Orson Scott Alvin czeladnik.txt

(698 KB) Pobierz
ORSON SCOTT CARD

ALVIN CZELADNIK

Jasonowi Lewisowi
d�ugonogiemu w�drowcy 
przemierzaj�cemu knieje 
i �ni�cemu prawdziwe sny
Podzi�kowania 
Od kilku lat na ka�dej sesji autograf�w, po ka�dym wyst�pieniu pytano mnie, czy 
powstanie kolejna ksi��ka o Alvinie Stw�rcy. Odpowied� brzmia�a zawsze: Tak, ale 
nie wiem kiedy. M�j wst�pny plan "Opowie�ci o Alvinie Stw�rcy" dawno ju� zosta� 
zarzucony i chocia� wiedzia�em o pewnych wydarzeniach, kt�re b�d� mia�y miejsce 
w tej ksi��ce, wci�� nie zna�em w dostatecznym stopniu los�w Alvina, Peggy, 
Bajarza, Arthura Stuarta, Measure'a, Cahtina, Verily Coopera i innych. Nie 
mog�em zacz�� pisa�. 
W ko�cu prze�ama�em blokad� i opowie�� wysz�a taka, jak powinna, a przynajmniej 
tak bliska stanu po��danego, jak tylko potrafi�em j� uczyni�. Pisz�c, ca�y czas 
pami�ta�em o setkach czytelnik�w czekaj�cych na "Alvina czeladnika". Fakt, �e 
ksi��ka by�a oczekiwana, dodawa� mi odwagi, a r�wnocze�nie nape�nia� l�kiem. 
Zdawa�em sobie spraw�, �e przynajmniej niekt�re wymagania b�d� tak wysokie, i� 
cokolwiek napisz�, mo�e wywo�a� rozczarowanie. Rozczarowanym wyra�am sw�j �al, 
�e rzeczywisto�� nigdy nie dor�wnuje oczekiwaniom (Gwiazdka jest tu dobrym 
przyk�adem). A wszystkim, kt�rzy liczyli na t� ksi��k�, dzi�kuj� za otuch�. 
Dzi�kuj� wielu czytelnikom z America Online, kt�rzy zjawiali si� na spotkaniach 
w Hatrack River i �ci�gali kolejne rozdzia�y, zg�aszaj�c cenne uwagi. Ci bystrzy 
czytelnicy wykryli niesp�jno�ci i urwane w�tki, pytania zadane w poprzednich 
tomach i wymagaj�ce odpowiedzi. W szczeg�lno�ci Newel Wright, Jane Brady i Len 
Olen zyskali moj� dozgonn� wdzi�czno��: Jane przygotowuj�c chronologi� wydarze� 
w poprzednich toniach, Newel ratuj�c mnie przed dwoma potwornymi pomy�kami, a 
Len dzi�ki swej dok�adnej korekcie, w kt�rej wychwyci� kilka b��d�w, jakie 
przeoczyli wszyscy redaktorzy i ja sam. Dzi�kuj� tak�e Davidowi Foxowi za 
starann� lektur� pierwszych dziewi�ciu rozdzia��w w punkcie kluczowym dla 
kompozycji opowie�ci. 
Cho� tego nie planowa�em, na spotkaniach w Hatrack River w AOL narodzi�a si� 
pewna szczeg�lna spo�eczno��. Ludzie zacz�li si� pojawia� nie jako oni sami, ale 
jako postaci �yj�ce w �wiecie Alvina, zajmuj�ce si� rzemios�em czy rolnictwem w 
tym fikcyjnym mie�cie. Nie mog�em si� oprze� pokusie, by nie wspomnie� w tek�cie 
o wielu tych postaciach; �a�uj�, �e nie zdo�a�em umie�ci� wszystkich. Je�li 
chcecie dowiedzie� si� czego� wi�cej o tych wspania�ych osobach, odwied�cie nas 
w sieci (s�owo kluczowe: Hatrack). 
Jedyn� aktywn� sieciow� posta�, kt�r� intensywnie wykorzysta�em, tworz�c t� 
ksi��k�, wymy�li�em sam jako ca�kowicie fikcyjn�; Kathryn Kidd (w Hatrack: 
GoodyTradr) i ja (w Hatrack: HoracGuest) wspominali�my od czasu do czasu o do�� 
zabawnej nieuleczalnej plotkarce, Vilate Franker. Kilka lat p�niej pojawi�a si� 
nasza dobra przyjaci�ka, Melissa Wunderly, kt�ra zgodzi�a si� odgrywa� jej rol� 
w sieciowej spo�eczno�ci. To w�a�nie Melissa wla�a w ni� �ycie - ze sztuczn� 
szcz�k� i ca�� reszt�. Jednak "najlepsza przyjaci�ka" Vilate to m�j pomys� i 
nie mo�na obwinia� Melissy za nie�adne zachowanie Vilate w tej ksi��ce. 
Wdzi�czny jestem Kathryn Kidd, �e pozwoli�a mi wykorzysta� swoj� posta�, Goody 
Trader, w kilku wa�nych momentach. 
Chyl� kapelusza przed Grahamem Robbem, kt�rego znakomita i �wietnie napisana 
ksi��ka "Balzac: A Biography" (Norton 1994) nie tylko dawa�a mi ucieczk� od 
pisania, ale te� podstaw� do stworzenia postaci, kt�r� osobi�cie lubi�. 
Jak w przypadku wielu poprzednich powie�ci, ka�dy rozdzia� - gdy tylko wysuwa� 
si� z drukarki czy z faksu - czyta�a moja �ona Kristine, m�j syn Geoffrey, moja 
przyjaci�ka i czasem wsp�pracowniczka Kathryn H. Kidd. Ich reakcje mia�y dla 
mnie nieocenion� warto��. 
Podzi�kowania nale�� si� tym, dzi�ki kt�rym nasze biuro i dom wci�� funkcjonuj�, 
gdy wpadam (zbyt rzadko) w tryb pisarski: Kathleen Bellamy, kt�ra pilnuje 
interesu, i Scottowi Allenowi, kt�ry podtrzymuje dzia�anie komputer�w i samego 
domu. Dzi�kuj� tak�e Jasonowi, Amandzie i (w jednym przypadku) Michaelowi 
Lewisowi, za wykopane i zasypane do�y, oraz Emily, Kathryn i Amandzie Jensen za 
spokojne noce. 
Gdyby nie Kristine, Geoffrey, Emily, Charlie Ben i Zina Meg, w�tpi�, czy w og�le 
bym co� napisa�. Dzi�ki nim warto wykonywa� t� prac�.
ROZDZIA� 1 - MY�LA�EM, �E SKO�CZY�EM 
My�la�em, �e sko�czy�em ju� pisa� o Alvinie Smisie. Ludzie ci�gle mi powtarzali, 
�e wcale nie, ale rozumia�em dlaczego - bo wszyscy s�yszeli Bajarza i wiedz�, 
jak on opowiada swoje historie. Kiedy ko�czy, wszystko jest elegancko 
zapakowane; wiadomo, co znaczy�y r�ne rzeczy i z jakiego powodu si� wydarzy�y. 
Owszem, nie t�umaczy tego, ale zawsze ma si� uczucie, �e we wszystkim jest jaki� 
sens. 
No c�, nie jestem Bajarzem, co pewnie niekt�rzy z was ju� zauwa�yli - przecie� 
nie jestem do niego podobny. I jeszcze przez jaki� czas nie zamierzam zosta� 
Bajarzem ani nikim takim jak on. Nie dlatego �e nie uwa�am go za porz�dnego 
cz�owieka, wartego na�ladowania przez innych, ale g��wnie dlatego �e nie widz� 
spraw tak, jak on je widzi. Nie wszystko si� dla mnie uk�ada. Rzeczy po prostu 
si� zdarzaj� i czasami mo�na wyci�gn�� jaki� sens z okrucie�stwa, a czasem 
najszcz�liwszy dzie� jest zwyk�� bzdur�. Nic nie da si� przewidzie� i na pewno 
niczego nie mo�na zmusi�, �eby si� wydarzy�o. Najgorsze nieszcz�cia, jakie 
widzia�em w �yciu, bra�y si� z tego, �e ludzie pr�bowali zmusi� wydarzenia, by 
dzia�y si� sensownie. 
Dlatego u�o�y�em wszystko, co wiedzia�em o �yciu Alvina, a� do momentu kiedy 
zrobi� z�oty p�ug na sw�j egzamin czeladniczy; opowiedzia�em, jak wr�ci� do 
Vigor i zacz�� uczy� ludzi, jak by� Stw�rcami, i �e ju� wtedy �le si� dzia�o 
mi�dzy nim a jego bratem Calvinem. My�la�em, �e to wszystko, bo potem ka�dy, 
kogo to obchodzi, by� na miejscu i m�g� sam zobaczy� albo zna� kogo�, kto by� i 
widzia�. �eby sko�czy� ze z�o�liwymi pog�oskami, opowiedzia�em wam prawd� o tym, 
jak Alvin zabi� cz�owieka. Powiedzia�em, dlaczego z�ama� prawo o zbieg�ych 
niewolnikach i jak zgin�a mama Peggy Larner. Wierzcie mi, to by� ju� koniec 
historii, jak ja j� widzia�em. 
Ale pewnie z takim ko�cem nie mia�a sensu, wi�c r�ni tacy wypytywali mnie 
ci�gle, czy nie wiem czego� jeszcze, co m�g�bym opowiedzie�. Wiedzia�em. I nie 
mia�em nic przeciwko opowiadaniu. Tylko nie s�d�cie, �e kiedy ju� sko�cz�, dla 
wszystkich b�dzie jasne, o co w tym chodzi�o, bo sam tego nie wiem. Prawda jest 
taka, �e opowie�� jeszcze si� nie sko�czy�a, i mam nadziej�, �e si� nie sko�czy; 
mog� jedynie liczy�, �e wyt�umacz�, jak wygl�da ona dla tego cz�owieka w�a�nie 
tutaj i w tej chwili. Nie mog� wam nawet obieca�, �e jutro nie zrozumiem z niej 
wi�cej, ni� pisz� teraz. 
Nie mam talentu do opowiadania. Fakt, Bajarz te� nie, i on sam pierwszy wam to 
przyzna. Zbiera opowie�ci, to prawda, a te zebrane s� wa�ne i s�uchacie ich, bo 
sama tre�� ma znaczenie. Ale wiecie, �e nic nie robi z g�osem, nie toczy oczami, 
nie wykonuje szerokich gest�w jak prawdziwi oratorzy. G�os ma nie do�� mocny, 
�eby wype�ni� porz�dn� chat�, a co dopiero namiot. Nie, nie ma talentu do 
opowiadania. Je�li ju�, to jest malarzem, a mo�e rze�biarzem czy drukarzem albo 
kim� jeszcze, kto tylko mo�e si� przyda�, �eby co� opowiedzie� czy pokaza�; ale 
nie jest geniuszem w �adnym z tych fach�w. 
Faktem jest, �e je�li spytacie Bajarza, do czego ma talent, odpowie wam, �e do 
niczego. Nie k�amie - nikt nie mo�e Bajarzowi zarzuci� k�amstwa. Nie, po prostu 
kiedy by� jeszcze ch�opcem, marzy� o pewnym szczeg�lnym talencie; przez ca�e 
�ycie wydawa�o mu si�, �e tylko ten talent warto mie�, a �e go nie ma - tak 
my�li - to c�, w takim razie na pewno nie ma �adnego. Nie udawajcie, �e nie 
wiecie, jakiego talentu pragnie, bo praktycznie rzuca wam to w twarz, kiedy 
tylko d�u�ej pogada. Chcia�by prorokowa�. To dlatego zawsze strasznie zazdro�ci� 
Peggy Larner - bo ona jest �agwi� i od dziecka widzi wszystkie mo�liwo�ci 
przysz�ego ludzkiego �ycia, a chocia� to nie to samo co zna� przysz�o�� - co 
naprawd� si� stanie, a nie co mo�e si� sta� - przecie� niewiele brakuje. Tak 
niewiele, �e moim zdaniem Bajarz by�by szcz�liwy, gdyby na pi�� minut m�g� sta� 
si� �agwi�. Gdyby mu si� uda�o na jeden tydzie�, to na �mier� zau�miecha�by si� 
z rado�ci. 
Ale kiedy Bajarz m�wi, �e nie ma �adnego talentu, to powiem wam, �e nie ma 
racji. Jak wielu ludzi, i on ma talent, ale o tym nie wie, bo w�a�nie tak dzia�a 
talent - komu�, kto go ma, wydaje si� ca�kiem naturalny, jak oddech; cz�owiek 
nie podejrzewa, �e to w�a�nie jest jego niezwyk�a moc, bo, do licha, to przecie� 
�atwe. Nie wie si�, �e to talent, dop�ki ludzie dooko�a nie zdziwi� si� tym, nie 
rozz�oszcz�, nie podniec� czy oka�� inne jeszcze uczucia, jakie talenty 
wzbudzaj� w ludziach. Wtedy wo�a: "O rany, inni nie umiej� tego robi�! Mam 
talent!", i od tej chwili nie ma z nim spokoju, dop�ki si� wreszcie nie uciszy i 
nie przestanie chwali�, jak to potrafi robi� to g�upstwo, co nie dziwi�o go 
nigdy przedtem, p�ki nie straci� jeszcze rozs�dku. 
Niekt�rzy w og�le nie wiedz�, �e maj� talent, bo nikt inny te� tego nie widzi. 
Tak jest z Bajarzem. Nie zauwa�y�em nic, dop�ki nie zacz��em uk�ada� swoich 
wspomnie� i wszystkiego, co s�ysza�em o �yciu Alvina Stw�rcy. Chcia�em 
przedstawi� jego wizerunek z m�otem w ku�ni, by�my nie zapomnieli, �e ma uczciwy 
fach, z trudem zdobyty w�asnym potem, �e nie przeta�czy� przez �ycie w kadrylu z 
dam� Fortun� jako czu�� partnerk�... Jakby�my w og�le my�leli, �e ��czy ich co� 
wi�cej ni� zwyk�y flirt, a pewnie gdyby kiedy� podszed� do niej bli�ej, 
zobaczy�by, �e i tak jest dziobata - Fortuna zawsze jako� staje po stronie 
Niszczyciela, kiedy tylko ludzie zaczynaj� wierzy�, �e ich ocali. Ale odchodz� 
od tematu; musia�em zajrze� na pocz�tek akapitu, �eby zobaczy�, o czym w og�le 
m�wi�, u diab�a (i ju� s�ys...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin