Dariusz Tomasz Lebioda CMENTARZ NIEBIESKICH ANIO��W Wiersze generacyjne 1978 - 1998 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 I. * * * samob�jcy spod wielkiego wozu - bracia diab��w i anio��w w biegu by dogoni� szcz�cie jeden po drugim przebiegali met� niepewno�ci a i to �e �wiat wydawa� si� cudownym ogrodem a i to �e �ycie mia�o smak gryla�owego cukierka samob�jcy spod wielkiego wozu � przyszpileni do ziemi b��kitem nieba rozmawiali na migi z wiatrem s�uchali akord�w deszczu - nierealni jak �wist lec�cego kamienia a i to ze podci�to im skrzyd�a i kazano frun�� do nieba a i to �e pi�y si� w nich latoro�le b�lu samob�jcy spod wielkiego wozu � zamkni�ci w piaskowych pa�acach marze� g�askali delikatnie sier�� �wiata cho� �ycie gryz�o jak w�ciek�y pies a i to �e ich oczy jak dziury w ziemi a i to �e ich �zy czyste jak kryszta�y dali samob�jcy spod wielkiego wozu � zawieszeni w przestrzeni jak ptaki oddychali tlenem dnia truli si� gazem �wietlnym nocy a i to �e na czyste kartki ich dni kapa�y kleksy �mierci a i to �e bibu�a dobroci nie mog�a ich osuszy� samob�jcy spod wielkiego wozu - oparci o ramiona czasu kt�ry wydawa� si� by� najlepszym przyjacielem - gdy ich zdradzi� pili z p�litrowych butelek swoje �zy a i to �e �wiat�o zabija�o ich niebieskie cienie a i to �e w dziecinnej ksi��eczce do nabo�e�stw rany chrystusa zaczyna�y ropie� samob�jcy spod wielkiego wozu - szukali ciep�a w obj�ciach kobiet - zawsze gotowi kocha� zaczynali nienawidzi� a i to �e ich kobiety nosi�y w sercach lodowaty ch��d i pustk� kosmosu a i to �e ich kobiety kocha�y ich wrog�w samob�jcy spod wielkiego wozu - winni swej niewinno�ci prawdziwi jak nag�y b�l w sercu rocznik 58 ch�opaki z mojego rocznika tatuowali sobie na ramionach stopnie wojskowe nosili na szyi przedziurawione jednocent�wki na srebrnych �a�cuszkach ch�opaki z mojego rocznika wiele trenowali cz�sto zmieniaj�c dyscyplin� rzucali oszczepem marze� ponad sto metr�w pchali kul� woli szybowali nad poprzeczk� czasu a kto straci� lub spali� musia� pr�bowa� raz jeszcze ch�opaki z mojego rocznika znali telewizj� i gagarina czytali �e kiedy� by�a wojna o�wi�cim i �mier� a kto nie wierzy� tru� si� gazem dla sprawdzenia albo z mi�o�ci ch�opaki z mojego rocznika nosili wrangle i drukowane w idee koszulki lubili pi� piwo i zdawa� na studia cz�sto wieczorem zbierali si� razem przed blokiem by naradzi� si� jak pokona� nast�pnych par� dni * * * za naszym osiedlem by� las - sta�y w nim jakby przygniecione przez lata omsza�e poniemieckie bunkry - gonili�my si� tam po potrzaskanych kulami trupach mur�w wspinali�my si� skrajem wyrw po pociskach artyleryjskich na betonowe platformy i tak jak chirurg w brzuchu postrzelonego �o�nierza szukali�my w piasku kul z kt�rych w domu wytapiali�my nad gazem o��w na figurki ptak�w i samolot�w cz�sto w�r�d wystaj�cych ze �cian �elaznych pr�t�w bawili�my si� w doros�ych ludzi strzelaj�c do siebie z d�bowych karabin�w rzucaj�c w nieprzyjaci� granatami z piasku do dzisiaj niekt�rzy z nas wracaj� tam jeszcze pami�tam tez tych co razem ze mn� biegali tam roze�miani nie wiedz�c �e �ycie strzeli im w serce z najprawdziwszej broni im w�a�nie cichym zdobywcom zawsze zimnych mur�w w podbydgoskim lesie pisz� te s�owa - im kolegom kt�rzy odeszli ju� w inny wymiar czasu * * * niedaleko mojego bloku wystawa�y nad horyzont rozczochrane czupryny drzew starego opuszczonego sadu przechodzi�em obok niego id�c wraz z kolegami na lekcje religii wracaj�c - maj�c jeszcze w pami�ci m�ki pana na krzy�u matki jego nieskazitelno�� i gorzki smak winy wchodzili�my pomi�dzy olbrzymie grusze i jab�onie poprzetykane promieniami s�o�ca jak ksi�a stu�a z�otymi nitkami w�r�d gruz�w stoj�cego w sadzie domu bawili�my si� w polak�w i niemc�w - wiezienie by�o w miejscu gdzie kiedy� ludzie pukali do drzwi gdzie wycierali zab�ocone buty i m�wili DZIE� DOBRY to chyba tam po raz pierwszy zacz�li�my m�wi� my�lom naszych ojc�w DO WIDZENIA to tam po raz pierwszy odwracali�my si� do siebie i do umieraj�cego jezusa plecami * * * obok naszej szko�y by�y dwa stare cmentarze ros�y na nich roz�o�yste jak chmury drzewa morwowe cz�sto wdrapywali�my si� na nie - zrywali�my pe�nymi gar�ciami kwaskowe owoce - opychali�my si� nimi wci�� maj�c ich ma�o tak jak ma�o nam teraz mi�o�ci jak ma�o nam igie� przyjaznych d�oni ceruj�cych nasze rozdarte plany siedzieli�my wsparci o ramiona ga��zi jak o spojrzenia naszych matek bliscy krzy�a �mierci i prehistorii �apczywie poch�aniali�my ma�e czerwone jak odciski na sk�rze winogrona wiatru �miechu i zdziwienia wci�� boj�c si� grabarza kt�ry nie pozwala� nam wchodzi� do swego sadu pewnie wtedy amerykanie mordowali wietnamczyk�w pewnie wtedy rodzili si� ci co dzisiaj w �rodku afryki umieraj� z g�odu - wtedy gdy chodzili�my na morwy * * * puszczali�my latawce szczeniaki na�cie lat wysy�ali�my chmurom listy naszych nie zamazanych �mierci� spojrze� trzymaj�c na szpulach szpagatu swoje kruche papierowe serca marzyli�my o ich locie nie zawsze jednak udawa�o si� nam �ci�gn�� latawce na ziemi� zrywa�y si� i odprowadzane naszymi rozpaczliwymi okrzykami lecia�y w krain� gdzie zawsze gdzie na pewno - dopiero potem gdy sami pr�bowali�my unosi� si� nad �yciem jak nasze bibu�kowe ptaki nad nami zrozumieli�my dlaczego twarze doros�ych ludzi tak bardzo podobne s� do podartych po�amanych drachli wisz�cych na drutach dopiero potem znale�li�my nasze dawne listy na wysypiskach �mieci za miastem * * * otacza�y nas czteropi�trowe bloki ci�kie jak poci�gowe konie nie maj�ce si�y podnie�� si� po upadku w naszych oczach odbija�y si� dziesi�tki okien i siedz�cy w nich spogl�daj�cy na nas od niechcenia ludzie nad ich g�owami skrzypia�y jeszcze rozp�dzone ko�a wielkiego wozu wioz�cego g�st� jak beton przelewaj�c� si� na wszystkie strony �mier� czasem z tego podskakuj�cego na wybojach czasu pojazdu naszych spojrze� wycieka�o kilka kropel i kapa�o na nasze pochylone pokornie jak po przyj�ciu pierwszej komunii g�owy zastygali�my w po�owie krzyku niezdolni nawet podnie�� kamie� i rzuci� nim w odlatuj�cego w dal ptaka tamtych dni * * * macte animo generose puer sic itur ad astra* m�j kolega tnie sobie r�ce �yletk� i �miej�c si� do mnie m�wi patrz jakie git sznyty pytam dlaczego to robi odpowiada �e daje mu to poczucie w�asnej wobec siebie r�wno�ci �e mo�e dzi�ki temu przekona� si� �e nie boi si� b�lu i widoku krwi m�wi� �e kiedy� ch�opcy w naszym wieku nacinali kolby karabin�w znacz�c w ten spos�b ka�dego zabitego niemca odpowiada �e jak dalej b�d� tak pierdoli� to dostan� w mord� __________ * Ro�nij w dzielno�� szlachetny ch�opcze Tak si� idzie do gwiazd Horacy * * * wasi ojcowie prze�yli wojn� i lata pi��dziesi�te kazali m�wi� pacierz i wypominali wam m�odo�� bili was cz�sto i z czu�o�ci� przecie� robili wszystko dla waszego dobra a wy nie chciane dzieci chodzicie codziennie na piwo w owczarniach obs�ugiwani jeste�cie poza kolejno�ci� wasze d�onie przywyk�y do r�koje�ci kufla rozdrapujecie w sobie rany zapadacie si� w cia�a waszych dziewczyn i pewni siebie si�gaj�c do kieszeni czasu patrzycie z nienawi�ci� na milicjant�w ormowc�w i na takich jak ja - zawsze gotowi p�j�� w b�l ostatni list romka jaskiera (za pozwoleniem jego rodzic�w) kochana mamo i ty tato wybaczcie mi to co robi� ale nie mam ju� wi�cej si�y m�czy� si� z sob� to wszystko jest takie dziwne - dzie� podobny do dnia jak dwie krople wody - chcia�bym wr�ci� do tych lat kiedy razem je�dzili�my do babci gdy k�pali�my si� w stawie i �owili�my ryby ale wszystko to pozosta�o gdzie� daleko jakby za matow� szyb� czuj� si� nikomu niepotrzebny - nie my�lcie �e chodzi tu tylko o halink� - nie potrafi� dok�adniej tego wyt�umaczy� i wiem �e by�oby tak zawsze m�j pok�j dajcie andrzejowi u�ciskajcie go mocno ode mnie i dajcie mu te� moje d�insy koszule o motorower �egnam was to ju� ostatnie moje s�owa p.s. prosz� kochajcie si� wszyscy * * * mieszka w moim bloku stara matka czasem my�l� �e jest madonn� naszej ulicy szczeg�lnie gdy wraca szuraj�c granatowymi tenis�wkami o chodnik albo gdy biegn� za ni� szczeniaki i �miej� si� z niej czasem my�l� �e jest wykut� z kamienia stoj�c� nad nami bo�� m�k� - kiedy� zi�� zabi� deskami wej�cie do jej ma�ego pokoiku krzycza� - ju� dawno powinna� zdechn�� ty stara cholero a ona dalej chodzi dwa razy dziennie do �mietnik�w pomi�dzy wie�owcami mo�e ju� zapomnia�a o swej bosko�ci mo�e zapomnia�a �e mia�a dzieci �e by�a m�oda wystarczy jej �e od czasu do czasu znajdzie kolorow� gazet� przeczyta �e gdzie� tam jest wyspa na kt�rej �yj� ludzie ta�cz�cy przy ogniskach �e kobiety wpinaj� tam sobie w�osy we w�osy kwiaty - ona te� gdy nikt jej nie widzia� wsadzi�a w swoje siwe resztki lok�w plastykow� czerwon� r�� i cieszy�a si� �e wci�� jest taka �adna �e wci�� jest podobna do �wi�tej panienki z obrazka i do dziewczyny z opakowania po kakao d�insy �al mi tych starych d�ins�w w kt�rych chodzi�em w zesz�ym roku - �ata na �acie i zatarty napis rifle - gdybym m�g� ocali� je przed losem psa gnij�cego pod p�otem �al mi tych starych d�ins�w w kt�rych gra�em w nog� - wyprute kieszenie i postrz�pione nogawki - gdybym m�g� za�o�y� je jeszcze raz i czu� si� jak rycerz w zdobytej na wrogu zbroi �al mi tych starych d�ins�w kt�re wkr�ca�y si� w z�batki roweru - naderwane mankiety wytarty ��ty guzik - gdybym m�g� przywr�ci� im ich dawn� barw� i wytrzyma�o�� na trudy �al mi tych starych d�ins�w w kt�re wsi�ka�a moja krew i pot - oderwane szlufki i zacinaj�cy si� zamek - gdybym m�g� ocali� je przed losem psa gnij�cego pod p�otem * * * nienawidzi� mnie tak jak nienawidzi si� indora wykrzykuj�cego w autobusie swoje zakl�cie patrzy� na mnie tak jak wilk spogl�da na kulej�c� sarn� byli�my w r�wnym wieku ale on czu� si� starszy bogatszy teraz wiem �e czu� i� pr�dzej posmak...
pokuj106