Konflikt.doc

(34 KB) Pobierz
Studia Podyplomowe

Katarzyna Grzelachowska

 

 

 

              „Konflikt, który zmienił naszą klasę”

 

    „ Nauczyciele uczący małe dzieci stoją u progu wspaniałej, niekończącej się przygody, jaką jest pielęgnowanie ludzkiej duszy .

To co robią ma szansę rozwinąć się i przetrwać długo po tym, gdy ich rola w życiu dziecka zakończy się.”( „Grupa bez przemocy” Charles A.Smith)

       Prawdziwy nauczyciel robi coś więcej, niż tylko napełnia dziecięcą głowę liczbami, kształtami i literami alfabetu.   

Te umiejętności są oczywiście ważne, lecz prawdziwi nauczyciele mają również wpływ na przebieg ludzkiego życia, żeby to osiągnąć muszą dotrzeć nie tylko do dziecięcych umysłów, lecz również do ich serc. Musimy więc tworzyć dzieciom bezpieczne warunki, aby mogły one odkrywać świat wokół siebie, swoje wnętrze z całym wachlarzem emocji, jak również by mogły poznać relacje międzyludzkie. Nauczyciele mogą wykorzystywać nadarzające się okazje do rozwijania w dzieciach samoświadomości, jak również zrozumienia dla drugiej osoby. Dzieci w różnych sytuacjach również konfliktowych dowiadują się o konsekwencjach, jakie niosą za sobą określone zachowania, takie jak okazywanie współczucia, okrucieństwo, współpraca z innymi czy współzawodnictwo.

      W zaplanowanych i kontrolowanych sytuacjach możemy nauczyć dzieci umiejętności, które pozwalają im rozwijać pozytywne relacje

z innymi. Nie jest to jednak takie proste. Dzieci przynoszą do szkoły problemy, które powstały w innych obszarach ich życia. Nauczyciel powinien umieć rozpoznać naturę problemów, które dzieci wnoszą

do szkoły, ale też musi dostrzec te, które powstają w rezultacie funkcjonowania samej szkoły.(„Dyscyplina i kierowanie klasą” Clifford H.Edwards)

       Trzy lata temu w klasie pierwszej rozpoczął naukę Marcin.

W nowej klasie nie był sam, ponieważ spotkał się z dziećmi, które znał z zerówki szkolnej. Lubił bawić się z dziećmi, chętnie pomagał innym, nie miał trudności z nauką. Pod koniec klasy drugiej zaobserwowałam zmiany  w zachowaniu chłopca.

Stał się agresywny, gdy przegrał wyścig lub dzieci nie chciały wykonywać jego poleceń. Uciekał z krzykiem przed siebie. Jednak  kiedy uspokajał się ( po rozmowie z nauczycielem) powracał do wspólnych zabaw.

          Na początku klasy trzeciej zaczął dzieci popychać i bić. Każda praca w grupach, zabawa, a zwłaszcza gra w piłkę nożną kończyła się awanturą. Marcin obrażał dzieci, używał wulgarnych słów.

          Próbowałam rozmawiać z chłopcem na temat jego zachowania

i konieczności zmian w jego postępowaniu. Dzieciom w klasie starałam się wytłumaczyć, że nie powinny prowokować kolegi,  

a powstałe konflikty rozwiązywać przez rozmowę i ustępstwo z obu stron. Tłumaczyłam, że zawsze mogą liczyć na moją pomoc.

          Wielokrotnie rozmawiałam z mamą chłopca o jego niewłaściwym zachowaniu. Zaprosiłam ją na szkolną wycieczkę. Wspólnie przeprowadziłyśmy kilka zabaw z klasą. Marcin bardzo chętnie uczestniczył w nich, ani razu nie zachował się agresywnie. Niestety tylko na wycieczce. Dzieci coraz częściej nie pozwalały chłopcu zbliżać się do siebie. Reagowały bardzo impulsywnie,  

gdy podchodził do ich stolików. W czasie przerw nie chciały bawić się z nim .

          Poprosiłam mamę o wspólną rozmowę z psychologiem, który pracuje w szkole. Dziecko zostało przebadane w Poradni Psychologicznej  Pedagogiczno. Stwierdzono wzmożoną pobudliwość psychoruchową. Mama otrzymała wskazówki  jak postępować

z synem.

         Starałam się w czasie zajęć szkolnych wprowadzać dramy,

w których dzieci pokazywały jak należy zachowywać się w różnych sytuacjach.

          Jednak nie zauważyłam, żeby zachowanie Marcina w stosunku do dzieci i odwrotnie zmieniło się. Niestety nadszedł czas, w którym chłopiec coraz częściej zaczął przeszkadzać w czasie zajęć. Uważał, że nie pomagam mu, gdy czegoś nie potrafi zrobić, że chwalę inne dzieci a jego pomijam. Kiedy pewnego razu i mnie obrzucił wulgaryzmami, a następnie rozpłakał się i zaczął przepraszać ponownie poprosiłam rodziców na rozmowę . Przyszedł tylko ojciec oznajmiając, że mama Marcina wyprowadziła się z domu zabierając starszą córkę.

           Zaproponowałam wspólne spotkanie ojca z pedagogiem

i psychologiem szkolnym. Ojciec dokładnie wyjaśnił obecną sytuację domową dziecka. Chłopiec bardzo tęsknił za matką i siostrą. Nie mógł  pogodzić się z  zaistniałą sytuacją, objawiało się to krzykiem, rzucaniem się  na ziemię, kopaniem dorosłych, którzy chcieli go uspokoić. Marcin został ponownie przebadany przez psychologa, który skierował go do psychiatry. Obecnie jest leczony farmakologicznie. Jednocześnie przez trzy miesiące raz w tygodniu 

z całą klasą uczestniczyliśmy w spotkaniach z psychologiem. Były to zajęcia psychoedukacyjne dotyczące rozwiązywania konfliktów między rówieśnikami i radzeniem sobie ze złością. Spotkaliśmy się ze studentkami piątego roku psychologii na zajęciach pod tytułem

„ Dobry i zły dotyk” .  

          Dzieci chętnie uczestniczyły w zajęciach. Marcin narysował swój portret, a  dzieci dookoła niego wpisały jaki jest: szybki, zwinny, świetnie gra w piłkę, dobry. Był to pierwszy zwrotny punkt w jego zachowaniu. Tego dnia nikogo nie pobił i nie obraził. Jeden

z chłopców coraz częściej rozmawia z nim. W czasie przerwy siedzą obok siebie i wymieniają się naklejkami. Marcin zapraszany jest do gry w piłkę , a tę zabawę lubi najbardziej.

          Mam nadzieję, że jego konflikt z klasą gaśnie, a on sam odnajdzie się przy pomocy ojca, psychologa i moim w nowej rzeczywistości. Chłopiec coraz częściej podchodzi do mnie  

i opowiada o swoich przeżyciach z dnia poprzedniego.

          Konflikt Marcina z klasą powstał na podłożu problemów, które rozpoczęły się w domu. Bunt chłopca narastał i przeniósł się na teren szkoły. Mam nadzieję, że zdobyte  przez chłopca i pozostałe dzieci doświadczenia mają znaczenie rozwojowe. Dzieci zauważyły, że Marcin zmienił się, a i one nie odrzucają go, bo coraz częściej potrafi opanować złość. Nauczyły się, chociaż trochę przezwyciężać egocentryzm, zauważając pragnienia i potrzeby innych. Klasa zmieniła się. Wiele problemów potrafią rozwiązywać samodzielnie. Ostatnio chłopcy kłócąc się, kto dziewczynkom da kwiaty z okazji ich święta (chłopców jest 15, a dziewczynek 9) bez mojej pomocy doszli do wniosku, że mogą to robić parami.

Marcin był zawiedziony, że nie ma Natalii, ale chętnie przyłączył się do wręczania kwiatów innym dziewczynkom. Kwiat Natalii zaniósł do jej domu.          

        W tym roku mija dwudziesty trzeci rok mojej pracy w nauczaniu zintegrowanym. Zauważyłam, że problemy Marcina nie są odosobnione. Mam jednak nadzieję, że zdobyte doświadczenie z obecną klasą przyczyni się do jeszcze szybszego reagowania na powstałe konflikty i problemy. 

 

  Recenzent: Anna Grzelachowska

Zgłoś jeśli naruszono regulamin