Gołąbowski Pełnia przekazu.txt

(6 KB) Pobierz
W. Go��bowski

Pe�nia przekazu

"Czytaj mi�dzy wierszami; S�ysz oddech Ziemi;
Rozerwij pustk� serca; Si�gnij poza horyzont;
�yj pe�ni� przekazu;"
Ksi�ga Lepszej Rzeczywisto�ci
rozdzia� 2 wersy 8 - 10
W�a�ciwie to nie wiem, czy mog� z czystym sercem powiedzie�, �e go zna�em. 
Przecie� nawet nie wiem, jak mia� na 
imi�. Nazywa�em go Artyst�, bo niew�tpliwie nim by�. Malarzem. Tw�rc�. Nazwisko, 
widniej�ce na brudnym, 
zepsutym dzwonku do drzwi nic wam nie powie. Mog� wam jedynie opowiedzie� o nim 
tyle, ile on sam mi przekaza� 
w rzadkich chwilach "normalnego" �ycia. 
Nie by�, jak zwyk�o si� m�wi�, cudownym dzieckiem przedmie�cia. Urodzi� si� w 
�rodku wielkiego miasta, a zamo�ni 
rodzice postarali si� o zapewnienie mu dobrych szk�. Nie opowiada� wiele o swym 
dzieci�stwie. Nie mam poj�cia, 
dlaczego nagle rzuci� rodzin�, zmieni� nazwisko i wyjecha� daleko... W ka�dym 
razie z czego� musia� �y�, wi�c zacz�� 
malowa�. Jego obrazy by�y naprawd� pi�kne, bogaci ludzie zamawiali u niego swe 
portrety. Wzbogaci� si� na tym 
nie�le. Wkr�tce potem zamieszka� we w�asnej willi z pi�kn� m�od� dziewczyn�. 
Wszystko zmierza�o do szcz�liwego 
�ycia... P�ki nie us�ysza� o ZAKAZANEJ muzyce. Wtedy jeszcze nie by�a zakazana. 
Kapele gra�y j� po ca�ym �wiecie, 
powstawa� przeb�j za przebojem. To przecie� dopiero niedawno muzyka pod�wiadoma 
sta�a si� ZAKAZAN�... 
Wiecie, dlaczego. W g�o�nej rozprawie przed S�dem �wiatowym uznano j� za 
nieporz�dan�, niszcz�c� rozum i tak 
dalej... A chodzi�o tylko o tych paru na�panych syn�w Bardzo Wa�nych Ludzi, 
kt�rzy wr�cili z kolejnego koncertu 
"nie w pe�ni sprawni umys�owo". Ale o czym to ja ... 
Ach, tak. No wi�c kupi� sobie wystarczaj�co dobry sprz�t, aby m�c odbiera� 
pe�ni� pod�wiadomego przekazu. Ci�gle 
jednak nie by� zadowolony z rezultatu. Szuka� czego� wi�cej. W tym te� czasie 
nawi�za� kontakt z jak�� grup�, nie 
pami�tam jej nazwy... Projektowa� dla nich i tworzy� scenografi� koncertow�. Po 
jakim� czasie grupa zyska�a, g��wnie 
dzi�ki niemu, wi�ksz� s�aw�. Wiecie, jak to potem zwykle bywa. Alkohol, 
narkotyki, kobiety, szale�stwo dwadzie�cia 
pi�� godzin na dob�. Rzuci� dom i sw� dziewczyn�. Ci�g�y odlot. Pewnego dnia 
stwierdzi� nagle, �e nie ma uszu. 
Nigdy nie dowiedzia� si�, kto i dlaczego mu je odci��... Mo�e zreszt� to on 
sam... Kto wie ? W ka�dym razie infekcje, 
p�niej choroby pozbawi�y go s�uchu. Ale dla niego muzyka by�a fundamentem, 
podstaw� egzystencji ! No, to zebra� 
pieni�dze, w jakiej� tajnej klinice dorobili mu wszczepy. Teraz odbiera� muzyk� 
sp�ywaj�c� kablami wprost do 
kom�rek m�zgowych. Nikt nigdy nie dowie si�, co naprawd� on tam s�ysza� i 
widzia�. Twierdzi�, �e znalaz� wreszcie 
PE�NI� PRZEKAZU. Dopiero wtedy zacz�� malowa� swe �ywe obrazy, ze �wiat�a, 
ognia, wody i mg�y. Podobno 
dzia�a�o to jak sprz�enie zwrotne : on malowa� muzyk� kapeli, a ta z niego 
czerpa�a natchnienie do trworzenia 
kolejnych przeboj�w... 
Ale wkr�tce przyszed� �w czarny rok. Najpierw jego grup� zamkn�li po serii 
samob�jstw spowodowanych rzekomo 
s�uchaniem ich pod�wiadomych przekaz�w. Mo�e i by�o w tym troch� racji... Gdyby 
jednak tymi samob�jcami nie 
okaza�y si� zostawione samym sobie, ale mimo wszystko dzieci bogatych rodzic�w, 
nikt by palcem nie ruszy�... Artysta 
jako� zwia�, przybra� inne nazwisko i zaszy� si� w kt�rym� z wielkich miast. 
Pr�bowa� znowu malowa� piekne portrety, 
ale po kilku pr�bach zrozumia�, �e nie ma dla niego powrotu do przesz�o�ci. 
Mniej wi�cej wtedy te� odby�a si� s�ynna 
Rozprawa przeciw muzyce pod�wiadomej, na kt�rej uznano j� za ZAKAZN�... A ta 
sta�a si� dla niego narkotykiem. 
Nie m�g� ju� bez niej �y�. W jakim� opuszczonym biurowcu pod��czy� swe kable do 
sieci i zacz�� szuka�. D�ugo. A� 
znalaz�. Nigdy nie zdradzi� mi adresu do tych pirackich rozg�o�ni muz-netowych. 
Zn�w m�g� odbiera� pe�ni� przekazu. 
M�g� malowa�, cho� musia� ograniczy� si� do aerozoli, resztek farb i 
otaczaj�cych go pustych �cian. Gdyby go wtedy 
nie spotka� ten bogaty dziwak, pewnie by tam sko�czy�. Ale nie, znalaz� go i 
zap�aci� za pomalowanie swego 
mieszkania. Nie wiem, czy mieszka w nim. Ja nie umia�bym �y� otoczony takimi 
obrazami... Oszala�bym pr�dzej czy 
p�niej. Raczej pr�dzej. No bo pami�tajcie, wyobra�nia Malarza by�a ju� wtedy 
prze�arta na wylot PRZEKAZEM. 
W ka�dym razie kupi� sobie ze te pieni�dze w�a�nie t� pracowni�. Sp�jrzcie w 
tamten k�t, to ko�c�wka sieci. By� 
pod��czony ca�� dob�. To ja przynosi�em mu jedzenie, sprzedawa�em jego obrazy. 
Tak, czasami ba�em si� go. Niekiedy 
stawa� si� nieobliczalny. My�l�, i� mia� to ju� wcze�niej, od dziecka. Dlatego 
s�dz�, �e to w�a�nie on obci�� sobie uszy. 
Ale to niewa�ne...O, sp�jrzcie tu. Jego bodaj�e najlepszy obraz z ostatniego 
okresu tw�rczo�ci. Nigdy go nie 
sprzeda�em. Kupi�em go od niego i u mnie zostanie. Nie wiem, czego wtedy 
s�ucha�. Mo�e jakich� ballad. S�dz�, �e 
wida� tu echa jego ca�ego �ycia. Obraz�w z pierwszego okresu - pi�knych, 
delikatnych. A jednocze�nie bije z niego 
jaka� si�a, jakby zakazanej muzyki; mo�e na znak buntu przeciw wyrokowi 
Procesu... ? Nie, nie sprzedam go, ju� 
powiedzia�em. Jest m�j. Wybierzcie sobie inne: z ty�u s� napisane ceny. 
Jak umar�? Nie umar�. Nie, nie �yje, to pewne. Po prostu nie umar�. Nie zgin��. 
Nie wyskoczy� z okna. Nic z tych 
rzeczy. Znikn��. Nie, nie opowiadam wam bajek. Gdy otworzy�em pewnego dnia 
zamkni�te drzwi do pracowni, nie 
zasta�em go. Sk�d wiem, �e po prostu nie wyszed�? Jego odbiornik wci�� by� 
pod��czony do sieci. Le�a� po�rodku 
pokoju. O, mniej wi�cej tu. Na ko�cach kabli i drucik�w by�y �lady czego� 
��tego, maziowatego. S�dz�, �e to by� 
m�zg. Nie wierzycie ? Te� nie chcia�em uwierzy�. Ale pracownia by�a zamkni�ta od 
wewn�trz, a ja mam jedyny 
klucz... Gdzie jest ten odbiornik ? Nie powiem wam. Tak, schowa�em go. Nie 
znajdziecie go. I nie dam go wam nawet, 
gdyby�cie za�o�yli ko�ci� jego imienia. Jego religi� by�a zakazana muzyka. I 
pozosta� jej wierny, a� do swego ko�ca... 
To co, zdecydowali�cie si� na jaki� obraz? Doskonale. Dobry wyb�r. B�dzie jak 
znalaz� do kolekcji. Ten te� ? 
�wietnie. O, dziekuj�. Zaraz dam reszt�... Nie trzeba ? Mi�o z pana strony. A 
teraz pojed�my kilka kilometr�w dalej, 
poka�� wam dzie�a nastepnego wartego uwagi m�odego artyst�... Szkoda, �e te� ju� 
nie �yje. Ci m�odzi teraz tak 
szybko �yj� i szybko umieraj�... Szkoda gada�. Wiecie sami. 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin