OSHO
Medytacja
Podstawy praktyki
Spis treści
Czym jest medytacja 2
Wskazówki do praktyki 7
Nie czuj się bezradny 7
Bądź odprężony 8
Nie żądaj natychmiastowych satori 9
Stwórz przestrzeń do medytacji 9
Właściwa pozycja ciała 10
Bądź pośrodku 10
Poczucie humoru 10
Nie walcz, nie psychoanalizuj 11
Niech medytacja będzie twoim pragnieniem 11
Medytacja jest zabawą 12
Medytacja nie jest przeciwna umysłowi 12
Niech wzrasta w tobie uważność 12
Pojawia się prawdziwa cisza 14
Oświecenie przychodzi w swoim czasie 15
Pułapki na drodze 16
Moce psychiczne: ostatni atak ego 16
Powab iluzorycznych doznań 16
Pierwsza eksplozja 17
Satori z umysłu 18
Doznania potwierdzające 20
Cały świat staje się doliną 20
Każda nuta staje się krystalicznie czysta 21
Słyszysz świat jak echo 21
Będziesz słyszał wszystko prócz siebie 21
Pojawia się wielkie światło 21
Nie możesz znaleźć swego ciała 22
Doznanie unoszenia się 22
Radość bez powodu 23
Brak reakcji - brak lęku 24
Kilka spraw istotnych 24
Baw się 24
Bądź cierpliwy 24
Nie wyczekuj rezultatów 24
Doceniaj nieświadomość 25
Nie jesteś swoimi doznaniami 25
Obserwujący to nie świadek 26
Medytacja przychodzi sama 27
Którą technikę mam wybrać 28
Medytacja w ujęciu Osho 32
Zorba Budda: tamten świat w tym jest ukryty 32
Dlaczego medytacje aktywne? 35
Biografia Osho 36
O Osho 39
\\\====///
(-+ ] +-)
\|_-_|/
Nie żądaj natychmiastowych satori
Po trzecie, nie wymagaj za wiele, bo jeśli będziesz wymagał zbyt wiele, staniesz się napięty, pojawi się niepokój. Najlepiej niczego nie wymagaj. Ot, czekaj. Zasiej ziarno w sercu i zacznij pracować - czekaj wiosny.
Ludzie żądają zbyt wiele: chcą natychmiastowych satori, samadhi. Chcą natychmiastowej nirwany. Czasem przychodzą do mnie głupi ludzie i mówią: „Siedem dni medytuję i nic się jeszcze nie zdarzyło." Siedem dni? A przez siedemdziesiąt milionów żywotów robili wszystko, co było przeciwne medytacji! Przez siedem dni... jakby zobowiązywali Boga albo mnie. Skarżą się: „Nic się nie zdarzyło. Siedem dni minęło, jeszcze tylko trzy dni treningu, a ja dalej nie jestem oświecony!"
Nie wymagaj za wiele, nie bądź zbyt chciwy; miej więcej zrozumienia. Na wszystko trzeba czasu. Pamiętaj: nie musisz martwić się o wynik - on jest zawsze zgodny z twoją potrzebą i wartością. Na cokolwiek jesteś gotów, nastąpi to. Jeśli nie następuje, to tylko, dlatego, że jeszcze nie jesteś na to gotowy. Przygotowuj się. Domaganie się nic nie pomoże. Widocznie nie jesteś jeszcze tego wart, oczyszczaj, więc dalej swe serce, koncentruj się bardziej, medytuj, stań się bardziej wyciszony, bardziej odprężony, bądź coraz bardziej zharmonizowany ze swym wnętrzem. I czekaj. Bo kiedy serce i energia są ze sobą w harmonii, rezultat przychodzi automatycznie.
Gdy siejesz ziarno, nie musisz, co dnia rozkopywać ziemi i sprawdzać, co się z nim dzieje. Zniszczyłbyś ziarno, nic już by się nie stało. Więc czekasz - miesiącami nic się nie dzieje. Musisz podlewać je wodą i zwozić nawóz i musisz je pielęgnować... miesiącami nic się nie dzieje. Potem nagle pewnego dnia, pewnego wczesnego ranka, cud... ziarna zakiełkowały. Wyszły ledwie dwa małe listki, zdarzył się cud. Co było niewidzialne, stało się widzialne... Ale zawsze przychodzi to w swoim czasie.
Stwórz przestrzeń do medytacji
Po czwarte, gdy przygotowujesz ogród dla róż, musisz zmienić całą glebę. Trzeba usunąć kamienie, stare korzenie, usunąć chwasty. Musisz stworzyć odpowiednie warunki, przestrzeń i ochronę. Musisz zbudować ogrodzenie. Gdy zamierzasz hodować róże, tyle przygotowania będzie potrzeba. Medytacja to róża, największa róża, róża ludzkiej świadomości.
Jakie są te odpowiednie warunki? I ta odpowiednia przestrzeń?
Znajdź miejsce sprzyjające medytacji. Na przykład pomoże raczej siedzenie pod drzewem niż w kinie czy na peronie dworca - trzeba wyjść do natury, do gór, drzew i rzek, gdzie Tao nadal płynie, wibruje, pulsuje, wszędzie się przelewa. Drzewa ciągle medytują. Milcząca, nieświadoma jest ta medytacja. Nie mówię byś stawał się drzewem - musisz stać się buddą! Budda ma jedną cechę wspólną z drzewem: jest tak samo zielony jak ono, pełny soku, tak samo świętujący jak drzewo, oczywiście z pewną różnicą - on jest świadomy, a drzewo jest nieświadome.
Ale gdy usiądziesz pod drzewem, na którym śpiewają piękne ptaki, tańczy paw, czy choćby przy płynącej rzece... dźwięk płynącej wody... przy wodospadzie... jego wielka muzyka...
Jeśli możesz, przygotuj w swym domu specjalny pokój do medytacji. Wystarczy mały kącik, ale przeznaczony specjalnie do medytacji. Czemu specjalnie? Gdyż każde działanie tworzy własną wibrację. Gdy w tym miejscu tylko medytujesz, nabiera ono aury medytacji. Co dnia, gdy medytujesz, wchłania twe wibracje gdy jesteś w medytacji. Gdy przychodzisz nazajutrz, te wibracje zaczynają cię ogarniać. Pomagają, odwzajemniają się, odpowiadają.
Miejsce święte to miejsce właściwe do medytacji, właściwe warunki. Jeśli czujesz w sobie wielką złość, nie jest to pora na medytowanie, płynąłbyś pod prąd. Gdy czujesz w sobie wielką chciwość, to nie czas na medytowanie: nie będzie to łatwe. Są chwile, gdy medytacja z łatwością cię ogarnia: słońce wschodzi i widzisz to wschodzące słońce, i nagle wszystko wewnątrz jest nieruchome, nie jesteś jeszcze częścią tego targowiska - oto pora na medytowanie. Czujesz się dobrze, zdrowo, z nikim się nie kłóciłeś - oto pora na medytowanie. Przyszedł znajomy i jesteś pełen miłości -oto pora na medytowanie. Jesteś ze swą kobietą, oboje czujecie się tak szczęśliwi; siądźcie razem i medytujcie, a stwierdzisz, że wtedy, gdy możesz medytować ze swą ukochaną, ze swym przyjacielem, dzieją się największe radości życia.
Znajdź odpowiednie warunki - zawsze są one dostępne. Nie ma ani jednego człowieka, który nie znalazłby odpowiednich warunków. W ciągu dwudziestu czterech godzin przychodzi wiele chwil, które bardzo łatwo można przemienić w medytacje gdyż w tych chwilach w sposób naturalny zmierzasz do wewnątrz. Noc pełna jest gwiazd... połóż się na ziemi, patrz na gwiazdy, poczuj się z nimi zharmonizowany, a potem medytuj.
Gdy chcesz medytować, wyłącz telefon, wyłącz siebie. Powieś kartkę na drzwiach, że medytujesz, by przez godzinę nikt nie pukał. Gdy wchodzisz do pokoju medytacji, zdejmij buty: stąpasz po świętej ziemi. Odstaw nie tylko buty, ale i wszystko to, czym się zaprzątasz. Świadomie zostaw wszystko razem z butami. Wejdź do wewnątrz niczym nie zajęty. Można przeznaczyć na to jedną z dwudziestu czterech godzin. Dwadzieścia trzy godziny przeznacz na inne zajęcia, pragnienia, myśli, ambicje, projekcje. Wyłącz z tego jedną godzinę, a w końcu stwierdzisz, że ta jedna godzina jest prawdziwą godziną twego życia, a tamte dwadzieścia trzy to czyste marnotrawstwo. Tylko ta jedna godzina ocalała, wszystko inne zostało wyrzucone w błoto.
Właściwa pozycja ciała
Po piąte, nie zajmuj się zbytnio właściwą procedurą, bo zajmie cię to całego - że powinieneś siedzieć w odpowiedniej pozycji. Dobrze, jeśli możesz tak siedzieć, ale gdy niepotrzebnie odwraca to uwagę, porzuć to. Twoje nogi nie będą czuły się dobrze, jeśli nie potrafisz siedzieć w pozycji pełnego lotosu (co jest trudne dla ludzi, którzy całe życie siedzą na krzesłach, jest to trudne, gdyż cały ich system mięśniowy ukształtował się w pewien określony sposób). Zasną albo zaczną przysparzać ci kłopotów. Stale będą domagać się uwagi, nie wymuszaj, więc pozycji lotosu.
Pozycja lotosu jest dobra, jeśli jest łatwa. Jeśli nie, każda inna pozycja jest jak pozycja lotosu. Gdy nie możesz siedzieć na podłożu, jeśli jest to trudne, usiądź na krześle. Medytacja nie boi się krzeseł - może dziać się wszędzie. Renu zadała mi wczoraj pytanie: „Czy oświecenie może nastąpić na koniu na biegunach?" Może, może nawet przytrafić się temu koniowi na biegunach!
Dołóż odrobiny starań, to wszystko, ale nie przejmuj się tym za bardzo: czy kręgosłup jest całkiem wyprostowany czy nie, czy twoja głowa jest w jednej linii z kręgosłupem czy nie... nie zajmuj się za bardzo tymi drobiazgami. To tylko pewne wskazania. Zrozum je, przyjmij i idź swoją drogą. Znajdź własną drogę. Najważniejsze, że ma ci być wygodnie i masz być odprężony.
Bądź pośrodku
Po szóste, musisz być dokładnie pośrodku. Ludzie albo stają się zbyt aktywni, albo zbyt bierni. Gdy stają się nadmiernie aktywni, powstaje niepokój, swego rodzaju gonitwa, pośpiech, szybkość, brak spokoju; gdy stają się zbyt bierni - ospałość, swoisty letarg, opieszałość. Bądź pośrodku. Bycie pośrodku to kryterium, które trzeba zawsze stosować. Nie jedz za dużo, nie wygładzaj się zbytnio. Nie śpij za dużo, nie śpij mniej niż trzeba. Pamiętaj zawsze być pośrodku. Nadmiar jest zabroniony. Wszelkie skrajności trzeba porzucić, bo stan odprężonego umysłu jest tylko pośrodku.
Gdy dostąpisz takiej równowagi, wysiłku i braku wysiłku, celu i bezcelowości, istnienia i nie-istnienia, umysłu i nie-umysłu, działania i nie-działania... wtedy możesz pozwolić sobie płynąć z biegiem spraw, możesz pozwolić sobie na unoszenie się.
Poczucie humoru
Pamiętaj: największym problemem dla człowieka religijnego jest to, by nie być zbyt poważnym, największym problemem dla człowieka religijnego jest to, by nie być smutnym, największym problemem dla człowieka religijnego jest to, by nie być negatywnym; tak zazwyczaj się dzieje... ludzie religijni stają się bardzo smutni, bardzo poważni, bardzo negują życie. Zupełnie zapominają o wiośnie, myślą tylko o zeschniętym drewnie i martwych prochach. Utracili równowagę.
Naprawdę religijny jest ten, kto zna poczucie humoru. Człowiek naprawdę religijny jest szczery, ale nigdy poważny; całkowicie oddany swej pracy, ale bez nastawienia „grzeszniku, jestem od ciebie świętszy", nigdy nie odczuwa wyższości, tylko pokorę. Człowiek naprawdę religijny umie tańczyć z wiatrem i deszczem, umie śmiać się i chichotać z dziećmi, czuje się swobodnie i spokojnie w każdej sytuacji życia. Oto wolność, wolność od ego. Ego czyni człowieka poważnym.
Jeżeli staniesz się zbyt poważny, utoniesz w świecie ciemności, w świecie negacji. Pamiętaj, nie masz stać się zimny. Ci tak zwani święci są bardzo zimni, nie zrozumieli o co w tym wszystkim chodzi. Bądź chłodny, ale nigdy nie zimny, a między jednym a drugim jest ogromna różnica, i jest też w tym pewien bardzo głęboki paradoks. Nazywam to „chłodem" - w porównaniu z rozgorączkowanym stanem namiętności to chłód; w porównaniu z zimnem śmierci to ciepło. Jest to ciepło w porównaniu z zimnem śmierci i jest to chłód w porównaniu z roznamiętnioną żądzą życia. Jest to ciepło i chłód zarazem. Człowiek naprawdę religijny jest chłodny, gdyż nie ma żądzy; zarazem jest ciepły, gdyż nie jest smutny, nie jest poważny.
Nie walcz, nie psychoanalizuj
Powinieneś być oddzielony od korowodu myśli. Przyjdą, otoczą cię ze wszech stron. Będą przypominać chmury - najmniejsza drobina nieba zostanie utracona. Gdy jest zbyt wiele myśli, walka z nimi jest naturalnym instynktem, gdyż wyczytałeś, że medytacja to stan bez myśli. Ale przez walkę nikt nie pozbywa się myśli. Jeśli będziesz walczyć, zostaniesz pokonany. Sama walka staje się przyczyną twej klęski. Nie możesz walczyć z cieniami, gdyż zostaniesz pokonany.
Spróbuj walczyć ze swym cieniem, a zostaniesz pokonany; nie dlatego, że cień jest potężny, ale dlatego, że cienia nie ma. A jak możesz zwyciężyć walcząc z czymś, czego nie ma? Myśli to cienie, nie walcz z nimi.
Gdy nie walczysz, pojawia się druga możliwość - to wybrała psychoanaliza. Bądź razem ze skojarzeniami, pozwól myślom wędrować dokąd chcą. Jedna myśl wiąże się z inną i jeszcze inną i jeszcze inną i tak to trwa i trwa w nieskończoność, do znudzenia. Będziesz to czuć jak swego rodzaju odprężenie. Dlatego po psychoanalizie ludzie czują się uratowani, zbawieni. Nie są zbawieni ani uratowani - tylko walka znika. Stajesz się napięty ponieważ walczysz. Kiedy nie walczysz, napięcie znika i to zniknięcie napięcia daje ci poczucie, jakbyś został uratowany.
Będzie to przyjemne odczucie. Gdy walczysz ze swymi myślami i nie możesz zwyciężyć, porzucasz walkę i pozwalasz myślom wędrować, zaczynasz wędrować razem z nimi; pojawia się przyjemne odczucie. Oto cały sekret psychoanalizy. Psychoanaliza w niczym nie pomaga, sprawia jedynie, że czujesz się dobrze, ponieważ pomaga ci porzucić walkę.
Nie potrzeba walczyć, nie potrzeba pozwalać myślom na zaistnienie i wędrować za nimi. Pozostań obserwatorem, świadkiem.
Musisz znów stać się panem. Musisz stać się panem, nie sługą. Na czym polega to panowanie? Bycie świadkiem to bycie panem. Obserwuj myśli, w całkowitym spokoju i ciszy, obserwuj. Pozwól im przyjść i odejść, pozwól im pojawić się i zniknąć. Po prostu zauważaj - myśl się pojawia, jest, odeszła... wkrótce dotrzesz do punktu, w którym jest ich coraz mniej i mniej i mniej; potem pewnego dnia - przerwa... wszystkie myśli znikły. W tej przerwie - pierwsze doznanie boskości.
Niech medytacja będzie twoim pragnieniem
99 procent ludzi medytuje, gdyż o medytacji się mówi. Czasami staje się ona modna. Ameryka przechodzi taką fazę. O medytacji się mówi, każdy robi medytację. Jeżeli jej nie robisz, na pewno coś przegapiasz.
Nie czujesz takiej potrzeby, nie pojawiła się ona w twym istnieniu, nie doszedłeś do tej chwili w swej ewolucji gdy medytacja następuje sama z siebie, ale wszyscy ją robią i chodzą do mistrzów i siedzą w milczeniu. Ktoś robi Zazen, ktoś TM, ktoś dynamiczną... Pewnie coś przegapiasz. Pojawia się więc chciwość - powodowany chciwością zaczynasz czynić starania.
Nie są to starania o medytację. Są to starania o uzyskanie czegoś, o czym myślisz, że przez medytację To uzyskasz. Takie fazy przychodzą i odchodzą. Takie kulty pojawiają się i znikają. Są swoistą modą.
Człowiek medytujący nie przyszedł medytować dlatego, że inni medytują; pojawiła się w nim głęboka potrzeba, stała się pukaniem do jego serca, nieustającym pukaniem. Cały świat zdaje się być bez znaczenia, on chce wejść do wewnątrz. Chce wiedzieć kim jest. Nie dlatego, że inni się dowiedzieli. Gdyby nikt nie propagował medytacji i nie było żadnych książek i wszystkie książki zostałyby zniszczone i wszyscy mistrzowie poszliby skryć się w jaskiniach Himalajów, wtedy też byłoby kilkoro ludzi, którzy by medytowali i na własną rękę szukali sposobów medytowania. Byliby to prawdziwi medytujący. Dla nich medytacja byłaby tak samo łatwa jak cokolwiek innego. Byłaby czymś takim jak oddychanie.
Medytacja jest zabawą
Nie możesz pragnąć medytacji, bo ona jest tylko wtedy, gdy nie ma pragnienia. Nie możesz pragnąć wyzwolenia, nirwany, bo ono jest tylko w stanie bycia bez pragnienia. Nie można uczynić go przedmiotem pragnienia. Dla mnie i dla tych wszystkich, którzy wiedzą, pragnienie jest światem - nie chodzi o to, że pragniesz tego, co światowe. Pragnienie, samo zjawisko pragnienia, jest światem.
Możesz się bawić, a wszystko jest możliwe dzięki zabawie, gdy medytacja jest zabawą. Wszystko jest możliwe natychmiast, bo nie jesteś zakłócony, niecierpliwy, nigdzie się nie spieszysz, do nikąd nie zmierzasz. Jesteś tu i teraz. Jeśli medytacja następuje, dobrze. Jeśli nie następuje, też dobrze. Nie robisz nic niewłaściwego, bo nie ma pragnienia, nie ma oczekiwania, nie ma przyszłości.
I pamiętaj: gdy medytacja i nie-medytacja stają się do siebie podobne, medytacja ci się zdarzyła. Dotarłeś. Cel został osiągnięty, zstąpiło do ciebie to, co ostateczne. Wygląda to dziwnie gdy mówię byś nie czynił z medytacji praktyki, raczej uczyń z niej zabawę, uciechę. Ciesz się nią gdy ją robisz, nie dla jakiegoś rezultatu.
Nasze umysły są bardzo poważne, śmiertelnie poważne. Nawet gdy się bawimy, robimy z tego coś poważnego: pracę, obowiązek. Baw się jak dzieci. Baw się technikami medytacji, wtedy znacznie więcej może się zdarzyć. Nie traktuj ich poważnie, traktuj je jak zabawę. Ale my wszystko robimy poważnie. Nawet gdy się bawimy, robimy to poważnie. Wobec religii zawsze byliśmy bardzo poważni. Religia nigdy nie była uciechą, dlatego ta ziemia nadal jest nie-religijna. Religia musi stać się radością i świętowaniem, celebrowaniem; celebrowaniem chwili, cieszeniem się wszystkim, co robisz, cieszeniem się tak bardzo i tak głęboko, że umysł zatrzymuje się.
Medytacja nie jest przeciwna umysłowi
Musisz być wdzięczny umysłowi. To pierwszy krok do wyjścia poza umysł, nie jako wróg, ale przyjaciel. Gdy słyszysz, że masz wyjść poza umysł, możesz popaść w niezrozumienie. Mam ogromny szacunek do umysłu. Tyle zawdzięczamy umysłowi, że nie ma sposobu na odwdzięczenie się.
Pierwszym jest więc to, że medytacja nie jest przeciwna umysłowi, dzieje się ona poza umysłem. A „poza" to nie to samo co „przeciwko".
Gdy ta przyjaźń pogłębi się, umysł nie będzie przeszkadzał w twoich medytacjach, bo medytacja nie jest przeciwna niemu. W istocie rzeczy jest to jego spełnienie, jego własny najwyższy rozkwit. Wyjście poza niego nie jest nastawieniem antagonizmu, ale ewolucji przyjaźni.
Takie powinno być nastawienie wszystkich medytujących - nie walczyć. Jeśli walczysz, może ci się udać uciszyć umysł na jakiś czas, ale nie zwyciężysz. Umysł wróci, będziesz go potrzebował. Nie możesz żyć bez niego, bez niego nie możesz istnieć w świecie. Gdy zdołasz stworzyć przyjazny związek z umysłem, pomost miłości, zamiast być przeszkodą w medytacji, zaczyna on być pomocą. Chroni twą ciszę, bo ta cisza jest też jego skarbem, nie tylko twoim. Staje się glebą, z której rozkwitną róże medytacji, i ta gleba będzie tak samo szczęśliwa jak róże.
Zacznij od miłości do swego ciała, które jest twą najbardziej zewnętrzną częścią. Zacznij kochać swój umysł; gdy pokochasz swój umysł, zaczniesz go upiększać, tak jak upiększasz ciało. Utrzymuj go w czystości, świeżości - nie chcesz by twe ciało straszliwie cuchnęło, chcesz by było kochane i szanowane przez innych. Twoja obecność nie powinna być jedynie tolerowana, ale przyjmowana z radością.
...
orchidea_IG