Wiśniewski Tygrys tygrys tygrys.txt

(78 KB) Pobierz
Grzegorz Wi�niewski

Tygrys! Tygrys! Tygrys!

Grzegorz Wi�niewski, pisarz i publicysta, jeden z najpopularniejszych autor�w "Esensji". Greg ma w dorobku ju� 
utwory cyberpunkowe - "Manipulatrice" (Nowa Fantastyka 11/1994 - pi�te miejsce w g�osowaniu czytelnik�w na 
najlepsze opowiadanie roku), "M�j brat, Kain" (Framzeta 2/1999 - nominacja do Nagrody Elektryba�ta 1999); 
humorystyczne, korzystaj�ce ze znanych schemat�w fantystyki - "Z kronik Powermana" (Nowa Fantastyka 3/1995), 
"W�adcy labiryntu" (Framzeta (7)1/2000 ) lub z tw�rczo�ci filmowej; na serio - "Dobrzy, �li ludzie" (Framzeta 4/1999 - 
Nagroda Elektryba�ta 1999), lub z przymru�eniem oka - "Imperialna opowie�� wigilijna" (Framzeta 1/1999), 
"Matrixowa opowie�� wigilijna" (Framzeta 6/1999) i "Obca opowie�� wigilijna" (Esensja 3/2000 - nominacja do 
Nagrody Elektryba�ta 2000). Podaje si� za nieprzyjaciela kot�w, kt�rym po�wi�ci� �wietnie przyj�te przez czytelnik�w 
"Esensji" opowiadanie "Pies, czyli kot" (Esensja 1/2000 - nominacja do nagrody Elektryba�ta 2000), a jego drug� pasj�, 
obok fantastyki, jest historia, zw�aszcza historia wojen, kt�rej po�wi�ci� tekst w rzeczywisto�ci r�wnoleg�ej "P�omie� 
Tiergarten" (Framzeta 3/1999 - nominacja do Nagrody Elektryba�ta 1999), a tak�e, w jakim� sensie, poni�sze 
opowiadanie.
"Tygrys! Tygrys! Tygrys!" to oczywi�cie literacka wersja pewnego znanego wydarzenia historycznego (nie trzeba 
chyba wyja�nia� jakiego), a tak�e pe�noprawna opowie�� fantasy. Mi�ej lektury!
Jerzemu Pertkowi i Zbigniewowi Flisowskiemu dedykuj�.
Przed �witem
Flota cesarska admira�a Mammatoyo
Dzie� i pi�� kwadr �eglugi od Per�owego Portu
�wit dopiero nadchodzi�. Na horyzoncie, tam dok�d d�a ch�odna bryza, wolno wzbiera� brzask. Tak wolno, jakby by� 
tylko jeszcze jednym arrasem z cesarskiego pa�acu, starannie wyszywanym cienkimi ni�mi o jasnych kolorach. 
Pojawi�y si� nieliczne cienie nisko wisz�cych chmur, a g�stwina gwiazd przyblad�a jak dopalaj�ce si� �wiece. I ten 
widok zupe�nie jakby odebra� �mia�o�� niego�cinnym i burzliwym wodom wok�, rozko�ysanym nocnymi wiatrami. 
Szkwa� os�ab� wyra�nie, chwilami jedynie ciskaj�c silniejsze podmuchy.
Mammatoyo szczelniej owin�� si� grubym p�aszczem, obr�bionym srebrn� nici�. Ws�ucha� w szum morza. D�o� 
zacisn�� na admiralskim godle, zwisaj�cym z szyi na z�otym �a�cuchu. Teraz wiatr ni�s� ze sob� wo� spokojnego 
morza, przepowiadaj�c naprawd� �adny poranek. To by�a dobra wr�ba, kt�rej bardzo potrzebowa� zar�wno 
Mammatoyo, jak i jego marynarze, zm�czeni �eglug� w paskudnej pogodzie. Szkwa�y na p�nocnej trasie przez ocean 
gn�bi�y ich od kilku dni. Wydawa�o si� wr�cz, �e zniwecz� ca�� wypraw�. Wiatr i sztormowa fala po�ama�y maszty na 
kilku fregatach, na ogniowcu Gatano uszkodzi�y ster oraz - co bola�o admira�a najbardziej - uszkodzi�y grz�d� na 
grz�dowcu Kuzaikku. �ywio�, kt�ry wiele razy wspiera� Cesarstwo Wysp w jego historii, kt�ry ocali� je przed flot� 
barbarzy�c�w - tym razem wydawa� si� nieprzyjazny. Zupe�nie jakby pr�bowa� zapobiec pope�nieniu powa�nego 
b��du...
Rozleg�y si� d�wi�k dzwonu wachtowego, a do wybrzmiewaj�cej nuty do��czy�y przeszywaj�co podoficerskie 
�wistawki. Pod pok�adem nag�e obudzi� si� dziki tumult, tupot dziesi�tek n�g, akcentowany wrzaskliwymi komendami 
bosman�w. Wsz�dzie marynarze zrywali si� z hamak�w i, przecieraj�c oczy, ustawiali w r�wnych szeregach na 
pok�adzie. Mistrz kucharzy po stromych schodkach wspi�� si� z kubryku, w r�kach dzier��c garniec zaparzonej 
chaisan. Drewnian� chochl� kolejno nape�nia� podsuwane kolejno marynarskie czarki, od bosman�w poczynaj�c, a na 
kadetach ko�cz�c. Z nape�nionymi naczyniami marynarze wr�cili na swoje miejsca. R�wne szeregi w milczeniu 
spe�ni�y toast i odda�y pe�en szacunku pok�on ku horyzontowi, zza kt�rego mia�o wzej�� s�o�ce.
Mammatoyo obserwowa� to z achterdeku, opieraj�c d�onie na balustradzie.
- Admirale - odezwa� si� za nim znajomy g�os.
Odwr�ci� si�. To by� nadkapitan Ganumo, dow�dca floty grz�dowc�w, pe�ni�cy teraz tak�e funkcj� dow�dcy Kaggi. 
Poda� admira�owi czark� gor�cej herbaty. Mammatoyo podzi�kowa� kr�tkim, surowym skinieniem g�owy. Wypili po 
�yku.
- Nie spa�e� ca�� noc, ekscelencjo - odezwa� si� Ganumo i wskaza� czark�. - Zielona chaisan i dla ciebie uczyni tak 
potrzebny cud. O�ywi.
- Nie pierwszy raz - admira� u�miechn�� si� nieznacznie. Upi� kolejny �yk, delektuj�c si� gorzkawym ciep�em. - Czy 
by�e� pod pok�adem?
- Dogl�da�em ostatnich przygotowa� - nadkapitan skin�� g�ow�. W jego g�osie nie by�o jak zwykle ani cienia 
s�u�alczo�ci, jedynie stwierdzenie faktu. - Wyznaczy�em wio�larzy do manewr�w, sprawdzi�em balisty i katapulty. 
Dopilnowa�em karmienia. Jeste�my gotowi tak, jak tylko cesarska marynarka mo�e by� gotowa. Nie zawiedziemy. 
Zwyci�ymy.
Mammatoyo pow�drowa� spojrzeniem za burt�, mi�dzy ledwie wy�uskane z mroku fale. Na nich, wsz�dzie wok�, 
ko�ysa�y si� liczne sylwetki okr�t�w olbrzymiej floty. Smuk�e pomocnicze karawele, majestatyczne ogniowce i d�ugie, 
ob�e grz�dowce, przypominaj�ce raczej barki ni� okr�ty wojenne.
- W�tpi�, aby by�o to takie proste - powiedzia� podchodz�c do relingu z grubej plecionki, nadwer�onego niedawnym 
sztormem. Spojrza� na pian� odkos�w.
- Nie rozumiem. - Ganumo pod��y� za nim. Opar� si� o obit� metalem, drewnian� barbet� jednej z rufowych balist. - 
Przecie� na naradzie wojennej przysi�g�e� ekscelencjo, �e zwyci�ysz dla chwa�y cesarza...
Mammatoyo milcza� chwil�.
- Przysi�g�em jedynie to, czego by�em pewien. �e zadam pierwszy cios. B�d� sia� zniszczenie na oceanach. Przez rok. 
To wszystko - zgarbi� si� lekko. - Tyle mog�em przysi�c. Ale nie zwyci�stwo w tej wojnie. Odleg�o�� jest zbyt du�a. 
Oni s� silni. My - zbyt s�abi.
Ganumo nie okaza� emocji.
- Dlaczego wi�c przyj��e� t� misj�, ekscelencjo? Skoro w ni� nie wierzysz...
- Cesarz wyda� rozkaz. Jestem wiernym stronnikiem Jego �wiat�o�ci. Dobrym dow�dc�. Honor nie pozwala� mi 
porzuci� mojego cesarza w potrzebie.
Komandor spojrza� na p�yn�c� opodal fregat� Mogami. Westchn�� ledwie dos�yszalnie.
- Czy rzeczywi�cie spotka nas kl�ska? Nasza flota jest pot�niejsza od wrogiej...
Mammatoyo dopi� zawarto�� swojej czarki. Ostatni �yk mia� jaki� cierpki posmak.
- Mamy tylko jedn� szans� - wpatrzy� si� w puste naczynie w swojej d�oni. - Musimy uderzy� tak mocno, aby bez 
utraty honoru m�c poprosi� o pok�j. I to w�a�nie mam zamiar dzisiaj zrobi�.
Achterdek Kaggi, d�ugi i stosunkowo w�ski pok�ad rufowy osadzony na niskiej nadbud�wce, zape�ni� si� nagle lud�mi. 
Pojawili si� liczni oficerowie sztabu oraz kilku admira��w, bior�cych osobisty udzia� w operacji. S�u�bowi rozwiesili 
na przyburtowych stela�ach olejowe latarnie, co rozproszy�o wolno ust�puj�cy mrok. Przy ka�dej z rufowych balist 
pojawi�a si� obs�uga, kt�ra przyst�pi�a do sprawdzania stanu broni i mocowania ci�ciw. Szansa, �e Kaggi we�mie 
osobisty udzia� w walce by�a co prawda bardzo nik�a, ale motto floty brzmia�o My, spodziewaj�cy si� 
niespodziewanego i �aden cesarski marynarz nie o�mieli�by si� go ignorowa� id�c do bitwy. Refowano wi�kszo�� z 
�agli, jakie grz�dowiec ni�s� na czterech masztach.
Sternicy nazywali te okr�ty spasionymi koszmarami, bo grz�dowce - du�e okr�ty o bardzo wysokich burtach - 
chronicznie chorowa�y na niedo�aglowanie,. By�y ma�o stateczne, a do tego potwornie wolne i ma�o sterowne. Nawet 
mimo obsady trzydziestu wio�larzy sterowych, kt�ra w razie potrzeby mog�a wspom�c okr�t w manewrach. Przyj�cie 
grz�dowc�w do zgrupowania floty nieodwo�alnie redukowa�o jego pr�dko�� o dwie trzecie. Przed rejsem gremialnie 
sarkano na nowomodne pomys�y Mammatoya, ale jego autorytet przewa�y�.
Admira� przyjrza� si� okr�tom p�yn�cym po prawej burcie Kaggi, parze fregat i pot�nemu ogniowcowi. C�, okr�towi 
Ganumo nigdy nie b�dzie dane porusza� si� z tak� gracj�. Ale mia� za to inne atuty, kt�re w oczach admira�a wynosi�y 
grz�dowce ponad wszystkie inne, kt�rym kiedykolwiek dane by�o przemierza� morza i oceany. Odwr�ci� si�, w sam 
raz aby odebra� salut od oczekuj�cego m�odego oficera, zast�pcy Ganumo.
- Genda, zaczynajmy.
Na rufowy pok�ad szybko wyci�gni�to st� do narad. Na jego s�abo oheblowanym blacie roz�o�ono mapy i notatki 
nawigacyjne, kt�re Genda dostarczy� z kabiny admira�a. Miura, nawigator floty, starzec z w�osami bia�ymi jak �nieg, 
zgarbi� si� nad sto�em dokonuj�c na woskowej tabliczce ostatnich oblicze�. Wok�, niekiedy wspieraj�c si� o kraw�d� 
sto�u, na wynik czekali oficerowie Kaggi, cz�onkowie Rady Admiralskiej oraz odziany zgrabny str�j z nied�wiedziej 
sk�ry je�dziec-przewodnik Chifuda. Gdy Mammatoyo i Ganumo zbli�yli si� do sto�u , wszyscy - poza zamy�lonym 
nad tabliczk� Miur� - pozdrowili ich pok�onem.
- Wszystko przygotowane, ekscelencjo - o�wiadczy� Miura, nie przerywaj�c pracy. - Sygnali�ci odebrali od pozosta�ych 
grz�dowc�w zg�oszenia gotowo�ci. Ich kapitanowie z�amali piecz�cie cesarza na pisemnych rozkazach i oznajmili 
wol� Jego �wiat�o�ci za�ogom. Wzbudzi�o to powszechny entuzjazm. Do�� ust�pstw i paktowania. Nareszcie zadamy 
znienawidzonym wrogom cios, kt�ry ich zniszczy.
�wiadomo�� powszechnego aplauzu, nie poprawia�a Mammatoyo humoru. Nagle poczu� si� stary i zm�czony. 
Zat�skni� do spokoju, ciep�ego paleniska i garnca doprawionego miodu, kt�ry m�g�by wypi� przy ogniu. Ale nie 
westchn�� z t�sknoty. Zamiast tego zerkn�� na roz�o�one mapy i potoczy� po zebranych powa�nym wzrokiem.
- Miura, jak nasza pozycja? - rzuci� nad sto�em, bambusowym cyrklem dotykaj�c mapy. Starzec kiwn�� g�ow�, jakby 
do siebie. Wolno oderwa� wzrok od woskowej tabliczki i spojrza� na admira�a.
- Jeste�my na miejscu i mniej wi�cej o czasie, ekscelencjo - pochyli� si� nad sto�em i rozstawi� na mapie niewielkie, 
wystrugane z drewna figurki okr�t�w. Niebieskie i czerwone. - Tutaj. Jaki� dzie� i pi�� kwadr �eglugi od Per�owego 
Portu. - wyr�wna� szyk figurek, ustawiaj�c je w ostrze strza�y. Ostrze, kt�rego czubek mierzy� w ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin