Norton Andre, Lackey Mercedes - Kroniki półelfów 02 - Elfia Krew.pdf

(1896 KB) Pobierz
Norton Andre, Lackey Mercedes - Kroniki półelfów 02 - Elfia Krew
ANDRE NORTON
MERCEDES LACKEY
E LFIA K REW
K SIĘGA D RUGA K RONIK P ÓŁELFÓW
(T ŁUMACZ : BOśENA JÓŹWIAK)
SCAN- DAL
ROZDZIAŁ 1
Sheyrena czuła się coraz bardziej znuŜona paplaniną pełną zachwytów, której słuchała
juŜ od godziny. Zazwyczaj nie draŜniły jej ludzkie głosy, brzmiące w uszach elfów chropawo
i hałaśliwie, ale dzisiaj było inaczej.
- O pani, nigdy jeszcze nie stworzono tak pięknej sukni, daję słowo! - Bezimienna
niewolnica z dworu jej matki kręciła z podziwem głową nad lśniącymi fałdami sukni
Sheyreny.
Zapewne mówiła to szczerze, zgodnie ze swoim gustem. Był to bowiem cięŜki jedwab
damasceński w kolorze pawiego błękitu, przetykany perłowo opalizującymi nitkami. Kolor
ten przewyŜszał swą intensywnością wszystko, co udało się stworzyć w przyrodzie.
“A jednocześnie trudno sobie wyobrazić kolor bardziej dla mnie fatalny” - pomyślała.
Rzecz jasna, zupełnie ją przyćmi. Będzie wyglądała jak duch w kostiumie skradzionym Ŝywej
istocie.
- Naprawdę! - rozpływała się druga. - Zawrócisz w głowie kaŜdemu lordowi, który cię
ujrzy, o pani!
“Tylko wówczas, jeśli podobają mu się panienki przypominające nieboszczyka
wystrojonego na swój pogrzeb” - odparowała w myśli. Nawet tona starannego makijaŜu nie
nada jej kolorytu, który pasowałby do tej sukni. Była odpowiednia dla ludzkiej konkubiny o
Ŝywej urodzie, a nie dla elfiej panny, na dodatek bladej nawet w rozumieniu własnej rasy. To
właśnie było typowe dla jej ojca - wybrać coś, co pozwoli popisać się nie nią, lecz mocą, jego
mocą, dzięki której wyczarował coś takiego.
Sheyrena an Treves zamknęła uszy na paplaninę swych ludzkich niewolnic i snuła
marzenia o znalezieniu się gdziekolwiek, byle nie tu. Pozbawione okien, jasnoniebieskie
marmurowe ściany jej garderoby zawsze wydawały jej się zbyt ciasne; teraz, kiedy tłoczyło
się tu nie tylko sześć jej własnych niewolnic, lecz jeszcze dodatkowe cztery ze świty matki,
miała wraŜenie, Ŝe nie starczy dla wszystkich powietrza. Zbyt gorąco i za duŜo perfum;
mgliście marzyła o ucieczce od tego wszystkiego.
“GdybyŜ tylko mogła znaleźć się na dworze! Siedzieć na łące, którą odkrył Lorryn,
obserwować motyle lub galopować wzdłuŜ murów z piaskowca otaczających posiadłość” -
myślała tęsknie. Na dłuŜszą chwilę pogrąŜyła się w marzeniach o ucieczce, bujając myślami z
dala od tego pokoju i wszystkiego, co mieścił, widząc się w wyobraźni, jak pędzi na rączym
wałachu Lorryna w szaleńczym wyścigu, podczas gdy wiatr chłodzi jej twarz, a Lorryn
wyprzedza ją tylko o parę kroków...
“Lorrynie, przybądź i wybaw mnie od tego wszystkiego! Ach, to tylko głupie
mrzonki, nie jesteś w stanie nawet siebie wyzwolić z okowów obyczaju”.
Dwie z jej własnych pokojówek - wyrzucone z haremu jej ojca, rudowłose bliźniaczki,
których imion nigdy nie potrafiła dobrze zapamiętać - powiedziały coś bezpośrednio do niej i
czekały na odpowiedź. Pokiwała lekko głową i otrząsnęła się ze swych myśli.
- Pani, juŜ pora włoŜyć haleczkę - powtórzyła cicho dziewczyna z prawej strony, nie
zmieniając wyrazu twarzy. Sheyrena wstała i pozwoliła im przynieść halkę. Wszystkie
niewolnice juŜ się przyzwyczaiły do tego, Ŝe często pogrąŜa się w myślach. Być moŜe
denerwowało je to, lecz były zbyt dobrze wyszkolone, by to okazać. śaden niewolnik na
dworze lorda Vlayna Tylara Trevesa nie pozwoliłby sobie na taką niesubordynację, jak
okazanie zniecierpliwienia wobec któregoś ze swych elfich panów. Na twarzach pokojówek
Sheyreny malował się zawsze jednakowy wyraz bezmyślnego zadowolenia, jaki odnaleźć
moŜna na twarzy z oficjalnego portretu. Tego Ŝyczył sobie jej ojciec, lecz Sheyrenę zawsze to
peszyło - nigdy nie wiedziała, o czym one myślą.
“Gdybym wiedziała jakie myśli przebiegają im przez głowy, miałabym przynajmniej
pojęcie, co o nich sądzić - mówiła sobie w duchu. - Choć, zapewne nie byłoby to nic o mnie
pochlebnego. Obawiam się, Ŝe niewiele mam cech, które mogą się podobać”.
Posłuszna ich wskazówkom, obróciła się teraz ku czterem niewolnicom niosącym
halkę tak ostroŜnie, jakby to była święta relikwia, i uniosła ręce. Jedwab ześliznął się
delikatnie po ciele omotując przez chwilę głowę, gdy trzy pokojówki przeciągały miękko
falujące zwoje materiału koloru morskiej zieleni przez jej ramiona. Obciągnęły go starannie, a
spódnica opadła wokół jej bosych stóp. Rękawy i stanik z głębokim dekoltem były skrojone
tak, by ciasno przylegać do ciała, natomiast spódnica, mocno rozkloszowana na biodrach,
spływała długim, ciągnącym się trenem, zgodnie z najnowszą modą.
“Tak więc wyglądam jak zielona figa ciśnięta na grzbiet fali - pomyślała zgryźliwie. -
Bardzo atrakcyjny widok. Jak one mogą powstrzymać się od śmiechu? - To oczywiście był
równieŜ wybór lorda Tylara, który musiał udowodnić, iŜ jego córce nieobce są najnowsze
trendy w modzie. Mniejsza o to, Ŝe wygląda w tym śmiesznie. Choć z drugiej strony, czy ona
naprawdę ma ochotę wyglądać atrakcyjnie?”
“Nie. Wcale nie - uświadomiła sobie. - Nie chcę męŜa, nie chcę Ŝadnych zmian; nawet
jeśli moje obecne Ŝycie jest Ŝałosne, to nie pragnę stać się własnością jakiegoś lorda
podobnego do mego ojca. A poniewaŜ ojciec sam wybrał dla mnie to wszystko, nie będzie
mógł mieć do mnie pretensji, Ŝe wyglądam idiotycznie”. Stwierdzenie to dawało ulgę. Jeśli
Sheyrena nie odniesie dziś wieczorem sukcesu, ojciec na pewno będzie szukał winowajcy,
więc musi się postarać, Ŝeby nie dać mu Ŝadnego pretekstu do obciąŜenia winą właśnie jej.
Lord Tylar bardzo dobitnie wyjaśnił Ŝonie i córce, Ŝe to szczególne przyjęcie ma ogromne
znaczenie dla domu Treves. W momencie otrzymania zaproszenia na jego twarzy odmalował
się wyraz takiego szczęścia, jak wtedy gdy dowiedział się, Ŝe cena ziarna na poŜywienie dla
niewolników wzrosła trzykrotnie z powodu rdzy zboŜowej, która na szczęście nie dotknęła
jego pól. Rodowód Tylara był wprawdzie dobry, lecz nie znakomity, a swoje bogactwo
zawdzięczał wyłącznie sukcesom handlowym. Jego dziad był zwykłym rentierem i tylko
roztropne zarządzanie wyniosło dom Trevesów aŜ tak wysoko. Tylar z pochodzenia nie
naleŜał do Wysokich Lordów Rady - został niedawno do niej mianowany i w normalnych
warunkach nigdy nie otrzymałby zaproszenia na dwór rodu Hemalth, a juŜ z pewnością nie na
wydawane przez niego przyjęcie.
- Proszę się obrócić, o pani.
Zaproszenia nie wysłano przez teleson, lecz przez posłańca, i to w dodatku elfa, a nie
ludzkiego niewolnika, co świadczyło, Ŝe status Tylara znacznie wzrósł od czasu
katastrofalnego konfliktu ze Zgubą Elfów. Wypisane na cienkim arkuszu z czystego złota,
mogło powstać tylko dzięki magii, było więc ono aluzyjnym i subtelnym pokazem mocy i
zdolności jego twórcy.
V'kass Ardeyn el-Lord Fortren Lord Hernalth.
W imieniu własnym i swego opiekuna V'sheyl Edresa Lorda Fortren ma zaszczyt
zaprosić dom Treves na przyjęcie wydane z okazji objęcia ziem i pozycji władcy domu
Hemalth. Doproszą się teŜ łaskawie o przedstawienie na tej uroczystości córki domu Treves.
Nie było potrzeby wspominać daty ani godziny przyjęcia; nawet najuboŜszy i
najmniej znaczący rentier z posiadłości lorda Tylara znał termin tego przyjęcia, tak samo jak
wiedział, dlaczego spadkobierca domu Fortren odziedziczył dom Hemalth - mimo zaciętego
sprzeciwu brata lorda Dyrana.
- Proszę unieść odrobinę ręce, o pani.
Dziwne, Ŝe nadano mu imię Treves, pomyślała. Podczas posiedzenia Rady doszło do
ostrej wymiany zdań między lordem Trevesem a lordem Edresem, po której Treves oddalił
się w gniewie. Miała nadzieję, iŜ taki nieprzyjemny zbieg okoliczności sprawi, Ŝe lord
Ardeyn spojrzy na nią mniej łaskawym okiem. Nie było bowiem wątpliwości, Ŝe prośba o jej
przedstawienie oznacza, iŜ lord Ardeyn nie tylko pragnie uczcić objęcie dziedzictwa, lecz
równieŜ szuka odpowiedniej Ŝony.
- Proszę się nieco obrócić, o pani. Minął juŜ niemal rok od czasu, gdy lord Dyran oraz
jego syn i dziedzic ponieśli śmierć, a kwestia dziedzictwa stała się przedmiotem sporu.
Ostatecznie Rada - a w jej składzie równieŜ lord Tylar - zadecydowała, Ŝe majątek i tytuł
moŜe odziedziczyć tylko najstarszy Ŝyjący syn, chyba Ŝe Ŝaden z synów nie Ŝył. Po
znalezieniu dwóch ciał przypuszczano, Ŝe następca Dyrana, Valyn, zginął wraz z ojcem, a
poniewaŜ nie było dowodów świadczących o czymś przeciwnym, Ŝyjący bliźniak Valyna,
zdrowy na ciele i umyśle, został spadkobiercą domu swego dziadka.
W ten sposób młody Ardeyn stał się podwójnym dziedzicem i podwójnie poŜądanym
kandydatem do małŜeństwa. Nie miał tu znaczenia fakt, Ŝe dostojny Edres był jeszcze w pełni
sił i w ciągu najbliŜszych kilku stuleci na pewno nie zamierzał uczynić swego wnuka
podwójnym władcą; Ardeyn juŜ w tej chwili miał wszystkie znaczniejsze posiadłości Dyrana
w swoim władaniu. Dzięki temu zrównał się znaczeniem i pozycją społeczną ze swym
dziadkiem. Najwyraźniej dostrzegł poparcie Tylara dla swych roszczeń i teraz zamierzał je
nagrodzić, chociaŜ prawdopodobieństwo, by nagrodą miał być ślub z Sheyreną było znikome.
Pozycja lorda Ardeyna była zbyt wysoka, a Tylar, choć ceniony, nadal był parweniuszem.
- Proszę opuścić rękę, dostojna pani.
Zapewne kaŜda nie zaręczona panna z odpowiednio wysokiej sfery otrzymała
zaproszenie, by zaprezentować się z jak najlepszej strony Ardeynowi, a raczej jego
dziadkowi. Sheyrena nie miała złudzeń co do tego, kto będzie wybierał narzeczoną dla
Ardeyna. Tylko szczęśliwcy nie posiadający rodziców ani opiekunów mogli sami dokonywać
wyboru małŜonka. Jeśli młody władca będzie miał szczęście, to dziadek być moŜe spyta go o
zdanie. Prawdopodobnie jednak wpływ Edresa na Ardeyna jest tak wielki, Ŝe ten potulnie
zgodziłby się nawet na małŜeństwo z mieszańcem, gdyby takie było Ŝyczenie dziadka.
“Dokładnie tak samo jak ja zgodziłabym się na ślub z mieszańcem, jeśli tego Ŝyczyłby
sobie mój ojciec. Nie miałoby tu Ŝadnego znaczenia, co ja czuję, gdyŜ z moich uczuć nic nie
wynika” - rozmyślała zrezygnowana, gdy słuŜące sznurowały stanik halki tak ciasno, jakby
chciały z niego zrobić drugą, jedwabną skórę. Nie wpłynęło to jednak na uwypuklenie jej
nieco skromnych wdzięków, skutek był raczej odwrotny.
W zaproszeniu nie wspomniano o innych pannach, które miały być zaprezentowane
na przyjęciu; nie było takiej potrzeby. W kaŜdej kobiecej komnacie w kraju mówiono o tym,
Ŝe lord Ardeyn szuka Ŝony i korzystnego związku - niekoniecznie w tej kolejności. Na
dzisiejszym przyjęciu znajdą się dziesiątki niezamęŜnych i nie zaręczonych elfich kobiet - od
Zgłoś jeśli naruszono regulamin