Judith Milner, Patrick O’Byrne, Poradnictwo krótkoterminowe: narracje i rozwiązania, (red.) Jo Camping, Przekł. M. Trojański, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2007, s. 29-53.
Rozdział II
Podstawy praktyki
s. 29
Narracje terapeutyczne
Zasady i etyka krótkoterminowego poradnictwa narracyjnego i ukierunkowanego na rozwiązanie są ściśle związane z poglądami konstrukcjonizmu społecznego i filozofii poststrukturalnej. Na początku w zwięzły sposób przedstawimy te poglądy, następnie porównamy to podejście z dobrze znaną pracą Rogersa, którego metody na pierwszy rzut oka przypominają nasze, ale w rzeczywistości są całkiem odmienne. To zaprowadzi nas do ścisłego celu poradnictwa, rodzaju relacji i na koniec do wartości, którymi się kieruje terapeuta. Jeśli pierwsza połowa rozdziału okaże się trudna, prosimy o cierpliwość, gdyż są to podstawy zagadnień omawianych później.
Aż do lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku dominowały obiektywistyczne i strukturalistyczne wyjaśnienia natury człowieka. Główne zasady obiektywizmu — że wiedza jest prawdziwa tylko wówczas, gdy koresponduje z czymś obiektywnie znanym i sprawdzalnym, a także strukturalizmu — że wszystko ma ukrytą wewnętrzną strukturę, którą można odkryć, były uważane za „twardą” wiedzę naukową, postrzeganą jako bardziej rzeczywista i dlatego nadrzędna w stosunku do „miękkiej” wiedzy czy mądrości podań ludowych. Specjaliści przejmowali „twardą” wiedzę, która wspomagała ich profesjonalizm, zdolność do postrzegania wewnętrznej struktury rzeczy, rozpoznawania i wyjaśniania problemów. White (1995, s. 45) zgadza się z tym, że bez strukturalizmu „zaburzenia i choroby psychiczne nie mogłyby być odkryte”, a tradycyjna psychoterapia odgrywa znaczącą rolę w odtwarzaniu dominujących narracji.
s. 30
W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku poglądy te ulegały przemianom przez rewolucję poznawczą przede wszystkim w naukach o człowieku. Definicja „umysłu” (mind) samego w sobie została zmieniona, a on sam był postrzegany jako część wiedzy, którą rozumiano nie jako coś odkrywanego przez procesy myślenia, ale coś przez nie kreowanego. „Umysł” zaczęto definiować jako podmiot konstruowany za pomocą każdego wypowiadanego lub słuchanego słowa. Ta idea zaczęła wywierać wpływ na psychoterapię w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, co można znaleźć w części literatury feministycznej; jednym z najbardziej znanych przykładów jest praca Gilligan (1982) o rozwoju moralnym. Uważano, że historia jest kreowana przez kogoś, kto ją opisuje, a nie przez rejestrację rzeczywistych zdarzeń. Terapeuci rodzinni również przeszli od postrzegania siebie jako obiektywnych obserwatorów związków rodzinnych do uczestniczenia w nich, poprzez kreowanie znaczeń lub pomaganie w tworzeniu nowych. To przejście zaczęto określać jako konstruktywizm, aczkolwiek termin ten jest obecnie wiązany bardziej z pracami takich ludzi, jak Maturana (1988) czy Neimeyer (1993), i odnosi się raczej do procesów, dzięki którym indywidualne umysły określają rzeczywistość, a nie do uwypuklania aspektu społecznego. Z drugiej strony konstrukcjonizm wywodzi się ze społecznej struktury życia — wyrażającej się w rozmowach, opowiadaniach i dyskursach (niezależnie od tego, czy w mowie, piśmie czy nagraniach).
Stopniowo stawało się jasne, że kreowanie znaczeń zawiera w sobie społeczne kreowanie nowej rzeczywistości w sposób, który obejmuje kulturowe wpływy w każdym okresie, łącznie z występującymi w nich uprzedzeniami (na przykład patrz Walters, 1988). Uprzedzenia związane z płcią, rasą czy zawodem nabierały coraz większego znaczenia, a siła, ubóstwo i interpersonalne nadużycia były brane pod uwagę w coraz większym stopniu (przykład patrz Katz, 1996). Od końca lat osiemdziesiątych i początku lat dziewięćdziesiątych problemy zaczęto postrzegać nie wyłącznie jako konstrukcje personalne, ale jako konstrukcje społeczne (White i Epston, 1990). Konstrukcjonizm społeczny doprowadził do wniosku, że nawet „umysł” jest produktem konstrukcjonizmu - już dłużej nie był prywatnym i osobistym, lecz „wzajemnie uzależnionym od rzeczywistości zmienianej przez kulturę” (Coale, 1998, s. 42). Konstruk-
s. 31
cjonizm społeczny jest konstrukcją o konsensualnym znaczeniu, tworzoną przez język, w związku z czym język znalazł się w samym centrum uwagi, a ludzie zaczęli być postrzegani tak, jakby byli zniewoleni przez dominujące narracje. Payne (2000, s. 58) definiuje dyskurs niejako samą rozmowę, ale jako termin filozoficzny, oznaczający „zwykłe sposoby myślenia i oceniania w rezultacie przyzwyczajeń językowych, które są powszechną walutą w obrębie określonej grupy społecznej”, przytaczając jako przykłady różnice w języku kibiców piłki nożnej, społeczności gejowskiej, lekarzy i prawników czy poszczególnych rodzin. Ma to duże znaczenie w determinowaniu, jak ludzie powinni żyć, i dlatego potencjalnie może wyrządzać szkodę tym, których styl życia odbiega od narzucanego przez dominującą narrację. Przejawia się to poprzez odbieranie uprawnień albo nękanie, prowadzące do uczuć winy i wstydu, które podają w wątpliwość istotę jednostki (McLeod, 1997, s. 96), czy przypisywanie problemów patologiom cech osobowych.
Postrzegając rzeczy raczej jako budowane, a nie jako zgodne ze stanem faktycznym czy realne, łatwiej jest je zakwestionować i wątpić w to, czy jest możliwe „poznanie” w naukach humanistycznych w sposób, który znamy z nauk ścisłych. Ostatecznie, jeśli problemy występują w opowiadaniach, to nie są one rzeczywiste w tradycyjnym rozumieniu lub przynajmniej nie możemy być ich pewni. W naukach społecznych postawy obiektywistyczne i strukturalistyczne pozostają otwarte na krytykę ze strony postawy narracyjnej. Tak więc „rzeczywistości” są wynikiem długotrwałych i złożonych procesów budowania i negocjowania znaczeń, które są osadzone w czasie i kulturze (przykład patrz Bruner, 1990), a poszukiwanie „faktów” nie jest pomocne, gdyż nie są one niczym innym, jak tylko martwymi metaforami bez znaczenia dla genera-tywności (Rotry, cytat w White, 1995). White pisze, że „interpretujemy nasz byt — aktywni poprzez interpretację naszych doświadczeń, przeżywając nasze życie, [ale potrzebujemy] struktury zrozumienia, która dostarcza kontekstu naszemu doświadczeniu i umożliwia przypisywanie znaczenia” (White, 1995: 15). Chociaż opowiadania dostarczają ram, dzięki którym możemy interpretować nasze doświadczenie, aktywnie tworząc znaczenia, jesteśmy opanowani przez własne opowiadania o naszym życiu. Jednak nie musimy przechodzić przez życie bezmyśl-
s. 32
nie, powielając dominujące historie. W przypadku ludzi kierowanych przez ich własne opowiadania należy szanować ich „miękką” „indywidualną” wiedzę w taki sam sposób jak każdą profesjonalną narrację. Żadne opowiadanie nie zawiera w sobie więcej prawdy niż inne, chociaż niektóre z nich są bardziej, a inne mniej pomocne w radzeniu sobie z własnym życiem. Według Coale'a (1998) najważniejszą umiejętnością terapeuty stało się wspomaganie pomocnej rozmowy, kreowania nowych opowiadań i współtworzenie możliwości zmiany, w której punkt ciężkości przenoszony jest z przeszłości na przyszłość.
Język nadaje zdarzeniom znaczenia. Bertrand Russell twierdził, że nie jest przeżyciem to, co nas spotkało, ale to, co robimy z tym przeżyciem. Tworzymy znaczenia naszych przeżyć poprzez używanie znanych nam słów, nawet wtedy gdy nie są odpowiednie. Nie ma żadnej historii życia wolnej od przeciwieństw i dwuznaczności (White, 1995). W naszej pracy terapeutycznej wyraźnie widać, że zajmując się opowiadanymi historiami, najprawdopodobniej podtrzymujemy wiele interpretacji wszystkich osób i zdarzeń w nich zawartych, czyli opowiadań o silnie doświadczanych emocjach związanych z interpersonalnymi relacjami. Coale (1998, s. 46) dla zilustrowania takich przypadków używa słowa „miłość”. W języku włoskim wykorzystuje się dwa zwroty oznaczające: „pragnę cię” oraz „troszczę się i martwię o twoje szczęście”. Ostatni ma wiele znaczeń, na przykład „miłość” do dzieci może oznaczać utrzymywanie okresowych kontaktów przez rodziców, codzienną opiekę nad dziećmi, czy też szukanie możliwości wspólnego zamieszkania. Stwierdzono również, że używany język jest głównym czynnikiem niepowodzeń w szkołach uczących dzieci pochodzenia karaibskiego — uczniowie i ich biali nauczyciele błędnie oceniali, że nawzajem się rozumieją (Gibson i Barrow, 1986). Podstawowym wymogiem rozmowy ukierunkowanej na rozwiązanie jest szczególna troska o zdefiniowanie tego, o czym rozmawiamy, dla pomocnej rekonstrukcji sytuacji i bezbłędnego zrozumienia znaczenia języka innych ludzi.
W poradnictwie ukierunkowanym na problem podstawowym obiektywistycznym założeniem jest to, że słowa mają niezmienne znaczenia, które odpowiadają rzeczywistości i ją odzwierciedlają. Chociaż to wystarczająco dobrze przystaje do obiektów fizycznych, takich jak stół,
s. 33
zawodzi w wewnętrznym świecie przeżyć i uczuć oraz w interaktywnym społecznym czy politycznym kontekście. Słowa te są skonstruowane lingwistycznie: „słowa są światem” (White, 1995, s. 30). W rzeczywistości język sam w sobie jest budowany przez jego użytkowników i poddaje się wpływom kulturowym, kreuje oczekiwania, przyczyny, marzenia, historię i kulturę. Wykorzystujemy go do tworzenia znaczeń, poprzez które przeżywamy i opisujemy nasze życie, a to powoduje, że jest bardzo narracyjny. Każda kultura ogranicza społeczeństwa poprzez „lingwistyczne kształtowanie” tego, co w określonym momencie ludzie uważają za dobre, prawdziwe i użyteczne (Coale, 1998, s. 48). Przeżycia są uporządkowane i tworzą kategorie budowane przez język. Zajmijmy się na przykład słowem „rodzina”: wiele współczesnych rodzin daleko odbiega od tego, co przez nie rozumiemy, lub od tego, co silnie oddziałujące opowiadania definiują jako pożądane formy rodziny.
To powszechne wykorzystywanie języka jednoznacznie określa i ogranicza doświadczenia. Niemniej wyróżnia się także prywatne używanie języka, co Spacks (1986) odnosi do „poważnej plotki”, która ma zdolność do zmiany znaczeń oficjalnego języka publicznego: „plotka jako zjawisko kwestionujące ograniczenia, autorytet, dystans, naturę wiedzy domaga się odpowiedzi znacznie odbiegających od tego, co przyjmujemy za nasze najważniejsze wartości kulturowe” (Spacks, 1986, s. 12). Ponieważ konstrukcjonizm społeczny opisuje raczej nierealistyczną rzeczywistość, a nie fakty wydzielone z opowiadania, staramy się rozmontować spostrzeżenia, z których są kreowane „fakty”, i kwestionować ich udział wynikający z takiego punktu widzenia. W rozmowie lub przekazywaniu plotki rzeczywistość innych może być kwestionowana lub podważana, a uciskani ludzie mogą budować swoje zwycięstwo, radzić sobie, przeżyć lub przegrać, w zależności od tego, jakie słowa zostaną dobrane w relacjach z innymi w rozmowie o danej sytuacji.
Ponieważ język ma wbudowaną biegunowość, dzięki której jedno słowo zwykle implikuje brak słowa przeciwstawnego, na przykład normalny = nie nienormalny, to może być używany w sposób przytłaczający przez oczernianie przypadków niemodelowych. Poza tym, jako że dosłownie język jest wytworem człowieka (Spender, 1985), to słabsze grupy, takie jak kobiety, mogą być pozbawione słów, które mają zastoso-
s. 34
wanie tylko do silnych grup. Na przykład nie ma żeńskiego odpowiednika słowa „kapitan”, mówimy też „kobiety lekarze”. Graddol i Swann (1989) odwołują się do luk leksykalnych, gdzie nie istnieje żeński odpowiednik słowa „męskość”, a słowo „pan” ma całkowicie odmienne znaczenie od słowa „pani”[1]. Od najmłodszych lat dzieci uczą się z reakcji innych ludzi różnic tworzonych przez słowa i tego, w jaki sposób historia, którą opowiadają o tym, co robią, kreuje te różnice.
Foucault (1972) omawia drogi, poprzez które funkcje kontroli społecznej mogą zmieniać się z „osoby odgrywającej rolę kontrolną” na „dyskurs odgrywający rolę kontrolną”, definiując dobre, złe, moralne dla zapewnienia zgodności z przyjętymi normami. Każdy z nas nosi w głowie pewien dyskurs społeczny, dlatego posiadamy własny wewnętrzny ogranicznik dający nam sygnał, że będziemy określeni jako szaleni lub źli, jeśli to, co mówimy, nie stanowi części dominującej narracji. Na przykład osoba, która walczy o nadanie sensu własnym doświadczeniom życiowym, „niepasującym” do społecznych narracji, może odczuwać ten proces jako słyszenie głosów, które ją oczerniają i poniżają. To jest wystarczająco niepokojące dla takiej osoby. Czy powinna opowiadać o tym innym, skoro prawdopodobnie zostanie przez nich uznana za niepoczytalną? Raczej nie pomoże jej to zrozumieć tego zagadkowego i przekornego doświadczenia, ale w większym stopniu podważy jej poczucie jestestwa. Nasze instytucje są zainteresowane głównie obroną tradycyjnych poglądów i dominujących narracji, a nie słuchaniem tych słabszych, niedominujących. Diagnoza, „siła nazwy” (Coale, 1998, s. 55), jest przykładem siły języka w określaniu ludzi — nazywania zachowania patologicznym. Protestujące feministki starają się to zmienić, nadając wymiar interpersonalny czemuś, co jest kulturą indywidualistyczną, i wprowadzając idee konstrukcjonistyczne w sposób, który otwiera nowe możliwości raczej dla znaczenia i działania, a nie klasyfikowania i etykietowania: „Jeśli opowiadania są płynne i zmienne odpowiednio do re...
savagelady