DeMille Złote wybrzeże tom 2.txt

(795 KB) Pobierz
Nelson DeMille

"Z�ote wybrze�e"

tom II
Prze�o�y�: ANDRZEJ SZULC
Tytu� orygina�u:
THE GOLD COAST
Ilustracja na ok�adce:
STANIS�AW FERNANDES
Opracowanie graficzne:
ADAM OLCHOWIK
Redaktor.
MIRELLA HESS-REMUSZKO
Redaktor techniczny:
JANUSZ FESTUR
Copyright (c) 1990 by Nelson DeMille
For the Polish edition
Copyright (c) 1992 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 83-85423-72-9
Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
Warszawa 1992. Wydanie I
Sk�ad: Zak�ad Fototype w Milan�wku
Druk: ��dzka Drukarnia Dzie�owa
CZʌ� IV
Przedyskutujemy teraz nieco dok�adniej problem
walki o byt
Karol Darwin O powstawaniu gatunk�w
Rozdzia� 18
Nie go�cili�my Bellaros�w nazajutrz w naszym
domu, tak jak to sugerowa�a Anna. Z tego, co by�o mi wiadome,
w najbli�szej przysz�o�ci nie planowali�my, prawd� m�wi�c, �adnych
spotka� z nimi. Sprawami towarzyskimi zajmuje si� w naszym domu
Susan i podobnie jak jej matka prowadzi w tym celu specjalny
oprawny w sk�r� kalendarz. Stanhope'owie zatrudniali niegdy� spe-
cjalnego prywatnego sekretarza, kt�rego trafniej by�oby mo�e nazwa�
sekretarzem do spraw towarzyskich, i tradycja ta, jak przypuszczam,
przekazywana by�a w tej rodzinie z pokolenia na pokolenie. Nie
jestem zbyt dobry w planowaniu i organizowaniu przyj�� i dlatego
wszelkie moje uprawnienia w tym wzgl�dzie scedowa�em na Susan.
Pozbawiono mnie chyba nawet, co by� mo�e zauwa�yli�cie, prawa
veta. W sprawie Bellaros�w czeka�em wi�c na komunikat z mojego
domowego punktu dowodzenia.
Susan zabra�a si� do malowania palmiarni, co w po��czeniu
z faktem, �e na terenie Alhambry wci�� przebywa�y jej konie, sprawi�o,
�e prawie codziennie odwiedza�a posiad�o�� Bellaros�w. Nawiasem
m�wi�c moja �ona zdecydowa�a, �e zamiast akwareli u�yje farb
olejnych, co oznacza�o, �e ca�a impreza potrwa co najmniej sze��
tygodni.
Susan Stanhope Sutter i pani Anna Bellarosa najwyra�niej przypad-
�y sobie do gustu, a mo�e nawet, jak utrzymywa�a moja �ona, naprawd�
si� ze sob� zaprzyja�ni�y. By�em pewien, �e na ich znajomo�� patrzy
�askawym okiem Frank Bellarosa, kt�remu chodzi�o nie tylko o to,
�eby jego ma��onka znalaz�a sobie tutaj jakich� przyjaci�, ale r�wnie�,
by przesta�a mu w ko�cu wierci� dziur� w brzuchu w zwi�zku
z wyjazdem z Brooklynu i przeniesieniem si� na niebezpieczne tereny
pogranicza.
Susan rzadko opowiada�a co� o Franku, a ja nigdy o niego nie
pyta�em. Je�li w og�le go sobie jako� wyobra�a�em w tym potr�jnym
uk�adzie, to jako kogo�, kto na kilka minut odrywa si� od swoich nie
cierpi�cych zw�oki zaj��, pomaga Susan rozstawi� sztalugi, roz�miesza
jakim� powiedzonkiem obie kobiety i z powrotem znika w czelu�ciach
swego gabinetu albo, co jeszcze bardziej prawdopodobne, wsiada do
limuzyny i jedzie do wielkiego miasta, by przez ca�y kolejny dzie�
�ama� prawo.
Prowadzenie du�ej organizacji przest�pczej jest, jak mi si� wydaje,
zaj�ciem bardzo trudnym, jej szef nie mo�e bowiem bez skr�powania
pos�ugiwa� si� ani telefonem, ani faksem i teleksem. Tylko kontakt
osobisty, bezpo�rednia rozmowa, u�cisk d�oni, wyraz twarzy i gest r�ki
pozwalaj� w efektywny spos�b kierowa� organizacj� podziemn�,
zar�wno polityczn�, jak i kryminaln�. Przypomnia�em sobie, �e
pierwotnie mafia by�a podobno podziemnym ruchem oporu wymie-
rzonym przeciwko okupuj�cym Sycyli� obcym wojskom. Wyda�o mi
si� to ca�kiem prawdopodobne - wyja�nia�o zarazem, dlaczego
utrzyma�a si� tak d�ugo na ameryka�skiej li�cie przeboj�w. By� mo�e
jednak u schy�ku drugiego tysi�clecia jej metody oka�� si� nieco
przestarza�e. By� mo�e.
� By�am dzisiaj �wiadkiem niesamowicie dziwacznej sceny -
zakomunikowa�a mi kt�rego� wieczoru Susan.
� Tak?
� Widzia�am, jak pewien m�czyzna poca�owa� Franka w r�k�.
� Dlaczego uwa�asz to za dziwne? Moi m�odsi wsp�lnicy co rano
cmokaj� mnie w mankiet.
� Prosz� ci�, nie r�b sobie �art�w. Powiem ci co� jeszcze. Ka�dego,
kto przekracza pr�g tego domu, prowadzi si� do szatni i rewiduje.
S�ysza�am ten odg�os, jaki wydaje detektor metalu, kiedy co� wykryje.
� Czy ciebie tak�e przeszukuj�?
� Oczywi�cie, �e nie. Dlaczego taki z niego paranoik? - zapyta�a.
� Nie jest wcale paranoikiem. Niekt�rzy ludzie naprawd� chc� go
zabi�. Dlaczego nie chcesz tego zrozumie�?
� 
Chyba rozumiem. Ale wygl�da to tak dziwacznie... �e te� takie
rzeczy dziej� si� tu� obok nas.
� Czy rozmawia� z tob� ju� pan Mancuso?
� Nie. Uwa�asz, �e zamierza to zrobi�?
� Ca�kiem mo�liwe.
Opr�cz tej kr�tkiej rozmowy Susan prawie wcale, jak ju� wspo-
mnia�em, nie opowiada�a mi o Franku.
O wiele wi�cej dowiedzia�em si� o Annie. Moja ma��onka poinfor-
mowa�a mnie, �e Anna nie je�dzi konno, nie gra w tenisa, nie �egluje
ani nie uprawia �adnych innych sport�w, co bynajmniej mnie nie
zdziwi�o. Susan stara�a si� nam�wi� Ann�, �eby dosiad�a Jankesa, ale
ta nie chcia�a si� nawet zbli�y� do parskaj�cej bestii. Z drugiej jednak
strony okaza�o si�, �e interesuje j� malarstwo. Wedle tego, co
opowiada�a Susan, Anna obserwowa�a jej prac� i zadawa�a wiele
pyta�. Susan namawia�a j� do kupna sztalug i farb i obieca�a nawet,
�e b�dzie udziela� jej lekcji, ale Anna Bellarosa wydawa�a si� odnosi�
do tego z r�wn� niech�ci� co do konnej przeja�d�ki i w og�le do
ka�dej propozycji, kt�ra zmusi�aby j� do spr�bowania czego� nowego.
Mia�em wra�enie, �e przy ca�ym ciep�ym uczuciu, jakie Susan zdawa�a
si� �ywi� wobec Anny, troch� irytowa�a j� jej boja�liwo��.
� Sensem jej istnienia - poinformowa�em moj� �on� - jest
gotowanie, sprz�tanie, dogl�danie dzieci i seks. Nie wprowadzaj w jej
�ycie niepokoju.
� Ale wydaje mi si�, �e jej m�� pragnie, �eby nauczy�a si� czego�
nowego.
Podobnie jak tw�j m��, Susan. Wcale by nie zaszkodzi�o, gdyby�
nauczy�a si� w ko�cu gotowa� i prowadzi� dom. Je�li mam by� szczery,
Susan bardziej od Anny odpowiada mi w roli towarzyszki �ycia,
gdybym jednak potrafi� po��czy� w jedno najlepsze cechy obu kobiet,
zyska�bym z pewno�ci� idealn� �on�. Ale na co bym wtedy narzeka�?
Susan poinformowa�a mnie r�wnie�, �e Anna zadaje jej mn�stwo
pyta� na temat tego, "jak si� tutaj �yje". Doszed�em jednak do
wniosku, �e ich w�a�ciwym autorem jest Frank.
Co si� tyczy strasz�cych w Alhambrze duch�w, to w kilka dni po
rozpocz�ciu prac nad obrazem Susan oznajmi�a mi, i� kt�rego� ranka
Anna wybra�a si� limuzyn� do Brooklynu i po kilku godzinach
przywioz�a ze sob� dw�ch ksi�y.
� 
Wszyscy sprawiali do�� ponure wra�enie - o�wiadczy�a moja
�ona. - Chodzili po ca�ym domu spryskuj�c go �wi�con� wod�,
a Anna �egna�a si� osiem razy na minut�. Udawa�am, �e tego nie
widz�, ale nie by�o wcale tak �atwo ich ignorowa�. Anna powiedzia�a,
�e po�wi�caj� dom, ale s�dz�, �e kry�o si� za tym co� wi�cej.
� To bardzo przes�dni ludzie - odpar�em. - Nie opowiedzia�a�
jej chyba kt�rej� z tych swoich opowie�ci o duchach?
� Sk�d�e znowu. Zapewni�am j�, �e w Alhambrze nie strasz�
�adne duchy.
� No c�, teraz kiedy ca�y dom zosta� spryskany, z pewno�ci�
poczu�a si� lepiej.
� Mam nadziej�. Ciarki mnie przechodzi�y na ich widok.
Tak czy owak, nie ma tego z�ego, co by na dobre nie wysz�o.
W tym przypadku dobr� stron� tego wszystkiego by�o w�oskie �arcie.
Nie, Susan nie nauczy�a si� gotowa� - je�li o to chodzi, pr�dzej ja
naucz� si� lewitowa�. Przynosi�a jednak do domu solidn� porcj�
podawanego wieczorem u Bellaros�w jad�a: plastikowe pojemniki
wype�nione piero�kami ravioli, pieczonym ziti, bak�a�anami d la
parmigiana, sma�onymi zucchini i innymi potrawami o trudnych do
wym�wienia nazwach. Trafi�em tutaj naprawd� na z�ot� �y�� i prawd�
m�wi�c po raz pierwszy od dwudziestu lat spieszy�em si� do domu na
obiad.
Susan dosta�a tak�e sadzonki pomidor�w oraz zucchini i posadzi�a
je w swoim ogr�dku, w kt�rym ros�y ju� radicchio, bazylia, zielona
papryka i bak�a�any. Wcale mi o tym nie wspomnia�a - sam
zobaczy�em nowe ro�linki kt�rego� dnia podczas spaceru. Warzywa
by�y oznaczone, mam nadziej�, prawid�owo, wiedzieli�my wi�c teraz
przynajmniej - przepraszam za kalambur - w co wdepn�li�my.
Oczywiste by�o r�wnie�, �e Susan mia�a teraz znaj�cego si� na
ogrodnictwie doradc�, wszystkie warzywa bowiem wygl�da�y bardzo
zdrowo i pod koniec maja zapowiada� si� prawdziwy urodzaj. Stanhope
Hall mia� przekszta�ci� si� odt�d w samowystarczalny folwark, przynaj-
mniej je�li chodzi o pewne warzywa, a jego mieszka�c�w - ca�� nasz�
czw�rk�, je�li we�mie si� pod uwag� Allard�w - przesta�o straszy� po
nocach widmo szkorbutu i kurzej �lepoty.
Jak na razie wszelkie zmiany, jakie wynik�y z utrzymywanych
przez nas z s�siedni� posiad�o�ci� kontakt�w kulturowych, by�y
szczerze m�wi�c zmianami na lepsze. Nie dosz�o w �aden widoczny
Spos�b do starcia obu kultur, ale mieli�my na to przecie� jeszcze du�o
czasu.
Nie mia�em w�tpliwo�ci, �e zawar�em z Frankiem Bellaros� bli�sz�
znajomo��, nie by�em tylko pewien, na czym ona dok�adnie polega;
a nawet gdybym wiedzia�, nie zdradzi�bym tego nikomu, nawet sobie.
Jakiekolwiek jednak by�y owe ��cz�ce nas stosunki, wydawa�y si�
d�ugoterminowe, poniewa� do ko�ca tego miesi�ca nie da� o sobie
zna� ani bezpo�rednio, ani za niczyim po�rednictwem.
Co si� tyczy naszych kontakt�w na gruncie zawodowym, ca�y
epizod w bibliotece uzna�em za troch� zwariowany. Z pewno�ci�
Frank �a�owa�, �e dopu�ci� mnie do swoich sekret�w, i st�d w�a�nie
bra�o si� jego obecne milczenie. Nie ubrda� sobie chyba, �e zaanga�owa�
mnie jako swego adwokata. Prawda?
W ostatni� �rod� maja Susan wzi�a udzia� w zebraniu "Towarzy-
stwa Mi�o�nik�w Altanek", kt�re odby�o si� w starej nadmorskiej
posiad�o�ci Fox Point, po�o�onej u szczytu Grace Lane. Poinformowa�a
mnie o tym po fakcie, a kiedy zapyta�em, czy zaprosi�a Ann� Bellaros�,
odpar�a, �e nie, i nie udzieli�a na ten temat �adnych bli�szych wyja�nie�.
Wiedzia�em, �e ca�e to zbli�enie z Bellarosami przysporzy nam
jeszcze wielu k�opot�w i stara�em si� uprzytomni� to Susan. Ale Susan
nie nale�y do os�b, kt�re my�l� perspektywicznie. Przypuszczam, �e
ka�dy z nas ma jakiego� znajomego, s�siada alb...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin