Ja i Harry Potter.pdf

(99 KB) Pobierz
Ja i Harry Potter
Ja i Harry Potter
Do czytania pod prysznicem
wywołał protest przedstawicieli duchowieństwa jako
propaganda zabobonu. Komentator Radia Maryja określił go jako powrót do
pogaństwa. Ale również w Stanach Zjednoczonych oceniono film, i także
książkę, jako zagrożenie pedagogiczne: nastąpił tu jakoby podział na
godnych pogardy mugoli, czyli zwykłych obywateli, oraz wtajemniczonych
uczniów szkoły Hogwartu – czarowników, a więc coś w rodzaju młodocianego
rasizmu.
ZYGMUNT KAŁUŻYŃSKI
Zapewne zastrzeżenia te biorą się z wymagań ciasno zasadniczych wobec pozycji,
której zamiarem jest zabawa. Nie uwzględniają one taryfy specjalnej, jaką
posłużyła się autorka i którą uprawiają mali odbiorcy: jesteśmy w sferze fantazji,
która zezwala na swobodę, i nawet na anarchię, co nie przeszkadza, by potem
wrócić do codzienności. Bywa, że dzieci wykazują tu zrozumienie, na jakie nie stać
dorosłych przesadnie zaniepokojonych!
Niemniej owe reakcje zwracają uwagę na materiał książki. Skąd wziął się sukces
Pottera? Tłumaczono go dostarczeniem przeżycia, którego brakuje dzisiejszej
młodzieży. Korzysta ona z techniki: telewizor, komputer, Internet towarzyszy jej od
małego; otóż powieść o czarach, magii oraz odwiecznych, barwnych przesądach
stanowi uzupełnienie dla wyobraźni, gdy otacza nas racjonalna elektronika.
W moim pokoleniu było odwrotnie: sądziliśmy, że trwamy w zacofaniu i marzyliśmy
o nowoczesności z jej maszynami: nasze lektury to były wizje przyszłości Juliusza
Verne’a i H.G. Wellsa, i zachwycaliśmy się samochodem, który dla dzisiejszego
uczniaka jest opatrzonym środkiem lokomocji. Jest więc możliwe, że dla niego
atrakcją będzie Wiedźmin oraz różdżka magiczna.
1
Film o
Harrym Potterze
8852680.005.png 8852680.006.png 8852680.007.png 8852680.008.png
Tym więcej, że powieść o Potterze wprowadza ów świat baśni w bieżącą
codzienność. Wielkim pomysłem autorki było połączenie dzisiejszego potocznego
życia młodzieży z czarami. Czy jednak pani Rowling wykorzystała szansę, jaką
dawało jej owo oryginalne założenie?
Repertuar czarów, jakich uczą w Hogwarcie, wygląda bowiem ubogo. Należy do
nich latanie na miotle, unoszenie pióra ptasiego w powietrzu oraz manewrowanie
różdżką w celu przesuwania przedmiotów. Jest tu jeszcze profesor od eliksirów
oraz od zaklęć, ale nie wiadomo, na czym ta wiedza szczegółowo polega. Nie jest
to dużo; nawet ja, po nabyciu pudełka „Sztuki magiczne dla każdego” („Der grosse
Zauberkaste”) produkcji wiedeńskiej firmy Piatnik, dostępnego w sklepach
z zabawkami, mógłbym wykonać niektóre z zabiegów z Hogwartu.
Sowy komputerowe
Najbardziej efektownie wygląda latanie na miotle; autorka miała tu zapewne
intencję żartobliwą, ale solennie uroczyste wykorzystanie tego rekwizytu prowadzi
do parodii. W tradycji baśniowej miotłą posługują się czarownice, by udać się na
Łysą Górę, ale to dlatego, że nie rozporządzają innym środkiem. Koń, jak wiadomo
z bajek, na widok czarownicy dziko rży, miota się i popada w szał, więc nie może
jej służyć do podróży, zresztą jest poza jej zasięgiem, bo jej zakres sprowadza się
do gospodarstwa domowego; stąd wziął się cykl żartów na jej temat (zięć do
teściowej z miotłą w ręku: „Mamusia sprząta czy odlatuje?”).
2
8852680.001.png 8852680.002.png
Czarownica jest więc skazana na miotłę, ale Hogwart
mógłby postarać się dla swoich uczniów o przyrząd
bardziej przekonujący. Tym więcej, że jest on użyty do
mozolnych ćwiczeń: spada się z miotły, zanim
nauczymy się na niej jeździć, następnie zaś rozgrywa
się mecz na miotłach, ze szczegółowym opisem
kolejnych etapów gry... zważywszy, że mamy
helikoptery, szybowce, latawce na loty doraźne
z napędem elektrycznym, miotły Hogwartu wyglądają
coraz bardziej niedorzecznie i coraz mniej czarownie.
Występują tu jeszcze sowy jako atrybuty
czarowników. Producenci filmu oświadczyli, że było
ich 16 i że były tresowane, w co absolutnie nie wierzę.
Sowy, która jest drapieżnikiem nocnym, nie można
skłonić do poruszania się w świetle i jest ona nieprawdopodobnie trudna do
oswojenia. Znam co prawda jeden taki przypadek, ale był on wyjątkowy. Za moich
młodych lat w mojej okolicy grasował bandzior Hryczko, który wytresował sowę;
ukrywał on się w lesie i gdy ktoś się zbliżał, sowa umieszczona na drzewie sfruwała
i siadała mu na piersiach; nie sposób było go podejść. Został aresztowany, gdy
podczas mroźnej zimy schronił się w opuszczonej stodole i sowa nie mogła mu
pomóc, niemniej był podziwiany nie tyle ze względu na rozbój, co właśnie z racji, że
udało mu się oswoić sowę. Sowy w filmie są wyrobem komputerowym: roznoszą
listy, przynoszą rekwizyty magiczne oraz figurują na drążku obok młodocianych
czarowników; są skrzyżowaniem gołębia pocztowego z papugą, ale to i wszystko.
Tak więc w sumie techniki czarowania w Hogwarcie są zaskakująco ograniczone.
Uczy się tu nie czarów, lecz sztuczek: rodzaj nowego sportu.
Czy jednak autorka mogła tu dodać więcej? Nowoczesna psychologia nie
zaprzecza istnieniu zjawisk, uważanych niegdyś za czarnoksięskie; należą one do
działań hipnotycznych i mediumicznych. Nawet wywoływanie demonów, którymi
posługiwali się magowie, znalazło uzasadnienie w ostatnio przeprowadzonych
doświadczeniach: tłumaczy się je operowaniem tak zwanych luźnych sił
psychicznych. Niemniej pani Rowling nie zdecydowała się obdarzyć 11-letniego
Harry’ego tą ryzykowną wiedzą. W rezultacie – choć to na paradoks wygląda! – jej
rewelacyjna powieść o czarach wreszcie czarów unika i przerzuca się na zgoła
opatrzoną narrację przygodową: a więc Harry i jego przyjaciele walczą z groźnym
kolosem-trollem, z psiskiem o trzech głowach, szukają ukrytego klejnotu, i nawet
popadamy w wątek kryminału z jego typowym rozwiązaniem, gdy przestępcą
okazuje się inna osoba niż podejrzany: złowrogi Voldemort ukrywał się nie
w ponurym nauczycielu od eliksirów, jak przypuszczaliśmy, lecz w pociesznym,
jąkającym się innym profesorku, jakoby nieszkodliwym.
3
8852680.003.png 8852680.004.png
 
Szkoła ważniejsza niż czary
Co więcej, powieść staje się tradycyjną, od lat uprawianą jako gatunek
młodzieżowy, beletrystyką o życiu w szkole, typu „Ania z Zielonego Wzgórza”,
„Stalky i Spółka” Kiplinga czy u nas rzeczy Makuszyńskiego („Bezgrzeszne lata”),
Perzyńskiego („Uczniaki”), Gomulickiego („Wspomnienia niebieskiego mundurka”).
Hogwart jest typowym internatem anglo-amerykańskim, z rywalizacją zespołów
ścierających się o pierwszeństwo w zakończeniu semestru, z wyjątkową rolą – bez
porównania ważniejszą niż u nas – ekip sportowych, ze wspólnymi posiłkami
uczniów i nauczycieli itp. Oryginalność cyklu o Potterze nie jest więc daleko
posunięta: ogranicza się do dolepienia akcji czarowniczej do znanego pisarstwa
pedagogicznego.
Pozostaje pytanie, jaka jest wartość literacka powieści. Składa się ona z tematów
wypróbowanych w beletrystyce dla młodzieży: dziecko niedocenione, które
zdobywa uznanie; szkoła, w której doznaje się koleżeństwa i wygrywa w rywalizacji;
przygody z fantastycznymi przeciwnikami; poszukiwanie skarbu; zagadka
kryminalna z ukrytym złoczyńcą; tryumf nad wrogiem winnym zbrodni popełnionej
na naszej rodzinie. Czary są tu nie więcej jak dodatkową siłą pomocniczą i nawet
nie wpływają na charaktery, które pozostają niezmiennie dziecinne. W rezultacie
powieść zbliża się do gry komputerowej, w której wyłaniają się kolejne trudności do
przewalczenia, co nabrało wyrazistości w filmie. Stał się on serią, imponujących
skądinąd, osiągnięć sztuki widowiskowej, jak superdynamiczna rozgrywka ekip na
miotłach czy gra w szachy z udziałem figur nadnaturalnej wielkości, które rozpadają
się w kawałki, gdy muszą ustąpić miejsca wygrywającej. Co jednak sprawia, że nie
nawiązuje się kontaktu emocjonalnego z filmem tak zmiennym, zaś co więcej – a to
jest szczytem paradoksu w kinie czarów – ekranowy „Potter” wyzbyty jest
tajemniczości, stłumionej przez spektakl.
Niemniej rozgłos „Pottera” sugeruje, że będzie on pierwszą fantazją młodzieżową
XXI w., stającą obok klasyków gatunku. Czy tak się stanie? Jednak porównany
z tym spadkiem „Potter” okazuje się pozbawiony posłania, które decydowało
o wartości dawnych pozycji. „Alicja w krainie czarów” Lewisa Carrolla jest wizją
snu, w którym przeplatają się, znikają, powtarzają się aluzje do rzeczywistości i do
zachowania się dorosłych, tak jak widzi ich Alicja – gdy Kapelusznik z Marcowym
Zającem twierdzą, że nie ma miejsca przy ich stole, mimo że jest go aż za dużo, i
proponują jej wino, gdy w zestawie jest tylko herbata. Kawał satyry na starszych.
Mały Książę Saint-Exupéry’ego spotyka króla, pijaka, geografa, ale nie ufa im, i
przekonuje go dopiero lis, który mówi mu, że jest zwierzęciem jak inne, podobnie
jak Książę jest chłopcem jak wielu, ale gdy się zaprzyjaźnią, staną się dla siebie
jedynymi na świecie: oto na czym polega bliskość. Kubuś Puchatek Milne’a nie był
rozgarnięty, ale miał zaletę: sprawiał, że najtrudniejsze kłopoty stawały się
4
 
poczciwe. Poezja tych książeczek decydowała, że ci, którzy je czytali za młodu, nie
zapomnieli o nich jako dorośli. Wątpliwe, czy „Potter” będzie miał podobną
trwałość; jest natomiast zabawą dla odbiorców w wieku Harry’ego. Zaletą powieści
jest jej ścichapęk żartobliwość, co zatarło się w filmie popadającym w
dekoracyjność, mimo że się nie żałuje, iż się tę wystawność oglądało. Co zaś z
zarzutami, od których zaczęliśmy? Są one tak nieprzystawalne, że nie sposób
odpowiadać na nie racjonalnie, nie narażając się na śmieszność .
5
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin