Platon - Eutyfron (tłum. R. Legutko).doc

(124 KB) Pobierz
Eutyfron Platona

Eutyfron Platona

Podstawa tłumaczenia

Plato, Euthyphro, Apology of Socrates and Crito, Edited with Notes by John Burnet, Oxford: Clarendon Press 1991 (I wyd. - 1924).


2a              Eutyfron: Cóż to takiego stało się ostatnio, Sokratesie, że przestałeś bywać w Likejonie, a bywasz teraz tu koło Królewskiego Portyku? Czy przypadkiem nie wciągnięto ciebie, tak jak mnie, w jakąś sprawę sądową przed królem?

Sokrates: Ateńczycy nie nazywają tego sprawą sądową, Eutyfronie, lecz procesem państwowym.

2b              Eutyfron: Co ty powiesz? A więc wnoszę, że ów proces państwowy ktoś wytoczył tobie. Bo nie sądzę, abyś to ty wytoczył komuś.

Sokrates: Oczywiście, że nie.

Eutyfron: A więc to ktoś inny?

Sokrates: Tak.

Eutyfron: Kto taki?

Sokrates: Ja sam właściwie nie znam, Eutyfronie, owego męża. Jest to, jak przypuszczam, człowiek młody i niezbyt znany. Nazywa się chyba Meletos i pochodzi z demu Pittos. Przypominasz sobie może niejakiego Meletosa z Pittos, takiego o prostych włosach, z rzadkim zarostem i garbatym nosem?

Eutyfron: Nie przypominam sobie Sokratesie. Ale jakie oskarżenie on

2c              ci postawił?

Sokrates: Jakie? Dość poważne, jak sądzę. A skądinąd, że tak młody człowiek zna się na podobnych sprawach to rzecz niezwykła. Twierdzi, iż wie, w jaki sposób młodzież jest psuta oraz kim są ci, którzy tego psucia dokonują. Z niego jest chyba mędrzec jaki. Zauważył, jak ja przez swoją głupotę psuję jego rówieśników, i skargę poszedł złożyć na mnie do państwa jak do matki. Według mnie on jeden

2d              rozpoczyna działalność polityczną od słusznego posunięcia. Słusznym jest bowiem, aby najpierw zatroszczyć się o młodzież, by stała się możliwie najlepsza, podobnie jak dobry rolnik troszczy się najpierw o rośliny młode, a potem dopiero o inne. Oczywiście Meletos najpierw robi czystkę wśród nas,

3a              którzy, jak mówi, niszczymy kiełkujące pędy naszej młodzieży. Następnie zaś zatroszczywszy się, nie wątpię, o starszyznę przyczyni państwu liczne a wielkie dobra; tak to zwykle się zdarza, gdy ktoś rozpoczyna od takiego właśnie posunięcia.

Eutyfron: Życzyłbym sobie tego wszystkiego Sokratesie, ale boję się, że stanie się coś przeciwnego. Mam takie wrażenie, iż starając się zrobić ci krzywdę zaczyna od zadania ciosu w samo serce państwa. Powiedz mi proszę, jakimi uczynkami jego zdaniem psujesz młodzież?

3b              Sokrates: To rzecz wielce osobliwa, gdy się ją słyszy, czcigodny przyjacielu. Mówi o mnie, iż wymyślam bogów, a jako że tworząc bogów nowych nie szanuję starych, złożył on z tych właśnie względów na mnie skargę. Tak twierdzi.

Eutyfron: Rozumiem, Sokratesie. To dlatego, że ty ciągle powtarzasz, iż zjawia ci się dajmonion. Napisał przeciw tobie tę skargę, gdyż uważa, że wprowadzasz nowości do religii i zapragnął cię oczernić. Poszedł więc do sądu wiedząc, że sprawy te łatwo szerokim rzeszom przedstawić w fałszywym świetle. Bo ja na przykład,

3c              jeśli coś mówię przed zgromadzeniem o sprawach boskich i przepowiadam ludziom przyszłość, to oni drwią ze mnie jak z kogoś szalonego. A przecież nigdy moje przewidywania nie okazały się nieprawdziwe, więc oni pełni są zawiści wobec takich ludzi jak my. Mimo to nie trzeba na to w ogóle zwracać uwagi, i trwać bez względu na wszystko.

Sokrates: Miły Eutyfronie, być przedmiotem drwiny to drobiazg. Ateńczykom, tak mi się wydaje, nie przeszkadza zbytnio to, że ktoś zda im się człowiekiem nieprzeciętnym, lecz to, że naucza innych swojej mądrości. Gdy sądzą o kimś, iż chce ich przekształcić na tę modłę,

3d              wpadają w gniew, albo, tak jak mówisz, z powodu zawiści, albo za sprawą jakiejś innej przyczyny.

Eutyfron: Jak oni nastawieni są do mnie, tego nie mam ochoty sprawdzać doświadczalnie.

Sokrates: Być może chodzi o to, że nader rzadko jesteś osiągalny i nie chcesz uczyć mądrości, jaką posiadasz. Co do mnie, to boję się, abym nie wyszedł na filantropa w oczach innych z tego powodu, że co mam przekazuję hojnie wszystkim ludziom, i nie tylko za to nie biorę zapłaty, ale chętnie i sam bym coś dołożył jeśli ktoś mnie zechce posłuchać. Jeśli więc, jak rzekłem poprzednio, mieliby oni zamiar śmiać się ze mnie

3e              tak, jak mówisz, śmieją się z ciebie, to byłoby miłe tak bawić się i żartować spędzając czas w sądzie. Jeśli zaś podejdą poważnie, to powstaje sytuacja, z której wyjścia nie da się przywidzieć, chyba że wam wieszczom.

Eutyfron: Nic najpewniej z tego nie wyjdzie, Sokratesie. Ty zadowalająco poprowadzisz zmagania w swojej sprawie, a, mniemam, że również ja w swojej.

Sokrates: Czy więc i ty masz jaką sprawę? Czy jesteś w niej stroną broniącą czy oskarżającą?

Eutyfron: Oskarżającą.

Sokrates: Kogo?

4a              Eutyfron: Za to właśnie kogo oskarżam mają mnie znowu za szaleńca.

Sokrates: A to czemu? Ścigasz sądownie kogoś, kogo doścignąć nie sposób?

Eutyfron: Daleko mu do tej zdolności. Tak się składa, że to człowiek w mocno podeszłym wieku.

Sokrates: Kto zacz?

Eutyfron: Mój ojciec.

Sokrates: Twój, dobry człowieku?

Eutyfron: Istotnie.

Sokrates: Czego zatem dotyczy skarga i oskarżenie?

Eutyfron: Zabójstwa, Sokratesie.

Sokrates: Przebóg! No cóż, Eutyfronie, szerokie rzesze nie wiedzą, jaka jest słuszna droga postępowania. Byle kto, jak sądzę,

4b              nie dokona tego, lecz ktoś, kto już posiadł wiele mądrości.

Eutyfron: Oj wiele, jak mi bóg miły, Sokratesie.

Sokrates: Czy człowiek zabity przez twojego ojca to ktoś z rodziny? Na pewno tak, bo przecież w przypadku kogoś obcego nie kierowałbyś oskarżenia przeciw ojcu.

Eutyfron: To śmieszne Sokratesie, że przypisujesz jakąś różnicę temu, czy zabitym jest obcy czy też swój. Należy dbać wyłącznie o to, czy ten, który zabił był w prawie, czy też nie; jeśli był w prawie, to niech tam, jeśli zaś nie, to trzeba skarżyć nawet gdyby zabójca

4c              dzielił z tobą dom i stół. Zmaza jest taka sama jeśli świadomie pozostajesz w jego towarzystwie, i nie oczyścisz jego i siebie wnosząc sprawę do sądu. Zabity był u mnie pracownikiem dziennym, a najął się, gdy gospodarowaliśmy na Naksos. Pewnego razu wszczął burdę pijacką i rozgniewawszy się na jednego z naszych domowych poderżnął mu gardło. Ojciec spętał mu nogi i ręce i wrzucił do dołu. Posyła wtedy człowieka, aby dowiedział się od egzegety, co należy

4d              robić. W międzyczasie nie troszczył się o związanego, ani się nim nie interesował, bo ten był zabójcą, a więc mógłby i umrzeć. Tak się też stało. Z głodu, zimna i więzów ów zmarł zanim posłaniec przybył od egzegety. I dlatego ojciec oraz inni z rodziny oburzają się, że ja składam skargę na ojca o zabójstwo. Mówią, że on nie zabił, a nawet jakby to uczynił, to zabił zabójcę, a takim nie należy się przejmować. Bezbożne

4e              jest natomiast, że syn składa na ojca skargę o zabójstwo. Jak źle, Sokratesie, pojmują oni odniesienie bóstwa do tego co pobożne i co bezbożne.

Sokrates: Jeśli chodzi o ciebie, Eutyfronie, to ty, na Zeusa, z pewnością uważasz, że posiadasz dokładną wiedzę, jak to jest ze sprawami boskimi, z tym co pobożne i co bezbożne, tak że - po tym, co, jak powiadasz, wydarzyło się - możesz bez obawy skarżyć ojca i nie narażać się na popełnienie rzeczy bezbożnej?

Eutyfron: Byłbym Sokratesie nic nie wart,

5a              a Eutyfron nie różniłby się niczym od zwykłych ludzi, gdybym o takich rzeczach dokładnej wiedzy nie posiadał.

Sokrates: Dla mnie, czcigodny Eutyfronie, jest zaiste rzeczą najlepszą bym został twoim uczniem i powiedział Meletosowi na posiedzeniu wyjaśniającym przed rozpoczęciem procesu, że ja od dawna niezwykle wysoko ceniłem wiedzę o sprawach boskich; teraz zaś na jego stwierdzenie, iż ja popełniam występek mówiąc rzeczy nierozważne oraz wprowadzając nowości odpowiedziałbym, iż stałem się twoim uczniem. "Jeśli, Meletosie, zgadzasz się, że Eutyfron

5b              mądry jest w tych sprawach, to uwierz mi, że ja cześć oddaję jak należy i zaniechaj procesu. Jeśli zaś nie, to wytocz sprawę jemu, nauczycielowi, nie mnie, ponieważ to on psuje starszych, mnie i swojego ojca, mnie naukami, jego zaś - napomnieniami i karą." A gdyby mnie nie dał się przekonać i nie zrezygnował z procesu, lub gdyby sprawę państwową wytoczył tobie zamiast mnie, to to samo powiedziałbym w sądzie co rzekłem jemu podczas posiedzenia wyjaśniającego.

Eutyfron: Na Zeusa, Sokratesie. Jeśliby spróbował mnie w taki proces państwowy

5c              wciągnąć, to jak sądzę odkryłbym jego słabe miejsce i mielibyśmy tak, że to on stałby się prędzej przedmiotem dyskusji w sądzie niż ja.

Sokrates: Ja to rozumiem, drogi przyjacielu, i dlatego pragnę zostać twoim uczniem. Wiem wszak, iż niektórzy a także sam Meletos udają, iż cię nie widzą, mnie natomiast on wyraźnie i łatwo wypatrzył skoro wytoczył mi oskarżenie o bogoburstwo. A teraz, na Zeusa, powiedz mi to, o czym twierdzisz, że tak doskonale wiesz. Czym według ciebie jest bogobojność oraz bogoburstwo

5d              zarówno w odniesieniu do zabójstwa jak i do czego innego? Czy to co pobożne nie jest w każdym uczynku jednym i tym samym, a to co bezbożne czy nie jest całkowitym przeciwieństwem pobożności, identyczne z samym sobą i czy wszystko, cokolwiek miałoby stać się bezbożne nie posiada jakąś jedną formę odnoszącą się do bezbożności?

Eutyfron: Oczywiście, Sokratesie.

Sokrates: Powiedz zatem, czym według ciebie jest to co pobożne i to co bezbożne?

Eutyfron: Twierdzę, iż pobożnym jest to, co ja teraz robię: skarżenie człowieka popełniającego niesprawiedliwość, czy to poprzez zabójstwo, czy świętokradztwo czy przez inny podobny występek, bez względu na to, czy owym człowiekiem byłby

5e              ojciec, czy matka czy ktokolwiek inny; nie skarżyć zaś to bezbożne. A teraz zwróć uwagę, Sokratesie, jakie wielkie świadectwo ci przytoczę na to, że takie jest prawo. O nim mówiłem już innym, że słusznie było, aby rzeczy tak się właśnie miały: nie tolerować tego, kto popełnia czyny bogoburcze kimkolwiek by on nie był. Sami ludzie, którzy czczą Zeusa jako najlepszego i najsprawiedliwszego z bogów,

6a              przyznają, iż pojmał on własnego ojca gdy ten w niezgodzie ze sprawiedliwością połknął swoich synów, a ów z kolei swojego ojca wykastrował z podobnych powodów. Na mnie ludzie się oburzają, że ścigam sądownie ojca, który popełnił niesprawiedliwość, a w ten sposób sami sobie przeczą tym co mówią o bogach i co mówią o mnie.

Sokrates: A więc, Eutyfronie, może to jest przyczyna, dla której stałem się oskarżony w procesie państwowym. Bo ilekroć takie rzeczy mówi się o bogach, to ja ich jakoś nie mogę przyjąć. Dlatego właśnie powiedzą najpewniej o mnie, iż popełniłem występek. Teraz jednak, skoro i ty sądzisz podobnie,

6b              ty, który tak dobrze znasz się na tych sprawach, to chyba nie pozostaje nam nic innego jak ustąpić. Cóż bowiem  mamy do powiedzenia my, którzy sami przyznajemy, że na tych sprawach zupełnie się nie znamy? Ale powiedz mi jak przyjaciel, czy naprawdę wierzysz, iż rzeczy tak się miały?

Eutyfron: Były one jeszcze bardziej zdumiewające, Sokratesie, a szerokie rzesze ich nie znają.

Sokrates: I wierzysz też, że istniały wojny między bogami, i straszliwa nienawiść, i bitwy, i wiele innych takich rzeczy, o jakich opowiadają poeci, a jakie

6c              dobrzy artyści przedstawili nam w świątyniach. Jak wiadomo, w czasie Wielkich Panatenajów wozi się na Akropol płaszcz pełny takich wyhaftowanych obrazów. Powiemy o tych rzeczach, że są prawdziwe, Eutyfronie?

Eutyfron: Nie tylko one, Sokratesie, ale, jak właśnie mówiłem, przedstawię ci, o ile zechcesz, wiele innych na temat bogów, a usłyszawszy je na pewno zadziwisz się.

Sokrates: Nie wątpię. Ale może przedstawisz mi je kiedy indziej gdy będziemy mieli wolny czas. Teraz natomiast spróbuj odpowiedzieć dokładniej na to,

6d              o co cię przed chwilą zapytałem. Poprzednio bowiem, drogi przyjacielu, nie pouczyłeś mnie w stopniu wystarczającym, gdy zadałem ci pytanie, czym jest to co pobożne. Odrzekłeś mi, że jest ono właśnie tym, co teraz robisz, skarżeniem ojca o zabójstwo.

Eutyfron: Ależ prawdę rzekłem, Sokratesie.

Sokrates: Być może. Lecz mówisz przecież, Eutyfronie, że wiele innych rzeczy jest pobożnych.

Eutyfron: No bo jest.

Sokrates: Przypomnij sobie, że nie prosiłem cię o to, byś mnie pouczył o jednej lub dwóch z rzeczy pobożnych, ale o tym, co jest samą formą, dzięki której wszystkie rzeczy pobożne są pobożnymi. Wszak mówiłeś, iż poprzez jedną formę

6e              rzeczy bezbożne są bezbożnymi, a pobożne pobożnymi. Pamiętasz?

Eutyfron: Pamiętam.

Sokrates: Naucz mnie więc tego, czym jest owa sama forma tak abym zobaczywszy ją mógł użyć jej jako wzorca: gdyby jakiekolwiek działanie twoje lub kogo innego było do niego podobne, wówczas powiedziałbym, że jest ono pobożne, jeśli zaś nie było takie, to tego bym nie powiedział.

Eutyfron: Ach, jeśli o to ci chodzi, to ci oczywiście wyjaśnię.

Sokrates: O to mi właśnie chodzi.

Eutyfron: A więc, pobożnym jest to, co miłe bogom,

7a              a to co nie jest im miłe bezbożnym.

Sokrates: Wspaniale Eutyfronie. Odpowiadasz mi teraz tak jak chciałem żebyś odpowiedział. Czy to prawda, tego na razie nie wiem, lecz ty, rzecz jasna, pouczysz mnie jeszcze i o prawdziwości tego, co mówisz.

Eutyfron: Oczywiście.

Sokrates: Do dzieła zatem. Rozpatrzmy wypowiedziane stwierdzenie. To co bogom miłe, a i bogom miły człowiek, to pobożne; to zaś co bogom nienawistne, a i bogom nienawistny człowiek, to bezbożne. Pobożne i bezbożne nie są więc tym samym, lecz są sobie przeciwne. Czy nie tak?

Eutyfron: Tak w istocie.

Sokrates: Czy aby dobrze to powiedzieliśmy?

7b              Eutyfron: Myślę, że tak, Sokratesie.

Sokrates: No a czy powiedzieliśmy jeszcze i to, Eutyfronie, że bogowie organizują przewroty, różnią się ze sobą i nawzajem nienawidzą?

Eutyfron: Powiedzieliśmy.

Sokrates: A nienawiść i gniew, przyjacielu, to powstają z powodu różnicy w jakich rzeczach? Spójrzmy na to tak. Gdybyśmy różnili się, ty i ja, w kwestii liczby czy jakichś rzeczy jest więcej niż innych, to czy różnica ta uczyniłaby nas wrogami i wywołała wzajemny gniew? Czy raczej zabralibyśmy się za obliczenia i szybko

7c              pogodzili w tej sprawie ze sobą?

Eutyfron: Z pewnością tak.

Sokrates: A gdybyśmy się różnili odnośnie tego, czy coś jest większe czy mniejsze, to zabralibyśmy się za mierzenie i szybko przestalibyśmy się różnić?

Eutyfron: Tak jest.

Sokrates: I zabralibyśmy się, jak sądzę, za ważenie dla rozstrzygnięcia tego, czy coś jest cięższe czy lżejsze?

Eutyfron: Nie inaczej.

Sokrates: Odnośnie czego poróżnilibyśmy się i jakiego rozstrzygnięcia nie moglibyśmy osiągnąć, wywołując przez to wobec siebie wrogość i gniew? Może nie masz gotowej odpowiedzi, ale przyjrzyj się temu

7d              co ja powiem: tymi rzeczami są to co sprawiedliwe i to co niesprawiedliwe, piękne i brzydkie, dobre i złe. Czy to nie z ich powodu różnimy się ze sobą, i nie możemy dojść do odpowiedniego rozstrzygnięcia i stajemy się sobie wrogami - ilekroć stajemy się nimi - zarówno ja, jak i ty, jak i wszyscy inni ludzie?

Eutyfron: Tak, tu powstaje różnica i w odniesieniu do takich rzeczy.

Sokrates: A co z bogami, Eutyfronie? Czy nie jest tak, że ilekroć oni się różnią, to różnica dotyczy tych właśnie rzeczy?

Eutyfron: Istotnie tak musi być.

7e              Sokrates: Zatem wedle twego wywodu, szlachetny Eutyfronie, niektórzy bogowie za sprawiedliwe uważają co innego niż inni, a także za piękne i brzydkie, dobre i złe. Nie popadaliby wszak między sobą w konflikty gdyby nie różnili się w tych sprawach. Czyż nie tak?

Eutyfron: Słusznie mówisz.

Sokrates: A to co każda ze stron uważa za dobre i sprawiedliwe, to i miłuje, zaś przeciwieństw tych rzeczy nienawidzi.

Eutyfron: Tak jest.

Sokrates: Według ciebie zatem, to te same rzeczy jedni uważają za sprawiedliwe

8a              ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin