Lawrence David - Zakochane kobiety.pdf

(1545 KB) Pobierz
Women in Love
David Herbert Lawrence
Zakochane kobiety
Tłumaczyła Irena Szymańska
Posłowie napisał Piotr Kuhiwczak
Tytuł oryginału angielskiego
Women in Love
ROZDZIAŁ I
SIOSTRY
Pewnego ranka Ursula i Gudrun Brangwen siedziały we wnęce okiennej ojcowskiego
domu w Beldover, zajęte pracą i rozmową. Ursula wyszywała barwny haft, Gudrun rysowała na
desce wspartej o kolano. Odzywały się do siebie tylko wtedy, gdy im coś przyszło na myśl.
- Ursulo - powiedziała Gudrun - czy ty naprawdę nie chcesz wyjść za mąż?
Ursula odłożyła na kolana haft i spojrzała na siostrę. Jej twarz była spokojna i zamyślona.
- Nie wiem. Zależy, co przez to rozumiesz.
Gudrun, trochę zdziwiona, przyglądała się siostrze przez chwilę.
-Cóż - rzekła ironicznie - to zwykle oznacza tylko jedno. Czy nie sądzisz, że byłabyś -
spochmurniała lekko - w lepszej sytuacji niż teraz? Po twarzy Ursuli przemknął cień.
- Być może. Ale nie jestem pewna.
Gudrun zamilkła, nieco zirytowana. Chciała być dokładna.
- Nie uważasz, że każdy potrzebuje doświadczenia, jakie przynosi małżeństwo? -
zapytała.
- Myślisz, że to istotnie jest doświadczenie?
- W jakimś sensie na pewno tak - oświadczyła Gudrun chłodno. - Może i niepożądane, ale
niewątpliwie jest to swego rodzaju doświadczenie.
- Niekoniecznie - rzekła Ursula.- Może to być też koniec doświadczeń. Gudrun siedziała
bez ruchu, zamyślona.
- Oczywiście - przyznała. - Trzeba i to wziąć pod uwagę.
Rozmowa urwała się. Gudrun prawie ze złością chwyciła gumę i zaczęła wycierać
fragment swego rysunku. Ursula pochłonięta była haftem.
- Nie rozważyłabyś nawet ciekawej propozycji? - spytała Gudrun.
- Parę już odrzuciłam.
- Naprawdę? - Gudrun zarumieniła się mocno. - I było wśród nich coś interesującego?
Naprawdę to zrobiłaś?
- Tysiąc funtów rocznie i bardzo miły człowiek. Ogromnie go lubiłam.
- No popatrz! I wcale cię nie kusiło?
- Teoretycznie tak, ale nie w praktyce. Kiedy następuje moment decyzji, pokusa znika.
Gdyby mnie kusiło, wyszłabym za mąż natychmiast. Ale mnie kusi tylko, żeby nie.
Twarze obu sióstr rozjaśniły się nagle rozbawieniem.
- Czy to nie zadziwiające - zawołała głośno Gudrun - jak silnie kusi, żeby nie? -
Roześmiały się, przyglądając się sobie nawzajem. W głębi serca obie czuły lęk.
Nastąpiła dłuższa pauza. Ursula haftowała, Gudrun dalej zajmowała się rysunkiem.
Ursula skończyła dwadzieścia sześć, a Gudrun dwadzieścia pięć lat. Były już dojrzałymi
kobietami. Obydwie jednak miały chłodny, dziewiczy wygląd nowoczesnych dziewcząt, sióstr
raczej Artemidy niż Hebe. Gudrun była bardzo piękna, miękka, wiotka, o gładkiej skórze. Miała
na sobie suknię z ciemnoniebieskiego jedwabiu, z riuszkami z niebieskiej i zielonej koronki przy
szyi i mankietach; na nogach trawiaste pończochy. Jej mina, wyrażająca jednocześnie wiarę i
niewiarę we własne siły, kontrastowała z pełną nadziei twarzą Ursuli. Prowincjusze, onieśmieleni
doskonałą sang froid Gudrun i wyszukaną prostotą jej manier, mówili o niej: „To wytworna
kobieta!” Wróciła właśnie z Londynu, gdzie studiując przez kilka lat w szkole sztuk pięknych,
wiodła życie malarskich pracowni.
- Liczyłam na to, że teraz pojawi się jakiś mężczyzna - powiedziała Gudrun, przygryzając
nagle dolną wargę w dziwnym grymasie ni to rozbawienia, ni to smutku. Ursula się przestraszyła.
- I wróciłaś do domu sądząc, że go tu zastaniesz? - zaśmiała się.
- O, moja droga! - zawołała Gudrun. - Nie zboczyłabym z drogi, żeby go szukać. Ale
gdyby nawinął się atrakcyjny osobnik o wystarczających dochodach, no to... – zawiesiła
ironicznie głos, po czym przyjrzała się badawczo Ursuli, jakby starała się ją przeniknąć.
- Czy nie czujesz, że ogarnia cię nuda? Że nic się nie dzieje? Nic się nie dzieje! Wszystko
więdnie, nim się zdąży rozwinąć.
- Co więdnie?
- Och, wszystko dokoła... My same... Wszystko, na cokolwiek spojrzysz. – Zapadła cisza.
Obie siostry niejasno zamyśliły się o swoim losie.
- Przeraża mnie to - powiedziała Ursula i znowu przerwała. - Masz nadzieję, że osiągniesz
coś wychodząc po prostu za mąż?
- Wygląda na to, że jest to nieunikniony następny krok - rzekła Gudrun. Ursula
posmutniała. Sama od paru lat była nauczycielką w szkole w Willey Green.
- Wiem - powiedziała - tak się wydaje. Ale wyobraź to sobie realnie. Wyobraź sobie
któregoś ze znanych ci mężczyzn, wyobraź sobie, że wraca co wieczór do domu i całuje cię na
powitanie.
Zamilkły.
- Tak - powiedziała Gudrun stłumionym głosem. - To niemożliwe. Przez tego
mężczyznę...
- Oczywiście są jeszcze dzieci - dodała Ursula niepewnie. Twarz Gudrun stężała.
- Czy ty naprawdę chcesz mieć dzieci, Ursulo? - spytała chłodno. Ursula zmieszała się.
- Mnie to wciąż jeszcze wydaje się niesłychanie odległe.
- Tak to odczuwasz? Ja w ogóle nic nie czuję na myśl o własnym dziecku. – Patrzyła na
siostrę z twarzą jak maska, pozbawioną wyrazu.
Ursula zmarszczyła czoło.
- Bo może to w ogóle nie jest uczucie autentyczne. Może w głębi duszy wcale się dzieci
nie pragnie. Tylko powierzchownie...
Gudrun spochmurniała. Nie chciała precyzować swoich myśli.
- Kiedy patrzy się na cudze dzieci... - podjęła Ursula. Gudrun znów spojrzała na siostrę
prawie wrogo.
- Właśnie - ucięła rozmowę.
Siostry pracowały w milczeniu. Ursulę zawsze rozświetlał wewnętrzny płomień, tak
istotny, choć więziony, tłumiony, ograniczany. Żyła przeważnie sama i dla siebie, pracując,
spędzając tak dzień po dniu, ciągle pogrążona w myślach, starająca się zrozumieć życie,
uchwycić jego sens. Jej własna aktywność była jakby zawieszona, lecz w głębi, w ciemności, coś
się działo. Gdyby tylko udało jej się przedrzeć przez ostatnie warstwy tego mroku! Przecież
próbowała, wyciągała ręce jak płód w łonie matki i nie mogła, nie, jeszcze nie. Ale teraz
opanowało ją dziwne uczucie, przeświadczenie, że coś się zdarzy.
Odłożyła haft i spojrzała na siostrę. Uważała, że Gudrun jest czarująca przez swą
miękkość, przez wspaniałą, niezrównaną cerę i subtelność rysów. Była w niej również jakaś
wesołość, dowcipna i ironiczna, tyle nie tkniętych jeszcze rezerw. Ursula podziwiała ją całą
duszą.
- Dlaczego wróciłaś do domu, Prune? spytała.
Gudrun czuła, że jest podziwiana. Oderwała się od rysunku i spojrzała na Ursulę spod
ślicznie podwiniętych rzęs.
- Dlaczego wróciłam, Ursulo? - powtórzyła - Sama tysiące razy zadawałam sobie to
pytanie.
- I nie wiesz?
- Chyba wiem. Myślę, że mój powrót do domu to po prostu reculer pour mieux sauter. - I
obrzuciła Ursulę przeciągłym spojrzeniem kobiety doświadczonej.
- Rozumiem! - zawołała Ursula zmieszana i trochę nienaturalna, jakby właśnie nie
rozumiała. - Ale gdzie człowiek może skoczyć?
- To nie ma znaczenia - stwierdziła Gudrun z pewną wyniosłością. - Kiedy skacze się z
urwiska, zawsze się gdzieś wyląduje.
- Czy to jednak nie jest zbyt ryzykowne? Drwiący uśmiech pojawił się na twarzy Gudrun.
- Ach - rzekła ze śmiechem - to tylko słowa! - I na tym zakończyła rozmowę. Ale Ursula
wciąż nad czymś medytowała.
- I jak się czujesz w domu teraz, po powrocie? - zagadnęła.
Gudrun odczekała parę chwil, po czym sucho i zdecydowanie stwierdziła:
- Całkiem obco.
- A jak z ojcem?
Gudrun spojrzała na Ursulę z urazą, jak człowiek przyciskany do muru.
- Nie myślałam o nim, unikałam tego - rzekła zimno.
- Tak... - niepewnie bąknęła Ursula; i rozmowa ostatecznie się urwała. Siostrom wydało
się, że mają przed sobą próżnię, jakby spoglądały z urwiska w straszną przepaść.
Znów przez chwilę pracowały w milczeniu. Policzki Gudrun zarumieniły się pod
wpływem tłumionej emocji. Była zła, że widać to po niej.
- Może pójdziemy popatrzeć na ślub? - spytała w końcu przesadnie obojętnym tonem.
- Tak! - zgodziła się z nadmiernym zapałem Ursula i odrzucając haft, zerwała się, jakby
chciała przed czymś uciec. Ujawniło to jej napięcie, co zdenerwowało Gudrun i wzbudziło w niej
niechęć.
Idąc na górę Ursula była w pełni świadoma, że jest u siebie w domu, że otaczają ją
znajome sprzęty. Nienawidziła tego ponurego, zbyt dobrze znanego miejsca. I niepokoiła ją
głęboka wrogość do rodzinnego domu, do atmosfery i warunków tego staroświeckiego trybu
życia. Własne uczucia ją przerażały.
Niebawem dziewczęta szły szybko główną arterią Beldover, szeroką ulicą, wzdłuż której
Zgłoś jeśli naruszono regulamin