Makuszyński Złamany Miecz.txt

(325 KB) Pobierz
Kornel Makuszy�ski

Z�amany miecz

Spis rozdzia��w
Rozdzia� pierwszy - Dwa Ajaksy
Rozdzia� drugi - Adam powraca do raju
Rozdzia� trzeci - Panna na kulawym koniu
Rozdzia� czwarty - Krwawa opowie�� wiek�w
Rozdzia� pi�ty - Hannibal ante portas
Rozdzia� sz�sty - Sto piorun�w i barania ko��
Rozdzia� si�dmy - Pan Kropka w kajdanach
Rozdzia� �smy - O g�si, g�si, co�cie uczyni�y
Rozdzia� dziewi�ty - Dawniej w podziemiach, teraz na strychu
Rozdzia� dziesi�ty - O bogowie! Homer schwytan jest za nog�
Rozdzia� jedenasty - �za pada na tygrysie serce
Rozdzia� dwunasty - "Ju� Hektor Trz�sikita srogi miecz sw�j �amie"
ROZDZIA� PIERWSZY
DWA AJAKSY
Ada� Gilewicz mia� szesna�cie lat, poza tym za� nie mia� niczego wi�cej. 
M�g� jak stary grecki �apserdak, czosnkiem pachn�cy filozof Bias, powie-
dzie� dumnie: - "Wszystko, co moje nosz� ze sob�!" - Jest to dewiza r�wnie 
wznios�a jak i wygodna, lecz na d�u�sz� met� cokolwiek uci��liwa. Pod pogo-
dnym, wieczy�cie lazurowym i ociekaj�cym s�odycz� niebem Grecji wystarcza� 
skromnemu filozofowi dziurawy chiton, sanda�y za� by�y zb�dne, wiadomo bo-
wiem, �e m�drcy cz�ciej wa��saj� si� po ob�okach ni� po twardej ziemi. 
Adasiowi potrzebny by� pod chmurnym niebem ojczystym p�aszcz i potrzebne mu 
by�y buty o mocnym charakterze i nieust�pliwej odporno�ci. Pospolite te 
przedmioty codziennego u�ytku zdobywa� z najwi�kszym trudem, a zdobywszy 
usi�owa� ich trwanie przed�u�y� w niesko�czono��. Nabra� w tym kierunku 
zdumiewaj�cej wprawy i dokazywa� sztuk zgo�a magicznych. Buty, ca�kowicie 
zrezygnowane, rozwart� g�b� szerokich dziur wo�aj�ce o spoczynek wieczny, 
leczy� z przyrodzonej melancholii. Umia� do tych b�cwa��w i mato��w od uro-
dzenia przem�wi� tak rzewnie, �e postanowi�y s�u�y� mu jeszcze, w milczeniu 
pij�c deszczow� wod�. �a�o�nie rozdarte serce starego buta z lewej nogi 
zszywa� czarn� nici�, a blizn� zamazywa� czernid�em. �aden konserwator za-
bytk�w, europejsk� nawet ciesz�cy si� s�aw�, nie umia� tak znakomicie 
utrzyma� w ca�o�ci rozlatuj�cej si� zetla�ej perskiej tkaniny, jak Ada� 
sw�j p�aszcz. Odziedziczona po we�nistym baranie, od kt�rego w prostej li-
nii si� wywodzi, t�pota p�aszcza na tym polega, �e p�aszcz nie chce si� 
rozrasta� r�wnocze�nie ze swoim w�a�cicielem. St�d pochodz� zabawne mi�dzy 
nimi dysproporcje. Ada� r�s� szybko jak brzoza, a p�aszcz najmniejszej w 
tym wzgl�dzie nie wykazywa� ch�ci. Zatrzyma� si� w swoim fizycznym rozwoju. 
Zdobyty za krwawe pieni�dze przed laty nie chcia� zmieni� swoich wymiar�w, 
dlatego widok mi�ego Adama odzianego w t�py p�aszcz by� do�� groteskowy. 
R�kawy si�ga�y zaledwie do �okci, a po�y nie si�ga�y kolan.
W ksi�dze roztropnych porzekade� stoi napisane jak byk: - "Nie szata zdo-
bi cz�owieka, ale cz�owiek szat�". - Niewielka to jest pociecha, zawsze je-
dnak pociecha. Staro�ytni bohaterowie i mieszka�cy Olimpu wcale nie nosili 
szat, a bynajmniej im to nie zaszkodzi�o w rozg�o�nej karierze. Dlatego w 
pogodnym sercu Adama nie by�o goryczy, chocia� od razu by�o wiadome, �e nie 
on jest bohaterem znanego wiersza: - "...wtem m�odzian nieznany, dostatnio 
odziany, przychodzi i pyta nie�miele"... "- Na �wiat, okutany w futra i 
brn�cy przez b�oto w l�ni�cych kaloszach spogl�da� jasnym spojrzeniem". 
Usi�owa� nawet u�miechn�� si� beztrosko, gdy z jego but�w tryska�a za ka�-
dym st�pni�ciem perlista fontanna. M�dry ch�opak w kusym p�aszczu i butach 
udaj�cych kaczki wiedzia� o dziwnej w�a�ciwo�ci wszelkiej n�dzy, kt�ra czy-
ha na roz�alone �zy, a boi si� pogody i drwi�cego u�miechu. Gorycz i g�uchy 
�al �ywi� n�dz� jak szakala.
Adam Gilewicz �y� rok zaledwie na s�onecznym bo�ym �wiecie, gdy si� Pol-
ska zmaga�a w wojnie bolszewickiej. Ociekaj�ca krwi� burza przewali�a si� 
nad kresowym miasteczkiem, w kt�rym przyszed� na �wiat. Osobnej na to trze-
ba by ksi�gi, w kt�rej ka�de s�owo podobne by�oby do �zy, aby opisa� dzieje 
trzech dni hucz�cych i rycz�cych gardzielami armat, trzech dni okropnych i 
dla owego miasteczka �miertelnych. Ci�ka, nielito�ciwa stopa wojny wdepta-
�a je w ziemi� jak w mogi��. Ogie� buszowa� po nim i po�era� zach�annie to, 
co jeszcze ocala�o. �mier� niszcz�ca nie zauwa�y�a ma�ej ludzkiej drobiny, 
ju� samej na tym �wiecie. By� mo�e, �e tygrys wojny pogardzi� tak mizernym 
�upem. Rozrzewni�y si� natomiast widokiem dziecka uczciwe ludzkie serca, 
kt�rych wi�cej jest na �wiecie ni� przypuszczaj� czarno patrz�cy filozofo-
wie. Dobro� najtkliwsza wykarmi�a ma�ego Adasia, kt�ry sta� si� "synem mia-
steczka". Ksi�dz proboszcz mianowa� si� jego opiekunem i cudownie piel�gno-
wa� jego najwcze�niejsz� wiosn�. Burmistrz - "ministerialna g�owa" - szuka� 
gorliwie krewnych dziecka i gdzie� ich wreszcie wygrzeba� - bli�szych i da-
lszych - w r�nych stronach Polski. Zawdzi�czaj�c ich pomocy m�g� ch�opiec, 
nosz�cy imi� pierwszego cz�owieka, �y� jako tako, do �ycia za� zdradza� 
osobliw� ochot�. Jasn� dusz� mia� �w Adamek i ufne serce. Tak zwana "otwar-
ta g�owa" by�a znakomitym dodatkiem, wiele przeto rado�ci i pociechy miano 
z niego w szkole. Miasteczko z burmistrzem na czele dumne by�o ze swojego 
wychowanka i p�awi�o si� w r�owej nadziei, �e gdy wychowanek zostanie kie-
dy� ministrem, pan minister rozka�e przede wszystkim wybrukowa� rynek, nie-
dawno bowiem uton�a na nim p�kata krowa, kt�ra - jak wiadomo - nie jest 
zwierz�tkiem drobnym.
Na przysz�ego dostojnika przysz�y jednak dni ponure i do�� czarno zabar-
wione, kiedy �le wie�� si� zacz�o tym wszystkim, co go przytulili lub z 
daleka przysy�ali dla niego chleb. Czasy sta�y si� ci�kie. Siedem kr�w 
chudych, wyl�g�ych w g�owie egipskiego Faraona, przywa��sa�o si� w nasze 
strony. Krowa nie odznacza si� lotn� wyobra�ni� i lezie przed siebie jak 
nieprzytomna, a �re po drodze wszystko, co napotka. Jadowite, chude krowy 
zjad�y te� i ten chleb, kt�rym si� karmi� Ada� znajduj�cy si� w wieku nie-
pomiarkowanie �apczywym. Je�li nie jest oszczerstwem twierdzenie, �e wr�bel 
zdo�a zje�� tyle, ile sam wa�y, nie jest te� nim naukowa hipoteza, twier-
dz�ca z wszelkim prawdopodobie�stwem s�uszno�ci, i� m�odzian z klasy si�d-
mej potrafi to samo. Wybitni przyrodnicy zauwa�yli, �e indywiduum licz�ce 
lat siedemna�cie zaczyna uczuwa� nieznaczne nasycenie dopiero po czterech 
godzinach pracowitego jedzenia. Zdrowy okaz w tym wieku, je�li nie jest 
dziwakiem lub melancholikiem, umie zabra� si� do jedzenia o ka�dej porze 
dnia i nocy. Przys�owie o "koniu zjedzonym z kopytami" wyros�o z pilnej ob-
serwacji dzielnej m�odzie�y. Niejakiej poprawce natomiast powinno ulec in-
ne, to mianowicie, kt�re zdrowy apetyt okre�la por�wnaniem: - "g�odny jak 
wilk". Owszem, wilki do�� ch�tnie oddaj� si� rozkoszy jedzenia, daleko im 
jednak�e do radosnej i pe�nej entuzjazmu gorliwo�ci uczniaka. Wilki zosta�y 
skrzywdzone nies�usznym pom�wieniem; w�r�d wilk�w musi kr��y� m�ciwe porze-
kad�o: - "g�odny jak uczniak z si�dmej klasy".
Imci Adam spenetrowawszy, �e jako� chleba uby�o na �wiecie, szybko i roz-
s�dnie pogodzi� si� z tym stanem rzeczy. Gdy by� bardzo g�odny, dokarmia� 
si� wyobra�ni�, co jak t�usta ziemia Chanaan rodzi najwyborniejsze owoce i 
najprzedniejsze pokarmy. Mo�na je zrywa� ile dusza zapragnie, nale�y jednak 
mie� w sercu pogod�, serce bowiem ponure pozbawione jest daru wyobra�ni i 
jest kalekie. Ada� coraz to cz�ciej �ywi� si� urojeniem, co mu da�o wpraw-
dzie lekko�� umys�u, lecz zarazem pozbawi�o go do�� znacznej ilo�ci cieles-
nej pow�oki. Gdyby go w owym czasie ujrza� jeden z bohater�w Szekspira, m�-
g�by mu rzec to, co powiedzia� chudemu aptekarzowi: - "Id�, ubierz si� w 
mi�so!"
- Nied�ugo - my�la� Adam - b�d� chyba k�ad� kamienie do ka�dej kieszeni, 
aby mnie wiatr nie porwa�.
Poniewa� musia� wyw�drowa� z zacnego swojego miasteczka, w kt�rym nie by-
�o gimnazjum, pow�drowa� do Warszawy. Stolica, czym innym zaj�ta, nie wie-
dzia�a nawet o tym, �e w�r�d jej mur�w �yje indyjski fakir uprawiaj�cy w 
spos�b zdumiewaj�cy praktyki g�odowe. Natura chcia�a zapewne zachowa� szla-
chetnego g�odomora do jakich� nieznanych cel�w, skoro jeszcze wa��sa� si� 
po �wiecie. Bli�si i dalsi krewni, w�asn� bied� zgryzieni, ch�tnie odst�pi-
li m�odzie�ca opiece nieba. Adam oddany w tak niezawodne r�ce u�miecha� si� 
w stron� wysokiego b��kitu, kt�ry mu si� wyda� nieco czarnym. Jest to rze-
cz� godn� podziwu, �e najjaskrawsze kolory gasn� i rozlewaj� si� w czer� w 
oczach g�odnego cz�owieka. Pozna� mo�na z tego niezbicie, �e marny �o��dek 
posiada jakie� tajemne po��czenie z oczami, kt�rymi przecie patrzy na �wiat 
dusza. Rozmy�laj�c o tym Adam stwierdzi� nies�ychan� rozrzutno�� przyrody. 
Do oznajmienia dotkliwego g�odu wystarczy�by ponury, burkliwy, zniecierpli-
wiony g�os �o��dka - po c� jeszcze ta noc przed oczami? Nieco za wiele 
tych sygna��w...
�y� jednak i postanowi� dalej uprawia� to przyjemne zaj�cie. Umieranie z 
g�odu nie mia�oby wielkiego sensu, je�li przy tym w�a�ciciel burkliwego �o-
��dka posiada tak znamienite zalety jak: radosn� pogod� umys�u, dzielne se-
rce, ufno�� w ludzk� mi�o�� i odwag�. Tego artyku�u nie brak�o mu nigdy. 
Odwa�nie patrzy� w oczy ludziom i �yciu. Przebrn�� przez szesna�cie lat 
sierocych, przebrnie i przez nast�pne. Nauczy� si� sztuki �ycia i zdobywa� 
jego �ask� nigdy nie okazuj�c trwogi. Przez wi�ksze i dotkliwsze niedole 
przeszli ci, kt�rzy nieraz w�adali �wiatem. Byli na nim tacy, co si� �ywili 
odpadkami wy�owionymi w �cieku, a potem wspinali si� na ziemskie szczyty.
- Nie daj si� Adamie! - m�wi� Adam do Adama.
Los, widz�c t� weso�� hardo��, mi�k� czasem w twardym sercu i odwraca� 
si� udaj�c, �e jest niby czym� innym zaj�ty. Wtedy wyg�odnia�y m�odzieniec 
chwyta� �apczywie jaki� okruch chleba, wypija� jak�� parz�c� wargi zup�. 
Oczy nabiera�y blasku, a ta ma�pa - �o��dek, zasypia� i nie mrucza�. �ycie 
od razu stawa�o si� pi�kniejsze, s�o�ce bardziej z�ociste, a drzewa g�o�-
niej szumia�y. Adam r...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin