Malik Najemnicy.txt

(367 KB) Pobierz
TOMASZ MALIK

NAJEMNICY

�onie
Tomasz Aleksander Malik to autor znany ju� fantomowi polskiemu, powie�� 
Najemnicy ukaza�a si� pierwotnie w fazinie �Kwazar", obecnie otrzymujecie j� 
Pa�stwo w 
poprawionej, zmodyfikowanej wersji. Autor urodzi� si� w 1956 roku, wykszta�ci� 
si� na 
elektryka, co jak wiadomo, prowokuje do wykonywania r�nych innych zaj��. By� 
kolejno 
budowlanym, nauczycielem w liceum, ankieterem CBOP, projektantem biurowym. Poza 
tym 
pisa�. Pierwsza wersja Najemnik�w powsta�a w 1984, potem by� jeszcze tekst 
Punkty bez 
powrotu, w przygotowaniu znajduje si� druga cz�� Najemnik�w. Wzory literackie 
ma dobrze 
rokuj�ce: Harrison, Remarque, Sheckley, McLean, Scott Fitzgerald, Blish. 
Interesuje si� te� 
muzyk� rockow�, pi�k� no�n� i tenisem; czasem wspomina jeszcze, �e szczeg�lnie 
fascynuje 
go kobieta jako najbardziej zdumiewaj�ce zjawisko wszech�wiata. W wydaniu 
klubowym 
Najemnicy zebra�y pochlebne recenzje. Tomasz Malik dobrze wykorzysta� w�wczas 
szans� 
stworzon� przez konkurs pozna�skiego klubu ORBITA. Ma zamiar tworzy� przede 
wszystkim 
wci�gaj�c�, atrakcyjn� przygodow� SF, i trudno nie przyzna�, �e mu si� to udaje. 
Najemnicy 
to typowa space opera budz�ca pewne skojarzenia z Zapomnij o Ziemi Mac Appa. Na 
okupowanej przez wroga B��kitnej Planecie istnieje ruch oporu, nad kt�rym zawisa 
w pewnej 
chwili widmo zaglady - jeden z cz�onk�w jego dow�dztwa trafia do niewoli i 
istnieje 
prawdopodobie�stwo, �e zacznie m�wi�, a wtedy koniec ze wszelk� nadziej�... 
Organizacja 
postanawia wynaj�� grup� fachowc�w, kt�ra odbije wi�nia... Rozpoczyna si� 
bezpardonowa 
walka na galaktyczn� skal�...
ROZDZIA� I
Dzie� wstawa� zimny i d�d�ysty, a po niebie przewala�y si� tabuny g�stych, 
ciemnych 
chmur gnane podmuchami porywistego wiatru. Dla tr�jki m�czyzn przyczajonych w 
przydro�nych zaro�lach czas wl�k� si� niemi�osiernie. Dokuczliwy, zimny wiatr i 
wciskaj�ce 
si� wsz�dzie krople deszczu nie uprzyjemnia�y oczekiwania. Do wschodu s�o�ca 
pozosta�o 
jeszcze niewiele ponad godzin�. Pogoda tymczasem z ka�d� chwil� pogarsza�a si�, 
wiatr 
przybiera� na sile, deszcz z umiarkowanej m�awki powoli przeistacza� si� w 
ulew�, zacz�y 
pojawia� si� pojedyncze p�atki �niegu. Temperatura oscylowa�a w granicach 
jednego, dw�ch 
stopni powy�ej zera. Pomimo grubych skafandr�w i przeciwdeszczowych p�aszczy 
ludzie 
dr�eli z zimna. Jor spojrza� na chronometr.
- Dochodzi pi�ta - mrukn��.
Poprawi� uwieraj�cy w plecy �adunek, wyj�� z kieszeni paczk� papieros�w, 
skostnia�ymi palcami wydoby� jednego i niezgrabnie wsun�� do ust. Cicho 
pstrykn�a 
zapalniczka.
- Mamy jeszcze troch� czasu, mo�na zapali� - powiedzia� niewyra�nie staraj�c si� 
opanowa� dr�enie szcz�ki. - Ka�dy pami�ta, co do niego nale�y? - nie patrz�c na 
towarzyszy 
dorzuci� po chwili.
Odpowiedzieli potakuj�cymi pomrukami. W przeciwie�stwie do Jora byli spokojni, 
nie pierwszy raz brali udzia� w akcji. By� to dla nich poniek�d chleb powszedni, 
�yli z tego i 
nie bardzo widzieli si� przy innych zaj�ciach. Zreszt� prawd� m�wi�c, niczego 
innego nie 
potrafili.
Poss mia� dwadzie�cia dziewi�� lat, prawie dwa metry wzrostu i zwalist� sylwetk� 
nied�wiedzia. Oci�a�y w ruchach, o sennym spojrzeniu wygl�da� na typowego, 
dobrodusznego grubasa, kt�ry nawet muchy by nie skrzywdzi�. By�o to jednak 
myl�ce 
wra�enie. Poss, gdy zasz�a potrzeba, potrafi� przeistoczy� si� w b�yskawicznie 
dzia�aj�c�, 
perfekcyjn� maszyn� niszczenia. Nigdy nie robi� b��d�w, by� prawdziwym 
profesjonalist�. 
Cz�owiekiem Organizacji zosta� dziesi�� lat temu - by�a to rzeczywista 
rekomendacja jego 
umiej�tno�ci. Niewielu mog�o pochwali� si� tak d�ugim sta�em - przeci�tna w 
Organizacji 
wynosi�a niewiele ponad pi�� lat. Potem zwykle gin�li podczas akcji lub byli 
aresztowani, co 
w gruncie rzeczy wychodzi�o na jedno. Poss zastanawia� si�, sk�d bior� si� wci�� 
nowi ludzie 
gotowi podj�� walk�, praktycznie podpisuj�c w ten spos�b wyrok na siebie. Ot, 
cho�by taki 
Jor. M�ody ch�opak, mia� nie wi�cej ni� dwadzie�cia dwa, trzy lata. Fizycznie 
ca�kowite 
przeciwie�stwo Possa - drobnej budowy o czarnych, g��bokich oczach 
intelektualisty. By� 
jednak twardy i wytrzyma�y, o czym mogli przekona� si� podczas ca�onocnego 
marszu przez 
g�ry. Obci��eni �adunkiem, nara�eni na niebezpiecze�stwo natkni�cia si� na 
kt�ry� z licznych 
patroli, zmuszeni do pokonywania stromych stok�w dotarli na miejsce akcji 
wszyscy w 
dobrej formie. Jor, co troch� zdziwi�o Possa, wydawa� si� najbardziej rze�ki. 
Teraz stara� si� 
zachowa� spok�j. Czujny wzrok utkwi� w gin�cy we mgle punkt na szosie, sk�d mia� 
nadjecha� pojazd Opiekun�w. Red, trzeci z nich, napomkn�� przed wyruszeniem z 
miasteczka, �e Jor to kto� wa�ny, prawdopodobnie z kierownictwa i to nie 
odcinkowego, lecz 
z obwodowego lub wr�cz z centralnego. Poss nie pyta�, sk�d ma te informacje, w 
Organizacji 
nie zadawa�o si� pyta� bez istotnego powodu.
Red by� z nich najstarszy. Poss nie wiedzia�, ile mia� lat, wygl�da� na jakie� 
trzydzie�ci 
siedem, osiem. �redniego wzrostu o czarnej niesfornej czuprynie i �ylastym ciele 
sprawia� 
wra�enie cz�owieka spr�yny. Sprawny i wytrzyma�y jak ka�dy z cz�onk�w Sekcji 
Wykonawczej Organizacji. Sprawno�� fizyczna by�a podstawowym kryterium 
przynale�no�ci 
do tej elitarnej formacji. Red przyby� w te okolice stosunkowo niedawno, nie 
by�o w�a�ciwie 
wiadomo sk�d ani co robi� przedtem. Jego umiej�tno�ci by�y ju� niejednokrotnie 
sprawdzone 
i Poss wiedzia�, �e trudno by�oby znale�� lepszego partnera do tego typu akcji. 
Mia� ca�kowite 
zaufanie do tego milcz�cego, skrytego faceta. Obawia� si� troch� o Jora, w ko�cu 
wiadomo - 
pierwsza akcja, m�odo��, brak do�wiadczenia - r�nie to mog�o by�. Kierownictwo 
chyba 
wie, co robi, nie dawaliby na dow�dc� cz�owieka nie sprawdzonego - pociesza� si� 
w duchu. 
Tak na wszelki wypadek postanowi� jednak zwraca� na Jora szczeg�ln� uwag� 
podczas akcji.
Rozmy�lania przerwa� mu cichy szept dow�dcy: 
- Za pi�� minut powinni ju� tu by�, przygotujcie wszystko jak trzeba - m�wi�c to 
zdj�� 
z plec�w stela�, przykl�kn�� przy nim i zacz�� manipulowa� przy prze��cznikach 
ukrytych 
pod grubym, zielonym brezentem.
Red sw�j �adunek ju� rozmontowa�, teraz sta� spokojnie, trzymaj�c w r�kach 
kr�tki, 
metalowy przedmiot zako�czony grub� rur�. Poss jednym ruchem pozby� si� swego 
baga�u i 
przysiad� na ziemi trzymaj�c przy udzie sw� �mierciono�n� bro�. Jego rola w 
ca�ej akcji mia�a 
trwa� bardzo kr�tko, wkracza� ostatni i do niego nale�a�o zadanie decyduj�cego 
ciosu. Nie 
m�g� jednak sp�ni� si� cho�by o u�amek sekundy, czas jego dzia�ania by� �ci�le 
okre�lony. 
Chwila zawahania czy op�nienia oznacza�aby �mier� dla nich wszystkich. Trzeba 
by�o mie� 
silne nerwy i nie da� si� ponosi� emocjom. Opiekunowie wymy�lali coraz to nowe 
psychologiczne chwyty chc�c zdoby� t� sekund� przewagi, spowodowa� u 
przeciwnik�w 
moment zawahania, co pozwoli�oby na unicestwienie napastnik�w. Poss przez chwil� 
zastanawia� si�, jak� niespodziank� na dzi� przygotowali Opiekunowie, jakie 
fantomy 
wyprodukowali tym razem dla zabezpieczenia swego pojazdu. Poss strzela� ju� do 
staruszek, 
duchownych, dzieci...
- Jad�! - nerwowy szept Jora z trudno�ci� przebi� si� przez plusk deszczu.
Z daleka na szosie wida� by�o pojazd Opiekun�w poruszaj�cy si� cicho na poduszce 
magnetycznej. Pole ochronne w strugach lej�cego deszczu opalizowa�o r�ow� 
mgie�k�. By� 
od nich oddalony o oko�o dwie�cie metr�w. Poss spojrza� na Jora. Jego oczy by�y 
utkwione w 
zbli�aj�cym si� poje�dzie, r�ce nieruchomo spoczywa�y na prze��cznikach. �Chyba 
nie 
nawali" - my�l jak b�yskawica przemkn�a przez g�ow� Possa i w tym momencie 
transporter 
zr�wna� si� z ich stanowiskiem. Wszystko dzia�o si� teraz prawie jednocze�nie. 
Poss bardziej 
domy�li� si� ni� zauwa�y� szybki ruch Jora w��czaj�cego paralizator pola. O 
skuteczno�ci 
dzia�ania aparatury �wiadczy� przenikliwy d�wi�k jakby p�kaj�cej szklanki. 
Transporter z 
g�o�nym pla�ni�ciem opad� na szos� i skr�ci� lekko przodem w ich kierunku. 
�Dobrze" - 
przemkn�o przez g�ow� Possa. Z przedniego iluminatora zauwa�y� s�cz�cy si� dym. 
Prawie 
r�wnocze�nie po swojej prawej r�ce dostrzeg� blady poblask. To Red nakierowa� na 
pojazd 
Opiekun�w luf� swego destabilizatora cz�steczkowego. Transporter gwa�townie 
zmieni� sw� 
posta�, zewn�trzna pow�oka pozbawiona wi�za� mi�dzycz�steczkowych opad�a na 
szos� w 
postaci szarego py�u. Z wn�trza pojazdu zacz�y wyskakiwa� jakie� postacie 
niezbyt 
dok�adnie widoczne w tumanie py�u. Teraz przysz�a kolej na Possa. Spokojnie 
wycelowa� 
sw�j miotacz i w tym momencie spostrzega�, jak z tylnej cz�ci transportera 
oddzieli� si� do�� 
poka�nych rozmiar�w segment nie zniszczony przez destabilizator. Red natychmiast 
nakierowa� na niego sw� bro�, lecz by�o ju� za p�no. Z segmentu trysn�� w ich 
kierunku 
strumie� �wietlnego promieniowania. Jor gwa�townie rzuci� si� w bok, Poss zd��y� 
jeszcze 
nacisn�� spust i spostrzeg�, �e tym razem fantomy przybra�y posta� pi�knych, 
roznegli�owanych dziewczyn. By�o to ostatnie wra�enie, jakie odebra�. Reszta 
by�a ju� tylko 
upiornym b�yskiem, jakby kto� w m�zgu zapali� supernov�, po kt�rym nad zalan� 
deszczem 
g�rsk� szos� zapanowa�a cisza przerywana jedynie monotonnym cykaniem generatora 
pola, 
kt�re ponownie otoczy�o jedyny pozosta�y po ataku segment transportera.
ROZDZIA� II
Genera� Till Bron siedzia� wygodnie rozparty w fotelu, z lubo�ci� zaci�ga� si� 
doskona�ym cygarem. By� w znakomitym nastroju, czego wyrazem by�o w�a�nie owo 
cygaro, 
niezwykle kosztowne nawet dla niego. Na co dzie� pali� papierosy, cygara 
zostawiaj�c na 
szczeg�lne okazje. Dzi� by�a w�a�nie taka okazja. Po wielu miesi�cach dreptania 
w miejscu 
nareszcie by� pewien sukces. Nareszcie by� jaki� post�p w tej walce, kt�ra jemu 
sp�dza...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin