Grzegorz Babula A To Mistyka Wojna panie Oj, b�dzie ju� z pi�tna�cie rok�w, a mo�e i d�u�ej. Ci�gnie si� i ci�gnie, ko�ca nie wida�. Powiadaj�, �e nigdy si� nie sko�czy, chyba �e grom spali ksi���cy dw�r. Ale sk�d ci u nas grom. Pogoda �agodna, wiatry �askawe, deszczyk rosi tyle, ile komu potrzeba. Sto rok�w mija, jak m�j dziadu� ostatni raz pioruna widzia�. A to te� nie u nas, jeno za Biesowymi Wzg�rzami. Nie ma co, trzeba nam wojowa� dalej i na cud czeka�. Bo to, wiecie, wszystkim nam ju� ta wojna bokiem wy�azi. Porz�dek niby jest taki: od �witania do po�udnia wojna, potem ze dwie godziny zbierania zabitych i jeszcze troch� rychtunku na jutro. Tak �e do cha�up wracamy ze zmierzchaniem. A kto pole zaorze, obsieje? Kto inwentarz oporz�dzi? Baby same nie daj� rady. Po nocach robimy, po wieczorach. Cz�owiek taki zmordowany, �e ledwo g�ow� do pos�ania przy�o�y - ju� �pi. A ile tego snu! Ze cztery ino godziny, bo rano �onka za rami� targa: "Wstawaj na wojn�, wstawaj, ino flinty nie zapomnij, bo ci� znowu sier�ant z�aje". I tak, panie, ci�giem, �wi�tek czy pi�tek, zawsze mus na to wojowanie i��. A tu pola ja�owiej�, nawozi� przecie nie ma komu, sady dziczej�, we zbo�u k�kola wi�cej znajdziesz ni� zdrowego ziarna lebiod� przyjdzie chyba je��, jak si� losy nie odmieni�. Cha�upy wszystkim pr�chniej� - nie naprawiane, dzieciska jak mog� zatykaj� szpary mchem. Niebawem to i tych dziecisk�w zabraknie, bo ch�opy ledwo wejd� do cha�upy, to �pi�. Si� im nie starcza na t� ma��e�sk� robot�, chocia baby przytulaj� si� pod pierzyn�, gor�cym oddechem szyj� parz�, udami tr�. Gdzie gospodarzom do tego, po ca�ym dniu umordowania. Lepiej nie wspomina�, jakimi s�owami nas �ony wyzywaj�. Wstyd i tyle. A przecie� to nie nasza wina, wszystko przez te ksi���ce fanaberyje. O co pytacie, panie? Ilu w naszej wsi trupem pad�o? Czy�cie, panie, rozum stracili? �eby�cie tego w z�� godzin� nie powiedzieli! Tego by jeszcze brakowa�o! Ani jednego!!! To co, �e m�wi�em o zabitych - oni si� tylko tak nazywaj�. My si� przecie od pocz�tku wojny um�wili z tamtymi z drugiej strony granicy, co i jak. Tamten ksi��� chcia� wojny, nasz chcia� wojny, to trudno. Oni s� od rz�dzenia, to s�ucha� trzeba, cho�by nawet nie po my�li sz�o. Zebralimy si� wszyscy do kupy, oni p�nocni, my po�udniowi, i sp�lnie uradzilim, jak tu ksi���t oszuka�. Znacie panie takie ro�linki, co si� wydmuchy nazywajom? Ro�nie toto nad jeziorami, niebieskie kwiatki ma, a nasionka to takie szare banieczki, puste w �rodku i tak lekuchne, �e je woda unosi. Owo� te nasionka, wypisz, wymaluj, tak wygl�daj� jak kule do flint. Tkamy tedy te wydmuchy do huf, proch przedtem podsypawszy, i strzela� mo�na. Krzywdy nikomu nie zrobi, najwy�ej g�b� osmali. Strachu nie ma, chocia huku du�o. A �e ksi���ta ze wz�rz na potyczk� patrz�, to wal� si� ludziska na ziemi� i umar�ych udaj�. Bo jak�e to, bitwa bez trup�w? Tak tedy ksi��� swoje zadowolenie ma. Z pocz�tka to�my si� �le um�wili. Bo to, panie, przyjemna rzecz by� trupem. Inni ganiaj� z karabinami po wertepach, ja�e pot z nich ciurem ciecze, a ty le�ysz se na trawce, kwiatki w�chasz, a jak uszy szmatk� zatkasz, to i sen mi�y przjdzie. I si� z tego, panie, ambaras zrobi�. Bitwa si� zacz�a, pierwsze strza�y kuk�y, a tu jak ludziska nie gruchn� na ziem! Wszyscy, i my, i oni. Kurz si� taki podni�s�, ja�e przez dwa pacierze niczeg�j wida� nie by�o. Na koniec pylisko opad�o i pokaza�o si�, �e ino dw�ch ra nogach stoi. Kowal z naszej wsi i piwowar Jano ad nich. Mrugli na si�, nasz kowal wystrzeli� i Jano tak�esamo �omotn�� na traw� jako i reszta. Jeszcze r�ce jak strach na wr�ble roz�o�y�, toby fantazji zada�, Ksi��� Pan patrzy� na to okiem ponuryrn, zaburcza� pod nosem: "Pyrrusowe zwyci�stwo", obr�ci� si� na pi�cie i poszed� z�y do dworu. Przez cztery dni si� potem do nikogo nie odzywa�, nie jad� nic, ino le�a� na �o�u i w powa�� wzrok wbija�. �al by�o patrze�, tak wychud�. Powiadaj�, �e ichni ksi��� z wielgiej �a�o�ci ja�e si� pop�aka� i kop� talerzy wyt�uk�. Pomy�lcie, panie - kopa talerzy! Jakie to straty bez te wojn� wynikaj�! Od tamtej pory zabitych so�tys wyznacza. Ka�den jeden raz w tygodniu za nieboszczyka robi. Sprawiedliwie, wed�ug listy. I tak nam si� gracko wszystko do tej pory udaje, �e si� nasi wodze nie po�apali. O co pytacie, panie? Kto zwyci�a? A nikto, ani my, ani ani. Komu by si� chcia�o zwyci�a�. Trzeba by i�� do przodu, w obce ziemie, cha�upy rodzinne opuszcza�, kobiety same zostawi�. Same k�opoty. Linija frontu - tak to ksi��� nazywaj� - jest na zawsze ustalona. Wedle brz�zki, przy polu starego Wirta, r�wniutko ku zachadowi. Akuratnie tak, jako granica zawdy bieg�a. A okopy mamy parobiane we starych rowach, co�my ��ki mejlorowali. Gotowe by�y, to po co nowe kopa�. Jeden frasunek, �e woda po �ydach ciecze i zaw�dy onucki przemoczy. Nasz gorzelnik ma z tego dobry interes, bo cz�sto-g�sto lekarstwo na przezi�bienie �ykamy, a tylko on jeden w naszej wsi gorza�� p�dzi. Baby jazgocz� o t� w�dk�, ale im si� przet�umaczy, �e to przeciw dreszczom i spok�j, Jeden zysk z tej wojny, �e popi� mo�na bez kr�pacji. Ale, ale, panie! Wy przecie nie wicie, od czego si� to wszystko zacz�o. To ci dopiro by�a historyja! �ebym nie widzio�, tobym nie uwierzy�. Po prawdzie s� dwie przyczyny, tedy zaczn� od tej pierwszej, g��wniejszej. By�o to, jako rzek�em, jakie pi�tna�cie rok�w temu. �witkiem, rankiem, kiedy rosa na ��kach podsycha� zacz�a, hucze� pocz�o cosik nade wsi�. Ludziska z cha�up wybiegli z po�cieli prosto, baby w koszulach ino, rozche�stane, by�oby na co popatrze�, ale�my wszyscy oczy w niebo wlepili, kiejby gapy. A tam dudni, a chrobocze, a harmidruje jakoby tysi�c m�yn�w spo�em ziarno mieli�o. Na koniec jak ci nie b�ys�o cosik migotem srebrzystym, ja�e ca�a wie� powieki zawar�a. Trzasn�o co� ziemi� i z nag�a huk usta�. Odmykamy my oczy z ostro�na, coby ich �wiat�em raptownym nie porazi�, ale tego cudackiego �wiat�a ju� nie ma, ino stoi c� wielgiego podle obory Kulawego Torga. A siad�o toto rychtyk na nowiu�ki wychodek, co go Torg wiosn� wystroi�. Stary mu si� ca�kiem rozlecia�, kiedy Torg, zacierek si� nad miar� ob�ar�szy, folgowa� tam sobie poszed�! A tu masz, z drugiego tak�esamo drzazgi ino osta�y. Dopiro� Torg lamentowa� b�dzie, ja�e wszystkim uszy popuchn� - my�lim sobie i patrzym, co dalej b�dzie. P�ki co, nic si� nie dzieje. Stoi toto cichu�ko, rostem dzwonnicy r�wne, g�adkie boki lustrem b�yszcz�, widno z �elaza ca�e, czub ostry w niebo celuje. Stoim my tak, stoim, stary Torg ju� poj�kiwa� zacz��: "O matko moja, kto to b�dzie naprawia�, tyla roboty na zmarnowanie, gwo�dzi�w tuzin diabli wzieni", ale gemba mu si� zamk�a, bo w tej cudackiej dzwonnicy zgrzyt�o co� g�ucho i d�wi okr�g�e otworzy�y si�. We �rodku ruch jakowy� wida�, to�my cofa� si� poczeli, toby jakiego uszczerbunku nie dozna�. Patrzym, a tu schodeczki fiku�ne wysuwajom si� i, panie, cz�owiek wy�azi. Takute�ki jako i my, ino mniejszy o dwie g�owy. Co tam wam b�d�, panie, d�ugo gada� - z innej planety przylecieli. I oczu nie wytrzeszczajcie, bo nie ma na co. Czyst� prawd� powiadam. Takie ony s� m�dre tamte ludzie, �e statki fruwaj�ce buduj� i po niebie lataj�c, gwiazdy rozmaite odwiedzaj�. Tak i do nas trafili. Ksi��� Pan dowiedziawszy si�, zaraz furk� przyjecha�, go�ciom si� pok�oni� i do dworu na pocz�stunek i rozmowy zaprosi�. Imaginujcie sobie, panie, �e te miglance zrazu mow� nasz� rozumie� zacz�li, ino maszynkami jakimi� sobie pomagali. Ksi��� s�owo do maszynki, ona do go�ci, go�cie cosik do maszynki, ona do ksi�cia. Tak sobie pono gadali we dworze, bo nam stajenny wszystko dokumentnie opowiedzia�. Drugi ksi��� te� zaraz przylecia�, coby tych cudak�w obe�rze�. Siedzieli tam we dworze chyba ze dwie niedziele i ci�giem rozprawiali. Bywa�o te�, przyjdom do rakiety, bo ten lataj�cy cygar tak si� nazywa�, wytaszczam jakiesi machiny i ksi���tom pokazuj�. Cuda-niewida, panie, sztuczki takie chytre�kie, �e si� we �bie m�ci. Ale wa�niejsze by�y te rozmowy. To ich najbardziej zadziwi�o, �e u nas nigdy �adnej wojny nie by�o. Przecie my nawet nie widzieli, co to takiego. Wy, panie, te� przed chwilom nie wiedzieli�cie, a z dalekich stron przybywacie. Kt� by u nas kiedy pomy�la�, �e cz�ek cz�eka zabija� mo�e. Ciary po grzbiecie chodz�, taka zgroza! Jak zaceni oni ksi�ciom opowiada�, ile to wojen u nich by�o, jedna wi�ksza od drugiej, �e bez te wojny oni w takom pot�g� wyro�li; ksi�gi wyci�gali, obrazki pokazowali, karabiny na papi�rkach rysowali. No i zg�upieli nasi W�adce od tych baja�. Tamci jeszcze insze ksi�gi i obrazki pokazowali, bardziej nauczne, ale najwi�cy, to by�o gadania o wojowaniu, bo si� im we g�owach nie mie�ci�o, co u nas spokojno�� taka. Przysz�a im wreszcie pora do dom wraca�. Wszystkie ksi�gi, co u si� mieli, na nasz� mow� przet�omaczyli, pi�knie wydrukowali i zostawili ksi�ciam do nauki. Po�egnali si� grzecznie, r�czkami z onej dzwonnicy-rakiety pomachali i tyla ich by�o. Gwizn�o, b�ysn�o i na ziemi ino po�amane deski zostali z Torgowego przybytku. Torg zaraz rzuci� si� z patykiem, za przeproszeniem mo�ci pana, w g�wnach grzeba� i swoich gwo�dzi�w szuka�. Ale �e w g�wnach gmera�, to i g�wno znalaz�. Labidzi� te� zaraz zacz��: "O matko moja", tak �e go do tej pory we wsi wo�aj�: "Matka Moja". A tu za�, panie, ksi�cie zaceni na si� wilkiem pogl�da� i powodu do walki szuka�. I znalaz� si�! Bo to, wicie, ziemie zaw�dy jak wiek wiek�w by�y podzielone. Jeden ksi��� rz�dzi� p�nocnymi ludami, a drugi po�udniowymi. I dobrze by�o. I tak my wszyscy �yli jako jedna rodzina - p�nocni i po�udniowi. Ksi�ciowie przychodzili do ludzi, we �niwach pomagali, bywa�o, �e i po stodo�ach spali. A jak komu bieda we �lepia za�rza�a, to i dukatami wspomogli. Na granicy sta� ino ten kamienny s�upecek, co go, panie, widzicie wedle ko�lawej brz�zki. O to si� w�a�nie rozesz�o. Czyj on jest,...
pokuj106