Maclean Przełęcz złamanych serc.txt

(277 KB) Pobierz
Alistair MacLean 

Prze��cz z�amanego serca.

OSOBY
John Deakin . . . . . . . . . . . . . . . .rewolwerowiec
Pu�kownik Claremont . . . . . . . . oficer kawalerii
Pu�kownik Fairchild . . . . . . . . .komendant Fortu Humboldta
Gubernator Fairchild . . . . . . . . .gubernator stanu Nevada
Marika Fairchild . . . . . . . . . . . .bratanica gubernatora
i c�rka pu�kownika
Major O'Brien . . . . . . . . . . . . . . adiutant gubernatora
Nathan Pearce . . . . . . . . . . . . . . szeryf
Sepp Calhoun . . . . . . . . . . . . . . os�awiony bandyta
Bia�a R�ka . . . . . . . . . . . . . . . . .w�dz Pajut�w
Garrity . . . . . . . . . . . . . . . . . . . hazardzista
Wielebny Theodore Peabody . . przysz�y kapelan Virginia Cit
Doktor Molyneux . . . . . . . . . . .lekarz wojskowy
Chris Banlon . . . . . . . . . . . . . . . maszynista
Carlos . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .kucharz
Henry . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . kelner
Bellew . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .sier�ant
Devlin . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .hamulcowy
Rafferty . . . . . . . . . . . . . . . . . . .�o�nierz
Ferguson, Carter, Simpson . . . . telegrafi�ci wojskowi
Benson, Carmody, Harris . . . . . bandyci mniejszego kalibru
Kapitan Oakland, 
Porucznik Newell . . . . . . . . . . wyst�puj� biernie, cho� nie
bez znaczenia dla akcji
OSOBY
John Deakin . . . . . . . . . . . . . . Pu�kownik Claremont . . . . . . . . . 
Pu�kownik Fairchild . . . . . . . . . 
Gubernator Fairchild . . . . . . . . . Marika Fairchild . . . . . . . . . . . .
Major O'Brien . . . . . . . . . . . . . Nathan Pearce . . . . . . . . . . . . . 
Sepp Calhoun . . . . . . . . . . . . 
. Bia�a R�ka . . . . . . . . . . . . . . . Garrity . . . . . . . . . . . . . . . 
. Wielebny Theodore Peabody . . . 
. Doktor Molyneux . . . . . . . . . Chris Banlon . . . . . . . . . . . Carlos . 
. . . . . . . . . . . . . . . . 
Henry.................. Bellew . . . . . . . . . . . . . . . . . Devlin . . . . 
. . . . . . . . . . . . . Rafferty . . . . . . . 
. . . . . . . . . . Ferguson, Carter, Simpson . . . . . Benson, Carmody, Harris 
. . . . . . Kapitan 
Oakland,
porucznik Newell . . . . . . . . . . .
rewolwerowiec oficer kawalerii
komendant Fortu Humboldta gubernator stanu Nevada bratanica gubernatora
i c�rka pu�kownika adiutant gubernatora szeryf
os�awiony bandyta w�dz Pajut�w hazardzista przysz�y kapelan Virginia City . 
lekarz wojskowy
maszynista kucharz kelner sier�ant hamulcowy �o�nierz telegrafi�ci wojskowi 
bandyci mniejszego 
kalibru
wyst�puj� biernie, cho� nie bez znaczenia dla akcji
osadzenie akcji niniejszej ksi��ki w roku 1893 podyktowa�y nast�puj�ce 
wydarzenia:
gor�czka z�ota w Kalifornii . . . . . . . . . . . . . . . . . .1855-75
odkrycie pok�ad�w z�ota w Comstock . . . . . . . . . . .1859
buunty Indian w Nevadzie . . . . . . . . . . . . . . . . . . .1860-80
proklamowanie stanu Nevada . . . . . . . . . . . . . . . . .1864
zako�czenie budowy kolei Union Pacific . . . . . . . . . .1869
odkrycie wielkiej �y�y z�ota w kopalni Bonanza . . . . .1873
epidemia cholery w G�rach Skalistych . . . . . . . . . . .1873
skonstruowanie pierwszego karabinu powtarzalnego
typu "Winchester" . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .1873
- za�o�enie Uniwersytetu Stanu Nevada (w Elko) . . . . . .1873
Katastrofalny po�ar w Lake's Crossing
od 1879 roku zwanym Reno) . . . . . . . . . . . . . . . . .1873
notabene: Wysy�anie wojska do zwalczania epidemii cholery jest tylko ~.-a z 
pozoru dziwne - w 
Nevadzie s�u�b� zdrowia zorganizowano dopiero w roku 1893.
Rozdzia� pierwszy
Bar hotelu w Reese City, g�rnolotnie nazwanego "Imperial", zion�� atmosfer� 
pora�ki i rozk�adu, 
bezbrze�n� t�sknot� za �wietno�ci� dni minionych, dni, kt�re odesz�y na zawsze. 
Z pop�kanych i 
brudnych �cian, tu i �wdzie otynkowanych, spogl�da�y wyblak�e podobizny 
osobnik�w z sumiastymi 
w�sami, nieodparcie kojarz�ce si� z szajk� bandyt�w. Brak napisu "Poszukiwany" 
pod wizerunkami 
zakrawa� na ironi�. Ob�upane deski, kt�re udawa�y pod�og�, by�y niemi�osiernie 
wypaczone, ich 
barwa za� pozwala�a przypuszcza�, �e �ciany odmalowano wzgl�dnie niedawno. 
Liczne spluwaczki, 
w kt�re nikt jako� nie trafia�, dawa�y si� zauwa�y� go�ym okiem, czego nie mo�na 
powiedzie� o 
cho�by najmniejszym nie za�mieconym kawa�ku pod�ogi - pod nogami wala�y si� 
setki niedopa�k�w, 
a wypalone �lady na deskach �wiadczy�y niezbicie, �e palacze nie zawracali sobie 
g�owy gaszeniem 
cygar. Klosze lamp naftowych, podobnie jak sufit, by�y czarne od sadzy, a 
wisz�ce nad szynkwasem 
d�ugie lustro upstrzone przez muchy. Strudzonemu podr�nikowi. szukaj�cemu 
schronienia bar 
oferowa� jedynie ca�kowity brak higieny, nastr�j kra�cowej dekadencji i 
obezw�adniaj�ce poczucie 
przygn�bienia i rozpaczy.
Nie inaczej prezentowa�a si� klientela lokalu, doskonale pasuj�ca do og�lnej 
atmosfery. Przewa�ali 
nieprzyzwoicie wiekowi, apatyczni bywalcy, obdarci i nie ogoleni. Wszyscy jak 
jeden m�� 
kontemplowali nieweso�� i beznadziejn� przysz�o�� przez dno szklanek z whisky. 
Samotny barman - 
kr�tkowzroczny jegomo�� w si�gaj�cym po pachy fartuchu, kt�ry, przewiduj�c 
k�opoty z pralni�, 
przezornie ufarbowa� na czarno w zamierzch�ej przesz�o�ci - wyra�nie podziela� 
pod�y nastr�j. 
Trzyma� w r�ku pami�taj�c� lepsze czasy �cierk�, na kt�rej od biedy mo�na by si� 
doszuka� �lad�w 
bieli, i z ponur� min� usi�owa� doprowadzi� do po�ysku straszliwie pop�kan� i 
wyszczerbion� 
szklank�
Porwa� si� z motyk� na s�o�ce. Jego �lamazarne ruchy przywodzi�y na my�l 
wskrzeszonego 
nieboszczyka, kt�ry zapad� na artretyzm. Hotel "Imperial" i wsp�czesne mu 
hulaszcze, go�cinne i 
przytulne zajazdy wiktoria�skiej Anglii, znane z kart powie�ci Dickensa, 
dzieli�a nieprzebyta 
przepa��.
W ca�ym barze istnia�a tylko jedna oaza �ycia towarzyskiego. Wok� sto�u przy 
samych drzwiach 
rozsiad�o si� sze�� os�b. Trzy z nich zajmowa�y biegn�c� wzd�u� �ciany �aw� z 
wysokim oparciem. 
Siedz�cy po�rodku m�czyzna niew�tpliwie gra� pierwsze skrzypce przy stole. 
Wysoki i szczup�y, 
nosi� mundur pu�kownika kawalerii Stan�w Zjednoczonych. Ogorza�a twarz i "kurze 
�apki" pod 
oczami zdradza�y cz�owieka, kt�ry du�o przebywa na s�o�cu. Mia� oko�o 
pi��dziesi�ciu lat, orli nos, 
inteligentn� twarz i bujne, zaczesane do ty�u w�osy, a ponadto - rzecz na owe 
czasy niezwyk�a - by� 
g�adko ogolony. W�a�nie patrzy� z niech�ci� na m�czyzn� stoj�cego po drugiej 
stronie sto�u.
Cz�owiek ten, olbrzymi ponurak ubrany od st�p do g��w na czarno, nosi� czarny, 
cienki jak kreska 
w�sik, a na piersi mia� b�yszcz�c� odznak� szeryfa.
- Ale� pu�kowniku Claremont! - protestowa�. - W tych okoliczno�ciach... 
- Przepisy s� przepisami - przerwa� mu Claremont uprzejmie, acz ostrym i ci�tym 
tonem, kt�ry 
znakomicie pasowa� do jego powierzchowno�ci. - Sprawy wojskowe le�� w gestii 
wojska, a w gestii 
cywil�w - cywilne. �a�uj�, szeryfie...
- Pearce. Nathan Pearce.
- A tak, oczywi�cie. Przepraszam, powinienem wiedzie�, jak pan si� nazywa. - 
Claremont 
potrz�sn�� g�ow� ze skruch�, lecz w jego g�osie nie by�o �ladu skruchy, kiedy 
m�wi� dalej: - Nasz 
poci�g wiezie wojsko. Cywile nie mog� nim podr�owa�... chyba �e maj� specjalne 
zezwolenie z 
Waszyngtonu.
- Czy� nie pracujemy wszyscy dla rz�du federalnego? - zapyta� Pearce �agodnie.
- W �wietle przepis�w wojskowych, nie.
- Rozumiem - b�kn�� szeryf, cho� najwyra�niej nic nie rozumia�. Powoli, z 
namys�em, zlustrowa� 
pozosta�� pi�tk� przy stole, w tym jedn� kobiet�. Nikt z nich nie nosi� munduru. 
Zatrzyma� wzrok na 
ma�ym, chudym cz�owieczku w surducie i koloratce, kt�rego wysokie czo�o �ciga�o 
szybko 
ust�puj�ce pola w�osy. Duchowny, o wiecznie wyl�knionej twarzy, wierci� si� 
teraz niespokojnie pod 
badawczym spojrzeniem szeryfa, a jego wydatne jab�ko Adama porusza�o si� w g�r� 
i w d�, jak 
gdyby bez przerwy prze�yka� �lin�.
- Wielebny Theodore Peabody ma zar�wno specjalne zezwolenie, jak i kwalifikacje 
- wyja�ni� 
sucho Claremont. By�o jasne, �e szacunek pu�kownika dla pastora ma swoje 
granice. - Jego krewny 
jest osobistym sekretarzem prezydenta. Wielebny Peabody b�dzie kapelanem w 
Virginia City.
- Kim?! - Pearce z niedowierzaniem przeni�s� wzrok z pastora na Claremonta. - 
Chyba zwariowa�! 
D�u�ej by si� uchowa� w�r�d Pajut�w. Peabody zwil�y� j�zykiem wargi, a jego 
grdyka zn�w zacz�a 
podskakiwa�.
- Ale... ale podobno Pajuci natychmiast zabijaj� ka�dego bia�ego, kt�ry im 
wpadnie w r�ce - 
wyj�ka�.
- Nie tak natychmiast. Zwykle robi� to powolutku - pocieszy� go szeryf i 
spojrza� na zwalistego, 
p�katego m�czyzn�, kt�ry siedzia� obok pastora. Nosi� on garnitur w krzykliw� 
krat�, mia� wydatne, 
odpowiadaj�ce jego budowie szcz�ki i u�miecha� si� wylewnie.
- Doktor Edward Molyneux, szeryfie, do us�ug - przedstawi� si� tubalnym g�osem.
- Domy�lam si�, �e pan te� jedzie do Virginia City. Czeka tam pana sporo 
roboty... g��wnie 
wystawianie akt�w zgonu. Szkoda tylko, �e rzadko kiedy powodem zej�cia b�d� 
przyczyny naturalne.
- Nie dla mnie te jaskinie grzechu - odpar� Molyneux pogodnie. - Ma pan przed 
sob� nowo 
mianowanego lekarza Fortu Humboldta. Tyle �e nie znale�li jeszcze dla mnie 
munduru.
Pearce skin�� g�ow�, odm�wi� sobie paru nasuwaj�cych si� komentarzy i znowu 
przesun�� wzrok.
- Oszcz�dz� panu zachodu z przes�uchiwaniem wszystkich po kolei - odezwa� si� 
Claremont z 
lekka poirytowanym g�osem. - Al� nie dlatego, �e ma pan prawo wiedzie�. Ot, tak 
ze zwyk�ej 
uprzejmo�ci. - Nie spos�b oceni�, czy ta nagana by�a zamierzona i czy odnios�a 
skutek.
Pu�kownik wskaza� na swego s�siada po prawej r�ce - m�czyzn� o patriarchalnym 
wygl�dzie 
i faluj�cych siwych w�osach. Nosi� on w�sy i brod�. M�g�by ni st�d, ni zow�d 
wej�� do gmachu 
senatu Stan�w Zjednoczonych i zaj�� miejsce na sali obrad, a nikt by nawet nie 
mrugn��. Gdyby nie 
broda, by�by uderzaj�co po...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin