AUGUST STRINDBERG BAJKI WYDAWNICTWO TOWER PRESS GDA�SK 2002 SPIS TRE�CI W sob�tkowy czas ... Wielka arfa ..... �pioch .... Pilot morski w tarapatach . Fotografia i filozofia . Urwana kartka Triumfator i b�azen ... Kiedy czerniczek zamieszka� w szak�aku Tajemnice tytoniowej stodo�y ... Opowie�� �wi�tego Gotharda ... Jubal bez w�asnego ja .. Z�otog�owi z Alleberg .. Jak modraszek znalaz� z�otorost .. W SOB�TKOWY CZAS W sob�tkowy czas, kiedy ziemia w p�nocnych krainach staje na �lubnym kobiercu, gleba si� raduje, �r�d�o tryska, polne kwiaty strzelaj� w g�r� i ptaki �piewaj�, nadlecia� z lasu go��b i usiad� przed chat�, w kt�rej le�a�a w ��ku dziewi��dziesi�cioletnia mateczka. Staruszka le�a�a ju� tak od dwudziestu lat i jedynie przez okno mog�a ogl�da� to, co dzia�o si� na podw�rzu, gdzie gospodarzyli jej dwaj synowie. Widzia�a �wiat i ludzi na sw�j szczeg�lny spos�b, gdy� zmatowia�e szyby okienne mia�y w sobie r�ne kolory t�czy i wystarczy�o tylko troch� odwr�ci� g�ow�, by wszystko wydawa�o si� to czerwone, to ��te, to zielone, to znowu liliowe. I tak na przyk�ad w zimowy dzie�, kiedy oszronione drzewa wygl�daj� jak obsypane srebrnymi li��mi, odwraca�a g�ow� na poduszce i te same drzewa stawa�y si� zielone; by�o lato, pola s�a�y si� z�otem, a niebo si� niebieszczy�o, nawet je�eli samo w sobie by�o naprawd� szare. Staruszce wydawa�o si�, �e umie w ten spos�b czarowa� i dlatego nigdy jej si� nie nudzi�o. Ale zaczarowane szyby mia�y jeszcze jedn� cech�: poniewa� by�y krzywe, pokazywa�y wszystko, co znajdowa�o si� za nimi, raz wi�ksze, a raz mniejsze ni� w rzeczywisto�ci. Kiedy wi�c jej doros�y syn wraca� z�y do domu, krzycz�c na ca�e podw�rze, matka wypowiada�a �yczenie, �eby zn�w sta� si� malutki i mi�y, i zaraz widzia�a go takim. Albo kiedy nadchodzili jej wnukowie, ko�ysz�c si� niepewnie na ma�ych n�kach, zamy�la�a si� nad ich przysz�o�ci� i � raz, dwa, trzy � pojawiali si� w szybie, niczym w szkle powi�kszaj�cym, doro�li, wyro�ni�ci, prawdziwe wielkoludy. Ale, kiedy nadesz�o lato, pozwoli�a otworzy� okno, gdy� szyby nie mog�y pokaza� tego, jak pi�knie by�o na dworze. A teraz, w sob�tkowy wiecz�r, gdy by�o chyba najpi�kniej, le�a�a patrz�c na ��k� i pastwisko, gdzie go��b wy�piewywa� sw� pie��. �piewa� prze�licznie o Jezusie Chrystusie, rado�ciach i wspania�o�ciach kr�lestwa niebieskiego, zapraszaj�c tam wszystkich, kt�rzy s� spracowani i do�� maj� trud�w tego �wiata. Staruszka s�ysza�a pie��, ale nie przyj�a zaproszenia, bo na ziemi by�o dzi� tak pi�knie, jak w niebie, i nie �yczy�a sobie niczego lepszego. Go��b polecia� wi�c ponad ��k� a� do zagajnika na wzg�rzu, gdzie pewien wie�niak kopa� studni�. Sta� g��boko w dole, maj�c nad g�ow� ze trzy �okcie ziemi, zupe�nie jak we w�asnym grobie. Go��b usiad� na �wierku i roz�piewa� si� o rado�ciach kr�lestwa niebieskiego, pewien, �e cz�owiek, kt�ry nie widzi nieba, morza ani ��ki, musi t�skni� za tym, co jest na g�rze. � Nie � powiedzia� jednak wie�niak � musz� najpierw wykopa� studni�, bo inaczej nie b�dzie wody dla mojej letniczki i ta nieszcz�liwa kobieta przeprowadzi si� wraz z dzieckiem gdzie indziej. Go��b polecia� wi�c nad brzeg morza, gdzie brat wie�niaka wyci�ga� sie�. Usiad� w szuwarach i zacz�� �piewa�. � Nie � powiedzia� brat wie�niaka � musz� przede wszystkim zdoby� jedzenie, bo inaczej dzieci zap�aka�yby si� z g�odu! P�niej! P�niej! Mam jeszcze czas, �eby p�j�� do nieba! Najpierw �ycie, potem �mier�! Go��b pofrun�� wi�c do domu, w kt�rym na czas lata mieszka�a owa nieszcz�liwa kobieta. Siedzia�a teraz na werandzie i szy�a na r�cznej maszynie. Jej bia�a jak lilia twarz odcina�a si� od czerwonego pil�niowego kapelusza, kt�ry niczym polny mak le�a� na jej czarnych jak �a�obny welon w�osach. Chcia�a uszy� dla c�reczki �liczny fartuszek na �wi�teczny sob�tkowy wiecz�r. Dziecko siedzia�o na pod�odze u jej st�p i ci�o skrawki materia�u. � Dlaczego tata nie wraca do domu? � spyta�a dziewczynka. By�o to w�a�nie owo trudne pytanie, na kt�re m�oda matka sama nie umia�a da� odpowiedzi. Nie umia� te� na nie odpowiedzie� ojciec, kt�ry gdzie� w obcym kraju pr�bowa� utuli� sw�j smutek, dwakro� jeszcze wi�kszy od smutku matki. Maszyna szy�a z trudem, ale wci�� k�u�a i k�u�a. Tyle by�o tych uk�u�, ile tylko mo�e znie�� ludzkie serce, zanim si� ca�kiem wykrwawi. A co dziwniejsze, ka�dy szew wi�za� nitk� jeszcze mocniej z materia�em. � Chcia�abym p�j�� dzi� do wsi, mamo! � powiedzia�a ma�a. � Chc� na s�o�ce, tu jest tak ciemno. � P�jdziesz na s�o�ce po po�udniu, moje dziecko! W tej cz�ci wyspy pomi�dzy wysokimi ska�ami wybrze�e by�o naprawd� ciemne. Dom sta� po�r�d czarnych �wierk�w, kt�re zas�ania�y widok, nawet na morze. � Chc�, �eby� mi kupi�a du�o zabawek! � Nie mamy za co ich kupi�, dziecino! � odpar�a matka opuszczaj�c jeszcze ni�ej g�ow�. To prawda. Dobrobyt si� sko�czy�, a zacz�y k�opoty. Tego lata nie mia�y ju� nikogo do pomocy i matka musia�a wszystko robi� sama. Kiedy ujrza�a roz�alon� twarzyczk� dziecka, podnios�a je i posadzi�a sobie na kolanach. � Obejmij mam� za szyj�! � powiedzia�a. Dziewczynka obj�a j�. � Poca�uj mam�! Malutkie, na wp� otwarte niczym u piskl�cia usteczka obdarowa�y j� poca�unkiem. Popatrzy�y na ni� oczy niebieskie jak kwiatki lnu i pod wp�ywem tej niewinnej dzieci�cej �wie�o�ci rozja�ni�a si� pi�kna twarz matki, kt�ra w blasku s�o� ca sama wygl�da�a jak szcz�liwe dziecko. Nie b�d� tu �piewa� o kr�lestwie niebieskim, pomy�la� go��b, lecz je�li b�d� potrzebny, to im pomog�. I pofrun�� do Solbyn, dok�d mia� pos�anie. Nasta�o popo�udnie. Kobieta wzi�a koszyk na rami� i dziecko za r�k�. Nigdy przedtem nie by�a we wsi, wiedzia�a jednak, �e le�y tam, gdzie zachodzi s�o�ce, a wi�c po drugiej stronie wyspy. Wie�niak m�wi�, �e zanim dojdzie si� na miejsce, trzeba przej�� przez sze�cioro wr�t w sze�ciu p�otach. Posz�y wi�c. Pocz�tkowo �cie�ka by�a kamienista, pe�na wystaj�cych korzeni i trzeba by�o nie�� ma��. Ci�ko si� sz�o, a lekarz zabroni� dziecku nadwer�ania lewej nogi, gdy� by�a zbyt s�aba i �atwo mog�a si� skrzywi�. M�oda matka ugina�a si� pod s�odkim ci�arem, a krople potu sp�ywa�y jej po twarzy, gdy� w lesie panowa� upa�. � Chce mi si� pi�, mamo � narzeka�a dziewczynka. � Cierpliwo�ci, kochanie, dostaniesz wody, jak dojdziesz na miejsce. Poca�owa�a spieczone usteczka i dziecko u�miechn�o si� zapominaj�c o pragnieniu. S�o�ce wci�� piek�o, a powietrze w lesie by�o nieruchome. � Spr�buj teraz troch� p�j�� sama � poprosi�a matka, stawiaj�c dziecko na ziemi. Lecz chora noga wci�� si� chwia�a i dziewczynka nie mog�a i�� sama. � Jestem taka zm�czona, mamo � powiedzia�a � i usiad�a przy drodze, by si� wyp�aka�. Ros�y tam przepi�kne r�owoczerwone dzwoneczki, pachn�ce migda�ami. Dziewczynka nigdy przedtem nie widzia�a takich ma�ych kwiatk�w. U�miechn�a si�. Doda�o to matce nowych si� do dalszej w�dr�wki z dzieckiem na r�ku. Dotar�y do pierwszych wr�t, przesz�y przez nie i zamkn�y dok�adnie na skobel. Wtedy rozleg� si� przera�liwy krzyk, podobny do r�enia, i rozp�dzony ko� zatrzyma� si� na �rodku drogi. Na jego r�enie odpowiedzia�y g�osy z lasu z prawej i z lewej, i ze wszystkich stron doko�a. Ziemia dudni�a, ga��zie trzaska�y, hucza�y kamienie. Nieszcz�sne znalaz�y si� w samym �rodku tabunu rozhukanych koni. Dziewczynka ukry�a twarz na piersi matki, a ma�e serduszko wali�o ze strachu jak m�otem. � Boj� si�! � szepn�a. � O Bo�e, wybaw nas! � modli�a si� matka. W�wczas rozleg� si� w �wierkach gwizd kosa, i o dziwo, w tej samej chwili konie rozbieg�y si� w r�ne strony. Wok� zn�w zapanowa�a cisza. Min�y drugie wrota i zamkn�y je na skobel. Rozci�ga�o si� tam pole le��ce od�ogiem, a s�o�ce pali�o jeszcze mocniej ni� w lesie. Szare skiby ziemi ci�gn�y si� d�ugimi rz�dami. Nagle poruszy�y si�. Okaza�o si�, �e to nie skiby, ale grzbiety stada owiec. Owce, a szczeg�lnie jagni�tka, to mi�e zwierz�ta, ale z baranem lepiej nie zaczyna�, gdy� bywa z�y i szalony, nawet w stosunku do tych, kt�rzy nie robi� mu nic z�ego. A teraz w�a�nie nadchodzi� �rodkiem drogi. Przeskoczy� r�w, zwiesi� �eb i wzi�� rozbieg. � Boj� si�, mamo � powiedzia�a ma�a i serduszko zacz�o jej bi� mocniej. � O lito�ciwy Bo�e, wybaw nas � westchn�a matka i popatrzy�a b�agalnie w b��kitne sklepienie niebios. A tam, trzepocz�c si� niczym motyl, fruwa� malutki skowronek. Kiedy zacz�� �piewa�, baran znikn�� po�r�d szarych skib. Min�y trzecie wrota. Ziemia zacz�a si� zapada� pod id�cymi, nogi przemok�y. To by�o bagno. K�pki trawy, przystrojone bia�ymi kwiatami we�nianki, wygl�da�y jak ma�e groby. Trzeba by�o bardzo uwa�a�, by nie ugrz�zn�� w mokradle. Ros�y tam czarne truj�ce jagody, kt�re dziewczynka mia�a ochot� zrywa�. Gdy jej nie pozwolono, posmutnia�a, bo nie rozumia�a jeszcze, co znaczy trucizna. Kiedy tak w�drowa�y, jaka� bia�a zas�ona zawis�a nagle mi�dzy drzewami. S�o�ce znikn�o i ogarn�a je straszliwa mroczna biel. Z owej bieli wy�oni�a si� g�owa z bia�� gwiazd� po�rodku i dwoma zakrzywionymi rogami. G�owa zarycza�a. W�wczas pokaza�o si� wi�cej, du�o wi�cej takich g��w. Wszystkie powoli si� zbli�a�y. � Boj� si�, mamo � szepn�o dziecko � bardzo si� boj�. Matka cofn�a si� nieco w bok i wpad�a w b�oto mi�dzy dwie k�py trawy. � O Bo�e, wielki, �askawy! Zlituj si�! � krzykn�a z g��bi duszy. Wtedy da�o si� s�ysze� wiatr, silny wiatr od morza, kt�ry p�dzi� przez las. Drzewa ugina�y si� pokornie pod jego tchnieniem. M�oda sosna pochyli�a si� nisko, a z jej korony pop�yn�� jaki� szept do uszu nieszcz�snej kobiety. Matka chwyci�a jedn� r�k� ga��� sosny, a ta wyprostowa�a si� i wyci�gn�a zrozpaczon� z b�ota. W tej samej chwili mg�a rozwia�a si�, za�wie...
pokuj106