Wieści z globalnej wioski 1_2008.doc

(146 KB) Pobierz
OD REDAKCJI

OD REDAKCJI

Koniec roku (w chwili gdy piszę te słowa, dobiega końca rok 2007) to okres, który skłania wielu ludzi do zadumy i refleksji. Nierzadko są to refleksje na temat kondycji całej naszej cywilizacji. W miarę zbliżania się roku 2012 ta data coraz częściej pojawia się w mediach i prywatnych rozmowach w kontekście jakiegoś kataklizmu, a w najlepszym wypadku wydarzeń na skalę całej planety. W głosach ludzi nie czuć jeszcze lęku przed tym domniemanym nieszczęściem, niemniej podskórnie jest on już wyczuwalny - oczywiście, tylko w rozmowach z ludźmi, których obchodzi to, co dzieje się na świecie, którzy potrafią patrzeć na wydarzenia, nawet z pozoru drobne, globalnie, w szerokim kontekście, wielopoziomowo, i dostrzegać łączące je zależności.

Osobiście nie czuję żadnego lęku przed grudniem 2012 roku, kiedy to rzekomo ma się wydarzyć to coś (kulminacja zwiększonej aktywności słonecznej, przesunięcie biegunów, przybycie planety X etc). Przypuszczam, że im bliżej będzie tego terminu, tym media będą bardziej podkręcały psychozę strachu, aby zwiększyć sprzedaż czasopism i oglądalność programów telewizyjnych. Będzie to pewnie taki sam pusty w środku, rozdęty balon, jak ten związany z tak zwaną pluskwą milenijną, kiedy to miała nastąpić zapaść systemów komputerowych. Jak wiemy, nic takiego się nie stało. Podobnie w roku 2012 nie będzie żadnego końca świata. Takie lęki towarzyszą ludziom od zawsze i nie należy brać ich sobie do serca.

Bardziej niż owego rzekomego holokaustu z tak zwanych przyczyn naturalnych boję się zagłady naszej cywilizacji ze strony naukawców. Tego wymyślonego dawno temu przez kogoś innego słowa naukawiec używam tu świadomie. Naukawiec to człowiek pozorujący działalność naukową lub prowadzący ją dla pieniędzy bez liczenia się z konsekwencjami swoich czynów. Niestety, naukowcy to wymierające plemię wypierane przez mnożących się w zastraszającym tempie naukawców. Dowodów na to, do czego może doprowadzić głupota naukawców, jest wiele, że wspomnę tylko kretyńskie zabawy w Boga w zakresie genetycznego modyfikowania organizmów, głównie roślin. Ledwie ludzie zaczęli uświadamiać sobie zagrożenia z tej strony, a także odczuwać już pierwsze skutki, naukawcy przystąpili do kolejnego szturmu wymierzonego w nasze zdrowie i życie, próbując uszczęśliwiać nas wprowadzaniem do żywności i kosmetyków nanotechnologii. W tym przypadku skutki są niemal natychmiastowe.

Ci, którzy czytają Nexusa od co najmniej roku, przypominają sobie zapewne krótką wiadomość zamieszczoną w „Wieściach z globalnej wioski" w styczniowo-lutowym numerze z ubiegłego roku zatytułowaną „Tajemnicza choroba Morgellons" (str. 4-5). Obecnie, po roku, zamieszczamy w „Wieściach z globalnej wioski" na stronach 5 i 6 informację na temat wstępnych wyników badań choroby Morgellons. To, co tam pisze, nie napawa optymizmem. Genetycznie modyfikowana żywność to dziecinna igraszka w porównaniu z tym, co szykują nam naukawcy zajmujący się nanotechnologiami. Nie potrzeba żadnej komety, żadnej zmiany biegunów. Oni wykończą nas perfekcyjnie. Siebie i swoje rodziny także. Kraje Trzeciego Świata, Arabowie i inni, którzy podobno chcą zniszczyć zachodnią cywilizację, nie muszą nic robić - wystarczy, że poczekają, aż wykończymy siebie sami, to znaczy, aż wykończą nas nasi naukawcy. Jeśli rzekomo nie lubiący Zachodu Arabowie będą chcieli przyspieszyć ten proces, wystarczy, że zaczną skrycie finansować swoimi petrodolarami badania w zakresie nanotechnologii przeznaczonej do konsumpcji (żywność, leki, kosmetyki etc).

Tym, którzy chcą się przekonać, co nas czeka po wprowadzeniu nanoelementów do naszych organizmów, polecam przejrzenie stron internetowych zawierających zdjęcia i nagrania wideo przedstawiające rany na skórze osób chorych na Morgellons (wystarczy wpisać w Google słowo „Morgellons"), z których wystają nanodruciki lub w których tworzą się dziwaczne pajęczyny z nanonitek lub nanodrucików (na myśl o tym, że w głębi ich organizmów dzieje się coś podobnego, robi się niedobrze). Nie ma na to lekarstwa i długo nie będzie i co gorsze, te samopowielające się w nie kontrolowany sposób nanoelementy mogą przenosić się z człowieka na człowieka jak wirusy i bakterie. Nagłe pojawienie się tej choroby, każe sądzić, że jej źródła należy szukać w laboratoriach naukowych.

Oczywiście zaraz pojawi się cała armia usłużnych naukawców, którzy zaczną zaprzeczać jakimkolwiek związkom tej choroby z nanotechnologią. Wierzcie bardziej swoim oczom i rozumowi niż ich deklaracjom. Nie ma co liczyć, że ci ludzie opamiętają się. Liczenie na ich mądrość i rozsądek to bardzo zgubna iluzja, bowiem nie ma takiego zła, którego jedni ludzie nie uczyniliby innym z powodu chciwości, głupoty lub jakiejś obsesyjnej wizji. Najgorsze jest jednak to, że nawet wprowadzenie ustawowego zakazu prowadzenia badań w tym zakresie nie powstrzyma ich, ponieważ zawsze znajdą się laboratoria (np. tajne wojskowe), które nie będą się do tego zakazu stosowały lub, co gorsze, będą z niego wyłączone. Niestety, nasza przyszłość nie jawi się różowo.

Ryszard Z. Fiejtek

Korespondencję do nas kierować prosimy na skrytkę pocztową podaną przy adresie redakcji bądź za pośrednictwem Internetu (nexus@nexus.media.pl).

POTRZEBUJESZ KUCHENKI? - UŻYJ SWOJEGO TELEFONU KOMÓRKOWEGO

Wiele organizacji, w tym przemysł telefonii komórkowej, często bagatelizuje zagrożenia dla mózgu ze strony promieniowania emitowanego przez telefony komórkowe. Wspierając się wynikami krótkotrwałych badań usiłuje się przekonywać ich użytkowników, że ich używanie nie wiąże się z powstawaniem guzów mózgu lub rakiem, których objawy uwidaczniają się dopiero po dziesiątkach lat wystawienia na to promieniowanie.

Uczciwie rzecz ujmując, nikt nie wie dokładnie, jakie szkody może wyrządzać użytkownikowi telefon komórkowy. Ostatnio media podały wyniki doświadczeń dowodzących, że promieniowanie telefonów komórkowych jest tak silne, że można za jego pomocą gotować jajka.

W ramach jednego z eksperymentów badacze umieścili jajko w porcelanowej filiżance (ponieważ jest dobrym przewodnikiem ciepła) i po jego obu stronach umieścili po jednym telefonie komórkowym. Następnie z jednego z nich zadzwoniono do drugiego i przez pewien czas utrzymywano to połączenie.

W czasie pierwszych 15 minut nic się nie działo. Po 25 minutach skorupka jajka zaczęła się nagrzewać, a po 40 białko zestaliło się, przy czym żółtko pozostało ciekłe. Po 65 minutach całe jajko było już ugotowane.

To doświadczenie (które każdy może przeprowadzić we własnym zakresie) dowodzi, jak niebezpieczne jest promieniowanie emitowane przez telefony komórkowe. Ludzie powinni unikać ich używania. Jak dotąd nikt nie udowodnił jednak, że to promieniowanie może być przyczyną jakiegoś istotnego schorzenia. Z drugiej strony nikt też nie dowiódł, że tego rodzaju zagrożenie nie istnieje.

Dzieciom powinno zabraniać się używania telefonów komórkowych, ponieważ ich mózgi wciąż rosną i są szczególnie podatne na wpływy promieniowania.

 

 

 

 

 

 

 

Źródło: Sue Mueller, „Need A Cooker?: Use Your Celi Phone", -

http://www.rense.com/general72/cellcook.htm

ZWIĄZEK POMIĘDZY LEKAMI PSYCHIATRYCZNYMI A NARASTANIEM PRZEMOCY W NASZYCH SPOŁECZEŃSTWACH

W następstwie żądania skierowanego przez Obywatelski Komitet Praw Człowieka (Citizens Committee on Human Rights; w skrócie CCHR) do Australijskiej Administracji Dóbr Terapeutycznych (Australian Therapeutic Goods Administration; w skrócie TGA) w sprawie efektów działania leków przeciwpsychotycznych stwierdzono, że doszło do zdumiewającej liczby skutków ubocznych o brutalnym charakterze, w tym morderczych zapędów, oraz że psychiatrzy i producenci tych leków nie ostrzegli konsumentów o takim zagrożeniu.

CCHR chce, aby dołączane do wszystkich leków psychiatrycznych informacje zawierały ostrzeżenia podobne do tych, jakich wymaga amerykański Urząd ds. Żywności i Leków (Food and Drug Administration; w skrócie FDA), które uprzedzają o możliwości wystąpienia gwałtownych, agresywnych lub samobójczych zachowań. Te informacje powinny zawierać również następujący tekst: „Każdy ma prawo do powiadomienia Australijskiej Administracji Dóbr Terapeutycznych o niekorzystnych reakcjach ubocznych na niniejszy lek poprzez stronę internetową http://www.tga.gov.au/ lub telefonicznie".

Oto kilka przykładowych doniesień na temat niekorzystnych reakcji na leki odnotowanych przez TGA:

• W roku 2005 25-letnią kobietę przyjmującą przeciwpsychotyczny lek Seroquel nachodziły mordercze oraz samobójcze myśli, w następstwie których podjęła nawet próbę samobójstwa. Doznawała też „słuchowych halucynacji". W doniesieniu czytamy ponadto, że „znalazła się w domu swoich rodziców z nożem w ręku i zamiarem zabicia ich".

• W tym samym roku u pewnej 29-letniej osoby rozwinęła się mordercza mania w trakcie przyjmowania przeciwpsychotycznego Risperidone.

• W roku 2006 19-latek przyjmujący inny lek przeciwpsychotyczny (Zyprexa) i przeciwdepresyjny Prozac doświadczał „samobójczych myśli, co sprawiło, że stał się brutalny i próbował ugodzić inną osobę - swojego strażnika - z zamiarem zabicia go, ponadto usiłował dokonać fizycznych zniszczeń. Próbował także zrobić sobie krzywdę oraz myślał o krzywdzeniu innych ludzi".

• Również w roku 2006 30-letni mężczyzna doświadczył w trakcie zażywania leków Zyprexa i Lithium „wielu epizodów przemocy oraz próbował dokonać zabójstwa i samobójstwa". Z kolei 32-letnia kobieta, również na Zyprexie, „stała się brutalnie agresywna, groziła przemocą fizyczną i zachowywała się obraźliwie".

• Przyjmujący Zyprexa 35-letni mężczyzna doświadczył „morderczych oraz innych nienormalnych myśli, a także gniewu", z kolei będący na tym samym leku 25-latek przejawiał agresywność, którą w doniesieniu opisano jako atakowanie i dźganie (wrogość).

W ostatnich 15 latach odnotowano 9532 niekorzystne uboczne reakcje na leki przeciwpsychotyczne, w tym 399 zgonów, co stanowi 4,2 procenta wszystkich odnotowanych niekorzystnych reakcji.

Jeśli do zagrożenia agresywnymi, morderczymi nastrojami doda się wysoką śmiertelność wśród osób przyjmujących przeciwpsychotyki, to okaże się, że te leki powinny być głównym problemem niepokojącym TGA.

Shelley Wilkins, ogólnokrajowy dyrektor CCHR, oświadczyła, że „liczba zgonów i innych niekorzystnych reakcji ubocznych jest przypuszczalnie znacznie większa, ponieważ lekarze nie są zobowiązani przez prawo do meldowania o niekorzystnych reakcjach ubocznych, poza tym niewielu konsumentów zdaje sobie sprawę, że oni również mogą informować TGA o niekorzystnych reakcjach ubocznych".

CCHR uważa, że ta sytuacja jest odbiciem tej, jaka panuje w Stanach Zjednoczonych, gdzie FDA otrzymuje



doniesienia o zaledwie jednym procencie wszystkich niekorzystnych reakcji ubocznych.

Nawet sądy dostrzegły istnienie wyraźnego związku między zażywaniem leków psychotropowych a przemocą w Australii.

• W roku 2001 76-letni David Hawkins z Nowej Południowej Walii został skazany na dwa lata więzienia za uduszenie swojej żony Margaret (lat 70) po przyjęciu Zoloftu. Sędzia Sądu Najwyższego Barry O'Keefe stwierdził, że jest bardzo mało prawdopodobne, aby pani Hawkins zmarła, gdyby jej mąż nie wziął tych tabletek. „To tragiczne wydarzenie powinno być ostrzeżeniem dla lekarzy i całej medycznej społeczności przed możliwością poważnych i wręcz niebezpiecznych efektów ubocznych, które może wywoływać Zoloft".

• W roku 2003 32-letnia matka z Zachodniej Australii, której przepisano środki przeciwdepresyjne, dwa razy próbowała zagazować w samochodzie siebie i dwoje swoich młodych dzieci. W roku 2004 główny sędzia Sądu Najwyższego, David Malcolm, odkrył, że wpływ na takie jej zachowanie miały przyjmowane przez nią lekarstwa.

W Australii w okresie od stycznia 2001 do czerwca 2006 roku nastąpił wzrost spożycia leków przeciwpsychotycznych z 1,3 do 1,8 miliona recept.

CCHR znalazło się w pierwszym szeregu demaskatorów ujawniających zagrożenia wynikające ze stosowania leków psychiatrycznych - od „leczenia głębokim snem", które obejmowało stosowanie barbituranów i przeciwpsychotyków i zabiło 48 ludzi, po Prozac, który jest łączony z tysiącami samobójstw i prób samobójczych, co zaprowadziło go na „czarną listę" FDA ostrzegającą przed wystąpieniem ryzyka samobójstwa wśród młodych ludzi do lat 24, którzy go przyjmują.

Shelley Wilkins powiedziała, że „TGA powinno być bardziej zdecydowane w ochronie konsumentów, zwłaszcza poprzez zakrojone na szeroką skalę informowanie, w jaki sposób należy donosić o niekorzystnych reakcjach ubocznych na lek".

Obywatelski Komitet Praw Człowieka (CCHR) została założona w roku 1969 przez Kościół Scjentologiczny i dra Thomasa Szasza, profesora psychiatrii, jako organizacja badająca i ujawniająca psychiatryczne naruszanie praw człowieka. Kwatera główna tej organizacji znajduje się w Los Angeles w USA. W Australii znana jest ona pod nazwą Obywatelski Komitet Praw Człowieka.

Dalsze informacje na ten temat można uzyskać pod adresem http://www.cchr.org/. (Źródło: „The Link between Psychotic Drugs and Increasing Violence in Our Communities", Alix Jordan, New Dawn, nr 104, wrzesień-październik 2007)

UGANDYJSKI PERSONEL MEDYCZNY UCIEKA OD PACJENTÓW ZARAŻONYCH NOWYM TYPEM WIRUSA EBOLA

Personel medyczny w prowincji Bundibugyo zbiegł ze swoich miejsc pracy ze strachu przed zarażeniem się zabójczym wirusem Ebola. W piątek (30 listopada 2007) Elias Byamungu, czołowy przedstawiciel administracji, oświadczył, że personel medyczny opuścił pacjentów w ośrodkach medycznych i uciekł ze strachu przed zarażeniem się. Twierdzi, że „członkowie personelu medycznego są przerażeni". Liczbę przypadków śmiertelnych określił na 28.

Wczoraj wieczorem (1 grudnia 2007) władze medyczne ogłosiły, że liczba zgonów zwiększyła się o 18 w stosunku do 16 zarejestrowanych do czwartku (29 listopada 2007).

- W ciągu ostatnich 24 godzin odnotowaliśmy dwa kolejne zgony i ta zaraza szerzy się dalej  - oświadczył reporterom Agencji Reutera dr Sam Zaramba, dyrektor generalny Usług Medycznych. Twierdzi on, że przedstawiciele Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) przyłączyli się do miejscowych ekspertów w celu opracowania strategii zmierzającej do ograniczenia rozprzestrzeniania się tej zarazy. Już ponad 50 ludzi zostało zainfekowanych.

Przedstawiciele administracji regionalnej służby zdrowia powiadomili, że wczoraj (1 grudnia 2007) do szpitala w Bundibugyo przyjęto 5 nowych pacjentów.

- Utworzyliśmy oddziały zamknięte, w których wszyscy zarażeni wirusem Ebola są poddawani kwarantannie i dokładnie monitorowani - oświadczył Sam Zaramba.

Pierwsza ofiara zmarła w sierpniu 2007 roku i jako przyczynę śmierci podano „tajemniczą chorobę". Do środy (28 listopada 2007), kiedy Ministerstwo Zdrowia i WHO potwierdziły, że to Ebola, ta choroba, która zdążyła już spustoszyć w tym rejonie 14 wsi, była określana jako „tajemnicza i dziwna". Sam Zaramba oświadczył, że ta choroba została rozpoznana jako Ebola po wykonaniu testów w Ośrodkach Kontroli i Zapobiegania Chorobom w Atlancie w USA.

Elias Byamungu podał telefonicznie, że wśród zainfekowanych znajdują się trzy osoby personelu medycznego, w tym jeden lekarz, dr Ssesanga, którego stan był krytyczny. Według niego epidemia wybuchła w Kikyo Parish w okręgu Kasitu, po czym przemieściła się do Ngamba Parish, Bundibugyo i okręgu Bubukwanga. Do pierwszego zgonu doszło po spożyciu w sierpniu 2007 roku przez grupę mieszkańców Kikyo kozy.

- Doszło do oskarżeń i kontroskarżeń o czary. Niektórych ludzi osadzono nawet w areszcie, dopóki nie odkryliśmy, że to problem czysto medyczny - oświadczył Elias Byamungu, który obawia się, że choroba może przechodzić teraz proces inkubacji w sąsiednich rejonach Kabarole i Kasese, dokąd mogli zawędrować zakażeni ludzie.

Mieszkańcy Kabarole wpadli w panikę i wielu z nich unika podawania innym ludziom ręki oraz przebywania w publicznych miejscach. Taksówkarze kursujący na trasie Fort Portal-Bundibugyo mówią, że podjęli dodatkowe środki ostrożności. Jeden z nich powiedział, że „nie bierzemy zbyt dużej liczby pasażerów do naszych pojazdów, aby zmniejszyć możliwość kontaktu pomiędzy ciałami pasażerów, nie zabieramy również wyraźnie chorych osób".

Wirus Ebola rozprzestrzenia się przez kontakt z płynami ustrojowymi zakażonych osób. To druga duża epidemia Eboli w Ugandzie. Do pierwszej doszło w roku 2000 w Bunyoro na północy, gdzie zmarło 140 ludzi.

http://www.sundayvision.co.ug/detail.php?mainNewsCategoryId=7&newsCategoryld=123&newsld=600030

News24.com, 3 grudnia 2007

W niedzielę 2 grudnia po zbadaniu próbek pobranych od zmarłego pacjenta z południa kraju władze podały, że epidemia wirusa Ebola, która zabiła 18 ludzi w zachodniej Ugandzie, najwyraźniej rozszerza się. Przedstawiciele rządu oświadczyli reporterom agencji AFP, że choroba, która szerzyła się we wrześniu 2007 roku, przeniosła się do trzech stref w ubogim okręgu Bundibugyo w pobliżu granicy z Demokratyczną Republiką Konga.

Wirusolodzy zbadali próbkę pobraną od podejrzanej ofiary, która zmarła w nocy w regionie Mbarara, 160 kilometrów na południowy wschód od zakażonego terenu. Władze medyczne podały również, że kilkudziesięciu członków personelu służby zdrowia zbiegło z Bundibugyo, kiedy ich koledzy zakazili się wirusem w czasie wybuchu epidemii, która zabiła już 18 ludzi i zainfekowała 61.

Wirusolodzy zbadali również odizolowanego pacjenta w sąsiednim rejonie Port Portale oraz śmiertelność w Mbararze. „Istnieją obawy, że zaraza rozprzestrzeniła się" - podał jeden z wyższych urzędników ministerstwa zdrowia, który nie chciał ujawnić swojego nazwiska. „Oczekujemy na wyniki badań próbek" - powiedział mając na uwadze dwa przypadki, które doprowadziły do paniki w tym wschodnioafrykańskim kraju. Zaraza, która jest przyczyną 90 procent śmiertelnych przypadków, rozprzestrzenia się w rezultacie kontaktu z płynami ustrojowymi, głównie krwią.

Epidemiolodzy i wirusolodzy udali się do rejonu Bundibugyo w celu ustalenia źródła pochodzenia wirusa, aby móc w przyszłości uniknąć podobnych epidemii. Po wykonaniu przez laboratoria Ośrodków Kontroli i Zapobiegania Chorobom w Atlancie w USA analiz próbek tkanek władze stwierdziły, że wybuch epidemii spowodował nieznany dotąd szczep. Lekarze podają, że znane typy wirusa Ebola atakują zazwyczaj kapilary i wyściółkę naczyń krwionośnych odprowadzając z organizmu krew przez powstałe w ten sposób otwory, co sprawia, że pacjent umiera w szoku. Nowy typ wirusa z Ugandy, który wywołuje wysoką gorączkę, zabija ofiary bez dużej utraty krwi.

(http://www.news24.com/News24/Africa/News/0,,2-11-1447_2231444,00.html) (Źródło: John Thawite, „Uganda Medical Wor-kers Flee From New-Type Ebola Patients", Sundoy Vision online, Uganda, 3 grudnia 2007, http://www.rense.com/general79/flee.htm)

MIÓD JEST LEPSZY JAKO ŚRODEK NA KASZEL DZIECI

Według najnowszych badań miód jest znacznie lepszym środkiem leczącym kaszel u dzieci niż składnik stosowany w wielu kupowanych bez recepty lekarstwach.

Okazało się, że niewielka dawka miodu jest znacznie bardzie efektywna w pozbywaniu się, zarówno ostrości, jak i częstotliwości występowania nocnego kaszlu niż powszechnie stosowany inhibitor kaszlu.

Naukowcy ustalili, że miód umożliwia również dzieciom i ich rodzicom lepszy sen w nocy, podczas gdy środek Dextromethorfan (DM), który jest w składnikiem kilku znanych środków przeciwko kaszlowi, w tym niektórych rodzajów Benylinu i Robitussinu, okazał się nie lepszy od braku leczenia w ogóle.

Miód jest od stuleci stosowany do leczenia kaszlu i innych skutków infekcji górnych dróg oddechowych jako środek bakteriobójczy i kojący.

Dr Ian Paul z Penn State College of Medicine (stanowa szkoła medyczna w Pensylwanii w USA), który badał naukowo miód, oświadczył:

- Nasze badania stanowią dodatkowy wkład do literatury poddającej w wątpliwość stosowanie DM dla dzieci i jednocześnie oferują lekarzom i rodzicom uzasadnioną i bezpieczną alternatywę. Należy oczywiście prowadzić dodatkowe badania, niemniej mamy nadzieję, że lekarze docenią pozytywny potencjał miodu jako leku, biorąc pod uwagę brak skuteczności, koszty i potencjalne niekorzystne skutki uboczne związane ze stosowaniem DM.

Najnowszymi badaniami, których wyniki opublikował miesięcznik Archives of Pediatrics and Adolescent Medicine, objęto 105 dzieci w wieku od 2 do 18 lat, które cierpiały na kaszel.

Pierwszej nocy objętej badaniami dzieciom nic nie podano, przy czym nazajutrz rano rodzice musieli odpowiedzieć na te same pytania.

Następnej nocy pół godziny przed snem jednej grupie dzieci podano miód, drugiej DM zaprawione do smaku sztucznym miodem, a trzeciej nie podano nic. I tym razem rodzice musieli odpowiedzieć nazajutrz rano na te same pytania.

Rodzice dzieci, którym podano gryczany miód, stwierdzili, że przyniósł on im większą ulgę w kaszlu i braku snu niż dzieciom, którym podano DM lub nie podano niczego, przy czym niektórzy donieśli o łagodnych efektach ubocznych w postaci nadpobudliwości.

Trzy lata temu ten sam zespół ustalił, że ani DM, ani difenhydramina, kolejny pospolity składnik leków przeciw kaszlowi, nie były skuteczniejsze od placebo w zmniejszaniu nocnego kaszlu.

Dr Donna McVey z Wielkiej Brytanii, dyrektor medyczny firmy farmaceutycznej Wyeth, której produkt o nazwie Robitussin Dry Liquid zawiera DM, oświadczyła:

- Jest przeznaczony dla dzieci w wieku powyżej sześciu lat, został zarejestrowany i uzyskał licencję Agencji Nadzoru Leków i Produktów Służących Ochronie Zdrowia [Medicines and He



althcare products Regulatory Agency] jako bezpieczny preparat przynoszący ulgę w przypadkach suchego, drażniącego kaszlu. Jest sprzedawany wyłącznie w aptekach, których personel jest przeszkolony w zalecaniu właściwego rodzaju leczenia w przypadkach różnych rodzajów kaszlu w różnych grupach wiekowych. Osobiście nie zawahałabym się zalecić go dzieciom w wieku powyżej sześciu lat z mojej rodziny. (Źródło: Ben Farmer, „Honey <<is better for children's coughs>>", The Age, 12 czerwca 2007, http://www.telegraph.co.uk/news/main.jhtml?xml=/news/2007/12/04/ncough104.xml)

CHOROBA MORGELLONS - PRÓBA DEFINICJI

(Oto najpełniejszy obraz choroby Morgellons, jaki udało się do tej pory sporządzić na podstawie klinicznych i laboratoryjnych danych oraz niezwykle zaawansowanych badań wykonanych przez niewielki zespół znakomitych naukowców i lekarzy z sektora prywatnego).

Jeff Rense

(Od redakcji: Nieco więcej informacji o chorobie Morgellons wraz z jej opisem można znaleźć w „Wieściach z globalnej wioski" w numerze styczniowo-lutowym z roku 2007 na str. 4-5. Zainteresowanym zdjęciami i nagraniami wideo związanymi z tą chorobą polecamy zajrzenie na strony internetowe zamieszczone pod adresami:

http://www.rense.com/Datapages/morgphotos.htm

i

http://www.rense.com/Datapages/morgvid.htm).

Za chorobą Morgellons kryje się najprawdopodobniej zaraźliwa (zainicjowana przez nanotechnikę?) inwazja ludzkich tkanek w postaci samoreplikujących się widzialnych rurek, kolorowych włókien, drucików, siatek wyposażonych w coś, co wygląda jak czujniki, anteny lub jeszcze coś innego, co posiada przypuszczalnie genetycznie zmienione i wymieszane DNA/RNA. Te (pobudzone przez nanotechnikę) „maszyny" doskonale rozwijają się w warunkach alkalicznego pH i wykorzystują do własnych celów bioelektryczną energię organizmu, jego sole mineralne i inne nie określone elementy. (Ludzie nie powinni „gonić" za kwasowym pH, ale dążyć do utrzymania normalnego pH na poziomie około 7,5). Są pewne dane sugerujące, że te malutkie maszyny posiadają swoje własne, wewnętrzne „baterie". Przypuszcza się również, że są one prawdopodobnie zdolne do odbioru określonych mikrofal, sygnałów i informacji w zakresie EMF i ELF. W jakim celu - nie wiadomo. Objawy mają różną postać, poczynając od otwartych ran na skórze całego ciała, które nie wytwarzają strupów, nie ulegają bakteryjnej infekcji i bardzo wolno się goją. Mentalne i neurologiczne skutki to zaburzenie świadomości, poważne zmiany osobowości, strach, depresja, problemy z fizyczną koordynacją. Ofiary choroby Morgellons cierpią też na gwałtowne skoki ciepłoty ciała, ostrą apatię i chroniczne zmęczenie. Ustalono, że maszyny Morgellons najczęściej znajdowane są w płynach ustrojowych i otworach ciała, znaleziono je też w stawach i uważa się, że penetrują wszystkie układy organizmu. Niemal wszyscy dotknięci tą chorobą donoszą, że maszyny Morgellons zdają się posiadać coś w rodzaju inteligencji roju lub inteligencji grupowej. Zakażenie nimi wydaje się być możliwe i zachodzi przypuszczalnie wszystkimi normalnymi drogami typowymi dla bakterii i wirusów. Ponieważ wytrzymują temperat...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin