Mariusz.Urbanek-Rada.Karingtona.UoM.doc

(69 KB) Pobierz
Rada Karingtona

Rada Karingtona

 

Czy mafia wprowadziła swoich ludzi do władz Zgorzelca?

Pół roku temu w Zgorzelcu i okolicach w walce gangów o panowanie na polsko-niemieckiej granicy zginęło kilkanaście osób (POLITYKA 38/98). Przywódcą jednej z walczących grup jest Karington, nazywany królem Nysy, decydującym kto, gdzie i co może przemycić przez graniczną rzekę. W styczniu wyszło na jaw, że przewodniczący Rady Miejskiej Zgorzelca Maciej Dobrzyński jest dłużnikiem Karingtona. Pożyczył 50 tys. zł na organizację spółki, której obaj mieli być udziałowcami. Spółka rozpadła się, jednak przewodniczący nie oddał pieniędzy. Obecnie z diety radnego połowę zabiera mu komornik.

 

MARIUSZ URBANEK

 

        Zarzucanie mi powiązań z mafią to absurd – mówi Dobrzyński. – Nie pożyczałem pieniędzy ani nie zawierałem spółki z gangsterem Karingtonem. Potrzebowałem gotówki, więc pożyczyłem ją od młodego, rzutkiego biznesmena Zbigniewa M. Takiego samego, jakimi byli wtedy Bogusław Bagsik czy Andrzej Gąsiorowski. Wiedziałem o nim tylko, że ma elegancki lombard i jeździ dobrym samochodem. O tym, że Karington to Zbigniew M. zaczęto pisać dopiero przed rokiem, gdy wokół Zgorzelca zaczęli ginąć ludzie.
 

Przewodniczący z przeszłością

Dobrzyński został radnym z listy SLD z jednym z lepszych w mieście wyników. Pod koniec lat osiemdziesiątych był wiceprzewodniczącym Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej w województwie jeleniogórskim, od 1994 r. jest właścicielem prywatnego Radia FreM. Po raz pierwszy wszedł w konflikt z prawem jeszcze jako młodzieżowy działacz. Wraz z innymi członkami zarządu wojewódzkiego ZSMP wyprzedawał organizacyjny majątek. Według prokuratury działo się to z naruszeniem prawa.

 

-  Wytoczony proces był polityczny – mówi Dobrzyński. – Zabrakło nam pieniędzy  na wypłaty dla ludzi, więc dziś postąpiłbym dokładnie tak samo.

Samochód ZSMP kupiła za 2 mln starych zł matka Dobrzyńskiego, po przetargu, który odbył się w tym samym dniu, w którym został ogłoszony. Sąd uznał, że za auto, które pół roku później zostało sprzedane na giełdzie, można było otrzymać pięć razy więcej pieniędzy. W 1994 r. sąd skazał Dobrzyńskiego na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Z prawnego punktu widzenia Maciej Dobrzyński jest już niewinny, nastąpiło zatarcie ciążącego na nim wyroku, ale opozycyjne gazety z lubością to przypominają.

W 1994 r. Dobrzyński założył w Zgorzelcu Radio FreM. Po roku dowiedział się z telewizyjnych „Wiadomości”, że nadaje nielegalnie. Mówi, że został oszukany przez człowieka, który miał mu załatwić koncesję. Zapłacił 50 tys. zł za dokument, który okazał się sfałszowany. Prokuratura wszczęła śledztwo, musiał wyłączyć radio i został z 250 tys. zł długu, gdyż wycofał się wspólnik. Zaczął szukać kogoś na jego miejsce. Znajomy polecił mu Zbigniewa M. Dobrzyński dostał od nowego wspólnika najpierw 50 tys., ale kiedy nie wpłynęła kolejna rata, zaproponował rozwiązanie spółki. Podczas ugody w sądzie przewodniczący obiecał, że spłaci dług wraz z odsetkami w 19 ratach. Po roku Maciej Dobrzyński otrzymał legalną koncesję, a Radio FreM wznowiło nadawanie. Karington dzięki komornikowi wyegzekwował już część swoich pieniędzy. Kilkanaście tysięcy, które Dobrzyński jest mu jeszcze winien, stanowi tylko niewielką część innych długów ciążących na przewodniczącym wobec kilkunastu podmiotów w Zgorzelcu i regionie.

Kriminelle ins Parlament?

W przeddzień wyborów na osiedlu, na którym mieszka przewodniczący, pojawiły się ulotki, że kandydat SLD to bankrut. O pieniądzach, które jest winien Karingtonowi, nie było w nich ani słowa. W tym samym dniu w „Saechsische Zeitung”, ukazującej się w Dreźnie największej gazecie Saksonii, ukazał się artykuł o kandydatach do zgorzeleckiej rady. W artykule „Kriminelle ins Parlament?” (Kryminaliści do parlamentu?) napisano, że co czwarty chętny do Rady Miejskiej Zgorzelca jest związany z mafią. „Wśród kandydatów jest przynajmniej dziesięciu osądzonych i wypuszczonych za kaucją przestępców” – napisała niemiecka dziennikarka, nie podając żadnych nazwisk. Pozostali kandydaci to znani policji handlarze narkotykami, przemytnicy alkoholu, złodzieje samochodów, a nawet terroryści, którzy podkładali bomby w Goerlitz – pisała. Najbardziej bulwersująco zabrzmiała informacja, że  „o mandat z ramienia Sojuszu Lewicy Demokratycznej ubiega się prawa ręka Karingtona, niedawno aresztowanego bossa mafii, który pociąga za sznurki w krwawej wojnie band wzdłuż Nysy”. SLD było jedynym ugrupowaniem politycznym wymienionym w artykule.

 

-  Nie wierzę w szczególny węch niemieckiej dziennikarki. To była przygotowana przez walczącą o traconą władzę Centroprawicę prowokacja wymierzona w Sojusz – mówi Maciej Dobrzyński. – Nie mam wątpliwości, że sterowano nią z budynku Urzędu Miasta.

Niemiecka dziennikarka powołała się na informatora w zgorzeleckim ratuszu, ale nie zdradziła jego nazwiska. Liderem ugrupowania Centroprawicy Ziemi Zgorzeleckiej Razem jest Wojciech Leszczyński, burmistrz od maja do listopada 1998 r. Został nim po obaleniu poprzedniego zarządu miasta. – To totalna bzdura – odpowiada. – Gdy tylko dowiedzieliśmy się o artykule, zdecydowanie zareagowaliśmy, uznając to za mieszanie się obcego państwa w sprawy Polaków. Gdyby nie nasze protesty, złożone także w ambasadzie RFN, być może nikt nawet nie dowiedziałby się o tym tekście.

Wszyscy ludzie Karingtona

W rozmowie z dziennikarzem wrocławskiego „Słowa Polskiego” niemiecka dziennikarka stwierdziła jednak, że ludzie mający konflikt z prawem byli nie tylko w SLD, ale także w Unii Wolności i Centroprawicy. Wszyscy zaczęli nerwowo przeglądać listy. Okazało się, że jeden z kandydatów UW był rzeczywiście zamieszany w sprawę przemytu alkoholu, a kandydatka Centroprawicy Angelika N.T. jest podejrzewana przez niemiecką policję o znacznie cięższe przestępstwa. Oboje nie znaleźli się w radzie.

– Nie mogę potwierdzić większości tych informacji – mówi podinspektor Wojciech Pierunek, komendant powiatowy policji w Zgorzelcu. – Wielu Polaków wpadało po stronie niemieckiej, tam byli karani, a przynajmniej notowani. Niemcy nie mają obowiązku informować nas o tym. Dlatego niemieckie służby celne i straż graniczna mogły o niektórych kandydatach na radnych wiedzieć więcej niż my.

Angelika N.T. jest właścicielką orientalnej restauracji w Zgorzelcu. W Polsce nigdy nie miała konfliktów z prawem. W Niemczech, gdzie od kilku lat mieszka (ma prawo stałego pobytu), była skazana na 10 miesięcy za składanie fałszywych zeznań. W 1998 r. została aresztowana pod zarzutem współudziału w podkładaniu bomb w Goerlitz. W tej samej sprawie w Zgorzelcu został aresztowany i przekazany Niemcom Turek, prowadzący po polskiej stronie Nysy dom publiczny, a od wielu miesięcy bezskutecznie poszukiwany jest listem gończym młodszy brat Karingtona. Angelika N. T. spędziła w areszcie prawie miesiąc.

– Niemcy przesłuchiwali mnie w sprawie o morderstwo, zarzucali podkładanie bomb, ale to wszystko nieprawda – mówi. – Prowadziłam interesy z Karingtonem, ale nikt mi za to nic nie może zrobić. Z jego bratem nie miałam nic wspólnego.

Po zawieszeniu nakazu aresztowania wróciła do Zgorzelca. Twierdzi, że kiedy przedstawiciele Centroprawicy zaproponowali jej kandydowanie, nikt nie zapytał o jej przeszłość, a sama potraktowała to jako świetną zabawę. Kiedy nie weszła do rady nawet nie zainteresowała się, ile głosowało na nią osób.

 

To już takie miasto

Zgorzelec jest miastem nadgranicznym ze wszystkimi tego konsekwencjami. Gdy na początku lat dziewięćdziesiątych otwarto granice i okazało się, że polskie papierosy można w Niemczech sprzedać kilka razy drożej, a z Czech opłaca się przywozić alkohol, wystarczyło tylko wyciągnąć z tego wnioski. Przemyt papierosów i ludzi, fałszerstwa dokumentów, kradzieże niemieckich samochodów legły u początków wielu fortun, które pojawiły się w tym czasie. Do dziś co druga sprawa prowadzona przez prokuratury województwa jeleniogórskiego dotyczy przestępczości granicznej, a prokuratura w Zgorzelcu zajmuje się niemal wyłącznie takimi przestępstwami. Starostowie powiatu zgorzeleckiego i sąsiedniego lubańskiego poprosili o skierowanie nad granicę policyjnej jednostki prewencji.

W Zgorzelcu pieniądze pojawiają się i znikają bardzo szybko. Ludzie, o których jeszcze trzy lata temu pisano jako o najbogatszych ludziach w mieście, dziś są bankrutami. Inni w miarę upływu lat stają się coraz bardziej szanowanymi obywatelami. Tajemnicą poliszynela jest, że do Rady Miejskiej kandydowało jeszcze kilka osób, których fortuny pojawiły się nie wiadomo skąd. Prokurator rejonowy w Zgorzelcu Wanda Czekałowska mówi, że przeciwko nikomu z obecnych radnych nie toczy się śledztwo.

Ustąpi czy nie?

O osobę przewodniczącego Dobrzyńskiego trwa w Zgorzelcu walka. Jest bezpardonowo atakowany przez „Gazetę Wojewódzką” uważaną za nieoficjalny organ Centroprawicy. Właścicielami pisma są Ireneusz Owsik, radny Centroprawicy, i Adrian Panek, mąż radnej tego samego ugrupowania. Tytuły artykułów w „GW” nie pozostawiają wątpliwości. „Mafia w Radzie” (bez cudzysłowu, który postawili Niemcy), „Przestępca szefem rady”, „Krętacz”. Maciej Dobrzyński w odpowiedzi wręczył wszystkim radnym kserokopię zaświadczenia Centralnego Rejestru Skazanych z adnotacją: „nienotowany”.

Przewodniczący 28-osobowej Rady Miejskiej Zgorzelca został wybrany stosunkiem głosów 15:13. Głosowali za nim wszyscy (13) radni SLD i obydwaj radni Unii Wolności, która weszła w koalicję z SLD. W zamian otrzymała stanowiska dwóch wiceburmistrzów. Na początku grudnia radny Owsik zgłosił wniosek o odwołanie przewodniczącego. W tajnym głosowaniu poparło Dobrzyńskiego już 16 osób. Na stronę SLD przeszedł jeden z radnych AWS. Ale wtedy radni nie wiedzieli jeszcze o niedoszłej spółce przewodniczącego Dobrzyńskiego z Karingtonem.

– Mam świadomość, że osoba przewodniczącego Dobrzyńskiego szkodzi obrazowi Rady – mówi szef Unii w mieście Radosław Baranowski – ale UW postanowiła nie wtrącać się w tę sprawę. Dla Zgorzelca bardzo istotna jest stabilizacja, a zmiana przewodniczącego już na początku kadencji byłaby powrotem do sytuacji, która trwa tu od ośmiu lat.

Od 1990 r. w Zgorzelcu było już ośmiu burmistrzów i siedmiu przewodniczących Rady Miejskiej. Jednak Waldemar Leszczyński zapowiada, że kolejny wniosek o odwołanie przewodniczącego Rady Miejskiej zostanie złożony.

Gdzie jest prawa ręka?

Nowym burmistrzem został radny z listy SLD, podpułkownik Mirosław Fiedorowicz, do niedawna dowódca zgorzeleckiej jednostki wojsk chemicznych. Wezwał wszystkich radnych do dokonania samolustracji. – Uznałem, że byłoby dobrze, gdyby każdy z radnych dokonał takiej samooceny na podstawie informacji z rejestru skazanych i innych danych. Tak, by niemiecka prasa nie mogła pisać o przestępcach w polskiej radzie – mówi. – Ale nikt nie podjął tematu.

Ciągle też nie wiadomo kogo niemiecka gazeta miała na myśli, pisząc o prawej ręce Karingtona. Maciej Dobrzyński mówi, że jeśli przyjąć optykę „Gazety Wojewódzkiej”, to pewnie chodziło o niego. Wojciech Leszczyński twierdzi, że w to akurat nie wierzy. Zaprzecza także Adrian Panek. Poufnie od znaczących w Zgorzelcu osób można usłyszeć, że człowiek Karingtona naprawdę znalazł się w Radzie Powiatu, więc nie może być nim Dobrzyński.

 

Karington

33-letni Zbigniew M., mieszka w Zawidowie, miasteczku niedaleko Zgorzelca. Oficjalnie jest właścicielem firmy transportowej, ale powszechnie uważany jest za króla zgorzeleckich przemytników. Od zamachu na jego życie zaczęła się wojna gangów. Przeciwko Karingtonowi wystąpili ludzie nieżyjącego już szefa mafii gdańskiej Nikosia, Nikodema Skotarczaka. Zbigniew M. miał wezwać na pomoc gangsterów z Pruszkowa. Od kwietnia 1997 r. w wojnie gangów zginęło co najmniej 14 ludzi. Pierwszy mafioso został zabity na dyskotece w Zawidowie. Dwóch kolejnych zostało zastrzelonych z okien przejeżdżającego samochodu w Zgorzelcu. W czerwcu znaleziono cztery trupy we wsi Modrzew koło Wlenia. We wrześniu, na drodze między Bożkowicami a Leśną, strzałami w tył głowy zostało zabitych czterech mężczyzn, piąty zginął podczas ostrzeliwania samochodu. W trzy tygodnie później w Lubaniu od wybuchu bomby zginął kolejny. W listopadzie w Kowarach jeszcze jeden. Trzech ludzi, w tym dwóch szefów konkurencyjnych wobec grupy Karingtona gangów, zniknęło bez śladu. Pod koniec września Karington wraz z grupą swoich „żołnierzy” został aresztowany na przejściu w Sękowicach za napad na celników. Mimo to cztery TIR-y, które ubezpieczał, prawdopodobnie ze spirytusem, gdzieś zniknęły. Śledztwo prowadzi prokuratura w Zielonej Górze.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin