Lumley Brian - 01 Dom Cthulhu.pdf

(831 KB) Pobierz
6564499 UNPDF
Brian Lumley
Dom Cthulhu
Tytuł oryginału:
The House of Cthulhu and Other Tales of Primal Land
Tłumaczenie:
Stefan Baranowski
6564499.002.png
Dla Malygris
 
SPIS TREŚCI
Wstęp .................................................................................................................................4
Jak Kank Thad powrócił do Bhur-Esh ....................................................... 18
Księga czarownika .............................................................................................. 33
Dom Cthulhu ....................................................................................................... 53
Tharquest i wampirzyca ..................................................................................... 63
Zabić czarownika! .......................................................................................... 75
Zagadkowa korespondencja .............................................................................. 87
Mylakhrion nieśmiertelny .................................................................................. 100
Panowie moczarów .............................................................................................. 107
Wino czarownika ................................................................................................. 136
Sen czarownika .................................................................................................... 155
6564499.003.png
WSTĘP
O człowieku imieniem Teh Atht, Białym Czarowniku z Wielkiego Pierwotnego
Lądu Theem'hdra, i o Rozmaitych Sprawach związanych z Zapomnianym
Wiekiem opisanych w prehistorycznym dokumencie pod tytułem Legendy
dawnych run
spisał Brian Lumley, na podstawie oryginalnych zapisków Thelreda Gustaua,
którego wstęp jest przytoczony poniżej.
Na długo przed Atlantydą, przed Uthmalem i Mu, w czasach tak zamierzchłych, że
ogromna większość współczesnych badaczy nie jest przekonana o jego istnieniu, na terenie
pierwotnego lądu, Theem'hdra, panował dotychczas nieznany, nieodgadniony Wiek
Człowieka. Jak dawno temu to było? Mógłbym powiedzieć, że ten potężny kontynent istniał
dwadzieścia milionów lat temu, lecz byłby to jedynie domysł. Może było to czterdzieści
milionów albo nawet sto milionów lat temu... nie mam pojęcia.
Wiem tylko, że w 1963 roku, gdy obserwowałem ze stosunkowo niewielkiej odległości
fantastyczne erupcje Surtsey, kiedy ta wulkaniczna wyspa wyłaniała się z morza u wybrzeży
Islandii, wyłowiłem z fal oceanu potężny kawał zastygłej lawy, która miała się stać przyczyną
zmiany zapatrywań całego świata archeologii!
Obiekt ten był nie tylko zdumiewający, lecz także niesamowity. Zdumiewający, ponieważ
w masie biało-szarej, porowatej skały była zatopiona kula niebieskiego szkła, która niby oko
patrzyła z falujących wód morza. Niesamowity, ponieważ masa ta (której szklista zawartość
nawet na pierwszy rzut oka wskazywała na sztuczne pochodzenie) została niedawno
wyrzucona z wnętrza nowo narodzonego wulkanu.
Kiedy wyciągnięto znalezisko na pokład, moi ludzie pośpiesznie odłupali wciąż gorącą
skorupę lawy i ostrożnie zanieśli ową szklaną kulę do mojej kabiny. Do powierzchni kuli
przywarło kilka kropelek wody, a osad lawy i pyłu wulkanicznego rozmywał jej kolor i
przesłaniał zawartość. Ale kiedy wytarłem ją ściereczką, zarówno ja sam jak i otaczający
mnie ludzie wpatrzyliśmy się w nią z zapartym tchem i na chwilę wrażenie burzliwych
narodzin Surtsey zupełnie uleciało nam z pamięci.
6564499.004.png
W środku bowiem znajdowało się coś, co nie powinno się tam znajdować! Wewnątrz
niebieskawej kuli zamknięta była skrzynka ze zmatowiałego, żółtego metalu, w kształcie
sześcianu o krawędzi dziewięciu cali. Była zaopatrzona w zaczep i widać było jakby zawiasy,
a całą jej powierzchnię pokrywały tajemnicze symbole i wykrzywione pyski jakichś
potworów czy smoków, karłów i olbrzymów, węży i demonów oraz innych mrocznych istot
rodem z rozmaitych mitów i legend. Jeszcze zanim otworzyłem tę skrzynkę - w istocie zanim
w ogóle rzuciłem okiem na jej zawartość - wiedziałem, że jest niezwykle stara... ale nigdy
bym nie odgadł, że pochodzi z czasów poprzedzających epokę dinozaurów, tych wymarłych
istot, których kości ozdabiają sale współczesnych muzeów. „Przecież - pomyślicie - jeszcze
na ziemi nie było ludzi, którzy mieli się pojawić dopiero wiele milionów lat po zniknięciu
dinozaurów"... Tak? Ja także tak kiedyś myślałem.
Zawinęliśmy do portu w Reykjaviku, gdzie zabrałem szklaną kulę do hotelu, w którym
się zatrzymałem. Była lita, a zarazem zdumiewająco lekka, rodzaj szkła zaś, z którego ją
wykonano, był zupełnie nieznany we współczesnym świecie. Kiedy już wykonałem liczne
zdjęcia mego znaleziska i pokazałem je swym kolegom i przyjaciołom - aby nie było
wątpliwości co do mojego do niego tytułu - usiadłem w swym pokoju, aby zastanowić się nad
sposobem wydobycia metalowej skrzynki z wnętrza szklanej kuli.
Gdyby kula była w środku pusta, wówczas zwykłe potrząśnięcie mogłoby wystarczyć,
aby skruszyć szklaną powłokę, ale tak nie było, a ja nie chciałem uszkodzić skrzynki, W
końcu po dziewięciu pełnych napięcia dniach, kiedy znalazłem się w Londynie, wystarałem
się o wiertło z diamentowym ostrzem i przystąpiłem do procesu mozolnego i długotrwałego
(tak sądziłem) wiercenia. Ale byłem w błędzie.
Wywierciłem w kuli tylko dwa otwory, każdy sięgający do około cala od skrzynki, gdy z
drugiego otworu zaczął wypływać oleisty, niebieski płyn dymiący w zetknięciu z otaczającym
powietrzem. Najwyraźniej wiercąc drugi otwór, przebiłem niewidoczną powłokę, która
musiała otaczać metalową skrzynkę. Musiało tam także panować podwyższone ciśnienie,
ponieważ ów płyn pienił się, wydobywając na zewnątrz i spływając po powierzchni kuli, a
tam gdzie jej dotknął, szkło topiło się niczym masło!
Opary wydobywające się z wnętrza kuli gęstniały z każdą chwilą i były tak gryzące, że
wkrótce musiałem opuścić pokój i nie mogłem być świadkiem dalszego ciągu przebiegającej
tam katalitycznej reakcji. Kiedy w kilka minut później dym rozproszył się, pośpieszyłem do
stołu, gdzie ujrzałem złotawo połyskującą skrzynkę pośród resztek stopionego i parującego
jeszcze szkła. Próbowałem uratować te kilka kawałków szklanej powłoki, oblewając je
6564499.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin