sprzeciw sumienia a etyka lekarska.doc

(111 KB) Pobierz
sprzeciw sumienia a etyka lekarska

sprzeciw sumienia a etyka lekarska

Pojęcie „sprzeciwu sumienia” było zawsze kojarzone przede wszystkim z osobami, które odmawiały uczestniczenia w konfliktach zbrojnych danego kraju znajdującego się w stanie wojny, ponieważ nie chciały zabijać innych ludzi. Ich sprzeciw wynikał z głębokiego przekonania, że życie ludzkie jest najwyższym dobrem, a w wielu przypadkach wiązał się również z piątym przykazaniem: „Nie zabijaj” (Wj. 20, 13; Pwt. 5, 17). Tego typu sprzeciw mógłby wynikać z przekonania, że dana wojna nie jest słuszna, ale pobudki, jakie kierowały większością tych, którzy odmawiali uczestniczenia w walce zarówno podczas Pierwszej jak i Drugiej Wojny Światowej, niekoniecznie miały taki charakter; wiele osób zachowywało się w taki sposób, ponieważ po prostu nie chciało zabijać innych ludzi. W niektórych społecznościach, takich jak na przykład kwakrzy, którzy z zasady byli pacyfistami, sprzeciw sumienia w przypadku wojny istniał od lat. W każdym razie należy zauważyć, że w ciągu ostatnich kilku dekad wiele rządów zaakceptowało sprzeciw sumienia poprzez wprowadzenie odpowiednich ustaw i to również w przypadku osób odmawiających służby wojskowej w stanie pokoju. Chęć wprowadzenia sprzeciwu sumienia również w innych dziedzinach, takich jak praca w fabrykach broni czy innych sektorach ściśle związanych z przemysłem wojennym, jest typową tendencją ostatnich kilku lat.Medycyna wiąże się z wojną nie tylko w takim sensie, że wojna „produkuje” rannych i stawia służby medyczne twarzą w twarz z nagłymi i dramatycznymi przypadkami, ale też dlatego, że jedna i druga bezpośrednio dotykają podstawowego dobra, jakim jest życie oraz dobra, jakim są istoty ziemskie. Rosnące oczekiwania pojedynczych osób i całych grup społecznych, legislacja i decyzje sędziów dotyczące leczenia chorych podejmowane w naszych krajach w ostatnich kilku dziesięcioleciach sprawiły, że znacznie wzrosła presja wywierana na lekarzy, pielęgniarki i pozostały personel medyczny związana z wykonywaniem zabiegów, które ich zdaniem są szkodliwe dla pacjentów. Dlatego sprzeciw sumienia, mimo że uznany przez niektórych legislatorów również na tym polu, musi stawić czoła stale rosnącym trudnościom związanym z wprowadzeniem nowych, równie szkodliwych dla pacjenta, procedur, które obecnie nie podlegają istniejącej klauzuli sprzeciwu sumienia. Dzieje się tak, ponieważ klauzule sprzeciwu sumienia u różnych legislatorów i /lub zawarte w umowach o pracę często dotyczą bardzo wąskiego pola działania, przez co nie rozwiązują problemu wielu osób zajmujących się leczeniem chorych. Praktyczne wprowadzenie w życie sprzeciwu sumienia jest trudne i w wielu krajach prowadzi do nakładania kar sądowych lub odbierania uprawnień zawodowych osobom, które chcą korzystać z tego prawa.

 

PRZYSIĘGA HIPOKRATESA I JEJ REWIZJA

Kodeksem, w którym zostały spisane najważniejsze obowiązki lekarza pozostaje po dziś dzień Przysięga Hipokratesa, która przez wieki stanowiła podstawę ochrony prawdziwego dobra pacjentów i prawdziwego dobra medycyny. Pacjent jest osobą, a nie problemem. Jest istotą ludzką, która być może ma problemy, ale która powinna być traktowana z godnością przysługującą wszystkim istotom ludzkim ze względu na fakt samego ich istnienia i bycia takimi, jakimi są. Kiedy dana osoba choruje, oznacza to, że jakaś część jej organizmu nie funkcjonuje prawidłowo, co przekłada się na większe lub mniejsze problemy dla całego organizmu stanowiącego integralną część tejże osoby. To, co robi lekarz dla osoby cierpiącej, jest czymś więcej niż współczuciem, jakim taką osobę powinni darzyć inni ludzie nie będący lekarzami. Percepcja choroby i bólu drugiego człowieka wzbudza chęć niesienia pomocy w ich przezwyciężaniu, pragnienie zakorzenione w niewymuszonym przekonaniu, że jest to kwestia sprawiedliwości, że chodzi o coś, co jest należne temu człowiekowi. Lekarz w swoim postępowaniu idzie jeszcze dalej, ponieważ to, co się należy choremu, o ile to możliwe, to wyzdrowienie pozwalające na ponowne prawidłowe funkcjonowanie organizmu, a jeśli nie jest to możliwe, to przynajmniej uwolnienie od cierpienia poprzez przywrócenie, choćby częściowe, dawnych funkcji życiowych. Wyzdrowienie i uwolnienie od bólu razem z zapobieganiem chorobie zostały określone jako trzy kluczowe elementy „dobra lekarskiego”, rzeczywistego dobra medycyny. Owo dobro zakłada poprawę i utrzymanie jak najlepszego stanu zdrowia osoby, której funkcje życiowe zostają lub zostały naruszone przez chorobę [1]. Zdrowie ludzkie wymaga czegoś więcej niż podejścia empirycznego w zakresie tego, co jest dobre dla większości ludzi (w przeciwnym razie wysoki odsetek chorób kardiologicznych w danym społeczeństwie mógłby być interpretowany jako oznaka zdrowia, a nie choroby). Ponadto, nie wystarczy zważać wyłącznie na to, czego ludzie oczekują w związku ze zdrowiem (relatywizm) ani na ogólne dobro danej osoby we wszystkich jej wymiarach (jak wynika z definicji Światowej Organizacji Zdrowia z 1946 r.), co może doprowadzić do mylenia pojęcia szczęścia z pojęciem zdrowia. Natomiast dobro, jakim jest zdrowie, polega na „dobrym, prawidłowym funkcjonowaniu organizmu” [2].Podstawowe dobro medycyny było chronione przez Przysięgę Hipokratesa w jej oryginalnym brzmieniu, w przyrzeczeniu „stosowania sztuki lekarskiej na rzecz dobra pacjentów” i „chronienia ich od uszkodzenia i krzywdy wszelkiej”. A wszystko to „podług sił moich i zdolności” (nr 3), co świadczyło o umiejętnościach zawodowych lekarzy [2]. Obowiązkiem lekarzy było wykorzystywanie darów swojej wiedzy i umiejętności w celu niesienia pomocy osobie cierpiącej i chorej będącej ich pacjentem. Zobowiązanie dotyczące niepodania nikomu leku niosącego śmierć, niewykonania zabiegu przerwania ciąży czy nie nakłaniania do tego typu zabiegu (nr 4) wraz ze zobowiązaniem unikania wszelkiej zamierzonej niesprawiedliwości, a w szczególności tej związanej z wykorzystywaniem seksualnym pacjentów (nr 7), stanowią przykład i dodatkowe wzmocnienie złożonego przyrzeczenia [3].

Powyższa etyka zawodowa lekarzy, a także całego personelu pielęgniarskiego i innych kategorii zawodowych związanych ze służbą zdrowia była w ostatnim czasie kwestią podnoszoną wiele razy. Z jednej strony, rozwój nowych leków i nowych procedur chirurgicznych sprawiają, że niektóre sposoby działania lekarzy wydają się być mniej groźne. Podanie leku w domu nie przywołuje na myśl nienarodzonego dziecka czy uśmiercenia ciężko chorej osoby, a przecież właśnie z tym mamy do czynienia w przypadku bezpośredniego przerwania ciąży czy eutanazji wykonanej przy pomocy leków wywołujących śmierć.

Ponadto, deformacja sumienia poprzez fatalną edukację moralną jest niebagatelnym czynnikiem analizowanego problemu. Typowe dla dzisiejszej filozofii moralnej inklinacje w kierunku utylitaryzmu i konsekwencjonalizmu doprowadziły do tego, że największy nacisk kładzie się na wolność jednostki, a więc na sumienie rozumiane jako źródło własnych decyzji, za które każdy odpowiada samodzielnie. Coraz częściej pacjentom zadawane są pytania związane z tym, czego chcą, co stanowi wyraz poszanowania ich autonomii, tyle że w takiej sytuacji lekarze spełniający ich życzenia zachowują się tak, jakby świadczyli „usługi” na rzecz „klientów”. Być może kolejnym krokiem w tym kierunku będzie wprowadzanie zmiany do Przysięgi Hipokratesa, zgodnie z którą wykonanie zabiegu przerwania ciąży czy eutanazji będzie dozwolone, o ile będzie zgodne z obowiązującym prawem cywilnym.

Oczywiście Przysięga Hipokratesa w swoim oryginalnym brzmieniu mówiła o obowiązku lekarzy polegającym na wyłącznym działaniu „na rzecz dobra” chorych i na „chronieniu ich od uszkodzenia” (nr 3). Niemniej, to, na czym ów obowiązek dokładnie polegał, było tłumaczone przez klauzule dotyczące zakazu dobrowolnego podawania leków czy przeprowadzania zabiegów prowadzących do śmierci. Innymi słowy, przysięga dotycząca działania na rzecz dobra pacjenta i chronienia go od uszkodzeń miała w sobie głębszą treść. Bez takiej treści mówienie o „czynieniu dobra” czy „nie czynieniu zła” w stosunku do pacjenta jest pozbawione punktu odniesienia i powoduje, że powyższe zasady mogą być interpretowane przez pacjentów, lekarzy czy pielęgniarki z punktu widzenia ich własnych wartości [4]. Niebezpieczeństwo takiego postępowania polega na tym, że wraz z wychwalaną zasadą wolności, miejsce prawdziwego dobra chorego z punktu widzenia praktyki lekarskiej wezmą: własne zdanie, osobiste preferencje, zachowania i postawy społeczne, a także relatywistyczne podejście do dobra.

Analiza sprzeciwu sumienia w oparciu o powyższe dane mogłaby łatwo doprowadzić do sformułowania stwierdzania, że w całej tej kwestii chodzi jedynie o konflikt wartości osobistych czy odmiennych opinii na dany temat. Lekarz, pielęgniarka czy inny pracownik służby zdrowia, który odmawia wykonania danej czynności ze względu na własne przekonania, zostanie prawdopodobnie uznany za osobę, która jedynie wyraża swoje osobiste zdanie, które nie powinno przeważać nad opinią większości przedstawicieli jego zawodu i całego społeczeństwa, zdanie, które nie powinno być w opozycji do legislacji w kwestii tak zwanych „praw” pacjenta uprawnionego do otrzymania tego, co opinia publiczna i ustawodawca uznają za jego „prawa” [5]. Przy takim założeniu sprzeciw sumienia, o ile w ogóle zostanie uznany, sprowadzi się do klauzuli mówiącej, że jest on możliwy pod warunkiem, że znajdzie się ktoś inny gotowy do wyświadczenia żądanej „usługi” i /lub odmawiający lekarz wskaże „klientowi” innego „dostawcę usługi” w taki sposób, by wyświadczenie usługi nastąpiło zanim będzie na to zbyt późno. Przy takim ustawieniu sprawy nie brak zagrożenia, że w przypadku niespełnienia powyższych warunków, lekarz korzystający z prawa sprzeciwu sumienia bądź zostanie ukarany zakazem dalszego wykonywania zawodu, bądź zostanie wszczęte przeciw niemu postępowanie na drodze prawnej przed sądem jego kraju.

 

SUMIENIE A SPRZECIW SUMIENIA

 

Pojęcie sumienia musi być prawidłowo rozumiane, podobnie jak zdanie: „Postępuj zgodnie ze swoim sumieniem”. Nie chodzi tu wyłącznie o wiarę czy prywatne przekonania. Nie można pozwolić, aby sprzeciw sumienia był rozumiany wyłącznie jako prywatna opinia lekarzy czy pielęgniarek naruszająca prawidłowe leczenie pacjenta lub jako rodzaj paternalizmu lekarzy w stosunku do wolnego pacjenta [6].

Byłoby poważnym nieporozumieniem mówienie o sumieniu wyłącznie jako o prywatnym zdaniu danej osoby. Niemniej, tendencja pojawiająca się ostatnio w etyce medycyny, a polegająca na odnoszeniu się do legislacji i do sądów krajowych, zagraża tradycyjnej etyce lekarskiej opierającej się na Przysiędze Hipokratesa i rozumianej jako działanie lekarzy na rzecz prawdziwego dobra medycyny. Istnieje ryzyko, że powyższe dobro, rozumiane jako wyzdrowienie, ulga i zapobieganie chorobie, zostanie zastąpione zewnętrznymi decyzjami innych instytucji [7]. Jest to tendencja, która umacnia mylne przekonanie o tym, jakoby sumienie było prywatną opinią każdego z nas.

Mimo że sumienie jest specyficzną sferą, w której „człowiek znajduje się sam na sam z Bogiem” [8], jego godność opiera się nie na uznawanych opiniach, a tym bardziej nie na odczuciach wobec określonego problemu, lecz na starannym poszukiwaniu w sumieniu prawdy moralnej dotyczącej tego, co jest naprawdę dobre i naprawdę właściwe. Wolność sumienia jest tego następstwem i polega na wolności podążania za prawdą, przyjęcia jej jako uznanej i życia zgodnie z nią [ W etyce lekarskiej obowiązkiem tej prawdy, która opiera się na dobrych wartościach lekarskich, jest ustanowienie parametrów dotyczących leczenia pacjenta [9].10]. Jeśli dana osoba ma zostać celowo pozbawiona życia czy celowo pozostawiona bez leczenia, nie jest to bynajmniej kwestia opinii, która powinna zostać przeanalizowana przez legislatora czy sędziów, nawet jeżeli również oni mają tu do odegrania swoją ograniczoną, aczkolwiek ważną rolę, ale jest to kwestia, która dotyka podstawowego dobra osoby ludzkiej tu na ziemi, to znaczy jej życia w kraju ziemskim.

Sumienie zakłada prawdziwe otwarcie na Boga i na prawdę; właśnie to odróżnia je od osobistych uprzedzeń, opinii publicznej czy ogólnie obowiązującej opinii lekarskiej. Dla chrześcijanina sprawą niezbędną jest to, aby sumienie kształtowało się w oparciu o Ewangelię Chrystusa, a dla katolika dodatkowo, aby odbywało się to zgodnie z nauką Kościoła. W świetle Ewangelii dobro człowieka jest rozumiane jako dobro właściwe, a nie tylko jako dobro użytkowe, to znaczy, w jakim stopniu dana osoba może być pożyteczna dla innych lub dla społeczności. Poszukiwanie takiej prawdy moralnej w sumieniu nie oznacza wcale, że człowiek ma szukać jej w odosobnieniu, wręcz przeciwnie [11]. Słuchanie opinii innych, na przykład w sprawie czynów biologicznie naturalnych lub możliwości technicznych, jest niezmiernie ważne. Szczególną uwagę należy zwrócić na Boże Objawienie, które rzuca światło na pewne dobra i związane z nimi pytania. Zadaniem Kościoła jest ukazywanie tej rzeczywistości i uczulanie nań ludzkich sumień [12]. Dobro danej osoby, a w szczególności dobro lekarskie, nie jest nigdy poszkodowane, lecz chronione i promowane. Kształtowanie sumienia, wychodząc od owego dobra i odpowiednich norm jest najbezpieczniejszą drogą poznania i czynienia tego, co dobre i właściwe.

Lekarze i pielęgniarki, którzy korzystają z prawa do sprzeciwu sumienia, w związku z tym, że czynności, których się od nich wymaga są czynnościami niszczącymi niewinne życie ludzkie lub naruszającymi bezpośrednio integralność ciała lub godność człowieka, nie wyrażają własnej opinii, lecz chronią istotę ludzką i jej dobro, bronią osoby ludzkiej, do której te dobra należą. Nie należy tego w żadnym wypadku nazywać „paternalizmem”. Z paternalizmem mamy do czynienia w momencie, gdy danej osobie odmawia się udzielenia potrzebnych czy wręcz niezbędnych informacji, które taka osoba jest w stanie przyjąć i zrozumieć, to znaczy, kiedy odmawia się jej możliwości uczestniczenia w decyzjach podejmowanych w jej sprawie. Używanie terminu „paternalizm” jako sloganu jest czystym nadużyciem. Bezpośrednia i zamierzona odmowa uczynienia zła w stosunku do pacjenta nie jest paternalizmem, lecz bodźcem do moralnej refleksji nad tym, czym jest dobro życia i zdrowia oraz do jej wdrażania.

Nie ma mowy o moralnym obowiązku dokonania czegoś, co samo w sobie jest niemoralne, jak to ma miejsce w przypadku zabicia nienarodzonego dziecka poprzez przerwanie ciąży, dokonanie lub umożliwienie wykonania eutanazji, świadome pozbawienie płodności itp. Angażowanie sumienia lekarza do takich celów jest wypaczeniem istoty medycyny. Sumienie pełni funkcję świadectwa prawdy, ale musi być kształtowane i musimy sprawić, aby było świadectwem prawdy dla innych. Wobec czynu bezpośrednio niszczącego życie lub zdrowie, sumienie daje świadectwo najpierw naszej wewnętrznej prawdzie dotyczącej dobra, które od wieków jest chronione przysięgą Hipokratesa, ale przede wszystkim przez Ewangelię Chrystusa. Poprzez sprzeciw sumienia prawda ta zostaje przekazana innym. Tak więc zdecydowana postawa sprzeciwu sumienia nie jest przejawem paternalizmu, wręcz przeciwnie, jest w służbie prawdziwego dobra pacjenta.


SPRZECIW SUMIENIA

 

Sprzeciw sumienia jako obowiązek

Zazwyczaj mówi się o prawie do sprzeciwu sumienia, ale może on też być rozumiany jako obowiązek. Przekonuje o tym wyraźnie Jan Paweł II: „Absolutne poszanowanie każdego niewinnego życia ludzkiego nakazuje także skorzystać z prawa do sprzeciwu sumienia wobec aborcji i eutanazji. „Uśmiercenie” nigdy nie może zostać uznane za działanie lecznicze, nawet wówczas, gdy jedyną intencją jest spełnienie żądania pacjenta” [13].

Powyższe nauczanie ma na celu utwierdzenie w słuszności postępowania tych przedstawicieli zawodów lekarskich, którzy uznają, że sprzeciw sumienia jest konieczny w wymienionych, ale też innych przypadkach. Ponadto, służy do uzmysłowienia poważnych naruszeń, jakim są poddawane niewinne istoty ludzkie, zarówno te narodzone jak i nienarodzone, tym, którzy nie rozumieją, że są angażowani do wykonania tak strasznych rzeczy i tak dalece ulegli naciskom społeczeństwa, mediów i kolegów po fachu, iż zatracili umiejętność słuchania własnego sumienia.

Prawo cywilne nie określa automatycznie, czym jest obowiązek moralny. Robi to tylko wtedy, gdy przestrzega prawdziwego dobra człowieka, a więc tego, co jest moralnie słuszne. Natomiast tam, gdzie zezwala na bezpośrednie pozbawianie życia niewinne istoty ludzkie, brakuje mu naturalnego charakteru prawa. Jako iż nie idzie w parze z naturalnym prawem moralnym, „nie jest już prawem, lecz niszczeniem prawa” [14].

W tym zakresie prawo cywilne nie chce robić nic innego jak narzucać określone sposoby zachowania. Niebezpieczeństwo polega na tym, że w dzisiejszych czasach wiele osób myśli, że ma takie czy inne „prawa”, a wielu lekarzy i wiele pielęgniarek uważa błędnie, że ich obowiązkiem jest świadczenie określonych usług mających na celu zaspokojenia żądań „klientów”, którzy chcą skorzystać ze swoich „praw”. Bezpośrednie odebrania życia niewinnej istocie ludzkiej jest jednoznacznie niemoralne, w związku z tym nie ma takiego prawa czy obowiązku, które mogłoby do tego zobowiązać; wręcz przeciwnie, prawdziwym obowiązkiem jest sprzeciwianie się tego typu praktyce. W obliczu niesłusznego prawa prawdziwym obowiązkiem moralnym jest przeciwstawienie się mu poprzez sprzeciw sumienia: „Przerywanie ciąży i eutanazja są zatem zbrodniami, których żadna ludzka ustawa nie może uznać za dopuszczalne. Ustawy, które to czynią, nie tylko nie są w żaden sposób wiążące dla sumienia, ale stawiają wręcz człowieka wobec poważnej i konkretnej powinności przeciwstawienia się im poprzez sprzeciw sumienia [15].

W przypadku wielu lekarzy czy pielęgniarek pochodzących z różnych krajów, skorzystanie ze sprzeciwu sumienia może doprowadzić do sankcji prawnych czy zawodowych. Posługując się językiem bardziej odpowiednim dla „prawa” do sprzeciwu sumienia, Benedykt XVI zachęcał farmaceutów do korzystania z niego, mając i w tym przypadku na uwadze bardziej poważne zło związane z aborcją i eutanazją. Oto co powiedział podczas kongresu farmaceutów katolickich: „Z moralnego punktu widzenia Wasza grupa zawodowa powinna zmierzyć się z kwestią sprzeciwu sumienia, gdyż sprzeciw ten jest Waszym prawem pozwalającym na odmowę współpracy, pośredniej lub bezpośredniej, w sprzedaży produktów służących decyzjom w wyraźny sposób niemoralnym, jak aborcja czy eutanazja” 16].

Należy uświadomić farmaceutom włoskim, że mają takie prawo i że mogą z niego korzystać [17]. Ważne jest jednak to, aby prawo do sprzeciwu sumienia nie pozostało jedynie pustym paragrafem ustawy, ale by było wprowadzone do codziennej praktyki, aby istniał moralny obowiązek jego wykonywania.

 

Sumienie i cnota roztropności

Cnota roztropności jest kluczową cnotą całego życia moralnego i oznacza przyjmowanie „właściwego kryterium działania” w tym, co robimy [18]. Pozwala nam na właściwą, szczerą, uważną i staranną ocenę norm moralnych w danej sytuacji oraz tego, jak je stosować również w trudnych przypadkach [ Podobnie jak w przypadku wszystkich cnót, roztropność rozwija się w praktyce oceniania i czynienia dobra moralnego [19].20]. Pomaga osobie, która za nią podąża i która ją nabywa, a więc w naszym przypadku lekarzowi lub pielęgniarce, oceniać prawidłowo powtarzające się, ale i nietypowe czynniki doświadczenia praktycznego, to jest zasady, jakie należy stosować w danej sytuacji [21]. Osoba, która wykorzystuje trudną sytuację do uniknięcia konieczności postępowania zgodnie z normami moralnymi nie jest roztropna czy cnotliwa, lecz zachowuje się w sposób niemoralny. Podjęcie we własnym sumieniu decyzji na temat, czy dany zabieg chirurgiczny nie powinien zostać wykonany ponieważ jest niepotrzebny lub niebezpieczny dla pacjenta, wymaga uważnej oceny istotnych faktów dotyczących jego stanu oraz stopnia powodzenia tegoż zabiegu, jednym słowem wymaga roztropności. Rozważenia wymaga też to, czy zabieg wydaje się być niemoralny, podczas gdy tak naprawdę chodzi o aborcję pośrednią, o prawdopodobne przyspieszenie śmierci poprzez procedurę usprawiedliwioną w oparciu o zasadę podwójnego skutku. Wymagana jest jednak dokładna ocena wszystkich czterech warunków zasady podwójnego skutku; ich sprowadzenie do reguł proporcjonalizmu nigdy nie może zostać uznane za spełnienie powyższego wymogu [22].

 

Sumienie i cnota męstwa

Często powód, dla którego korzysta się z prawa sprzeciwu sumienia jest bardzo jasny. Bezpośrednia aborcja, sterylizacja czy eutanazja są ewidentnymi przykładami czynów jednoznacznie niemoralnych i w związku z tym nie dających się usprawiedliwić żadną dobrą intencją [23]. Mimo że ustawy obowiązujące w danym kraju nie zmieniają obiektywnego wymiaru moralnego takiego czynu, mają wpływ na warunki, w jakich korzysta się z prawa sprzeciwu sumienia. Być może lekarz czy pielęgniarka nie muszą uczestniczyć bezpośrednio w zabiegu usuwania ciąży, być może mają prawo (uznane na podstawie odpowiednich ustaw) odmowy wykonywania czynności bezpośrednio poprzedzających ten zabieg. Niemniej, należy zwracać baczną uwagę na warunki związane z korzystaniem z prawa do sprzeciwu sumienia celem uniknięcia prawnych lub zawodowych oskarżeń dotyczących nieprofesjonalnego zachowania lub spowodowania śmierci na skutek odmowy uczestniczenia w danym zabiegu czy niewykonania danej procedury. W niektórych krajach, na przykład we Włoszech, aby móc skorzystać z prawa sprzeciwu sumienia należy wpisać się na specjalną listę; zgodnie z obowiązującymi wytycznymi, prawo do sprzeciwu sumienia wchodzi w życie po miesiącu od wpisania się na listę, wyłączając jednak przypadki, w których kobiecie grozi śmierć, jeżeli nie zostanie ona poddana zabiegowi aborcji [24]. W niektórych krajach prawo do sprzeciwu sumienia przysługuje w ściśle określonych warunkach. W każdym razie, jeżeli dana procedura lekarska zostanie uznana przez personel medyczny za szkodliwą dla pacjenta, istnieje moralne prawo do odmowy jej wykonania. Jeśli zainteresowany nie jest specjalistą, powinien, zgodnie z cnotą roztropności i sprawiedliwości, przedstawić problem przełożonemu, a nie działać w sposób pochopny; jeśli ma jakieś wątpliwości, powinien postąpić zgodnie ze wskazaniami przełożonego [25]. Kolejnym kryterium odróżniającym prawdziwą obiekcję sumienia od jej pozorów, jest to, że celem tejże obiekcji nie jest przychylność przełożonych lub robienie kariery, ale opowiedzenie się za tym, co sprawiedliwe i sprzeciw wobec niesprawiedliwości. Taki sprzeciw, będący wyrazem męstwa, umacnia lekarza i to pomimo spotykanej dezaprobaty czy opozycji. Cnoty te (roztropność, sprawiedliwość, męstwo) umacnia w chrześcijanach łaska Ducha Świętego, obiecanego przez Jezusa tym, którzy choć żyją na tym świecie, nie są z tego świata (Mt 28, 19-20; J 15, 25-27; 17, 11-19).

 

SPRZECIW SUMIENIA CZY WSPÓŁUDZIAŁ W ZŁYCH CZYNACH?

 

Kwestia współudziału w złych czynach

Jasną implikacją dla nie korzystania z prawa sprzeciwu sumienia jest współdziałanie w czynieniu zła drugiemu człowiekowi. Jeżeli współudział pociąga za sobą zaakceptowanie ze strony osoby współdziałającej tego, co robi osoba dokonująca czynu niemoralnego, to osoba współdziałająca bierze na siebie taką samą odpowiedzialność, jaką jest obarczony główny sprawca lub jaką zostałaby obarczona w przypadku własnoręcznego dokonania takiego czynu [26]. Często osoba nosząca we własnym sumieniu sprzeciw moralny, ale której prawo do sprzeciwu sumienia jest silnie ograniczone lub wręcz nieistniejące z punktu widzenia prawa cywilnego, staje w obliczu problemu ogromnego poświęcenia osobistego, rodzinnego i/lub zawodowego. Należy zadać sobie pytanie, na jak daleko zakrojone ustępstwa można pójść, nie dokonując jednocześnie czynu głęboko niemoralnego. Zgoda na dokonanie bezpośredniej aborcji, eutanazji czy innego szkodliwego dla pacjenta zabiegu oznacza współudział w niemoralnej i grzesznej intencji sprawcy lub głównych sprawców. Takie formalne współuczestniczenie będzie zawsze niemoralne i grzeszne, jako że jest oparte na zgodzie na realizację złej intencji i służących temu czynów. Cytując Jana Pawła II: „Stanowczy nakaz sumienia zabrania chrześcijanom, podobnie jak wszystkim ludziom dobrej woli, formalnego współudziału w praktykach, które zostały co prawda dopuszczone przez prawodawstwo państwowe, ale są sprzeczne z Prawem Bożym. Z moralnego punktu widzenia nigdy nie wolno formalnie współdziałać w czynieniu zła. Takie współdziałanie ma miejsce wówczas, gdy dokonany czyn, już to z samej swej natury, już to ze względu na określony kontekst kształtujących go okoliczności, ma charakter bezpośredniego uczestnictwa w działaniu przeciwko niewinnemu życiu ludzkiemu albo też wyraża poparcie dla niemoralnej intencji głównego sprawcy” [27].

 

Formalny współudział a problem zgorszenia

Elementem, jaki należy zawsze ocenić w tego typu sytuacjach jest problem zgorszenia, to znaczy fakt, czy świadectwo wynikające ze słów osoby, w naszym przypadku lekarza lub pielęgniarki, może doprowadzić inną osobę do dokonania czynu niemoralnego lub do uznania za moralnie dozwolone tego, co tak naprawdę moralne nie jest. Takie formalne współuczestniczenie będzie zawsze niemoralne i grzeszne, jako że jest oparte na zgodzie na realizację złej intencji i służących temu czynów. W każdym razie, należy odróżnić tego typu zgorszenie czynne (dawane) od sytuacji, w której czyn moralnie słuszny zostaje błędnie odebrany przez drugą osobę, a więc beż żadnej odpowiedzialności po stronie tego, kto dokonuje danego czynu, ale gdzie zgorszenie (bierne) nastąpiło. Wystarczy tu pomyśleć o aborcji pośredniej, usprawiedliwionej z punktu widzenia podwójnego skutku. Każda aborcja bezpośrednia jest zawsze bezdyskusyjnie i silnie niemoralna; aborcja pośrednia jest również głęboko niemoralna, jeżeli nie zostały spełnione w sposób prawidłowy wszystkie warunku działania o podwójnym skutku. Natomiast tam, gdzie zostały one spełnione przez głównego sprawcę (i tam, gdzie  zostały one spełnione przez osobę, która słusznie współdziała w czynie), mimo zgorszenia odebranego (biernego), nie ma mowy o żadnej winie ani sprawcy, ani osoby współdziałającej [28]

 

Formalny i materialny współudział w złych czynach

Jeżeli osoba, która współdziała w złym czynie podziela złą intencję sprawcy lub wyraża zgodę na jej realizację, mamy do czynienia ze współdziałaniem formalnym, co oznacza, że osoba ta uczestniczy w złym czynie na równi z głównym sprawcą, a więc grzeszy w dosłownym tego słowa znaczeniu, właśnie ze względu na podzielanie złej intencji i wyrażanie zgody na jej realizację. Jeżeli natomiast osoba nie podziela w najmniejszym stopniu złej intencji głównego sprawcy i jest przeciwna jej realizacji, ale wnosi wkład w realizacje tego czynu, jej współudział nie jest formalny, a jedynie materialny. Współudział wyłącznie materialny (a nie formalny) nie może być oczywiście automatycznie usprawiedliwiony, niemniej dzieje się tak przy spełnieniu pewnych warunków. Lekarz, pielęgniarka, pracownik służb medycznych czy członek rodziny nie współdziała w grzechu innych jeżeli: „..nie wydaje poleceń, nie doradza, nie podziela zamiaru sprawcy, nie uczestniczy w akcie, poprzez który sprawca grzeszy, a jedynie dostarcza mu materiał, którego ten ostatni nadużywa...” [29].

Te kryteria są wielką pomocą w rozróżnianiu współpracy materialnej, często dozwolonej, od współpracy formalnej, zawsze niedozwolonej. Św. Alfons naucza, że współpraca formalna zawiera w sobie „aprobatę złej woli drugiej osoby, czyli coś, czego nie można uczynić bez grzechu”. Współpraca materialna łączy się ze złym aktem głównego sprawcy (drugiej osoby), ale współpracownik nie podziela intencji (decyzji) głównego sprawcy (jest to działanie praeter intentionem głównego sprawcy). Współpraca materialna jest jednak dozwolona, gdy akt współpracownika jest sam w sobie moralnie dobry lub obojętny i kiedy istnieje jakaś moralnie dobra przyczyna proporcjonalna do ciężaru czynu głównego sprawcy i do tego, jak dalece ta współpraca przyczynia się do popełnienia grzechu przez głównego sprawcę [30].

Niemniej, nawet wyłącznie materialny współudział pociąga za sobą powiedzenie lub zrobienie czegoś, co może nakłonić innych do grzechu lub do ocenienia moralnie dobrym lub akceptowalnym czegoś, co tak naprawdę jest niemoralne. Dlatego problem możliwego zgorszenia zawsze wchodzi w grę jako jeden z czynników w osądzie dozwoloności współdziałania w złu kogoś drugiego.

Warunki współdziałania wyłącznie materialnego można przedstawić następująco:

1. Twój akt ma być dobry sam w sobie lub przynajmniej obojętny (tj. nie może być moralnie wewnętrznie zły).

2. Ma być spełniony z dobrą intencją, z odpowiednio ważnej przyczyny i nie dlatego, by pomóc drugiemu do zła (grzechu).

3. Jeśli nie możesz przeszkodzić cudzemu grzechowi lub, opierając się na racjonalnych przesłankach, nie masz takiego obowiązku, to musisz jeszcze rozważyć:

– o ile cięższy będzie grzech, do którego doprowadzi twoje współdziałanie,

– o ile mniej prawdopodobny będzie grzech drugiego człowieka, jeśli nie będzie twojego współudziału,

– jak bliskie jest twoje współdziałanie w relacji do cudzego grzechu,

– jak dalece ów grzech narusza sprawiedliwość i prawa osób trzecich.

Dla wielu lekarzy, pielęgniarek i pozostałego personelu medycznego, pod wieloma względami współudział materialny często wydaje się wręcz niemożliwy do uniknięcia. Osoby sprzątające korytarze czy oddziały, pracujące w pralni lub kuchni, lekarze mający kontakt z kolegami po fachu wykonującymi bezpośrednie zabiegi przerywania ciąży, osoby pracujące u lub z lekarzami rodzinnymi i będące zobligowane do wydawania i realizowania recept na środki antykoncepcyjne i wczesnoporonne lub do ich podawania, często zadają sobie tego typu pytania.

 

Sprzeciw sumienia czy współudział bezpośredni, bliski?

Jeśli w grę nie wchodzi praca w klinice zajmującej się stricte wykonywaniem aborcji, potrzeba utrzymania rodziny usprawiedliwia pracę w prali, kuchni lub jako lekarz czy pielęgniarka w szpitalu ogólnym, w którym wykonuje się również tego typu zabiegi. Udział lekarzy, asystentów lub pielęgniarek w aborcji bezpośredniej nigdy nie może być nazwany dozwolonym współudziałem materialnym; jest raczej formalny lub materialny bezpośredni lub bardzo bliski. Sprzeciw sumienia jest konieczny w przypadku każdej bezpośredniej aborcji czy eutanazji. Na nieszczęście niektórych lekarzy, zwłaszcza ginekologów, obowiązujące ustawy lub przepisy określające obowiązki zawodowe w danym kraju, sprawiają, że korzystanie z prawa sprzeciwu sumienia w pracy jest praktycznie niemożliwe, gdyż w przypadku odmowy świadczenia „usług” swoim „klientom” dany lekarz mógłby zostać pozbawiony prawa do wykonywania zawodu. Jeżeli prawo do sprzeciwu sumienia okazuje się niewykonalne, słusznym byłoby przeniesienie się do innego kraju, co rzeczywiście miało miejsce w kilku przypadkach i co jest przykładem służby prawdziwemu dobru lekarskiemu, a także ogromnego poświęcenia osobistego i rodzinnego.

Sytuacją naprawdę zasmucającą jest taka, w której być może prawo do sprzeciwu sumienia byłoby możliwe, ale w której sumienia niektórych lub wielu kolegów po fachu uważających się za „katolików” są tak wypaczone, że nie chcą oni korzystać z tego prawa lub nawet zezwalają na ataki na niewinne życie ludzkie. Pielęgniarka katoliczka, która odmawia uczestniczenia w bezpośrednich przygotowaniach do zabiegu usunięcia ciąży, ale której koleżanki to robią i w ten sposób zagrażają jej pozycji w oczach przełożonych, być może będzie musiała znaleźć inne miejsce pracy, zrezygnować z ulubionej dziedziny i zadowolić się gorzej płatnym zajęciem w służbie zdrowia [31]. Potwierdza to szkodliwość obecnej tendencji do stawiania na pierwszym miejscu wolności jednostki, a nie prawdziwego dobra człowieka. Warto też zwrócić uwagę na dużą szkodę zgorszenia aktywnego wywoływanego przez pozostałe pielęgniarki katoliczki oraz dyrekcję, które poprzez swoje czyny oraz być może także intencje powodują, że to, co tak naprawdę jest dalece niemoralne, a mianowicie zabijanie niewinnych, wygląda na czyn dozwolony, mimo że w takim przypadku nie zaistnieje zgorszenie bierne pielęgniarki, która była przeciwna.

 

Sprzeciw sumienia, współudział: wskazanie innego wykonawcy, wydawanie zaświadczeń

Sprzeciw sumienia oraz współudział ponownie dały o sobie znać w służbie zdrowia przy okazji problemu wskazania innego wykonawcy zabiegu oraz wydawania zaświadczeń. W kraju, gdzie z mocy prawa lub wydanych wyroków aborcja jest dozwolona, ale gdzie do jej przeprowadzenia wymaga się zaświadczenia lekarskiego lub potwierdzającego wizytę w poradni, przeciwny usuwaniu ciąży katolicki lekarz lub pracownik poradni, który pracuje w służbie zdrowia w celu odwodzenia kobiet od aborcji, nie jest oczywiście winny współudziału formalnego. Niemniej, jeżeli wizyta w poradni i /lub zaświadczenie są kobiecie potrzebne wyłącznie do wykonania aborcji, mimo że pracownik poradni tego nie chce, nie zaleca, nie doradza ani nie uczestniczy w zabiegu (zgodnie z przytoczonymi wyżej warunkami Sáncheza), należałoby zadać pytanie, czy nie mamy tu do czynienia z bezpośrednim współudziałem materialnym w tym, co robi kobieta i lekarze przeprowadzający zabieg. Należałoby również zadać pytanie, czy nie jest to zgorszenie aktywne, to znaczy dawanie złego świadectwa poprzez pokazywanie innym, że katolicy mają swój wkład w zabijanie dziecka nienarodzonego.

Tego typu głośna sytuacja miała miejsce w Niemczech. Katoliccy pracownicy poradni starali się odradzać kobietom aborcję, proponując inne praktyczne rozwiązania, zwłaszcza w nagłych przypadkach, informując o szkodliwych skutkach zabiegu, itp. Niemniej, niemieckie prawo w ostatnich latach było tak skonstruowane, że w celu przeprowadzenia aborcji kobieta musiała przedstawić w szpitalu zaświadczenie o odbytej wizycie w poradni. Zabieg często był wykonywany już w trzy dni po takiej wizycie [32]. Tak więc mimo tego, że wiele osób zaangażowanych w proces wykonywało sprzeciw sumienia w stosunku do aborcji, mowa tu była o przynajmniej bezpośrednim współudziale materialnym z dodatkowym czynnikiem zgorszenia. Niebezpieczeństwo, jakie się pojawiło, polegało na tym, że wizyty w poradni były czystą formalnością, porady udzielane przez osoby wykonujące sprzeciw sumienia nie przynosiły pożądanych rezultatów, a zaświadczenie o odbytej wizycie służyło jedynie jako niezbędny krok w całej procedurze aborcyjnej. Po długich negocjacjach Jana Pawła II i niemieckiej Konferencji Episkopatu ustalono, że na zaświadczeniu będzie można pisać następujące zdanie: „Niniejsze zaświadczenie n...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin