32 - Lalka.doc

(194 KB) Pobierz
LALKA

LALKA

 

Lalka jako powierć o „straconych złudzeniach” polskich idealistów

Kontrowersje wokół Wokulskiego

Wśród powieściowych bohaterów

Panorama społeczeństwa polskiego drugiej połowy XIX wieku

Zawartość treściowa poszczególnych rozdziałów

 

Bolesława Prusa droga do Lalki

 

   W przeciwieństwie do wielu wybitnych pisarzy pozytywizmu życie (3olesława Prusa (prawdziwe nazwisko Aleksander Głowacki) nie jest tak dobrze znane miłośnikom, a nawet badaczom pisarstwa twórcy halki. Wiele w nim luk, niedopowiedzeń i spraw nie wyjaśnionych. Nawet data i miejsce urodzenia Aleksandra Głowackiego, herbu Prus I, były przez jakiś czas przedmiotem sporu. Dopiero ostatnio przyjęło się 20 sierpnia 1847 roku jako datę narodzin pisarza.

Wcześnie osierocony przez rodziców (matkę stracił, gdy miał 3 lata, ojca – w wieku lat 9) trafił najpierw pod opiekę babki Marcjanny Trembińskiej w Puławach, a później do Domiceli z Trembińskich Olszewskiej w Lublinie. W roku 1857 oddano Aleksandra na naukę do Powiatowej Szkoły Realnej przy Gimnazjum Gubernianym w Lublinie. W kilka lat potem, w 1861, roku przeszedł do powiatowej sokoły w Siedlcach. Tutaj trafił pod kuratelę starszego brata Leona, który po ukończeniu studiów filozoficznych na uniwersytecie kijo­wskim podjął pracę nauczycielską. Wiadomo również, iż w r. 1862/63 był uczniem gimnazjum kieleckiego, gdzie jego starszy brat pracował jako nauczyciel. W nieznanych bliżej okolicznościach przerwał naukę i znalazł się wśród uczestników powstania styczniowego. Był ranny, a następnie trafił da więzienia na zamku lubelskim, gdzie – jak sam wspomina – spędził dłuższy czas w towarzystwie osób skazanych już o na rozstrzelanie, już to na powieszenie. Przeżycia powstańcze miały wpływ na jego postawę życiową, poglądy polityczne, a także na zdrowie.

   Po zwolnieniu z więzienia w 1866 roku ukończył gimnazjum lubel­skie i podjął studia na Wydziale Matematyczno-Fizycznym Szkoły Głównej w Warszawie. Po dwu latach nauki przerwał studia w Szkole Głównej i zapisał się na naukę w Instytucie Rolniczo-Leśnym w Puławach. Nauki nie ukończył. Mimo to ze studiów wyniósł głęboki kult wiedzy i zainteresowania naukowe, szczególnie w zakresie nauk ścisłych.

   Okres po opuszczeniu Puław, bliżej nieznany, był wyjątkowo trudny w życiu przyszłego pisarza. Aby zdobyć środki na utrzymani pracował jako korepetytor, guwerner, a także jako robotnik. Pierwsze próby dziennikarsko-publicystyczne powstały również w wynik odczuwanych trudności finansowych. Jak pisze Janina Kulczycka-Saloni: Wyrobniczo-zarobkowy charakter miały nie tylko jego felietony humorystyczne, ale także poważna publicystyka.1 Działalność literacką rozpoczął od niewybrednej humorystyki publikowanej w pismach „Mucha” i „Kolce”. Następnie poważniejszą działalność dziennikarską kontynuował w „Opiekunie Domowym”, „Kurierze Warszawskim”, „Nowinach” i innych czasopismach. Taka genezę pisarstwa Aleksandra Głowackiego nie miała korzystnego wpływu na atmosferę wokół jego twórczości. Wielu z wpływowych przedstawicieli opinii literackiej kwestionowało jego kompetencje do wypowiadania się na temat doniosłych zagadnień życia społecznego, postrzegając go jako „specjalistę” od spraw mało poważnych.

   Do środowiska literackiego „młodych” pozytywistów należał bardziej wiekiem i bliżej nieokreślonymi sympatiami niż pełną akcep­tacją ich programu. Do literatury wchodził niezbyt błyskotliwie poprzez żmudną pracę dziennikarską. Ten okres terminowania w dziennikarstwie miał ogromne znaczenie dla rozwoju jego pisarstwa. Dzięki niemu Prus systematycznie gromadził wiedzę o społeczeńst­wie i jego problemach. Równocześnie nabywał sprawność pisarską, Wyrażało się to przede wszystkim w doskonaleniu techniki konden­sacji wypowiedzi, umiejętności opowiadania o określonym konkrecie, konstruowaniu paradoksu i posługiwaniu się nim w wypowiedzi. Owe miniaturowe dialogi, podpatrywane zdarzenia, obrazki obyczajowe, w których uzewnętrznia się ludzka osobowość, stanowiły o istocie artystycznego kunsztu felietonistyki Bolesława Prusa.

   Twórca ten wypracował własną, niepowtarzalną formę Kronik Tygodniowych. Miały one różnorodne, często niejednolite cele: 1) notowanie na żywo, na gorąco tego, co było wydarzeniem dnia, o czym mówiono i o czym należało poinformować szeroką opinię pub­liczną, 2) popularyzowanie imprez, inicjatyw, instytucji, 3) kształtowanie opinii publicznej przez dyskredytowanie występków i apoteozę cnót, 4) dostarczanie rozrywki tym, którzy nie są zdolni przełknąć poważniejszej strawy literackiej, 5) tworzenie własnych teorii, konstrukcji uogólniających i kształtowanie w teru sposób opinii czytelników; 6) polemika z przeciwnikami i dyskutantami prawdziwymi i urojonymi, 7) wprowadzenie porcji erudycji i dokumentów przestawiających za tezami przede wszystkim w postaci statystyk, zesta­wień wykresów.2

   Prus posiadał niezwykłą umiejętność zmiany tematu, łączenia różnych wątków, formułowania wniosków, zarówno poważnych jak i zabawnych. W swej felietonistyce najczęściej jest jednocześnie interesujący, zabawny i mądry. Jego dorobek dziennikarski jest ogromny – obejmuje dwadzieścia tomów samych Kronik. Kroniki stanowią istną encyklopedię życia warszawskiego na przestrzeni kilkudziesięciu lat: Wiadomości o sprawach stołecznych przeplatają się tutaj na pozór beztrosko z uwagami o życiu całej Polski, a niekiedy i Europy, opatrzone komentarzami bardzo nieraz głębokimi i zabarwione obficie pierwiastkami komicznymi w najrozmaitszych odmianach. Równocześnie pozwalają one obserwować postawę pub­licysty, której znajomość ułatwia czytelnikowi zrozumienie jego utworów literackich, podobnie jak korespondencja w wypadku innych pisarzy, co jest tym ważniejsze, że Prus listów pisywał bardzo niewiele.3

   Na podłożu doświadczeń dziennikarskich zrodziły się pierwsze próby beletrystyczne Prusa. Miały one charakter szkiców do karykatur. Inspiracją do nich była warszawska codzienność. Były to obrazki z życia przedstawiane w zwierciadle literackiej karykatury. Dużo w nich zapożyczeń narracyjnych i fabularnych głównie z Dickensa. Dopiero po kilku latach takich wprawek pisarz znalazł własną drogę. Widać to wyraźnie w nowelach z życia dzieci (Przygoda Stasia, Anielka, Katarynka, Grzechy dzieciństwa). Oryginalność tych utworów polegała przede wszystkim na wnikliwej obserwacji świata dziecka. Dziecko przestaje być obiektem literac­kich zainteresowali – staje się podmiotem wypowiedzi. Oczyma chłopca wiejskiego, urwisa dworskiego, panienki ze dworu itd. Prus spogląda na określone zjawiska społeczne, będące wówczas przedmiotem poważnych dyskusji, takie jak: sprawa szkolnictwa ludowego, sytuacja szlachty „wysadzonej z siodła” po uwłaszczeni chłopów, warunki życia biedoty wiejskiej. Były to problemy doskonale znane czytelnikowi, ale relacja o nich przez pryzma świadomości dziecięcej była rewelacją artystyczną na dużą skalę.

   Twórczość beletrystyczna początkowego okresu twórczości Prusa na ogół jest wolna od pozytywistycznych zachwytów nad ideą kapitalistycznego postępu. Pisarz w tym czasie jest bardziej widocznym rzecznikiem innej wiaty, wiary w prostego człowieka, człowieka o dobrym sercu, przeważnie dziecka ludu. Lud jako jedyny reprezentuje znaczny potencjał moralny. U klas wyższych dobrobyt i przywileje zniszczyły odruchy serca.

   Z tego okresu należy odnotować, oprócz wymienionych, kilka jeszcze innych utworów nowelistycznych, takich jak: Sieroca dola ­obrazek z życia lumpenproletariatu i deklasującej się szlachty, Powracająca fala – literacki obraz o narodzinach polskiego kapitaliz­mu i dehumanizującym wpływie pieniądza na człowieka. Kolejne lata przynoszą takie znakomite nowele Prusa, jak: Michałko, Nawrócony, Kamizelka, On, Milknące głosy. Są to arcydzieła polskiej nowelisty­ki. Prus demonstrował w nich trudną sztukę selekcji materiału obserwacyjnego, osiągając przy tym obiektywizm relacji i zwięzłość. Utwory wolne są od wszelkiej poetyzacji, retoryki i moralizatorstwa. Nie tracą przy tym ostrości widzenia trudnych polskich spraw.

   W tym czasie dojrzewała u Prusa świadomość konieczności wypo­wiadania się w bardziej ambitnej formie literackiej. Za taką uważał powieść. Próbą zmierzenia się z tym gatunkiem była już Anielka. Pierwotnie nosiła ona znamienny tytuł Chybiona powieść. Pracę nad Placówką Prus rozpoczął jeszcze w 1880 r., lecz przerwał ją na kilka lat. Jednak nie zrezygnował z powieści jako swego powołania lite­rackiego. Znamienna jest w tym przypadku odpowiedź, jakiej udzielił redakcji petersburskiego „Kraju” w 1884 r., która zaproponowała mu prowadzenie działu krytyki:

   Zamiar wprowadzenia krytyki jest wyborny, ale... ja już tego działu nie chcę uświetniać. Piękna to rzecz krytykować, ale piękniejsza robić samemu. Ja chciałbym zostawić coś o sobie; a że już zaczynam orien­tować się w beletrystyce, więc zamiast krytyki wolę napisać kilka powieści z wielkich pytań naszej epoki. Plan ten, pospołu z robotą parobczą, wypełni mi zapewne resztę życia.4 Plonem pisarskich zamiarów były: Placówka, Lalka, Emancypantki i Faraon.

   Placówka dotyczyła bardzo ważnego problemu życia społecznego: kryzysu wsi polskiej. Utwór przynosił bardzo realistyczny obraz walki małorolnego chłopa o wymownym nazwisku Ślimak z doskonale zorganizowaną akcją kolonizacyjną Niemców. Dzieje tego bohatera, uginającego się pod ciosami nieszczęść i zupełnie osamot­nionego w zmaganiach z losem, były wielkim ostrzeżeniem przed niebezpieczeństwem wynarodowienia i utraty polskiej ziemi.

   Powieść o zmaganiach Ślimaka z kolonistami niemieckimi była jednak w pewnym stopniu przedsięwzięciem pisarskim problemowo obcym pisarzowi. Prus to przede wszystkim znakomity obserwator. Najbliższym jego otoczeniem było środowisko wielkomiejskie, a ściślej Warszawa. Tu według wyobrażeń Prusa krzyżowały się interesy wszystkich warstw, tj. ogółu społeczeństwa.

   Wiadomo z publicystyki, że poglądy autora Placówki na stan, w jakim znajdowało się społeczeństwo polskie po roku 1883, stawały się coraz bardziej pesymistyczne. Stan ten stale się pogłębiał. W lat­ach 1886-1887 w Kronikach pisał między innymi: Pesymizm ogarnął nas wszystkich, potęguje się z roku na rok i wypija nam mózgi i serca [...]. Zarzucają mi [...], że jestem pesymistą [...]. Przede wszystkim chciałbym spotkać w naszej sferze człowieka, który dziś nie jest pesymistą. Pesymizm – to po prostu katar ducha, choroba wystę­pująca epidemicznie w takich historycznych epokach jak obecna. [...] Ze wszystkich stron mrok nas otacza.5

   Obserwacja rzeczywistości doprowadzała go do przeświadczenia, że życie zbiorowe w Polsce zaprzecza podstawowym wartościom, jakie właściwie zorganizowane społeczeństwo powinno posiadać. Wartości te wywodzą się ze Spencerowskiej teorii organizmu, w którym niedomaganie najmniejszego choćby elementu oznacza chorobę całości. Natomiast Prus postrzegał Polskę jako zbiorowość w stanie rozkładu, a nie harmonii. Z goryczą stwierdzał:

   Jest to [...] obraz stojącej wody, gdzie drzemią ślimaki i pływają drobne rybki, ale zupełnie brakuje dużych ryb i szerszego ruchu. Z sadzaweczki tej [...] od czasu do czasu wydobywają się na wierzch jakieś bąble, te puste bańki wydobywające się na powierzchnię społeczeństwa może dadzą początek jakimś odświeżającym prądom; dzisiaj są one dowodem, że... dach społeczeństwa jeszcze nie skrzepnął i nie zamarł.6

W innym znowu miejscu konstatował: Jest prawdą niezbitą, a nad wszelki wyraz smutną, że inteligencja nie ma żadnej spójni z chłopem, nie zna go, nie rozumie, nie widzi i nie wpływa na niego. Żydowski szynkarz i lichwiarz, pokątny doradca, nawet złodziej zesłany na pobyt w jakiejś okolicy posiada u chłopów więcej zaufania i powagi aniżeli inteligencja, mianująca się kierownikiem społeczeństwa.

   Nie ma większej boleści, większego wstydu, jak stać się obcym wśród swoich i dla swoich. Jest to zaś punkt, do któregośmy już do­szli.7

   Z tego niepokoju i rozczarowania stanem społeczeństwa rodziła się Lalka. Utwór powstawał w sposób felietonowy, tj. w odcinkach na łamach czasopisma. Drukowano go niejednokrotnie z dużymi przer­wami w „Kurierze Codziennym” od 29 września do 24 maja 1889 r. Edycja książkowa ukazała się w rok po ukończeniu druku prasowego (1890).

 

Lalka jako powieść o „straconych złudzeniach” polskich idealistów

 

   Mówiąc o Lalce, nie sposób pominąć autorskich intencji, które określać miały jej tematykę. W utworze tym Prus miał zamiar przedstawić polskich idealistów na tle społecznego rozkładu. Pragnął więc ukazać, do czego zmierza wysiłek wybitnych jednostek w warunkach polskiego społeczeństwa. Osąd tego społeczeństwa był surowy: autor postrzegał je w stanie „rozkładu”. Nie interesował go jedynie aktual­ny obraz polskiej zbiorowości. Miał ambicję stworzenia powieści­-syntezy o głębokiej perspektywie czasowej. Dlatego przedstawiał bankructwo nie jednego pokolenia idealistów, ale trzech: romanty­cznego, pokolenia przełomu epok i pozytywistycznego. Bankructwo to wynika z rozczarowań, a nawet klęski dwóch ideologii – romanty­cznej i pozytywistycznej. Prus nie krytykował tych ideologii, ale społeczeństwo, które nie potrafiło spożytkować żywotnych haseł zarówno w epoce romantycznej, jak i po roku 1863.

   W stosunku pisarza do „idealistów” widać bliskość uczuciową, sza­cunek, a jednoczenie krytycyzm:

   Nasz idealizm – pisał – ma w powieści trzy typy, cechujące się tym, że każdy z nich goni za wielkimi dziełami, a nie dba o małe, podczas gdy realista Szlangbaum, wykonując małe prace Zdobywa kraj. Rzecki jest idealistą politycznym, Ochocki naukowym, a Wokulski bardzo złożonym jako człowiek epoki przejściowe.

   Idealiści w zderzeniu z brutalną rzeczywistością polskiego społe­czeństwa musieli przegrywać. Idealista bowiem nie uznaje praw powolnej ewolucji, nie ceni wartości codziennego życia; chce zdoby­wać tylko to, co wielkie, krańcowe i niezwykłe, pociągają go zjawiska rewolucyjne, pociąga hasło „wszystko albo nic”.

   W powieści nośnikiem ideologii romantycznej jest Ignacy Rzecki, stary subiekt w sklepie Wokulskiego. W swoim pamiętniku daje świadectwo wierności idei napoleońskiej, która wiązała się z ideolo­gią walki powstańczej, demokratycznej równości, solidarności ludów uciskanych w walce o niepodległość. Takie utożsamianie romantyz­mu z legendą napoleońską nie było ze strony Prusa zbyt daleko idącym uproszczeniem. Wprawdzie poirytowany „pogrobowiec ro­mantyzmu”, uczestnik kampanii węgierskiej, a jednocześnie recen­zent Lalki, Teodor Tomasz Jeż, zgłaszał poważne zastrzeżenia wobec Rzeckiego:

   Co do typów na przykład, gdybym był Zoilem (do czego się nie przyznaję) wystosowałbym do Prusa osobistą za Rzeckiego pretensję. Mam zaszczyt zaliczać się do kolegów tego typu. Być może, żeśmy wytworzyli pokolenie ślamazarników; tego jednak nie rozumiem, jak się mógł spośród nas wziąć bałwochwalca idei napoleońskiej? Nie przyświecała już ona młodości naszej; nie opowiadała się hukiem dział i szczękiem broni ręcznej. Inna nam przyświecała gwiazda.10

   Trzeba jednak oddać sprawiedliwość Prusowi: w polskiej tradycji ideowej postać Napoleona była znakiem nadziei niepodle­głościowych, symbolem idei rewolucyjnej i wolności. Mickiewicz, pisząc Pana Tadeusza, współtworzył tę legendę, poniekąd sakralizował napoleonizm jako składową świadomości wyzwoleńczych dążeń Polaków.

   W świecie Lalki Rzecki jest już postacią anachroniczną, osa­motnioną. Wszystkie nadzieje i oczekiwania są już dla niego przeszłością. W swoim pamiętniku z przerażeniem konstatuje: Noc zapada, noc, podczas której wszystko jest szare i podejrzane (I, 161).

   W innym znowu miejscu nostalgicznie wzdycha: Tak się jakoś zmienia świat na złe, że niedługo nie będę mógł z nikim gadać i w nic wierzyć (II, 343).

   Konsekwencją tego osamotnienia są coraz bardziej niepraw­dopodobne, wręcz niedorzeczne pomysły polityczne. Uporczywie trzyma się wiary, że Napoleon II wykona testament Napoleona I i zrobi porządek na świecie. W oczach groszorobów, w świecie domi­nacji pieniądza Rzecki staje się figurą śmieszną. Jego romantyzm walki o wolność, sprawiedliwość i solidarność jest już egzotyką. Dlatego postrzega bezsens swych młodzieńczych usiłowań:

   I to ma być wiek, który nastąpił po XVIII, po tym XVIII wieku, co zapisał na swoich sztandarach: wolność, równość, braterstwo?... Za cóż ja się, u diabła, biłem z Austriakami?... Za co ginęli moi kam­raci?... (II, 274).

   Poczucie przegranej nie jest jednak przekreśleniem wartości wy­znawanych ideałów. Pisarz bowiem przyznaje Rzeckiemu prawo do moralnego osądu rzeczywistości.

   Przejście od ideologii romantycznej po powstaniu styczniowym nie zmieniło sytuacji w kraju. Prus nie dokonuje krytyki programu pozy­tywistycznego, lecz nikłości jego skutków. Rzeczywistość polska jawi mu się jako ciąg niepowodzeń i bezskutecznych usiłowań. Jakże gorzko brzmią refleksje Wokulskiego spacerującego po Powiślu:

   To miniatura kraju – myślał, w którym wszystko dąży do upodlenia a wytępienia rasy. Jedni giną z niedostatku, drudzy z rozpusty. Praca odejmuje sobie od ust, ażeby karmić niedołęgów; miłosierdzie hoduje bezczelnych próżniaków, a ubóstwo nie mogące zdobyć się na sprzęty otacza się wyłącznie głodnymi dziećmi, których największą zaletą jest wczesna śmierć.

   Tu nie poradzi jednostka z inicjatywą, bo wszystko sprzysięgło się, żeby ją spętać i zużyć w pustej walce – o nic (I, 83).

   Znamienne, że nie padają tu słowa oskarżenia pod adresem warunków życia w niewoli czy systemu kapitalistycznego. Winne jest wyłącznie społeczeństwo. Brakuje mu woli mobilizacji wokół idei mrówczej pracy i inicjatywy twórczego działania. Minclowie i Szlangbaumowie do sukcesów ekonomicznych dochodzili ciężką pracą i oszczędnością. Organizatorzy życia gospodarczego nie potrafią korzystać z dobrodziejstw techniki i nauki:

   Rozmawiałem – mówi Ochocki – z wielkimi przemysłowcami myśląc, że skłonię ich do popierania nauki, choćby dla praktycznych wynalazków. I wiesz pan, com poznał... Oto oni mają takie wyobrażenie o nauce, jak gęsi o logarytmach. A wiesz pan, jakie wynalazki zainteresowały ich?... Tylko dwa: jeden, który by wpłynął na zwiększenie dywidend, a drugi, który by nauczył ich pisać takie kontrakty obstalunkowe, żeby na nich można było okpić kundmana bądź na cenie, bądź na towarze (II, 315).

   Główną odpowiedzialnością za ten stan rzeczy obarcza Prus dzie­dzictwo feudalne. Jego nośnikiem w polskich warunkach jest bur­żuazja niezdolna do twórczego kierowania postępem:

   W Anglii!... Tam jeszcze istnieje epoka twórcza w społeczeństwie; tam wszystko doskonali się i wstępuje na wyższe szczeble. Owszem, tam nawet ci wyżsi przyciągają do siebie nowe siły. Lecz u nas wyższa warstwa zakrzepła jak woda na mrozie i nie tylko wytworzyła osobny gatunek, który nie łączy się z resztą, ma do niej wstręt fizyczny, ale jeszcze własną martwotą krępuje wszelki ruch z dołu (I, 91).

   Polską arystokrację charakteryzuje pogarda dla wszelkiej pracy i wszelkich obowiązków, grupowe poczucie odrębności i wyższości w stosunku do pozostałej części społeczeństwa. Jest to poczucie pozbawione jakichkolwiek podstaw. Są to bowiem ludzie niezdolni do żadnej społecznie użytecznej pracy i działalności. Moralną zgniliznę tego świata widać wyraźnie na tle stosunku arystokracji do miłości i instytucji małżeństwa. Uczucia w tym świecie podporządkowane są kastowym przesądom i konwenansom. Kobieta jako istota rzekomo będąca wcieleniem ideału jest przedmiotem bezwzględnego handlu w związku małżeńskim. Rodzi to wynaturzenia obyczajowe, maskowane obłudą i manierami. Rozkład moralny prowadzi do stanów wręcz patologicznych.

   Najgorsze jest w tym wszystkim to, że wzorce negatywnych zachowań przejmuje zarówno środowisko ziemiańskie, jak i mieszczaństwo. Przecież Wokulski, pragnąc zbliżyć się do tego świa­ta, przejmuje ten zewnętrzny blichtr arystokracji będący przykrywką moralnego rozkładu (bywanie w teatrze, kwestowania, imprezy towarzyskie, wyścigi konne itd.). Epizodyczne sylwetki fabrykanta powozów Deklewskiego, ajenta handlowego Szprota, czy rady Węgrowicza wskazują dobitnie, że środowisko mieszczańskie nie jest wolne od zawiści, groszoróbstwa, a przy tym pozbawione pomysłowości i rozmachu.

   „Stracone złudzenia” Prusa-pozytywisty wydają się sięgać jeszcze głębiej: pochwały burżuazyjnej działalności na polu przemysłu i handlu. Pozornie wydaje się, że wszystko to, co czyni Wokulski w zakresie organizacji działalności gospodarczej, budzi aprobatę pi­sarza. Ludzie mają pracę, Wokulski ma środki na działalność filantropijną, dzięki tanim perkalikom z Rosji obniża koszty utrzyma­nia ubogiej ludności. Wszystko to jest prawdą. Prawdą jednak jest i to, że wartość jego poczynań korzystnie prezentuje się na tle pasożytniczej burżuazji. Jest to jednak wyprzedaż ideałów młodości. Jego działalność kupiecka jest przecież działalnością z przymusu. Robi nie to, „na co naprawdę zasługuje”. To przecież pasjonat nauki. Społeczeństwo narzuciło mu inną rolę – rolę kogoś, kto korzysta z wyzysku cudzej pracy. Sam Wokulski w pewnej chwili przyznaje, że jego majątek nie był zapracowany, ale „wyszulerowany”. Nie chodzi tu o charakter transakcji bronią w Bułgarii (wielokrotnie w tekście podkreśla się, że były one „uczciwe”), ale o istotę władania kapitałem. Z punktu widzenia socjalistów kapitał przynosi niezapra­cowane zyski. I jakkolwiek Prus nie podzielał w pełni ich stanowiska, to jednak problem ten będzie go nurtować. Warto tu przypomnieć, co mówi student o twierdzeniu Rzeckiego, że Wokulski dorobił się [...] pracą i oszczędnością owej kamienicy kupionej od Łęckiego:

   – Daj pan spokój! – przerwał młody człowiek. – Mój ojciec był zdolnym lekarzem, pracował dniem i nocą, miał niby te dobre zarob­ki i oszczędził... raptem trzysta rubli na rok! A że wasza kamienica kosztuje dziewięćdziesiąt tysięcy rubli, więc na kupienie jej za cenę uczciwej pracy mój ojciec musiałby żyć i zapisywać recepty przez trzysta lat... Nie wierzę ażeby ten nowy właściciel pracował od trzys­tu lat (I, 276).

   Podobne uwagi o grabieżczej roli kapitału pojawiają się również w odpowiedzi Ochockiego na pytanie Wokulskiego: kto pracuje na jego dochody po ulokowaniu przez niego majątku w papierach wartoś­ciowych:

   – Jeżeli na listy zastawne ziemskie – odpowiada Ochocki – to przecież kupony od nich płacą parobcy; a jeżeli na jakieś akcje, to znowu ich dywidendy pokrywają robotnicy kolejowi, cukrowniani, tkaccy, czy ja zresztą wiem jacy?... (II, 331).

   Lalka nie jest jednak totalną krytyką kapitalizmu, pojawiają się w niej jedynie pewne akcenty, protesty przeciwko wyzyskowi. Głównym przedmiotem oskarżenia są bowiem pozostałości feudaliz­mu, z którym polskie społeczeństwo nie umie i nie chce sobie pora­dzić.

   Prus jako pozytywista stracił złudzenia również co do pomyślnego rozwiązania kwestii żydowskiej. Z niepokojem odnotował, jak hasła tolerancji i asymilacji ustępują miejsca groźnemu nacjonalizmowi. Dawny powstaniec i sybirak Szlangbaum, pod wpływem agresywnego polskiego antysemityzmu, przeobraża się w aroganckiego i zachłannego geszefciarza. Również i w innym zasymilowanym pol­skim patriocie Szumanie agitacja antysemicka wyzwala potrzebę powrotu do narodowych korzeni i fascynację potęgą pieniądza.

   Wraz z przegraną ideałów, utratą złudzeń, społeczeństwo traci najwartościowsze jednostki. W zderzeniu z ówczesną polską rzeczy­wistością idealiści przegrywają.

 

Kontrowersje wokół Wokulskiego

 

   Osią konstrukcyjną obrazu społeczeństwa w stanie „rozkładu” są losy głównego bohatera, Stanisława Wokulskiego. Prezentując jego dzieje, Prus kładzie szczególny nacisk na podkreślenie rozbieżności między jego potencjalnymi możliwościami a rzeczywistymi oczeki­waniami społeczeństwa. Wokulski został zarysowany jako jednostka wybitna, obdarzona rozumem zdolnym do twórczej, samodzielnej pracy, uczuciowo silna, zdolna do męskich decyzji i konsekwentnych działań. W pojęciu Prusa jest więc osobowością niezwykle cenną społecznie, która mogłaby dać z siebie ludziom bardzo wiele. Chodzi jednak o to, że społeczeństwo polskie ustawicznie spychało go w sytuacje konfliktowe. Na każdym kroku utrudniało mu życie, kpiło wręcz z tych wartości, które Wokulski chciał dać ogółowi. Konstrukcja losów Wokulskiego rodziła się z konfliktu z otoczeniem. Prus podkreśla to wielokrotnie:

   Gdy chciał służyć społeczeństwu, choćby ofiarę własnego życia, podsunięto mu fantastyczne marzenia zamiast programu, a potem zapomniano o nim. Gdy szukał pracy, nie dano mu jej, lecz wskazano szeroki gościniec do ożenienia się ze starszą kobietę dla pieniędzy. Gdy nareszcie zakochał się i chciał zostać legalnym ojcem rodziny, kapłanem domowego ogniska, którego świętość wszyscy dookoła zachwalali, postawiono go w położeniu bez wyjścia (II, 33-34).

   Znam jego życie i wiem, że ten człowiek prawie dusił się tutaj od dzieciństwa. Miał aspiracje naukowe, lecz nie było czym ich zaspokoić; miał szerokie instynkty społeczne, ale czego dotknął się w tym kierunku, wszystko padało... Nawet ta marna spółczyna, którą założył, zwaliła mu na łeb tylko pretensje i nienawiści... (II, 355).

   Kiedy chciał uczyć się, jeszcze jako subiekt Hopfera, wszyscy mu dokuczali. Kiedy wstąpił do uniwersytetu, zażądano od niego poświęceń. Kiedy wrócił do kraju, nawet pracy mu odmówiono. Kiedy zrobił majątek, obrzucono go podejrzeniami, kiedy zakochał się, ubóstwiana kobieta zdradziła go w najnikczemniejszy sposób... (II, 360).

   Prus eksponuje szczególnie te momenty powieściowej biografii Wokulskiego, które wyjaśniają i usprawiedliwiają jego życiową prze­graną. Należy wyraźnie podkreślić, że los Wokulskiego od początku ciąży ku klęsce. Na...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin