Winston Groom Gump i sp�ka Winston Groom urodzi� si� w roku 1944 w Mobile. Uko�czy� literatur� na University of Alabama, a w latach 1966-68 walczy� w Wietnamie. S�u�b� zako�czy� w stopniu podporucznika piechoty. Do 1986 roku mieszka� w Nowym Yorku; pisywa� reporta�e dla Washington Post, uczy� si� rzemios�a literackiego od takich pisarzy jak Kurt Vonnegut, Joseph Heller, Irwin Shaw, Truman Capote. W 1986 roku wr�ci� w rodzinne strony. Mieszka w Point Clear w stanie Alabama. Winston Groom jest autorem 9 ksi��ek, w tym g�o�nej powie�ci o Wietnamie "Better Times Than These" ("W lepszych czasach", 1978�), wsp�autorem nominowanej do Nagrody Pulitzera w 1984 roku - "Conversations With the Enemy", a tak�e "As Summers Die" ("Kiedy umiera lato", 1982�), "Only" (1994�) i "Shrouds of Glory" (1995�). Najbardziej znanym utworem Grooma jest bestsellerowa powie�� "Forrest Gump" (w samej Polsce sprzedano ponad 150 tysi�cy egzemplarzy!) wydana po raz pierwszy w 1986 roku. Na podstawie ksi��ki Robert Zameckis nakr�ci� przebojowy film pod tym samym tytu�em, uhonorowany ostatnio przez Ameryka�sk� Akademi� Filmow� a� sze�cioma Oscarami w najbardziej presti�owych kategoriach, m.in. dla odtw�rcy g��wnej roli m�skiej (Toma Hanksa - filmowego Forresta Gumpa) oraz za scenariusz i re�yseri�. Ogromny sukces odnios�a te� ma�a ksi��eczka z powiedzonkami Gumpa zatytu�owana "Gumpiems" ("Gumpizmy, czyli m�dro�ci Forresta Gumpa", 1994�). Latem 1995 roku ukaza�a si� d�ugo oczekiwana kontynuacja "Forresta Gumpa" - Gump and Co. ("Gump i sp�ka"); wytw�rnia Paramount ju� zapowiedzia�a jej realizacj�. Mojej uroczej �onie, Anne-Clinton Groom, kt�ra prze�y�a z Forrestem tyle uroczych lat. Modlitwa B�azna Gdy uczta dobieg�a ko�ca, kr�l,@ By my�li z�ych wstrzyma� gonitw�,@ Do b�azna rzek�: "Kl�knij tu, bla�nie,@ I szybko zm�w do mnie modlitw�". Trefni� zdj�� czapk� z dzwoneczkami,@ Zerkn�� na kpi�ce miny wko�o.@ Jego gorycz skrywa�a farba,@ Kt�r� umaza� twarz po czo�o. Schyli� g�ow�, powoli kl�kn��,@ Parskn�li �miechem dworzanie,@ A on wyszepta� b�agalnym tonem:@ "Oka� b�aznowi lito��, panie". Zaleg�a cisza; kr�l wyszed� z sali,@ W ogrodzie usiad� w swej altanie@ I w samotno�ci szepn�� cicho:@ "Oka� b�aznowi lito��, Panie". Edward Rowlaod Sill, 1868 Rozdzia� 1 Jedno wam powiem: ka�demu zdarza si� spud�owa� w �yciu, dlatego wok� spluwaczek le�� gumowe wycieraczki. I jeszcze jedno wam powiem: nie pozw�lcie �eby kto� kr�ci� film o waszym �yciu. Nie chodzi o to jak was przedstawi�, chodzi o to �e potem nie odp�dzicie si� od ludzi - b�d� si� do was przykleja�, wypytywa� o r�ne rzeczy, wtyka� wam kamery pod nos, prosi� o autografy, gada� bzdety o tym jakie to fajne z was ch�opaki. Ha! Gdybym m�g� za�adowa� do beczek i sprzeda� t� ca�� wazelin�, to mia�bym wi�cej szmalu ni� panowie Donald Trump, Michael Mulligan i Ivan Bonzosky razem wzi�ci. Ale do sprawy tych pan�w i szmalu jeszcze wr�c�. Najpierw opowiem wam co si� ze mn� dzia�o przez ostatnie dziesi�� czy dwana�cie lat. Ot� du�o si� dzia�o. Po piersze jestem dziesi�� czy dwana�cie lat starszy, co jest znacznie mniej zabawne ni� si� mo�e wydawa�. Po drugie mam troch� siwych w�os�w na �epetynie i nie jestem ju� tak szybki w biegach jak dawniej, o czym przekona�em si� kiedy wesz�em na boisko - bo trzeba wam wiedzie� �e zn�w zacz�em gra� w futbola. Po co? �eby zarobi� nieco mamony. By�o to w Nowym Orleanie gdzie wyl�dowa�em po rozlicznych pierepa�kach, sam jak palec. Szybko znalaz�em sobie prac�: zamiatanie w lokalu z rozbieraniem, na kt�re m�wi�o si� striptiz. "U Wandy" zamykano dopiero o trzeciej nad ranem, wi�c w ci�gu dnia mia�em kup� wolnego czasu. Kt�rej� nocy siedz� sobie grzecznie w k�cie i patrz� jak moja przyjaci�ka Wanda si� striptizuje, kiedy nagle tu� przy scenie wybucha wielka awantura. Lataj� przekle�stwa, krzes�a, sto�y, butelki po piwie, ludzie dr� si� na ca�y regulator, jedni drugich �omocz� po g�owach, kobiety piszcz�. Na og� niewiele sobie z takich b�jek robi�em bo walono si� dwa albo trzy razy na wiecz�r, ale tym razem jeden z b�jkowicz�w wyda� mi si� znajomy. By� ogromny jak stodo�a, trzyma� w �apie butelk� piwa i wymachiwa� ni� jak zawodnik co si� szykuje do podania pi�ki. Kurde, takiego wymachu nie widzia�em od czasu jak gra�em w futbola na uniwerku w Alabamie. Patrz�, ze zdumienia przecieram oczy i kogo rozpoznaj�? Kumpla z dru�yny, W�a we w�asnej osobie! Tego samego, kt�remu dwadzie�cia lat temu jak grali�my na Orange Bowl z palantami z Nebraski co� si� pokie�basi�o we �bie i zamiast w ko�c�wce meczu rzuci� pi�k� do mnie, cisn�� j� na aut. Oczywi�cie przez ten jego pokie�baszony rzut nasza dru�yna przegra�a, mnie wys�ano do Wietnamu... ale dobra, nie ma co do tego wraca�. No wi�c podesz�em, wyrwa�em mu butelk�, on si� okr�ci�, wyba�uszy� ga�y i tak si� ucieszy� na m�j widok �e z rado�ci waln�� mnie w baniak. I to by� b��d, bo zwichn�� sobie �ap�. Jak wtedy nie rozedrze mordy, jak nie pu�ci wi�chy! Pech chcia� �e akurat w tym momencie zjawili si� gliniarze i zgarn�li nas wszystkich do paki, a paka to takie miejsce, o kt�rym co nieco wiedzia�em i to wcale nie ze s�yszenia. Ale nic. Rano jak ju� wszyscy potrze�wieli klawisz przyni�s� nam �niadanie, po ciep�ej par�wie i czerstwej bu�ce, a potem zacz�� si� pyta� czy chcemy do kogo� zadzwoni�, �eby przyszed� z kaucj� i nas wykupi� czy wolimy pokiblowa� par� dni. W�� si� w�cieka jakby b�ka po�kn��. - Psiakrew, Forrest, ilekro� si� natykam na tw�j t�usty zad, zawsze l�duj� w tarapatach. Tyle lat ci� nie widzia�em i by�o dobrze; spotykam ci� i co? Trafiam do pierdla! Bez s�owa kiwam �epetyn�, bo co mam powiedzie�? Ma racj�. Po pewnym czasie przychodzi jaki� go��, z bardzo sm�tn� min� wp�aca fors�, no i wkr�tce opuszczamy wi�zienie, ja, W�� i jego kumple. - Swoj� drog� - m�wi do mnie m�j dawny kole� - co, u licha, robi�e� w tej knajpie? Wi�c mu wyja�niam �e pracuj� tam jako sprz�taczka; W�� patrzy na mnie dziwnie, a potem wo�a: - Rany boskie, cz�owieku! Mia�e� wielk� firm� krewetkow� w Bayou La Batre! Co si� sta�o? Przecie� by�e� milionerem! Skoro pyta� to mu opowiedzia�em ca�� smutn� prawd� o tym jak interes krewetkowy wzi�� i splajtowa�. A by�o to tak. Wyjecha�em z Bayou La Batre bo mia�em po dziurki w uszach tego g�wna, co si� wi��e z prowadzeniem du�ej firmy. Ca�y interes zostawi�em na barkach mamy i moich dw�ch przyjaci�: porucznika Dana, kt�rego zna�em z Wietnamu i mistrza szachowego pana Tribble, kt�ry sponsorowa� mnie w turniejach szachowych. Najpierw umar�a mama - i to wszystko co mam do powiedzenia na ten temat. Potem zadzwoni� do mnie porucznik Dan �e odchodzi z firmy, bo ju� si� do�� wzbogaci�. A jeszcze potem dosta�em list z urz�du podatkowego, w kt�rym pisa�o �e poniewa� nie p�aci�em podatk�w z dzia�alno�ci krewetkowej, to oni - znaczy si� ten urz�d - zamykaj� mi firm� a budynek i kutry przejmuj� na w�asno��. Kiedy pojecha�em zobaczy� co si� dzieje, zobaczy�em �e nie dzia�o si� absolutnie nic. Budynki sta�y puste, telefony by�y odci�te, eklektryczno�� wy��czona, a na drzwiach wej�ciowych wisia�a kartka przyczepiona przez szeryfa o jakim� "wyw�aszczeniu". I tylko chwasty ros�y wsz�dzie jak na dro�d�ach. Nic z tego nie kapowa�em, wi�c polaz�em do taty Bubby wywiedzie� si� co jest grane. Bubba to by� m�j wsp�lnik i kumpel z woja kt�ry zgin�� w Wietnamie, a jego tata pomaga� mi w rozkr�caniu interesu, wi�c pomy�la�em sobie �e kto jak kto, ale on na pewno powie mi prawd� bez �adnych ogr�dk�w. Kiedy wchodz� na podw�rze, tata Bubby siedzi na schodach przed domem z min� pogrzebow�. - Co si� sta�o z moim interesem krewetkowym? - pytam go. Staruszek potrz�sa sm�tnie g�ow� i m�wi: - Niestety, Forrest, zdarzy�a si� przykra rzecz. Obawiam si�, �e jeste� bankrutem. - Ale dlaczego? - pytam go. A on na to: - Bo ci� zdradzono. I opowiedzia� mi wszystko po kolei. Kiedy ja obija�em b�ki w Nowym Orleanie, m�j poczciwy przyjaciel porucznik Dan razem z moim drugim poczciwym przyjacielem, ma�p� - a dok�adniej to orangutem Zuzi� wr�cili do Bayou La Batre, �eby pom�c rozwi�za� problemy co n�ka�y firm�. A problemy co n�ka�y firm� polega�y na tym �e powoli zaczyna�o brakowa� krewetk�w. Po prostu ni z gruszki ni z pietruszki ca�y �wiat dosta� bzika na ich punkcie. Ludzie w takich miejscach jak Indianapolis, kt�rzy kilka lat temu nawet nie wiedzieli co to krewetek, teraz chcieli je wtrz�cha� w ka�dej knajpie i ka�dym barze o ka�dej porze dnia i nocy. Tata Bubby i inni pracownicy firmy harowali jak dzikie wo�y, po�awiali najszybciej jak si� da�o, ale krewetki nic sobie nie robi�y z ludzkich apetyt�w i rozmna�a�y si� we w�asnym tempie. Po jakim� czasie �owili�my ich coraz mniej, gdzie� tak z po�ow� tego co na pocz�tku, i powoli wszystkich zacz�a ogarnia� panika. Tata Bubby nie by� pewien co si� potem wydarzy�o, w ka�dym razie sprawy przybra�y jeszcze gorszy ko�owr�t. Najpierw porucznik Dan rzuci� wszystko w choler�. Tata Bubby widzia� jak razem z jak�� pani� ubran� w szpilki i jasn� bitelsowsk� peruk� wsiad� do d�ugiej limuzyny, otworzy� okno, pomacha� dwoma wielkimi butlami szampana i odjecha�. P�niej pan Tribble rzuci� wszystko w choler�. Po prostu kt�rego� dnia wyszed� i wi�cej nie wr�ci�. A kiedy pan Tribble znik�, inni te� porezygnowali bo im nikt nie p�aci� pensji. W firmie zosta� jedynie poczciwy Zuzia, kt�ry odbiera� telefony i w og�le, ale kiedy zak�ad telefoniczny odci�� nam linie, Zuzia te� odszed�. Pewnie uzna� �e ju� na nic si� nie przyda. - Zabrali ca�� twoj� fors� - powiedzia� tata Bubby. - Kto? - spyta�em. A on na to: - Wszyscy. Dan, pan Tribble, sekretarki, po�awiacze, pracownicy administracyjni. Nikt nie odchodzi� z pustymi r�kami. Nawet stary Zuzia. Kiedy go ostatni raz widzia�em, znika� za winklem tachaj�c pod pach� komputer. Nie wiecie jak bardzo mnie to wszystko zgn�bi�o. Ni...
pokuj106