubańskich na zaspokojenie kolejnej prośby ekstremistycznej i terrorystycznej mafii kubańsko-amerykańskiej z Miami.
Naprawdę niezrozumiałe i niewytłumaczalne w tym postępowaniu rządu Stanów Zjednoczonych jest to, że publikuje wspomniany dokument Departamentu Stanu w chwili, gdy obecna administracja jest zamieszana - proszę posłuchać - w jedną z najbardziej ambarasujących i delikatnych afer spośród jej awantur terrorystycznych, agresji i kłamstw wymierzonych w Kubę. Czy jest głupia, a raczej - czy jest taka głupia?
Cały świat wie, że Luis Posada Carriles, najsłynniejszy i najokrutniejszy terrorysta na zachodniej półkuli, jak to przyznają najpoważniejsze organy prasowe tego regionu planety, wjechał na terytorium północnoamerykańskie i wystąpił o azyl do rządu tego kraju, którego żołnierze codziennie giną, a liczba zabitych wynosi już prawie dwa tysiące, w imię wojny z terroryzmem rozpętanej po wydarzeniach z 11 września 2001 roku.
Nasi rodacy, którzy z bliska śledzili ten bezprecedensowy skandal, dobrze wiedzą, co mam na myśli. Wiele osób zadaje sobie w tej chwili pytanie, czy administracja George'a Busha wydała na świat potwora, którego ociężale nosiła w swoim łonie. Odpowiedź: poród nadal opóźnia się niewiarygodnie, choć może to narazić na niebezpieczeństwo zarówno zdrowie matki, jak i dziecka, i liczba położnych i tych, którzy przykładają ręki do tej delikatnej sprawy, nieustannie rośnie.
Ponieważ w ciągu minionych trzech dni byliśmy zajęci umowami i dokumentami podpisanymi przez Boliwariańską Republikę Wenezueli i Kubę, a szczególnie wydarzeniami związanymi z wizytą przywódcy rewolucji boliwariańskiej, naszego serdecznego brata Hugo Chaveza Friasa (Oklaski), i historycznymi postępami, jakie w niezwykle krótkim czasie osiągamy w szybkim marszu ku integracji narodów Ameryki Łacińskiej i Karaibów, po dwustu latach od chwili rozpoczęcia przez nie walk o niepodległość zdominowanych i grabionych do dziś przez kolonializm i imperializm, które doprowadziły je do nieznośnej już sytuacji, nie mogliśmy zająć się niezwykle poważną sytuacją stworzoną przez powrót potwora tam, gdzie go poczęto i wyszkolono dla długiej serii zbrodni, które popełnił przeciwko Kubie i innym krajom.
Dziś, gdy z jednej strony mówiło się o zbrodni popełnionej 6 października 1976 roku na Barbadosie wraz z wysadzeniem w powietrze samolotu pasażerskiego i utratą życia przez ponad 70 osób; między tą datą i dniem, w którym w stołecznym hotelu zamordowano młodego turystę włoskiego, minęło 20 lat, co oznacza 20 lat morderstw, zbrodni popełnionych przez rządy Stanów Zjednoczonych przy wykorzystaniu najemników i wykorzystaniu terrorystów pokroju Posady Carrilesa.
Nie można również zapomnieć ponad 45 lat agresji, inwazji najemnych, ataków pirackich, sabotaży, brudnej wojny pośród okrutnej i bezlitosnej blokady, które kosztowały życie tysięcy rodaków, ofiar tych aktów terroryzmu. Jak rząd Stanów Zjednoczonych, a już tym bardziej obecny rząd, może oskarżać Kubę, ofiarę, i umieszczać ją na pierwszym miejscu na liście terrorystów, gdy to, co powinien uczynić, to umieścić ją na pierwszym miejscu na liście krajów, które przez prawie pół wieku są ofiarami terroryzmu imperialistycznego? (Okrzyki)
Ponieważ od 72 godzin nie mamy informacji o porodzie, od razu przejdę do przedstawienia wam jak najkrócej - biorąc pod uwagę okoliczności czasu i wysiłek, jakiego dokonaliście w ciągu minionych dwunastu godzin - niektórych nowości.
El Nuevo Herald poinformował 29 kwietnia, że wobec wniosku o ekstradycję, przedstawionego przez Wenezuelę, wspólnicy terrorysty szykują się do wzmocnienia ekipy prawników.
Znany terrorysta i wspólnik Posady Carrilesa, Santiago Álvarez, oświadczył, że "wzmacnia się przedstawicielstwo prawne adwokatami różnego pochodzenia".
Zgodnie z doniesieniami tej gazety, wśród adwokatów, których wynajęto, aby pomóc terroryście, znajdują się Kendall Coffey, były prokurator Miami, który kierował złowieszczą ekipą adwokatów usiłujących zatrzymać uprowadzonego Eliana Gonzaleza, i Joaquín Chafardet, równie mafijny adwokat, dobrze znany w Wenezueli, bo poprzednio, podczas procesu w Caracas w sprawie wysadzenia w powietrze samolotu Cubana de Aviación, reprezentował Posadę, jest mocno związany z Ricardo Koeslingiem, przedstawicielem Narodowej Fundacji Kubańsko-Amerykańskiej w Wenezueli i jednym z promotorów oblężenia ambasady kubańskiej podczas efemerycznego zamachu stanu z 11 kwietnia 2002 roku w Boliwariańskiej Republice Wenezueli.
Zgodnie z pogłoskami, które przytoczono w tej gazecie, możliwe jest bardzo rychłe wystąpienie "dostojnego" Posady Carrilesa przed prasą.
Santiago Álvarez Fernández Magrinat, dokładnie ten sam osobnik, który między 16 a 18 marca, a więc już 44 dni temu, przewiózł Luisa Posadę Carrilesa z Wyspy Kobiet do miasta Miami, w wywiadzie udzielonym wczoraj jednemu z kanałów telewizyjnych w Miami powiedział z absolutną bezczelnością, że Posada Carriles "dobrze się czuje, maluje, słucha wiadomości i czyta"; z kolei dosłownie powiedział w swoim języku ignoranta i człowieka nieokrzesanego, że "jest bardzo prawdopodobne, iż w najbliższych dniach zostanie wezwany do Urzędu Imigracyjnego i gdy stawi się w Urzędzie Imigracyjnym, będą musieli go przyjąć, rozmawiać z nim". "W najbliższych dniach przygotowuje się udzielenie przez niego wywiadu ograniczonego do tego, co adwokaci uznają za właściwe, aby poinformować o pewnych punktach, które wymagają odpowiedzi." Doprawdy, jest milion punktów, które wymagają odpowiedzi, wie pan, panie George W. Bush?
Według Heralda - który, jak wiecie, ma wiele koneksji z mafią, szczególnie mam na myśli tak zwany El Nuevo Herald - źródła w stolicy Stanów Zjednoczonych zapewniły, że prośba Posady o azyl spadła jak "kubeł zimnej wody" na wysokie sfery północnoamerykańskie. "Stworzył tarcie polityczne", powiedział wysoki urzędnik, który poprosił o zachowanie anonimowości. "To najgorsza chwila, w której to mogło się zdarzyć." Posłuchajcie zdania tego funkcjonariusza: "To najgorsza chwila, w której to mogło się zdarzyć."
W otrzymanych informacjach wskazuje się, że administracja Busha nie wie, jak wyjść z tego zawikłanego i ambarasującego problemu. W rękach mają bombę zegarową. Ponieważ igrają z terroryzmem, stworzyli go, popierali, rozwijali, nie ma nic dziwnego w tym, że w ręce wpadła im bomba zegarowa.
Twierdzi się również, że nawet uderzona Narodowa Fundacja Kubańsko-Amerykańska, główna protektorka i finansistka Posady Carrilesa w ścisłej koordynacji z rządami Stanów Zjednoczonych, jest zaniepokojona, ponieważ ta sprawa może jeszcze bardziej zabrudzić jej zużyty wizerunek polityczny, a zarazem obawia się, że terrorysta postawi więcej żądań, bo wie o wielu sprawach.
W kołach prasowych Nowego Jorku komentuje się, że rząd Stanów Zjednoczonych intensywnie zabiega w kilku krajach środkowoamerykańskich o możliwość potajemnego przewiezienia terrorysty do któregokolwiek kraju w tym regionie.
Z drugiej strony twierdzi się, że rząd salwadorski różnymi drogami zawiadomił rząd Stanów Zjednoczonych, iż nie chce Posady Carrilesa w swoim kraju - wszyscy zabierają nieboszczykowi ciało, jak szczury, które uciekają pośród burzy - jak również, że jest mało prawdopodobne, aby zaakceptował terrorystę. Kraj ostatecznego przeznaczenia będzie zależał od presji, które wywrze Departament Stanu. Już wiemy, jakie rezultaty odniosła dostojna dama, która zajmuje stanowisko sekretarz stanu i która dziś objeżdża tę półkulę, aby mówić o demokracji i nierządności lub rządności na tej półkuli. Nawet nie wiedzą, co się dzieje, nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że w ciągu tygodnia - w ciągu tylko jednego tygodnia - trzy rządy popadły w poważne kryzysy.
Dziennikarze komentują, że ujawnienie przez Kubę sprawy Posady Carrilesa zaskoczyło władze Stanów Zjednoczonych, które wiedzą, jaki to wrażliwy temat i zmodyfikowały wszelką początkową intencję zaakceptowania Posady na swoim terytorium.
Tu jeden z wybitnym mówców, którzy mnie poprzedzili - to był Schafick - mówił o "gorącym kartoflu". Kubańczycy dobrze wiedzą, co to jest gorący kartofel, być może wyjęty z szybkowaru, pod którym pali się ogień: parzy dłonie, parzy usta, parzy język, wszystko parzy i tak chodzą, ze specjalnym kartoflem, który nie chce wystygnąć, a poza tym my nie pozwolimy mu wystygnąć (Oklaski).
W salwadorskich kołach politycznych komentuje się, że dla niektórych przywódców rządzącej partii ARENA nieudzielenie pomocy Posadzie byłoby problemem.
W tym kontekście były minister spraw wewnętrznych i przedsiębiorca kawowy Mario Acosta Oertel, "bardzo dobry przyjaciel Posady i ludzi z Miami", miałby za zadanie zająć się sprawą terrorysty w Salwadorze.
Żona Acosty jest cioteczną siostrą uwięzionego na Kubie terrorysty Otto René Rodrígueza Llereny.
Zdaniem dziennikarzy ważnego kanału telewizyjnego w Stanach Zjednoczonych, jego koledzy w Miami mówią, że są przekonani, iż Posada Carriles ukrywa się w pewnym domu na Florydzie.
Reporterzy tego kanału w Miami uważają, że FBI wie, gdzie znajduje się Posada i kto mu towarzyszy, i nie wykluczają, że wśród wariantów, które bierze się pod uwagę, aby zmusić go do opuszczenia kraju, jest skorzystanie z procedury polegającej na oskarżeniu osoby, która udziela mu schronienia oraz osób, które go wpuściły, które dały mu zezwolenie na wjazd i te, które wiedzą, jak wjechał, gdzie jest i nic nie mówią.
Ci reporterzy twierdzą, że nie rozumieją, dlaczego FBI nie aresztowało Posady, gdyż terrorysta jest wskazany jako zbieg przed wenezuelskim wymiarem sprawiedliwości przez rząd z okresu przed przejęciem władzy przez prezydenta Chaveza.
Jednak mówią oni, że również nie można by wysłać go do Wenezueli, ponieważ rząd północnoamerykański jest przekonany, że byłoby to tak, jakby wydano go Kubie.
Popatrzcie - co za sofizmat. To właśnie Kuba od początku zrezygnowała z prawa sądzenia go, choć ze wszystkich ona miała do tego największe prawo, ponieważ to jej dzieci w bardzo dużej liczbie były ofiarami zbrodni tego potwora, spłodzonego i wyszkolonego w Stanach Zjednoczonych i wykorzystywanego przez kilkadziesiąt lat. W przeciwnym razie, jak można by to wszystko wytłumaczyć lub jak można by wytłumaczyć bezwstydny szantaż, któremu poddaje się rząd najpotężniejszego supermocarstwa, jakie kiedykolwiek istniało?
Zdaniem reporterów, FBI dokładnie analizuje scenariusze, które bierze pod uwagę, i uważają oni, że administracja Busha jeszcze nie zdecydowała, jak poradzić sobie z tą sprawą - milczy, jest naprawdę sparaliżowana, zdezorientowana - ale zakładają, że gdy Posada pojawi się publicznie, FBI już będzie musiała mieć gotowy plan.
Dziennikarze telewizji w Miami komentują, że główne kanały telewizyjne Stanów Zjednoczonych są na tropie Posady i że niektóre z nich są bliskie odkrycia jego miejsca pobytu. Są wersje, zgodnie z którymi ukrywa się on w bardzo drogiej rezydencji, której wartość ocenia się na trzy miliony dolarów, w ekskluzywnej dzielnicy na przedmieściach Miami. W takim razie to tam czyta, słucha wiadomości i maluje jak nowy Picasso, w jaskini imperium, którego polityka i ideał kulturalny, przynajmniej jeśli chodzi o ten rząd, polega na tym, że chce mieć malarzy z rękami poplamionymi krwią, z mózgiem wyposażonym w ową barbarzyńską maksymę: "Podłożyliśmy bombę - i co z tego?" lub tę słynną, którą ten osobnik ukuł mając na myśli młodego Włocha Fabio di Celmo: "Był w niewłaściwym miejscu w niewłaściwej chwili". Teraz wydaje się, że zarówno sam Posada, jak i rząd Stanów Zjednoczonych lub prezydent obecnej administracji są w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwej chwili (Oklaski).
I proszę, to, co nie udało się 180 tysiącom ludzi pracujących w Departamencie Bezpieczeństwa, 22 instytucjom, które kooperują i uczestniczą w walce z terroryzmem i w ochronie bezpieczeństwa wewnętrznego Stanów Zjednoczonych, ani 15 agencjom wywiadowczym, które dysponują budżetem na sumę setek miliardów dolarów - to, co nie mogły zrobić ani tego, czego nie mogły znaleźć, w końcu zrobią i znajdą północnoamerykańskie organy prasowe.
Mówią też, że FBI nie pilnuje rejonu, w którym rzekomo znajduje się Posada, i że Eduardo Soto, adwokat terrorysty, wolał zaoferować swoje deklaracje i wywiady publiczne telewizji hiszpańskiej, nie biorąc pod uwagę tego, że w tej chwili Posada stał się priorytetowym celem większości kanałów telewizyjnych kraju, które zaczynają mobilizować się, aby go odnaleźć i sfilmować i że jeśli FBI go nie znajdzie, uczyni to telewizja.
W niedawnym liście republikański senator Norm Coleman potwierdza, że Departament Bezpieczeństwa Ojczystego Stanów Zjednoczonych otrzymał prośbę o azyl na nazwisko Posady Carrilesa.
Przypominają, że kilka dni temu Uniwersytet Nauk Informatycznych (UCI) pytał o formularz, w którym wskazuje się na obowiązki adwokata lub kogokolwiek, kto przedstawia wniosek o przyznanie azylu, i że prawo karze kilkuletnim więzieniem tych, którzy gwałcą te wymogi. Co powie prawo o tych, którzy zajmując wysokie, a nawet bardzo wysokie stanowiska, i są wspólnikami ukrywania tego człowieka, są wspólnikami terrorysty, do tego stopnia, że zezwolili mu na wjazd, a być może gorzej - być może chodzi o to, że wwieziono go bez ich uprzedniej zgody? Mamy tam rząd sparaliżowany od półtora miesiąca, niezdolny do aresztowania terrorysty i wszystkich wspólników mniejszego kalibru, którzy zlekceważyli rozkazy wydane przez zwierzchników.
Ten list senatora oznacza, że w końcu są wiadomości o zazdrośnie strzeżonym dokumencie, którego z dużym zainteresowaniem szukaliśmy w ostatnich dniach.
Co dosłownie napisano w tym liście?
"Szanowny panie Hughes!
"Dziękuję za poświęcenie czasu na skontaktowanie się ze mną w związku z panem Luisem Posadą Carrilesem.
"Jak Panu wiadomo, 26 sierpnia 2004 r. pan Carriles został ułaskawiony przez panamską prezydent Mireyę Moscoso. Adwokat pana Carrilesa stwierdził, że kilka tygodni temu ten przez Meksyk przyjechał do Stanów Zjednoczonych.
"Podzieliłem się Pańskimi niepokojami z Departamentem Bezpieczeństwa Ojczystego (DHS)."
"DHS potwierdził mi, że adwokat pana Carrilesa przedstawił prośbę swojego klienta o azyl. Jednak ze względu na popełnione przez niego w przeszłości akty terroryzmu, co do których sam przyznał, że je planował i przeprowadził, Carrilesowi nie przysługuje azyl.
"DHS nie może potwierdzić, że Posada Carriles przyjechał do kraju, ale zaalarmował główne agencje odpowiedzialne za przestrzeganie prawa o jego możliwej obecności." Jeśli ta instytucja chce wiedzieć, wystarczy, żeby poszukała pana Santiago Alvareza - tego, który stateczkiem przewiózł Posadę z Wyspy Kobiet do Miami. Tego nigdy nie uda im się zdementować, muszą przełknąć coś, co mogłoby wyglądać na koszmar, ale nie jest koszmarem, jest bezsporną i niezniszczalną prawdą. W ciągu pięciu minut mogliby ustalić, gdzie jest ta kreatura, którą w tamtym kraju spłodziły władze, służby specjalne i rząd.
Pisze dalej senator: "Gdyby znaleziono Carrilesa, może on podlegać natychmiastowemu wydaleniu ze Stanów Zjednoczonych ze względu na popełnione w przeszłości akty terrorystyczne."
"Jeszcze raz dziękuję za poświęcenie czasu na skontaktowanie się ze mną. Doceniam Pańską radę i gdybym w przyszłości mógł w jakiś sposób być dla Pana użyteczny, proszę nie wahać się i ponownie się ze mną skontaktować.
"Z poważaniem -
"Norm Coleman
"Senat Stanów Zjednoczonych."
Jak z tego wynika, w najbliższych dniach należy spodziewać się bardzo interesujących wiadomości. Rząd Stanów Zjednoczonych, szantażowany przez własne kruki, które stworzył, nie miał odwagi podjąć jedynego kroku, który mu pozostaje: natychmiast aresztować Posadę Carrilesa, stosując prawo krajowe i międzynarodowe, i oddać go do dyspozycji sądu wenezuelskiego, który powinien go osądzić. Już powiedziałem, że Kuba z tego zrezygnowała, właśnie dlatego, żeby nie mieli najmniejszego pretekstu.
Tam, w Wenezueli, jest rząd boliwariański, który cieszy się ogromnym prestiżem na świecie; ten kraj zapełnia się dziennikarzami, ilekroć tego zechce. Ponieważ Kuba zrezygnowała, czy jest lepsze miejsce do jego osądzenia? Jaki pretekst mogą teraz znaleźć, aby go tam nie odesłać?
My nawet stwierdziliśmy, że Wenezuela ma najlepsze prawo, ale nawet zaakceptowalibyśmy trybunał międzynarodowy, absolutnie bezstronny, w miejscu, które ustaliłyby strony, aby osądzić tego mordercę. Nie chodzi o to, że to naprawdę ważny osobnik - waga tego osobnika polega na tym, że ujawnia wobec świata ogromną hipokryzję, kłamstwa, niemoralne czyny i cynizm, którymi imperium zalewa świat. To jest ważne - chodzi o to, aby o tym nie zapominać. Świat żąda, aby osądzić niesprawiedliwość, świat żąda, aby osądzić obłudę, świat żąda, aby osądzić imperialne metody okłamywania i panowania czy utrzymywania coraz bardziej nieznośnej dominacji nad światem.
Obiecałem, że nie będę mówił zbyt długo; pozostaje mi tylko podziękować tym, którzy tu przemawiali (Oklaski).
Obawialiśmy się, że obchody się przeciągną. Wiemy, że jest lato, że mocno świeci słońce, że zaczęliście mobilizować się - wy, z sąsiedniej prowincji Hawany, o 10 wieczorem i o 2 rano już byliście w ruchu, aby zgromadzić tu ponad milion trzysta tysięcy obywateli, których stąd nie widać, ponieważ wszystkie puste przestrzenie i wszystkie aleje wokół tego placu są pełne rodaków.
Zasługujecie na nieskończoną wdzięczność za swojego rewolucyjnego i patriotycznego ducha, za poparcie dla tak słusznej sprawy, za ten dowód godności i ducha rewolucyjnego; cisza i niewzruszona uwaga, z jaką wysłuchaliście odważnych, wzruszających i wymownych słów tych wszystkich, którzy dziś defilowali na tej trybunie, abyśmy mogli pogłębić naszą informację i naszą wiedzę o horrorach popełnianych przez imperializm Jankesów wobec narodów Ameryki Łacińskiej, i których słowa umocniły naszą ufność i nasze przekonanie, że nasze narody będą wolne i ściśle z jednoczą się, żeby bronić tych samych spraw, które my tu bronimy, w tym samym języku, w którym oni i inni tu przemawiali, a nawet w języku angielskim, ponieważ w końcu, co nie będzie trudne, myśląc również o owym narodzie, który w swoim czasie zapoczątkował walki z kolonializmem i którego wielu synów poległo w walce z faszyzmem, jesteśmy pewni, że połączy się on ze swoimi braćmi latynoamerykańskimi w walce o sprawiedliwość, w walce o prawdę, w walce o przetrwanie naszego gatunku, którego losy dziś się ważą.
Nigdy nie zapomnimy tych obchodów, nigdy nie zapomnimy solidarnych słów naszych braci z południa, z centrum i z północy. Język nie będzie przeszkodą, ponieważ my wszyscy, którzy mówimy po hiszpańsku czy portugalsku, nauczymy się angielskiego i pewnego dnia ci, którzy mówią po angielsku, nauczą się języka Latynoamerykanów - hiszpańskiego i portugalskiego (Oklaski).
Jak powiedziałem to ostatnio - i co stało się głównym hasłem mobilizacji z okazji obecnego 1 Maja, "ta ludzkość ma pragnienie sprawiedliwości". To właśnie dziś tu udowodniliście (Oklaski i okrzyki: "Fidel, Fidel!").
Przyglądając się temu gigantycznemu, niedoścignionemu i wzruszonemu tłumowi, wspominam, tak, jakby to było dziś, ów niezapomniany 15 października 1976 roku - chwilę, w której pożegnaliśmy ofiary monstrualnego sabotażu wobec samolotu kubańskiego na Barbadosie i która sprawiła, że zawołałem: "Gdy energiczny i mężny naród płacze, drży niesprawiedliwość!"
Zobaczymy!
Niech żyje trzydziesta rocznica - którą dziś też wspominamy - okrytego chwałą i przykładnego zwycięstwa bohaterskiego narodu Wietnamu - zwycięstwa, o którym imperializm nigdy nie powinien zapominać!
Ojczyzna albo Śmierć!
Zwyciężymy!
(Owacja.)

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin