Liutkevicius Jedna z nieskończoności.txt

(19 KB) Pobierz
Evaldas Liutkevicius

Jedna z niesko�czono�ci

W mroku przez wyci�cie celownika Marius widzia� niewyra�n� 
sylwet� grila. Wczepiaj�c si� trzema szczup�ymi �apami w 
okruchy ska�, gril zr�cznie wspina� si� w g�r� kamiennym 
zboczem.
Lufa karabinu �ledz�ca trop zwierz�cia powoli zakre�li�a 
szeroki �uk i na mgnienie oka zatrzyma�a si�. Wyskoczy� z niej 
j�zyk ognia i echo strza�u potoczy�o si� w�wozem. 
Kula za�wista�a, plasn�a o ska��, posypa�y si� od�amki.
Zebrawszy si�y gril olbrzymim skokiem dopad� szczytu 
stoku, przetoczy� si� przez skalny gzyms i b�ysn�wszy 
zielonymi oczyma, znikn�� w ciemno�ciach. Marius zgrzytn��
tylko z�bami. Zarzuci� karabin na rami� i chrz�kn�wszy 
pu�ci� si� tropem grila.
Po polowaniu, kt�re trwa�o ca�y dzie�, zmordowany marszem 
pod w�ciekle pal�cym s�o�cem Elana, Marius ledwie trzyma� 
si� na nogach. Teraz za� nadchodzi�a wieczorna pora mgie�, 
ci�kie buty coraz cz�ciej ze�lizgiwa�y si� z mokrych 
kamieni i Marius co chwila ryzykowa� skr�ceniem karku. 
Oszlifowane wiatrem, zetla�e i porowate ze staro�ci ska�y 
Elana nawet w ci�gu dnia nie dawa�y bezpiecznego oparcia.
Marius stara� si� nie patrze� w d�. Pot ciek� mu po 
twarzy, piersi, plecach. Wilgotny kombinezon przywiera� do 
cia�a, kr�puj�c ruchy.
Nieustannie wyciera� oczy zalane s�onym potem. 
Serce w�ciekle bi�o w piersiach. Chwilami wydawa�o mu si�, 
�e g�uche echo t�tna wype�nia w�w�z. Na marsz dooko�a nie 
mia� czasu. Przez godzin�, kt�r� zmarnowa�by obchodz�c ��te 
Kolumny, gril m�g� skry� si� B�g wie gdzie, a wtedy - szukaj 
wiatru w polu. Nie pomo�e nawet bioindykator. Za� straci� 
tak� zdobycz po czternastogodzinnym po�cigu - o tym Marius 
nie chcia� nawet my�le�.
Otar i Dom od��czyli prawie na pocz�tku polowania.  W 
puszczy jeszcze trzymali si� razem, ale w kamiennym w�wozie 
od razu zostali w tyle. B�d� tu nie wcze�niej ni� za dwie 
godziny.  
Marius mimowolnie si� u�miechn��: czeg� innego m�g� 
oczekiwa�. Nie spos�b ��todziobom-sta�ystom wytrzyma� 
diabelskiego wy�cigu pod niemi�osiernie piecz�cym Korsarzem. 
To zadanie dla wytrenowanego cia�a, cia�a profesjonalisty, 
kt�ry wyr�nia si� b�yskawiczn� reakcj�, zwierz�cym w�chem 
oraz intuicj�.
My�l o tym podzia�a�a na Mariusa jak najlepszy doping.
Znalaz� w sobie si�y do dalszej ryzykownej wspinaczki. 
Dotar� do szczytu i nagle stan�� pora�ony podejrzeniem: a 
mo�e gril wyczekuje za gzymsem, gotowy zepchn�� przeciwnika 
w d�, jak tylko Marius wysunie g�ow�? Ale odrzuci� t� 
g�upi� my�l. Gril nie ma ani si�y, ani niezb�dnego sprytu, by 
pr�bowa� podobnych sztuczek.
Przetoczy� si� przez gzyms i zastyg�, by chwil� odpocz��.
Bioindykator na kolbie karabinu zamruga� rubinowym okiem 
- odnalaz� �lady grila. Ale Marius nawet nie spojrza� na 
skal� aktywno�ci - zainteresowa�o go co innego. Mimo �e 
by�o do�� ciemno, od razu pozna� to miejsce. Wcze�niej 
widzia� je tylko na mapie oraz na ta�mie - sfilmowane z 
szybowca z wysoko�ci stu metr�w.
Czarny Kanion...
Gor�czkowo stara� si� przypomnie� sobie szczeg�y. 
D�ugo�� - siedem kilometr�w. I �adnej drogi w bok.  
Je�eli gril poszed� kanionem? �ciany 
siedemdziesi�ciometrowej wysoko�ci s� r�wne jak st�. Tu nie 
ma punkt�w zaczepienia nawet dla �ap grila.
Je�eli on ucieka Czarnym Kanionem?
Marius obejrza� si�.
Z miejsca, w kt�rym sta�, by�y dwie drogi: jedn� z nich 
przed chwil� przyby�. Druga - to Czarny Kanion.
Nozdrza Mariusa rozszerzy�y si�, serce zacz�o bi� 
mocniej.
Teraz nie ucieknie.
Do za�o�enia okular�w na podczerwieni wystarczy�o kilka
sekund. Marius zobaczy� upiornie b�yszcz�cy �wiat. 
Powierzchnia Elana, roz�arzona s�o�cem pal�cym przez ca�y 
dzie�, nie zd��y�a ostygn��. Widoczno�� przez okulary by�a 
wspania�a.
Poprawi� pas karabinu i ruszy� naprz�d. Czarny Kanion 
powita� go cisz�.
Szed� �wawo, ale nie �piesz�c si�: gril jest co prawda 
niez�ym alpinist�, lecz na r�wnym terenie to Marius ma 
zdecydowan� przewag�. Cz�owiek dogoni grila wcze�niej, nim 
zwierz� pokona po�ow� drogi do wyj�cia z kanionu.
Lufa karabinu rytmicznie uderza�a o biodro Mariusa. 
Jedynie ten d�wi�k oraz g�uche echo krok�w m�ci�o cisz�.
Po raz pierwszy od pocz�tku polowania, od chwili, kiedy 
odnalaz� �lady grila, Marius pozwoli� sobie na chwil� 
odpr�enia. Na swobodn� gr� my�li i marze�.
Teraz nie ucieknie.
Sygna� bioindykatora przywr�ci� Mariusa rzeczywisto�ci. 
Rzuci� okiem na skal� aktywno�ci - strza�ka dr�a�a tu� przy 
czerwonej linii.
Marius zdj�� z ramienia karabin. Teraz nie ucieknie.
Dwunasty przytuli� si� do g�adkiej kamiennej �ciany. Poczu� 
przyjemny ch��d, orze�wiaj�cy �miertelnie zm�czone cia�o.
Dwunogi morderca jest bardzo blisko. Dwunasty czuje go 
wszystkimi kom�rkami swego cia�a.
A wok� tylko kamie�. R�wny kamie�. Nie ma o co zaczepi� 
�ap... I��. I�� naprz�d. Si�... brak si�.
"Nie ma uniwersalnego cia�a - uczyli Starsi. - 
Uniwersalny jest tylko umys�. Tylko na nim mo�na polega� w 
ka�dej sytuacji".
Fale my�li dwunogiego ch�oszcz� go niczym jadowite bicze.  
Od ka�dego nowego impulsu przez cia�o Dwunastego przechodz� 
skurcze. Coraz silniejsze impulsy dotykaj� coraz bole�niej.  
Przyniesiony czarnymi falami pulsuj�cy b�l rozprzestrzenia 
si� jak trucizna po ca�ym ciele.  
Dwunasty zamkn�� oczy. Skoncentrowa� uwag� na kolorze 
fal. Tylko ciemne tony. Zaledwie kilka razy b�ysn�y zielone 
i niebieskie fale, lecz by�y zimne. I tak samo bolesne.
To ju� wszystko. Koniec.
Dwunasty przeczo�ga� si� jeszcze dziesi�� metr�w i 
bezsilnie przywar� do zimnej �ciany. Wszystko na nic. 
Dwunogi go dogoni.
Dwunasty mo�e si� jeszcze porusza�, przed�u�y� swoj� 
egzystencj� o kilka minut. Przed�u�y� egzystencj�...
I strach.
Impulsy my�li zn�w sta�y si� silniejsze, chaos obcej 
�wiadomo�ci p�omienn� fal� zala� m�zg.
Ale dlaczego? Dlaczego?
On jeszcze tak ma�o widzia�. Prze�y� zaledwie trzydzie�ci 
cia�. I to wcale nie najd�u�szych egzystencji.
Ot Dziewi�tnasty albo Dwudziesty Czwarty prze�yli wi�cej 
ni� po sto cia�, a nie s� wcale najstarszymi z fan�w.
Dlaczego on ma umiera�?
Fan�w zosta�o tak ma�o... I liczba ich wci�� si� 
zmniejsza. Chocia� byli ostro�ni - wci�� gin�li i 
gin�li. I nie zawsze znajdowali obok cia�o nadaj�ce si� do 
zamiany. Wtedy - koniec. �mier�.
Dop�ki nie by�o dwunogich, fany trzyma�y si�. A teraz... 
Przyszli dwunodzy i siej� wok� �mier�.
Mo�na by�oby ich zabi�. Zniszczy�. Wszystkich.
Ale Starsi nie pozwalaj�. Umys� - �wi�to�� nad 
�wi�to�ciami. Starsi ucz�: iskry umys�u w czarnej przepa�ci 
Kosmosu s� tak samo rzadkie jak zielone kwiaty na pustyni. 
Zniszczy� umys�u nie wolno nikomu. Nikomu.
Dwunodzy s� naprawd� rozumni. Ale dlaczego zabijaj� 
fan�w? Je�eli Starsi maj� racj� - nikt nie ma prawa zgasi� 
iskry umys�u. Taka jest Wieczysta Ustawa. Dlaczego dwunodzy 
jej nie przestrzegaj�?
Starsi m�wi�: dwunodzy choruj� na straszn� chorob� - 
niewiedz� polegaj�c� na tym, �e wydaje si� im, �e wiedz� 
wszystko. Fany znaj� t� chorob�. I rozumiej�, �e nie mo�na 
wyzdrowie� od razu. Trzeba przechorowa�. Tylko wtedy poznasz 
prawd�. Kiedy� dwunodzy zrozumiej�...
Ale dlaczego teraz musz� gin�� fany? Nie wolno dotyka� 
dwunogiego. Nie wolno mu szkodzi�. Nawet w samoobronie. 
Nikomu nie wolno ulec pokusie zniszczenia umys�u.
A dwunodzy morduj�.
"Morduj� tylko zwierz�ta" - m�wi� Starsi.
Dwunodzy s� rozumni...
Nie!!! Ten chaos przeciwie�stw zabije szybciej ni� 
b�yskawice dwunogich...
Impulsy obcej �wiadomo�ci zacz�y k�u� cia�o Dwunastego z 
wi�ksz� si��. Dwunogi by� tu� obok.
Marius patrzy� na grila, przyci�ni�tego do czarnej �ciany, 
na jego wytrzeszczone oczy. W �wiecie stworzonym przez 
okulary na podczerwieni gril przypomina� �wiec�c� puchow� 
pi�k�, z kt�rej stercza�y trzy blade, d�ugie wyrostki - 
�apy. Pi�kny egzemplarz. Za p� godziny przyb�d� tu Dom z 
Otarem, naprowadzeni bioindykatorem. B�d� si� mogli cieszy�
zdobycz�. Pu�ci� �lin�.
Marius podni�s� karabin.
Echo strza�u tysi�cami b�belk�w d�wi�ku prysn�o na czarne 
ska�y Elana.
�ycie Dwunastego gas�o powoli. Czu�, jak psychoenergia 
opuszcza cia�o, rozp�ywa si� i topnieje w przestrzeni. 
Odruchowo pr�bowa� jeszcze bada� otoczenie, chocia� wiedzia� 
- daremnie. Receptory nie znajdowa�y w promieniu stu metr�w 
najmniejszej cz�stki organicznej materii, a tym bardziej 
odpowiedniego organizmu. A �wiadomo�� gas�a.  
To znaczy koniec. �mier�?
Dlaczego Dwunasty oszukuje siebie? Przecie� jest 
odpowiednie cia�o. Tutaj, obok. Dwunogi!
Nie, nie!... Odebra� cia�o - znaczy zniszczy� jego 
�wiadomo��. Zniszczy� jego umys�. Gniew Starszych b�dzie 
straszny. I wyrok mo�e by� straszniejszy ni� �mier�... 
Dwunasty przypomnia� sobie star� legend� o Si�dmym, kt�ry 
zmieni� cia�o bez niezb�dnej potrzeby! A potem, uciekaj�c od 
Starszych, pocz�� zmienia� cia�a jak nawiedzony. Wtedy 
jeszcze planeta t�tni�a �yciem, tote� Starszym ci�ko by�o 
z�apa� Si�dmego. A jednak wpad�.
My�l�c o strasznym losie Si�dmego Dwunasty na chwil� 
zapomnia�, �e sam jest ju� prawie martwy...
Nagle zala�a go straszna ch�� �ycia. Bolesna, ostra, 
niezwyci�ona.
Dlaczego oszukuje sam siebie? Przecie� pod�wiadomie 
wiedzia�, �e to zrobi. Wiedzia� ju� wtedy, gdy dwunogi 
zacz�� go tropi�.
Nie by�o czasu na my�lenie. �ycie ledwie si� tli�o. 
Dwunasty zebra� si�y i mocny impuls �wiadomo�ci fana 
eksplodowa� w m�zgu cz�owieka.
Pojedynek trwa� tylko chwil�.
�wiadomo�� cz�owieka broni�a si� zaciekle. Takiego oporu 
Dwunasty jeszcze nigdy nie zazna�. Lecz pojedynek nie by� 
dla niego czym� nowym.
Jeszcze sekunda i tego, kt�ry nazywa� si� Marius 
Tarvydas, ju� nie by�o.
Dwunasty zrobi� kilka krok�w, sprawdzaj�c swoje nowe 
wcielenie. Cia�o dwunogiego nieoczekiwanie spodoba�o mu si�. 
Stuleciami trenowana sztuka adaptacji zrobi�a swoje: po 
pi�ciu minutach ruchy Dwunastego niczym si� nie r�ni�y od 
ruch�w cz�owieka.
Dwunasty stara� si� nie patrze� na okrwawione zw�oki, 
kt�re jeszcze tak niedawno by�y jego cia�em. Pi�t...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin