Andrzej Kidaj Skradziony Statek Rozdzia� 1 - kradzie� Hrabia Niepomucen Mordoklej siedzia� w�a�nie w swym nowym fotelu bujanym, wy�o�onym kolorow� g�bk� i pali� zagraniczne cygaro, kiedy g�o�ny huk przetoczy� si� nad okolic� p�osz�c okoliczne kaczki, pa�ac za� zadr�a� w posadach. Portret dziadka ze strony matki, �wi�tej pami�ci M�cis�awa Brz�czyszczykiewicza, r�wnie� hrabiego, przechyli� si� na lew� stron� ukazuj�c paskudn� dziur� w �cianie, kt�r� dotychczas zakrywa�. To by�o jednak nic w por�wnaniu z tym, �e kula do kr�gli, ozdobiona rodzinnym herbem, stoczy�a si� z p�ki i spad�a prosto na nog� hrabiego Niepomucena. - Janie! - zawy� hrabia. - Jaaanieee!!! - Tak, panie hrabio? - Wierny lokaj, kt�ry robi� tak�e za kucharza, szofera, od�wiernego i osobistego doradc� w sprawach maj�tkowych, pojawi� si� w drzwiach zupe�nie jakby tam sta� ca�y czas. Sk�oni� si� z szacunkiem. - �yczy pan sobie nowe cygaro? A mo�e w��czy� panu hrabiemu telewi... - Zamknij si� durniu! Kula! - Co kula? Chyba kura... - Kula! Do kr�gli. Spad�a mi na nog�. - Nie powinien pan hrabia gra� w salonie - pouczy� Jan podnosz�c kul� i wypolerowawszy j� r�kawem po�o�y� z powrotem na miejsce. - Zanios� pana hrabiego do kr�gielni za stajniami. Ju� dawno m�wi�em, �e powinni przenie� j� bli�ej... - Zamknij si�, durniu! - hrabia widocznie lubowa� si� w tym sformu�owaniu. - Powiedz lepiej, co to by� za ha�as. Ca�y pa�ac zadr�a� w posadach. Trz�sienie ziemi, czy znowu grasz w sapera? - To by�o za stajniami panie hrabio. Spad�o z nieba i przestraszy�o konie. Ale ju� wszystko w porz�dku, s� prowadzone do stajen. - Meteoryt? - Nie. Konie. - Pytam, czy to meteoryt spad� z nieba. Jan podrapa� si� za uchem wyra�nie zak�opotany. Nie wiedzia�, jak to wyt�umaczy�, �eby pracodawca zrozumia�. Wy�uska� zza ucha k�pk� siwych w�os�w i schowa� j� do kieszeni. - Nie... Bo widzi pan hrabia... - j�ka� si�, ale postanowi� powiedzie� ca�� prawd� najpro�ciej, jak tylko umia�. - To nie meteoryt. To bardziej statek mi�dzyuk�adowy klasy zero z nap�dem nadprzestrzennym. Wygl�da na to, �e b�dziemy go�ci� u siebie przedstawicieli obcej cywilizacji. - Zagraniczni go�cie? - o�ywi� si� hrabia. - Szybko podaj mi frak... Albo lepiej smoking... A mo�e jedno i drugie - zastanowi� si�. - I przygotuj sal� jadaln�. B�dzie impreza. - Ale� panie hrabio - zaoponowa� Jan. - Ci go�cie nie s� zza granicy. To znaczy s�, ale z innej planety. Nie wiadomo, czy b�d� chcieli imprezowa�. Mo�e pan hrabia powinien sam z nimi pogada�... Zawioz� pana hrabiego na pastwisko. *** W samym �rodku ��ki znajdowa�a si� g��boka na dziesi�� i szeroka na pi��dziesi�t metr�w jama. Wok� niej trawa by�a popalona, znad kraw�dzi unosi�y si� smu�ki dymu. Bia�a limuzyna zatrzyma�a si� nieopodal jamy. Lokaj szybko podbieg� otworzy� tylne drzwiczki, z kt�rych wysun�a si� d�o�. Sprawdziwszy, czy nie pada deszcz, hrabia wyskoczy� z samochodu. Obaj podeszli na skraj krateru. Na dnie jamy znajdowa�o si� metalowe co� w kszta�cie cygara. Na samo skojarzenie hrabia odruchowo si�gn�� do kieszeni swojej jedwabnej kurtki. Oczywi�cie nic tam nie znalaz�. Jan jednak odgad� jego intencje, gdy� szybko wyj�� pude�ko i podsun�� hrabiemu. Ten wybra� sobie �wie�e cygaro i pow�chawszy je z lubo�ci�, wsun�� do kieszeni kurtki. B�dzie na p�niej. Pochylili si� nad kraw�dzi� krateru w milczeniu spogl�daj�c na pojazd kosmiczny. - Spory - mrukn�� w ko�cu hrabia. - Nooo... - My�lisz, �e tam s� Marsjanie? - Nooo... - Zielone z antenkami na g�owie? - Nooo... To znaczy co pan hrabia? Zielone z antenkami s� tylko w bajkach. Za du�o czyta pan hrabia fantastyki. Poza tym to na pewno nie Marsjanie. Na Marsie nie wykryto jak dot�d �adnych �ywych organizm�w. Tylko skamieliny bakterii w kawa�ku ska�y. My�l�, �e przybyli do nas sk�d� in�d. Mo�e z Alfa Centauri. A mo�e z Proximy... - Taaa... To mo�liwe. Chyba powinni�my... Przerwa� mu g�o�ny zgrzyt metalu. W kad�ubie statku pojawi� si� kwadratowy otw�r, przez kt�ry wyjecha� na jakiej� ukrytej windzie malutki cz�owieczek. Chocia� prawd� m�wi�c wcale nie wygl�da� na cz�owieka. Ca�y by� nagi i �ysy. Mia� du�e oczy i odstaj�ce uszy. Jan pomy�la�, �e wygl�da jak elf a hrabia bezskutecznie pr�bowa� dojrze� cokolwiek, co by okre�li�o p�e� przybysza. By� niewiarygodnie chudy, wygl�da� na niedo�ywionego. W �adnym razie nie by� jednak zielony i nie mia� antenki na g�owie, co zastanowi�o hrabiego. Czy�by wszystkie bajki k�ama�y? Poczu� si� oszukany. Kosmita tymczasem pomacha� weso�o patykowat� r�czk�. Hrabia i Jan odpowiedzieli mu tym samym gestem. Co� b�ysn�o i po chwili kosmita pojawi� si� obok nich. By� o wiele ni�szy, ni� si� spodziewali, si�ga� im zaledwie do p�pka. - Dzie� dobry - powiedzia� nieco metalicznym g�osem. - Nazywam si� Prrry i pochodz� z Syriusza. M�g�bym wiedzie�, z kim mam przyjemno��? - Jestem hrabia Niepomucen Mordoklej i pochodz� z Moszenek Dolnych. A to jest m�j lokaj Jan. Janie, uk�o� si� �adnie. Jan dygn�� jak panienka i nie wiedz�c, jak si� dalej zachowa�, poda� przybyszowi cygaro. Ten odgryz� koniec i wyplu� w traw�. - Dzi�ki. M�g�bym jeszcze prosi� o ogie�? - spyta�. Jan us�u�nie odpali� mu cygaro. - Mmm... Co za aromat. Miodzio. - Czy m�g�bym wiedzie� - odezwa� si� hrabia, - co takiego sprowadza was na nasz� planet�? - Po pierwsze: nie nas tylko mnie. Jestem tu sam. Po drugie: m�g�by pan wiedzie�. Ju� m�wi�. Mam urlop i postanowi�em uda� si� w podr� dooko�a wszech�wiata. Latam wi�c sobie to tu to tam. Nie uwierzycie. Mimo czterystu lat nie opu�ci�em jeszcze mojego uk�adu. Wyrobi�em wi�c sobie paszport i rozgl�dam si� po �wiecie... To jest po wszech�wiecie. Doskona�e cygaro. Czy m�g�bym dosta� jeszcze jedno na p�niej? Jan bez s�owa poda� mu drugie cygaro. - Dzi�ki. Tak wi�c jak ju� nadmieni�em, zwiedzam sobie wszech�wiat. Wasza rasa, jak mniemam, nie zna jeszcze lot�w kosmicznych? - Dotarli�my ju� do ksi�yca - odpar� z dum� hrabia. - Ach tak, s�ysza�em. Ale s�dzi�em, �e to tylko plotki. No c�, na pocz�tek dobre i to. A poza tym ksi�yce to doskona�e miejsca na pikniki. A i powietrze zdrowsze. Polecam zw�aszcza ksi�yce Saturna. - Troch� daleko. - Eee tam. O rzut atomowym beretem. - Trzeba si� tylko mocno zamachn�� - mrukn�� pod nosem Jan, ale nikt go nie us�ysza�. - A powiedz mi, Prrry, czy gracie w kr�gle? - spyta� hrabia. - Czy gramy w kr�gle? - oburzy� si� kosmita. - To nasz narodowy sport! Wszyscy jeste�my mistrzami. - Co by� wi�c powiedzia� na partyjk�? Powiedzmy dzi� wieczorem? - To wspania�y pomys�! - ucieszy� si� Prrry i a� podskoczy� z rado�ci. - No to o �smej w mojej kr�gielni. - B�d� - obieca� kosmita po czym znikn��. Pojawi� si� na chwil� na swoim statku, ale winda ju� go zwozi�a na d�. Hrabia z Janem spacerkiem wr�cili do limuzyny. - Co o nim s�dzisz? - spyta� Niepomucen. - S�dz�, �e jest mi�y. My�l�, �e gra z nim w kr�gle przyniesie panu hrabiemu du�o satysfakcji. - Ja te� tak my�l�. Wracajmy do pa�acu. Lokaj wpu�ci� hrabiego do samochodu, po czym usiad� za kierownic� i ruszy� z kopyta. Chwil� potem byli ju� na miejscu, w ko�cu do pa�acu by�o nieca�e dwie�cie metr�w. *** Wypuszczona przez hrabiego Mordokleja kula potoczy�a si� powoli w stron� kr�gli str�caj�c je wszystkie. Hrabia podskoczy� i zaklaska� ucieszony jak dziecko. Wzi�� z trzymanej przez Jana tacy szklank� z piwem i �ykn�� pot�nie. - Teraz pana kolej, Prrry. Ostrzegam jednak, �e b�dzie mia� pan wielki problem, �eby ze mn� wygra�. Ju� nie pami�tam, kiedy str�ci�em mniej ni� wszystkie. Kosmita tylko sk�oni� si� i podszed� do toru. Ubrany by�, podobnie jak hrabia, w str�j wieczorowy, a wi�c dosy� wytwornie. Obaj traktowali ta gr� z nale�nym jej szacunkiem, wi�c stroje te by�y jak najbardziej na miejscu. - Pozwolisz hrabio, �e zagram w�asna kul�. Te s� dla mnie troch� za du�e. - Oczywi�cie. Prosz� nie robi� sobie problem�w. Prrry wyj�� z kieszeni bia�� kulk� wielko�ci pi�ki do tenisa. Przymierzy� si�, wycelowa� i pchn�� ja w kierunku kr�gli. Potoczy�a si� nier�wnym �ukiem niczym surowe jajko, jednak w chwili zderzenia z pierwszym kr�glem eksplodowa�a obracaj�c po�ow� kr�gielni w gruz. Kiedy py� opad�, hrabia wsta� i otrzepawszy si�, spojrza� gro�nie na kosmit�. - Co to mia�o znaczy�? Przez pana zniszczy� mi si� fryz. - Przepraszam hrabio. Pomyli�y mi si� kule. T� zwyk�em gra� na Jowiszu i wi�kszych planetach. Zapomnia�em, �e na Ziemi jest wi�ksze pole ra�enia i trzeba u�ywa� mniejszego kalibru. A co do w�os�w pana hrabiego, uwa�am, �e to lekkie oszronienie siwizn� wp�ywa bardzo korzystnie, dodaje m�sko�ci. Wygl�da pan bardziej poci�gaj�co. Kobiety b�d� za panem szale�. - I tak ju� szalej�, gdy mnie widz� - mrukn�� hrabia. - Janie, przynie� �wie�ego piwa. To si� nieco przypr�szy�o. - Ju� si� robi, hrabio - lokaj wygrzeba� si� spod gruz�w i wytar�szy krew z twarzy pobieg� szybko do pa�acu po piwo, gdy� miejscowy automacik do nalewania zosta� doszcz�tnie zniszczony. - Przepraszam, hrabio, za zniszczenia - Prrry otrzepa� frak i zatoczy� r�k� wok�. - Drobiazg. To si� odbuduje. I tak mia�em przenie�� kr�gielni� bli�ej pa�acu. Tutaj mo�e postawi� jak�� ma�� elektrowni� atomow� albo co. - To mo�e l�dowisko. M�g�bym pana hrabiego odwiedza� cz�ciej. Mogliby�my cz�ciej gra� w kr�gle... - NIE! - gwa�townie zareagowa� hrabia, ale zaraz si� zreflektowa�. - To znaczy - nie wiem. Zastanowi� si�. Wr�ci� lokaj z zimnym piwem. - Janie, rozmy�lili�my si�. Nie b�dziemy ju� gra�. Zawie� nas do pa�acu. Wsiedli do zaparkowanej przed by�� kr�gielni� limuzyny, na szcz�cie nie tkni�tej eksplozj� i ruszyli w stron� pa�acu. Zatrzymali si� pi��dziesi�t metr�w dalej. - Oto i jeste�my na miejscu. Witam w moim pa�acu. *** - Kolacja by�a wy�mienita, hrabio - Prrry westchn�� z rozkosz� i poklepa� si� po brzuszku. Odbi�o mu si�. - Przepraszam - wyj�ka�. - Ale� to drobiazg - hrabia u�miechn�� si...
pokuj106