Bieller Techniczny nokaut.txt

(24 KB) Pobierz
Steven Bryan Bieler

Techniczny nokaut

Reuben pokona� go w pierwszej minucie czwartej 
rundy. Czysto trafi� lewym prostym, prawym i znowu lewym 
prosto w blok g�owowy. Mata zadr�a�a pod padaj�cym, 
og�uszonym robotem. S�dzia ringowy odlicza�, podczas gdy 
Reuben czeka� dygoc�c w naro�niku.
- ... dziewi�� i dziesi��! Maszyna znokautowana!
Drewniane krzes�a wype�niaj�ce Pa�ac zgrzytn�y po 
betonie. T�um wsta� i zacz�� wiwatowa� na cze�� mistrza. 
Reuben zrobi� krok do przodu, czuj�c jak dr�� mu kolana. 
S�dzia ringowy uni�s� rami� zawodnika.
- Zwyci�y� w czwartej rundzie przez spowodowanie 
zak��ce� narz�du r�wnowagi... Reuben Rutkowski, Ludzka 
Maszyna Boksuj�ca!
- Ludzka Maszyna Boksuj�ca! - powt�rzy� Paulie 
rozsznurowuj�c mu r�kawice. - Zarz�d nie pozwala im 
powiedzie� "Boksuj�cy G�upek".
- Daj spok�j, Paulie - odpar� Reuben. Program robota by� 
do�� przeci�tny - krok i cios, krok i cios, wszystkie ataki 
w g�ow�, mniej uwagi po�wi�ca� obronie. Ale cho� 
brakowa�o mu finezji, nadrabia� wytrwa�o�ci�. Reuben mia� 
wra�enie, �e jego g�owa jest sercem dzwonu.
- Reuben Rutkowski, Boksuj�cy Miszugene - mrukn�� Paulie.
Reuben po�o�y� si� na wznak na stole. - Nie zdenerwujesz 
mnie takimi wyzwiskami. Nie wiem, co to znaczy. 
- Rozprostowa� palce, zacz�� porusza� d�o�mi w przegubach. 
Mimo �e r�kawice mia�y specjaln� wy�ci�k�, czu�, �e r�ce 
ma zdr�twia�e od uderze� zadawanych w metalow� sk�r� 
przeciwnika. Mi�nie jego przedramion dr�a�y po prze�ytym 
wysi�ku.
Paulie uj�� lew� r�k� Reubena i masuj�c delikatnie, zacz�� 
przywraca� j� do �ycia. - Z boku nie wygl�da�o to dobrze - 
powiedzia�. - Wcale nie wygra�e� z programem, to on 
przegra�.
- Co, wed�ug ciebie, robi�em �le?
- Mn�stwo rzeczy. S�abe uniki g�ow�. Kiedy wyprowadzasz 
cios praw�, unosisz stop�. Zadajesz prosty i nie idziesz za 
nim, tylko pchasz.  Nie jeste� ju� taki szybki. W ko�cu ci� 
dopadn�.  
- Nie mog� wyprowadza� tylu cios�w na raz, Paulie. Wcale 
nie jestem wolny. Czasami po prostu trudno si� 
skoncentrowa�.  
- Nie m�wi� o zm�czeniu. - Paulie zabra� si� za drug� 
r�k�. - M�wi� o podstawowych rzeczach, Boksuj�ca Maszyno. 
Postawa, w�a�ciwy ruch, uk�ad r�k. Przewidywanie b��d�w 
przeciwnika. Wykorzystywanie ich.
- Przewiduj� wyk�ad.
- Podstawy - ci�gn�� Paulie nie zwracaj�c uwagi na jego 
s�owa. - G�owa nisko, r�ce wysoko...
- Daj� s�owo, Paulie, wcale nie musisz...
- ... prawid�owa postawa, wyprostowana prawa r�ka...
- ... nie jestem ju� dzieckiem...
- ... lewy prosty, podbr�dkowy. Podstawy.
- ... i nie cierpi�, kiedy traktujesz mnie w ten spos�b! 
- Reuben zsun�� si� ze sto�u.  Czu�, �e r�ce, w kt�rych 
powraca�o czucie, k�uj� go niemi�osiernie. Prysznic wydawa� 
si� by� strasznie daleko.
- Walcz�c z robotami mo�na dozna� obra�e�. - Paulie 
r�cznikiem wytar� pot ze sto�u. - Mo�na zosta� zabitym.
Reuben opar� si� o �cian�. Czu� pod d�o�mi szorstk� 
powierzchni� betonu, jakby posypan� piaskiem. Te pouczenia 
irytowa�y go ju� od dawna. - Mo�na zosta� zabitym 
przechodz�c przez jezdni� - stwierdzi�. - I dozna� obra�e� 
udzielaj�c nieproszonych rad.  
- Boks ju� od dawna jest nielegalny, Reuben...
- Ale walka z maszynami jest, Paulie.
- ... z wyj�tkiem tego stanu, New Jersey i Florydy. A jak 
s�dzisz, d�ugo to si� jeszcze utrzyma?
- Nie wiem. Ale dop�ki si� utrzyma, b�d� mia� prac�.
- Powiniene� znale�� sobie prac� w muzeum - oznajmi� 
Paulie. - Postawiliby�my ci� obok maszyny parowej i maszyny 
do pisania.  
Reuben z trudno�ci� manipulowa� kurkami prysznica. W jego 
g�owie wci�� brz�cza� gong ko�cz�cy walk�. Mia� ochot� utopi� 
Pauliego i ten gong w powodzi wrz�tku. - Dzi� 
wiecz�r wygra�em, Paulie! - wrzasn��. - Zawsze wygrywam!
- I c� to on wygrywa? - Paulie zwin�� r�cznik w kul� i 
cisn�� do metalowego kosza. Kopn�� kosz, szarpni�ciem 
otworzy� drzwi do kabinki prysznica, wsun�� r�k� do �rodka i 
zakr�ci� wod�. - Na lito�� bosk�, Reuben, nie musisz w ten 
spos�b zarabia� na �ycie.
Reuben przyg�adzi� w�osy d�oni�, zaczesuj�c je do ty�u i 
otar� twarz. - Sam walczy�e� - powiedzia�.
- Walczy�em z istotami �ywymi - odpar� Paulie. - 
Walczy�em z lud�mi, kt�rzy w r�kawicach mieli  r � c e  - 
cia�o i krew - a nie chrom!
- Robot�w nie robi si� z chromu, Paulie.
- Nie, robi� je z g��b�w, takich samych jak twoja g�owa! 
Co udowodni�e� dzisiejszej nocy?
Reuben odsun�� d�onie Pauliego z kran�w. - �e jestem 
dobry - powiedzia�. - �e jestem dobry w tym, co robi�.
- Jak worek treningowy.
- Daj mi wzi�� prysznic!
Paulie zatrzasn�� drzwi. Reuben ponownie odkr�ci� 
wod�, najgor�tsz�, jak� m�g� wytrzyma�. 
Opar� si� o wyszczerbione kafelki i nas�uchiwa� krz�taniny 
Pauliego pakuj�cego sprz�t i mamrocz�cego co� nad r�cznikami 
i butelkami z olejkiem do masa�u. Nagle Paulie znowu zacz�� 
krzycze�. - Powiniene� by� pretendentem do tytu�u mistrza,
prawda? Czy nie tak? Reuben Rutkowski powinien by� 
mistrzem, a zamiast tego jest g�upkiem! - Wyj�ciowe 
drzwi trzasn�y i Reuben wiedzia�, �e szatnia jest ju� 
pusta.
- Pretendent - powt�rzy�. W�o�y� r�ce pod strumie� wody i 
spr�bowa� zmy� z d�oni uczucie, �e pokryte s� kredowym 
py�em.
Kto� zastuka� w szyb� z matowego szk�a. Reuben odwr�ci� 
si� od ekranu, kt�ry wci�� nie chcia� si� za�wieci� i uchyli� 
drzwi budki. Marcel trzyma� tac� z obiadem - jajecznica
i stos grzanek. - B�dziesz jad�, czy gada� przez 
telefon? - zapyta�. - Mam jeszcze innych go�ci.
- Zaraz id�. - Ponownie wystuka� numer Valerie. Ale 
wiedzia�, �e nie odbierze telefonu, tak jak nie odbiera�a, 
kiedy wielokrotnie pr�bowa� do niej zadzwoni� tego 
wieczoru. Dlatego po ostatniej cyfrze uderzy� przycisk
"Odwo�a�" i od�o�y� s�uchawk�. Nie mia� poj�cia,
gdzie Valerie mog�a si� podzia�.
Jego miejsce przy barku ozdobione by�o �wiec� wetkni�t� w 
zielon� butelk� od coli. Marcel zapali� �wiec� i w�o�y� do 
kieszeni zapalniczk�. U�miechn�� si�. Marcel zawsze si� 
u�miecha�, nawet gdy interesy sz�y �le. Czyta� gdzie�, �e 
u�miech zapobiega �ysieniu. - Obiad podano - powiedzia�. - 
Zajadaj swoje kalorie.
Reuben otar� d�onie serwetk�. Wci�gn�� nosem zapach jajek, 
grzyb�w i mas�a topi�cego si� na grzance. By�o spokojnie 
i cicho. Poza nim obiad jad�y tylko dwie osoby, za oknami od 
czasu do czasu przeje�d�a� pojedynczy samoch�d.
- Nie - powiedzia� Reuben, zanim Marcel ponownie nape�ni� 
mu fili�ank�. - Nie, dzi�kuj�. Boli mnie po tym g�owa.
- Dobra. - Marcel odstawi� czajnik na kuchenk�, wyj�� z 
kieszeni fartucha jaki� papier i usiad� przy biuku za 
ch�odziark�. Przejrza� dokument, potem przez 
chwil� wpatrywa� si� w mro�one bu�eczki z rodzynkami i 
miseczki z sa�atk� ziemniaczan� jakby szukaj�c w nich 
natchnienia, a wreszcie wystuka� kilka cyfr na swoim 
mikrokomputerze. - Jak ci posz�o dzi� wiecz�r? - zapyta�.
- Wygra�em.
- Fajnie. - Marcel u�miechn�� si�. W tym miesi�cu 
zapuszcza� baczki. - Jeste� bezsprzecznie mistrzem. Szkoda, 
�e nie ma ju� �wiatowego Zwi�zku Bokserskiego. Po takiej 
serii zwyci�stw na pewno musieliby zwr�ci� na ciebie uwag�. 
Hej, nie uszkodzili ci�, co?
- Nie za bardzo.
Marcel podni�s� wzrok znad klawiatury. Podszed� z 
powrotem do lady, przechyli� si� przez ni� i uj�� Reubena za 
podbr�dek odwracaj�c g�ow� boksera do �wiat�a. - Masz bardzo 
przekrwione lewe oko.
- Chcesz ze mn� uprawia� zapasy, czy pozwolisz mi zje��?
- Jedz, jedz. Kiedy sko�czysz, m�g�by� zadzwoni� do 
Valerie. Za�o�� si�, �e chcia�aby mie� jak�� wiadomo�� od 
ciebie.
- Ju� dzwoni�em. Nie ma jej w domu.
- To zadzwo� p�niej.
- Marcel, j u �  jest p�no. Nie ma jej w domu, 
rozumiesz?
- Och, jasne. Dobra. Chcesz jeszcze jajecznicy?
- Jak tylko sko�cz� to, co mam na talerzu.
- Dobra. Powiesz mi, jak b�dziesz chcia� dok�adk�. - 
Marcel wr�ci� do swoich rachunk�w i kwit�w.
Rueben od�o�y� widelec i potar� czo�o. Dzwonienie w 
uszach nie ustawa�o i ci�gle czu� na d�oniach warstw� kredy.
Kto� opar� mu r�k� na ramieniu. - Hej, banito.
Reuben wzi�� do r�ki widelec i zacz�� znowu je��. Nie 
lubi� Bobby'ego Leveque, nie lubi� tego, co dziennikarz 
pisa� w swojej gazecie. - O co chodzi?
Leveque usiad� na s�siednim sto�ku. Wzi�� grzank� ze 
stosiku le��cego na talerzu Reubena i wgryz� si� w ni�.  - 
Nie s�ysza�e�? - zapyta�, rozsypuj�c okruchy chleba. - 
Dzisiaj S�d Ustawodawczy stanu Floryda zakaza� boksu pod 
jak�kolwiek postaci�, w tym r�wnie� cz�owieka przeciwko 
maszynie, a nawet maszyny przeciw maszynie. To, co robisz, 
jest od tej chwili nielegalne w Cytrusowym Stanie, czy jak 
go tam nazywaj�.
- Nie mieszkam w pa�skim Cytrusowym Stanie.
- No c�, jest nielegalne i za granic� Stanu Zatokowego. 
- Leveque si�gn�� po nast�pn� grzank�.
Reuben odtr�ci� jego r�k�. Butelka keczupu spad�a na 
pod�og� za kontuarem. - No c�, nie mieszkam r�wnie� za 
granic� pa�skiego Stanu Zatokowego! - Skrzywi� si� s�ysz�c 
d�wi�k w�asnego g�osu. Decybele by�y jak ciosy, kt�rych nie 
zdo�a� unikn��.  - Tu jest Rhode Island, a ja nie jestem 
banit�.  
- Hej, Bobby, chcesz co� zam�wi�? - spyta� Marcel.
- Szarlotk� i kaw�, garcon - odpar� Leveque. - Czy chcesz 
us�ysze�, jak opisa�em twoj� walk� do porannego wydania?
- Daj mu spok�j - wtr�ci� si� Marcel. Z trzaskiem 
postawi� na ladzie kubek i nape�ni� go kaw�. - Reuben mia� 
ci�ki wiecz�r.
- Zawodowiec powinien interesowa� si�
analiz� swej sztuki - oznajmi� Leveque. Wydoby� okulary 
do czytania i niewielki notesik z kieszeni swego wytartego, 
br�zowego garnituru. - No, Reuben?
Reuben odsun�� talerz. Jajecznica pachnia�a apetycznie, 
ale nie czu� jej smaku. Sok owocowy by� gorzki. Wytar� 
d�onie serwetk� i zastanowi� si�, dlaczego Leveque robi 
wszystko, �eby wygl�da� staro. Nawet nie goli� si� 
codziennie. - Przeczytaj - powiedzia�.  
- Providence, Rhode Island - zacz�� czyta� Leveque. - 
Reuben Rutkowski wygra� z Nino Cabral przez techniczny 
nokaut w trzeciej rundzie ich towarzyskiej walki rozegranej 
dzi� wieczorem w Civic Center. Reube...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin