112. Mallery Susan - Za głosem serca.pdf

(923 KB) Pobierz
(Microsoft Word - Mallery Susan - Za g\263osem serca)
S USAN M ALLERY
ZA GŁOSEM
SERCA
566020898.002.png
ROZDZIAŁ 1
Mamo, popatrz!
Liana Archer oderwała wzrok od ksi ĢŇ ki i spojrzała przez okr Ģ głe okienko samolotu.
Zobaczyła szafirowe niebo, o Ļ lepiaj Ģ ce sło ı ce oraz grupk ħ je Ņ d Ņ ców na koniach.
- Uspokój si ħ , Bethany - zwróciła si ħ z roztargnieniem do córki. - To tylko...
Urwała i otworzyła szeroko oczy. Je Ņ d Ņ cy w siodle? Kiedy pilot oznajmił, i Ň odlec Ģ z
drobnym opó Ņ nieniem, s Ģ dziła, Ň e chodzi o jakie Ļ błahe usterki techniczne lub obecno Ļę
innego samolotu w ich przestrzeni powietrznej. Nawet jej przez my Ļ l nie przeszło, Ň e mogliby
zosta ę zaatakowani przez tubylców.
Przygarn ħ ła mocniej do siebie dziewi ħ cioletni Ģ córeczk ħ .
- Wszystko w porz Ģ dku - zapewniła j Ģ ze spokojem, którego nie czuła.
Kto Ļ spo Ļ ród pasa Ň erów tak Ň e zauwa Ň ył grupk ħ m ħŇ czyzn na koniach. Wiadomo Ļę w
mig obiegła cały samolot. Kilka kobiet podniosło krzyk. Liana poczuła, Ň e serce wali jej jak
młotem i powoli zaczynało jej brakowa ę tchu. Przez moment wydawało jej si ħ , Ň e zaraz
umrze. Czemu co Ļ takiego musiało j Ģ spotka ę ? Przecie Ň zapewniano j Ģ , Ň e El Bahar to
najbezpieczniejsze pa ı stwo na ĺ rodkowym Wschodzie, a jego król to m Ģ dry, szlachetny
monarcha, kochany przez poddanych. Uwierzyła w to. Inaczej nigdy by si ħ nie zdecydowała
na tak radykalny krok jak przenosiny na drugi koniec Ļ wiata. Co si ħ stało?
Nim zd ĢŇ yła odpowiedzie ę sobie na to pytanie, je Ņ d Ņ cy dopadli samolotu i okr ĢŇ yli go.
Usłyszała odgłos otwieranych drzwi z przodu, a potem niskie, gardłowe głosy napastników
wkraczaj Ģ cych na pokład.
Tul Ģ c kurczowo córk ħ , wcisn ħ ła si ħ w fotel. Co za szcz ħĻ cie, Ň e siedz Ģ w tyle kabiny.
Poszukała wzrokiem klapy awaryjnego wyj Ļ cia. Gdyby udało si ħ j Ģ otworzy ę , mo Ň na by
spróbowa ę ucieczki.
- Mamo? - dr ŇĢ cym głosem odezwała si ħ Bethany, zwracaj Ģ c ku niej pobladł Ģ twarz. -
Czy oni nas zabij Ģ ?
- Oczywi Ļ cie, Ň e nie. - Odgarn ħ ła córeczce z czoła jasn Ģ grzywk ħ , a potem pocałowała
j Ģ w policzek. - Musi by ę na to sensowne wytłumaczenie i my...
Kilku wysokich, Ļ niadych m ħŇ czyzn, w długich d Ň ellabach i zawojach na głowie
wkroczyło do głównej kabiny. Wygl Ģ dało na to, Ň e kogo Ļ szukaj Ģ .
- O co wam chodzi? - Pasa Ň er w szarym garniturze podniósł si ħ z miejsca. - Je Ň eli
chcecie wzi Ģę zakładników, wypu Ļ cie chocia Ň kobiety i dzieci.
Oni jednak nie zwrócili na niego najmniejszej uwagi, tylko poszli dalej szerokim
przej Ļ ciem mi ħ dzy fotelami. W połowie kabiny zatrzymali si ħ . Jeden z nich nachylił si ħ nad
566020898.003.png
młod Ģ kobiet Ģ i zmusił szarpni ħ ciem, by wstała. Nast Ģ piła krótka wymiana zda ı , której Liana
nie dosłyszała, a potem wyprowadzono pasa Ň erk ħ .
Po ich wyj Ļ ciu wybuchła panika; kto Ļ krzyczał przera Ņ liwie. Liana trz ħ sła si ħ jak w
gor Ģ czce. Dobry Bo Ň e, co to wszystko ma znaczy ę ? Pomy Ļ le ę tylko, Ň e przyj ħ ła prac ħ w El
Baharze, gdy Ň uwielbiała ksi ĢŇ ki, których bohaterami byli romantyczni szejkowie. Jednak
dramatyczne przygody z ich udziałem wygl Ģ dały interesuj Ģ co jedynie w powie Ļ ci. Natomiast
w prawdziwym Ň yciu okazały si ħ przera Ň aj Ģ ce.
- Prosz ħ o cisz ħ !
Władczy, m ħ ski głos, wybił si ħ ponad okrzyki rozhisteryzowanych pasa Ň erów. Liana
spojrzała na człowieka stoj Ģ cego na przedzie kabiny. Był wy Ň szy ni Ň jego towarzysze i
przystojny. Gdy odchylił poł ħ szaty, dostrzegła błysk pistoletu w kaburze. Spróbowała
pocieszy ę si ħ my Ļ l Ģ , Ň e je Ļ li maj Ģ zgin Ģę od kuli, b ħ dzie to przynajmniej szybka Ļ mier ę .
- Bardzo pa ı stwa przepraszam za te chwile strachu - powiedział m ħŇ czyzna. - Paru
młodszych towarzyszy posun ħ ło si ħ troch ħ za daleko. Za bardzo wzi ħ li sobie do serca swoje
role. Tymczasem, zgodnie z moimi instrukcjami, mieli pa ı stwo zosta ę wcze Ļ niej o wszystkim
uprzedzeni.
Tu przerwał i skłonił si ħ nisko, a kiedy si ħ wyprostował, jego twarz opromieniał
czaruj Ģ cy u Ļ miech. Liana, cho ę roztrz ħ siona, nie mogła oprze ę si ħ refleksji, Ň e taka uroda u
m ħŇ czyzny powinna by ę prawnie zakazana.
- Jestem Malik Khan, nast ħ pca tronu El Baharu. Witajcie w moim kraju. To, czego
byli Ļ cie pa ı stwo Ļ wiadkami, to nie było porwanie. Nie groziło wam te Ň Ň adne
niebezpiecze ı stwo. Młoda Amerykanka, zatrudniona w moim pałacu, za Ň yczyła sobie, by jej
narzeczony „odbił" j Ģ z samolotu. Uznała, Ň e to b ħ dzie bardzo romantyczne, je Ļ li zostanie
porwana przez grup ħ je Ņ d Ņ ców. - Ksi ĢŇħ Malik wskazał w lewo. - Mog Ģ pa ı stwo sami
zobaczy ę , jaka jest szcz ħĻ liwa, Ň e sprawy przybrały taki obrót.
- Widzisz co Ļ ? - wyszeptała Bethany, wci ĢŇ kurczowo przytulona do matki.
Liana wyci Ģ gn ħ ła szyj ħ i spróbowała zobaczy ę co Ļ przez okienko. Pasa Ň erk ħ ,
wyprowadzon Ģ przed chwil Ģ z samolotu, trzymał w ramionach jeden z tubylców, a s Ģ dz Ģ c po
ich nami ħ tnym pocałunku, oboje byli w siódmym niebie.
- Całuj Ģ si ħ - uspokoiła córk ħ . - Jest tak, jak mówił ten człowiek. To wszystko było na
niby, tylko troch ħ przeholowali.
Bethany odetchn ħ ła z ulg Ģ i przytkn ħ ła sobie do boku dło ı matki.
- My Ļ lałam, Ň e serce wyskoczy mi z piersi. Liana u Ļ miechn ħ ła si ħ i pocałowała j Ģ w
policzek.
566020898.004.png
- Mnie te Ň si ħ tak zdawało, kochanie. Ale byłoby Ļ miesznie, gdyby nasze serca zacz ħ ły
skaka ę po podłodze. - Zamachała r ħ kami, imituj Ģ c rytmiczne podskoki.
Bethany zachichotała.
- Widz ħ , Ň e doszła ju Ň pani do siebie, młoda damo. Nie obawia si ħ pani wjecha ę do El
Baharu?
Liana i Bethany odwróciły si ħ jak na komend ħ . Ksi ĢŇħ zatrzymał si ħ przy ich fotelach.
Dziewczynka popatrzyła na niego z zaciekawieniem.
- Bardzo bym chciała zwiedzi ę El Bahar, ale musi pan obieca ę , Ň e nie b ħ dzie pan chciał
obci Ģę nam głów.
Ksi ĢŇħ mrugn Ģ ł do niej porozumiewawczo.
- Twoja głowa wygl Ģ da najlepiej na swoim miejscu. Obiecuj ħ ci, Ň e b ħ dziesz tu
bezpieczna. Gdyby kto Ļ próbował ci dokucza ę , powiedz mu, Ň e znasz osobi Ļ cie nast ħ pc ħ
tronu, ksi ħ cia Malika.
ħ kitne oczy dziewczynki otworzyły si ħ szeroko ze zdumienia.
- To pan jest prawdziwym ksi ħ ciem? Jak w tej bajce o Kopciuszku?
- Dokładnie tak.
M ħŇ czyzna przeniósł wzrok na Lian ħ . Przyoblekła twarz w uprzejmy u Ļ miech i wła Ļ nie
miała go zapewni ę , Ň e i ona jest ju Ň spokojna, gdy nagle ich spojrzenia si ħ spotkały.
Oczy ksi ħ cia były czarne jak niebo o północy, a ich przenikliwe spojrzenie zdawało si ħ
wysyła ę pr Ģ dy do najbardziej odległych zak Ģ tków jej ciała. Cho ę Liana zawsze uwa Ň ała si ħ za
osob ħ niezwykle rozs Ģ dn Ģ i opanowan Ģ , nagły spazm przeszył jej ciało. Niewiele brakowało,
a poderwałaby si ħ z miejsca i zacz ħ ła błaga ę tego obcego m ħŇ czyzn ħ , by wzi Ģ ł j Ģ w ramiona i
pocałował... tu, na oczach wszystkich! Zupełnie jakby podano jej napój miłosny w zabójczej
dawce. Nie potrafiła wykrztusi ę słowa. Szczerze mówi Ģ c, ledwie była w stanie oddycha ę .
Na szcz ħĻ cie ksi ĢŇħ u Ļ miechn Ģ ł si ħ tylko, po czym wrócił na przód kabiny.
- On jest super! - stwierdziła z zachwytem Bethany. - Poznałam prawdziwego ksi ħ cia.
Jest fajniejszy, ni Ň my Ļ lałam. I taki du Ň y. Czy uwa Ň asz, Ň e on jest przystojny, mamo?
- Tak, jest bardzo przystojny - przyznała Liana, której serce wci ĢŇ nie mogło powróci ę
do dawnego tempa.
Obie z córk Ģ widziały, jak ksi ĢŇħ wychodzi wraz ze swoj Ģ Ļ wit Ģ , a potem obsługa
zanikn ħ ła właz i samolot wolno podjechał do r ħ kawa. Nie min ħ ło par ħ minut i mo Ň na było
wysiada ę . Liana chwyciła podr ħ czny baga Ň i zamkn ħ ła ksi ĢŇ k ħ . Patrz Ģ c na okładk ħ ,
pomy Ļ lała nagle, Ň e to, co spotkało bohaterk ħ powie Ļ ci, musiało chyba by ę zara Ņ liwe.
Przecie Ň ona sama na ułamek sekundy uległa urokowi egzotycznego ksi ħ cia.
566020898.005.png
To tylko chwilowe za ę mienie umysłu, powiedziała sobie, gdy stan ħ ły w posuwaj Ģ cej si ħ
wolno kolejce po baga Ň e. To skutek długiej podró Ň y i by ę mo Ň e zbyt wielu kaw, które wypiła
na pokładzie samolotu. To jedyne sensowne wytłumaczenie nagłego i obezwładniaj Ģ cego
poci Ģ gu, jaki poczuła do obcego m ħŇ czyzny.
Czterdzie Ļ ci minut pó Ņ niej Liana i Bethany czekały na odpraw ħ celn Ģ . Liana zd ĢŇ yła
ju Ň doj Ļę do wniosku, Ň e niepotrzebnie tak si ħ przej ħ ła swoj Ģ dziwn Ģ reakcj Ģ . Była przecie Ň
wtedy w szoku spowodowanym wtargni ħ ciem grupy obcych m ħŇ czyzn na pokład samolotu.
Wszelkie my Ļ li zwi Ģ zane z osob Ģ ksi ħ cia były nast ħ pstwem prze Ň ytej traumy i niczym wi ħ cej.
Kobiety jej pokroju nie gustuj Ģ przecie Ň w tego typu m ħŇ czyznach.
- Prosz ħ pani! T ħ dy, prosz ħ .
Wyrwana z rozmy Ļ la ı , Liana spojrzała na kr ħ pego m ħŇ czyzn ħ , który nachylił si ħ i
si ħ gn Ģ ł po jedn Ģ z jej walizek.
- Co pan robi? - zapytała ostro. - Niech pan tego nie rusza!
Odprawa celna odbywała si ħ w wielkiej klimatyzowanej hali, chłodzonej dodatkowo
wentylatorami, wiruj Ģ cymi u sufitu. Kolejka, cho ę długa, posuwała si ħ do Ļę szybko dzi ħ ki
sprawnej obsłudze. Porz Ģ dku pilnowali stra Ň nicy kr ĢŇĢ cy po Ļ ród tłumu. Ju Ň miała przywoła ę
jednego z nich, gdy drobny m ħŇ czyzna skłonił si ħ przepraszaj Ģ co.
- Polecono mi zaprowadzi ę pani Ģ do krótszej kolejki - wyja Ļ nił, kład Ģ c r ħ ce na piersi. -
Ma pani małe dziecko i powiedziano mi, Ň e wolałaby pani jak najszybciej załatwi ę wszystkie
formalno Ļ ci. Prosz ħ za mn Ģ . - Wskazał na samotnego urz ħ dnika siedz Ģ cego za lad Ģ na drugim
ko ı cu hali.
- Czy to te Ň celnik? - zapytała Liana, zdziwiona brakiem jakiejkolwiek kolejki.
Podniosła wzrok i zobaczyła tabliczk ħ „Oficjalni go Ļ cie i rezydenci". - Chciałabym, Ň eby tak
było - rzekła z uprzejmym u Ļ miechem. - Niestety, nie jestem ani rezydentem, ani oficjalnym
go Ļ ciem. Ale oczywi Ļ cie bardzo dzi ħ kuj ħ za propozycj ħ .
M ħŇ czyzna zacisn Ģ ł usta. Miał ciemne oczy i rzadk Ģ bródk ħ . Ubrany był w doskonale
skrojony garnitur.
- Prosz ħ , madame. B ħ dzie pani mile widziana. U boku Liany wyrósł umundurowany
stra Ň nik.
- Wszystko w porz Ģ dku, prosz ħ pani. Staramy si ħ po prostu przyspieszy ę procedur ħ .
- Skoro pan tak uwa Ň a... - W głosie Liany zabrzmiała nuta pow Ģ tpiewania. Pozwoliła
jednak, by m ħŇ czy Ņ ni wzi ħ li jej baga Ň e i przeprowadzili j Ģ na drugi koniec sali.
- Czemu nie chciała Ļ przej Ļę do krótszej kolejki? - zapytała Bethany, ci Ģ gn Ģ c za sob Ģ
podr ħ czn Ģ torb ħ . - Wolałaby Ļ tu czeka ę ?
566020898.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin