Ostatnia tajemnica Leonarda da Vinci - ZURDO DAVID.txt

(451 KB) Pobierz

ZURDO DAVID

Ostatnia tajemnica Leonarda daVinci

DAVID ZURDO

Angel Gutierrez(El Ultimo Segreto De Da Vinci)

tlum. Ewa Morycinska-DziusCzlowiekowi z Calunu poswiecamy

Non nobis, Domine, sed Nomini tuo da Gloriam...Non nobis, Domine... (lac.) - Nie nam, Panie, lecz Twojemu imieniu przyniesie slawe. Napis na sztandarze zakonu templariuszy

W ostatnich latach XIX wieku pod Pontau Change w Paryzu na dnie Sekwany znaleziono tajemniczy medalion z olowiu. Byly na nim herby rodow de Charny i de Vergy oraz ryt, przedstawiajacy Swiety Calun Chrystusa. Medalion zbadal pewien profesor Sorbony i odkryl ukryte w jego wnetrzu, zamkniete w metalowej kapsule zagadkowe przeslanie zakonu templariuszy. Obecnie kopie medalionu mozna ogladac w zbiorach muzeum opactwa Cluny.

Czesc pierwsza

1 Rok 1502, Florencja, Rzym

Swiatlo poranka odbijalo sie w kroplach wody fontanny stojacej posrodku Piazza della Signoria we Florencji; byl to ten sam plac, ktory kilka lat wczesniej widzial wielki stos i plomienie pozerajace Savonarole, a wkrotce potem z duma przyjal posag Dawida dluta Michala Aniola. Czlowiek spacerujacy wokol fontanny, odziany w wytworna tunike, wydawal sie zatopiony w myslach, daleki od tlumu na placu. Zupelnie jakby nie slyszal stukotu kol powozow po bruku, glosow handlarzy i przekupek, rozmow krzatajacej sie sluzby z Palazzo Vecchio i z Loggia dell'Orcagna. Mial bujna siwa brode przydajaca mu dostojenstwa, twarz przedziwnej urody, glebokie spojrzenie i majestatyczny chod. Byl to boski Leonardo da Vinci. Liczyl wowczas piecdziesiat lat i od kilku miesiecy jako inzynier wojskowy pozostawal w sluzbie Cezara Borgii.

Leonardo przemysliwal nad nowym zamowieniem swego pana, dzielem trudnym i skomplikowanym, czyms pomiedzy sztuka a nauka. Borgia gleboko wierzyl w jego talent, Leonardo zdolal bowiem zaprojektowac z sukcesem umocnienia w prowincji Emilia Romagna. Ale teraz chodzilo o cos zupelnie innego, o prace, ktora trzeba bylo wykonac w najwiekszej tajemnicy; przy tym Leonardo wcale nie byl pewien, czy uda mu sie spelnic to zyczenie.

W miare jak slonce, pelne blasku u schylku lata, opisywalo swa droge po luku nad horyzontem, zgielk na placu powoli cichl. Bylo poludnie i niemal wszyscy jedli posilek albo odpoczywali po porannej pracy. Jednak Leonardo wciaz okrazal powoli fontanne, ze wzrokiem utkwionym gdzies daleko, nieobecnym, zapatrzonym w jakies odlegle miejsca.

Nagle wzniosl oczy na Krola Gwiazd, a jego zrenice zwezily sie, gdy padl na nie blask. Oslepiony, spuscil glowe i wpatrzyl sie w jakis punkt na bruku. Przez dluga chwile stal tak nieporuszony, a potem szybko ruszyl naprzod. Szedl wielkimi krokami; musial podtrzymywac tunike, by nie zaplatac sie w nia i nie upasc. Jego twarz rozjasnila sie dziecieca radoscia. Przebiegl plac przed fasada Palazzo Vecchio i zostawiwszy za soba szerokie luki Logii, skierowal sie do swej pracowni, polozonej niedaleko. Na rogu ulicy o maly wlos nie przejechal go powoz, ale nawet wtedy nie zwolnil. Leonardo zwykle byl spokojny i pogodny, ale ilekroc nawiedzal go z gwaltowna sila jakis pomysl, zmienial sie w rozplomienionego entuzjazmem mlodzieniaszka. Czasami przy pracy energia zdawala sie go pochlaniac, a bywalo, ze mijaly dlugie godziny czy nawet dni, kiedy tylko rozmyslal. Natchnienie bylo polowa jego geniuszu; druga polowa intelektualna refleksja. Dlatego zyskal slawe artysty powolnego i umiarkowanego, na co wskazuja trzy lata poswiecone na malowanie mistrzowskiego dziela Ostatnia Wieczerza na scianie refektarza klasztoru Santa Maria delle Grazie w Mediolanie.

Przed tygodniem Cezar Borgia wezwal go do siebie do Rzymu. Chociaz Leonardo pozostawal u niego w sluzbie, a Borgiowie nie cieszyli sie popularnoscia we Florencji, mistrz uzyskal zezwolenie na zamieszkanie w tym miescie, znajdujacym sie tak blisko jego rodzinnego Vinci. W srodku nocy obudzil go poslaniec z wiadomoscia od Cezara: ma natychmiast jechac do Rzymu, nie tracac czasu na przygotowania.

Leonardo mial charakter slaby, ale niezalezny, ogromnie wiec nie lubil, gdy zmuszano go do spelniania kaprysow roznych panow i protektorow, w ktorych sluzbie lub pod ktorych opieka pracowal cale zycie. W dodatku Cezar Borgia byl czlowiekiem nieobliczalnym. Slawa okrutnego zbrodniarza zmuszala go do ciaglej uwagi i ostroznosci wobec innych. Trudno bylo przewidziec, co mu przyjdzie do glowy, bo jego oblicze nigdy nie zdradzalo prawdziwych zamiarow. Nawet pozerany przez wilki smialby sie i zartowal ze swego bolu; blyskotliwy i przebiegly, rzadko pozwalal sobie na prawdziwie naturalne zachowanie, stale ukryty pod chytra maska obojetnosci i cynizmu.

Kiedy Leonardo przybyl do Rzymu, zaprowadzono go prosto do Palacu Watykanskiego, rezydencji Jego Swiatobliwosci. Tam Cezar i jego ojciec Rodrigo, papiez, ktory przybral imie Aleksandra VI, oczekiwali go z wielka niecierpliwoscia. W owym czasie slawa Leonarda byla juz ogromna nie tylko we Wloszech, ale takze we Francji i w calej Europie. Wszyscy cenili go jako genialnego artyste i znakomitego inzyniera. I chociaz podziw i zachwyt, jakim darzyli go wspolczesni, nie obudzil w nim pychy, lubil, gdy traktowano go z szacunkiem. Wiedzac o tym, Borgiowie zachowywali sie wobec niego milo i uprzejmie, czego nie zwykli robic w stosunku do wiekszosci swych slug.

Podniecenie tych dwoch glow poteznego rodu spowodowane bylo zdarzeniem wywolanym przez nich samych jakis czas temu, ktore jednak zaowocowalo w sposob nagly i niespodziewany. Cezar znal z ksiag i zwojow, ktore przechowywano w Bibliotece Watykanskiej, legendy o niezwyklej mocy tkwiacej w mitycznym Calunie z odbiciem twarzy Jezusa. Calunie, w ktory galilejski biedak zostal owiniety po smierci na krzyzu i w ktorym, wedlug Pisma, przelezal dwie noce i jeden dzien przed swym Zmartwychwstaniem. Od polowy XV wieku ow Calun znajdowal sie w posiadaniu jednego z najpotezniejszych rodow wloskich, dynastii sabaudzkiej, ktora otrzymala go jako legat od swych dawnych opiekunow, Francuzow z rodu Charny, nie bez uprzednich licznych dysput.

Cezar chcial miec Calun dla siebie jako symbol boskiej opieki, ktory umocnilby, badz nawet pomnozyl jego potege, a moze takze zmazal slady jego okrutnych czynow. Lecz Sabaudczycy - jego wrogowie, i to wrogowie potezni - nie daliby sobie wydrzec tak cennej relikwii. Tylko w przebieglej glowie mlodego Borgii mogl sie zrodzic plan jej zdobycia. Plan ten okazal sie w gruncie rzeczy prostszy niz w jego pierwotnym zamierzeniu, jako ze

odwolywal sie do jednej z najpowszechniejszych cech natury ludzkiej, do najnizszego z instynktow czlowieka: pozadliwosci.

Borgiowie postanowili wyslac mloda, ladna i nie dbajaca o skrupuly dziewczyne, by uwiodla Karola, mlodszego syna ksiecia Sabaudii Filiberta; ten, owladniety nieodpartym urokiem dziewki, mial pokazac jej Calun, zazdrosnie strzezony, a w zamian otrzymac upragniona rekompensate w naturze. Kobieta z miodowa slodycza miala go zobowiazywac do coraz wiekszych ustepstw az do chwili, gdy zdola wykrasc relikwie i umknac z Chambery, zabierajac ja ze soba.

Plan sie powiodl. Nawet lepiej niz Cezar przewidywal. Karol Sabaudzki, naiwny mlodzieniaszek, nie mogl sie oprzec urokom perfidnej wyslanniczki Borgiow. Dal sie omotac falszywymi wyznaniami milosci i pozwolil, by cenny Calun zostal wykradziony. To wywolalo dokladnie taka reakcje rodu, jaka Cezar przewidzial. Poczatkowo zachowywano cala rzecz w tajemnicy, by zarowno utrzymac dobre imie chlopca, jak i uniknac wrogosci ludu, uwielbiajacego swa relikwie, chociaz tylko z rzadka pokazywano ja publicznie. Ale rownoczesnie starano sie dociec, kto stal za kradzieza, bo przeciez niemozliwe bylo, aby jeden czlowiek uknul cala intryge, zdobyl dokumenty umozliwiajace wejscie na terytorium Sabaudii i mial informacje niezbedne, by doprowadzic sprawe do konca. To wlasnie wywolalo podniecenie Borgiow: musieli jak najszybciej zdobyc kopie Calunu tak dokladna, by nikt nie potrafil jej odroznic od oryginalu; w ten sposob beda mogli zwrocic ja Sabaudczykom i zarazem oglosic, ze zlodziejke schwytano na ich terytorium. Prawdziwa relikwie zatrzymaja dla siebie, a jednoczesnie osiagna korzysci dyplomatyczne.

Ale Cezar, choc nie byl ekspertem, jako wyksztalcony, subtelny i bystry czlowiek Renesansu, wiedzial, ze wykonanie kopii identycznej z watlym odbiciem na Calunie nie bedzie latwe. I tu mial wkroczyc Leonardo, najbardziej ceniony malarz Wloch, czlowiek o wielkim dorobku artystycznym i naukowym, mistrz realizmu, postaci umieszczonej w plenerze, mistrz sfumato * [przyp.: Sfumato (wl.) - w malarstwie lagodne przejscia z partii ciemnych do jasnych, dajace mgliste efekty (przyp. tlum.).]

Jesli ktos moze tego dokonac, to tylko on.

-Witaj, drogi mistrzu - rzekl papiez, gdy da Vinci zblizyl sie do niego, by ucalowac pierscien. - Musisz wybaczyc memu synowi. Jest zbyt popedliwy.

-Niechaj Wasza Swiatobliwosc nie prosi o wybaczenie swego najnizszego slugi, jeno wyjasni mi, jesli mozna, powod tego pospiechu - odparl Leonardo dwornie, ale z nutka irytacji.

Cezar obserwowal obu oczami drapieznego ptaka, badawczo, jakby chcial spojrzeniem wwiercic sie w ich dusze. Teraz wlaczyl sie do rozmowy. Mowil swym zwyklym tonem, bardziej stanowczo niz ojciec, niemal ze zloscia:

-Mamy dla was zadanie, mistrzu. Musicie zdecydowac bez dalszych wstepow.

-Dobrze mowicie, panie. Lepiej zaoszczedzic sobie ceremonii. Objasnijcie mi zatem, o co idzie.

-Zanim zaspokoimy wasza ciekawosc, powiedzcie mi tylko, co wiecie o Calunie Chrystusa?

Leonardo natychmiast pojal o wiele wiecej, niz dal do zrozumienia odpowiedzia. Wolal sie nie ujawniac przed Cezarem; nie chcial pokazywac wiedzy, ktora ten w swej pysze uwazal za jedynie jemu przynalezna.

-Znam legende - powiedzial obojetnie. - Material, ktory przedstawia odbicie ludzkiego ciala. Jest czczony jako odbicie ciala Chrystusa...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin