Jak rozmawiać ze Świadkami Jehowy.doc

(56 KB) Pobierz

Jak rozmawiać ze świadkami Jehowy?

 

              Od prawie 100 lat na terenie Polski działają świadkowie Jehowy (wcześniej znani jako Badacze Pisma Świętego). W wielu wypadkach wzbudzają irytację, niepokój, czasem złość, a czasem… trafiają na podatny grunt i pozyskują nowych wyznawców. Wiele osób pyta: Jak z nimi rozmawiać? Zanim odpowiem na to pytanie, na początku warto przybliżyć wewnętrzne szkolenia świadków oraz podać jakąś przykładową dyskusję, jakich miałem z nimi ponad 200 w ciągu ostatnich 15. lat.

 

              Pukanie do drzwi!

              Kilkanaście lat temu do moich drzwi zapukali świadkowie Jehowy. Wydawało mi się wówczas, że jestem dobrym „normalnym” katolikiem. Myślałem sobie w sercu: Panie Boże, do kościoła chodzę, pacierz odmawiam, na rekolekcjach jestem, nie kradnę, nie zabijam cóż więcej chcieć? I kiedy ci ludzie zaczęli ze mną rozmawiać okazało się, że nie umiem rzeczowo obronić swojej wiary; nawet dobrze nie umiałem trzymać w ręku Pisma św.; nie mówiąc już o tym by coś z tej Biblii znaleźć. Kiedy wyszli w moim sercu pojawiało się wiele wątpliwości i zacząłem się zastanawiać: czy ja do końca życia mam być gorszy od świadków? czy jedynym moim argumentem mają być zamknięte drzwi, wykręty, czy też spuszczony pies? Pomyślałem sobie, że nie jestem gorszy od świadków. Skoro oni mogą poznawać swoją wiarę i o niej rozmawiać, to dlaczego ja bym nie mógł? Skoro prawda jest po stronie Kościoła katolickiego, to dlaczego nikt tego świadkom rzeczowo, merytorycznie nie wyłoży? Zacząłem pisać, czytać, kserować, chodzić na różne spotkania by nie tylko swoją wiarę, ale także wiedzę religijną pogłębić. Poznawszy na studiach teologicznych kilku kolegów wspólnie podjęliśmy to wyzwanie. Dziś odwiedzamy domy świadków i chętnie podejmujemy z nimi rozmowy. Niestety świadkowie gdy się zorientują, że ktoś zna Biblię, ich czasopisma, gdzie jedno drugiemu zaprzecza wówczas nie chcą umówić się na kolejne spotkania. Drugi wniosek jest bardzo ważny: im my katolicy lepiej znamy dogmatykę katolicką (Biblię, katechizm), tym mniej jesteśmy podatni na działanie czy to świadków Jehowy czy błędnych duchowości lansowanych przez New Age (magia, okultyzm, reinkarnacja, joga itp.).

 

Czego boją się świadkowie Jehowy ?

 

Chrześcijańskie pozdrowienie

Rzeczą zaskakującą jest fakt, że świadkowie Jehowy nie przyznają się publicznie do Jezusa Chrystusa. Na chrześcijańskie pozdrowienie: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” świadkowie Jehowy odpowiadają: „Dzień dobry”. W czasie licznych spotkań z nimi bardzo widoczny jest fakt, iż świadkowie nie chcę publicznie wyznać, w powyższy sposób, wiary w Jezusa. Ponadto stawiają zarzut, iż Pismo św. nigdzie nie daje podstaw do takiej praktyki. Nie pierwszy to już przykład, gdy świadkowie błędnie podchodzą do Biblii.

              Oddajmy więc głos Słowu Bożemu. Św. Jan pisze: „Aby wszyscy oddawali cześć Synowi, tak jak oddają cześć Ojcu, kto nie oddaje czci Synowi, nie oddaje czci Ojcu, który Go posłał” (J 5,23). List do Hebrajczyków (13,21) mówi, iż Jezusowi Chrystusowi „chwała na wieki wieków. Amen.” (Podobnie 1 P 4,11; 2 P 3,18; Ap 5,12-13 itd.).

              Widzimy więc, że świadkowie Jehowy publicznie wypierają się Jezusa Chrystusa. Jest to smutna konsekwencja odrzucenia Ducha Świętego, jako Osoby Boskiej, ponieważ bez Jego pomocy nikt nie może wyznać wiary w Jezusa (por. 1 Kor 12,3) i uklęknąć do modlitwy (por. Flp 2,10). „Kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy” (Rz 8,9).

Ze swej strony poprosiłem, by świadkowie pokazali mi, gdzie w Biblii jest napisane, by mówić „dzień dobry” – do dziś czekam...

„Tajna broń” świadków Jehowy?

              Mowa jest tu o niewielkiej książeczce, w twardych, brązowych okładkach wydanej w jęz. polskim w roku 1991 pt.: „Prowadzenie rozmów na podstawie Pism” (wyd. 2 z roku 2001). Co jest takiego szczególnego w tej książeczce.

              Wyobraźmy sobie, iż przychodzą do nas świadkowie i stawiają zarzut: Jezus nie jest Bogiem! (Nie wierzą bowiem w Trójcę Świętą). Otwieramy wówczas werset np. J 1,1: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo” i już się cieszymy, iż znaleźliśmy werset, który wprost mówi, że Jezus jest Bogiem, i że zaskoczymy tym świadków... Ale nie wiemy o tym, że w swojej niepozornej książeczce świadkowie na końcu mają spis wszystkich nie wygodnych dla siebie wersetów. Wówczas szukają J 1,1 patrzą, na której stronie jest ów werset omówiony (s.126), otwierają na tej stronie, a tam mają już napisane co czytać, jak zagadnąć, na jakich uczonych się powołać, jakie zdać pytanie itd. I po kilku minutach zapominamy nawet o co żeśmy się pytali.

 

Szkolenia świadków Jehowy

              Wielu ludzi myśli naiwnie, że sekciarz, który pyta o zdrowie naszych dzieci, czy też o to jak mi się żyje, lub gdy „darmowo” mi pomaga, że on to czyni szczerze, spontanicznie, z serca. Nie wiemy jednak o tym, że ludzi ci często przechodzą specjalne szkolenia, w których wykorzystuje się najnowsze osiągnięcia psychologii, socjotechniki itp. Podobnie czynią świadkowie Jehowy. Otóż w wspomnianej ostatnio książeczce „Prowadzenie rozmów...” mają - o czym katolicy np. nie wiedzą - gotowe schematy, co mówić i co odpowiadać przy naszych drzwiach.

              Wyobraźmy sobie, iż siedzimy wygodnie w fotelu, oglądamy końcówkę pasjonującego meczu gdy nagle ktoś puka do naszych drzwi. Kto to może być? Idziemy, otwieramy drzwi, a w progu wita nas dwoje ludzi, elegancko ubranych z czułym uśmiechem i jedno z nich zaczyna np. tymi słowami [Wariant 1, s.9 we wspomnianej książeczce]: „Dobry wieczór. Nazywam się... [tu świadek Jehowy wstawia swoje nazwisko]. Mieszkam nie daleko stąd... [w nawiasie mają napisane:] (Podaj nazwę ulicy, albo dzielnicy). Czy oglądał pan wczoraj dziennik telewizyjny... Na pewno zwrócił pan uwagę na... (Wymień, jakieś niepokojące wydarzenie). Co pan o tym sądzi... Nieraz się słyszy, jak ludzie pytają: Dokąd zmierza ten świat? My świadkowie Jehowy jesteśmy przekonani, że żyjemy w dniach ostatnich, o których mówi Biblia. Proszę posłuchać szczegółowego opisu.” [I mają dalej napisane, jaki fragment, z jakiej strony czytać].

              Na następnej stronie jest kolejny manewr: „Przepraszam, chciałbym pana o coś zapytać. Który z mnóstwa problemów nękających współczesny świat, należałoby rozwiązać w pierwszej kolejności.” [W nawiasie świadkowie mają umieszczoną podpowiedź]: „Po zorientowaniu się, co najbardziej niepokoi twego rozmówcę, wykorzystaj to jako punkt wyjścia w dalszej rozmowie”.

              Na kolejnych stronach świadkowie mają gotowe formułki, jak rozpocząć rozmowę na temat wojny, pokoju, cierpienia, bezrobocia, szczęścia, śmierci itd. Wybierają je w zależności od zastanej sytuacji.

              Ale załóżmy, iż znamy już taktykę świadków i na ich „wierszyk” odpowiadamy np. „Mnie to nie interesuje”. Myślimy sobie ale żeśmy ich zaskoczyli. Nikogo żeśmy nie zaskoczyli, bowiem od strony 15. w swej książeczce świadkowie mają rozdział pt. „Jak reagować na odpowiedzi mające na celu przerwanie rozmowy”. Niżej pisze, co odpowiadać. Np.: „A czy zainteresowałoby to pana, gdybym na podstawie Pisma świętego pokazał panu, jak może się pan spotkać z bliskimi, którzy już nie żyją?”

              No to ktoś mówi: „Nie mam czasu”. Nasi świadkowie i na to mają kilka gotowych odpowiedzi. Jedna z nich brzmi: „W porządku, chętnie przyjdę do pana o dogodniejszej porze, ale zanim odejdę pozwoli pan, że odczytam z Biblii tylko jeden werset, nad którym naprawdę warto się zastanowić...”. Inna zagrywka to np.: „Dzień dobry. Jak się pan czuje? Chciałbym znowu z panem chwilę porozmawiać. (Podaj konkretny temat, który chciałbyś omówić).”

              Gdy ktoś mówi: „Mam własną religię”, świadkowie znów mają gotowe odpowiedzi; gdy ktoś zagadnie „Nie interesuje mnie religia”, „Nie interesują mnie świadkowie Jehowy”; „Nie mam pieniędzy”, „Dlaczego przychodzicie tak często”, „Nasz ksiądz powiedział, że świadkowie Jehowy to fałszywi prorocy” na te i podobne nasze zagadnięcia świadkowie mają po kilka odpowiedzi.

              Co więcej, znów nie wielu o tym wie, świadkowie jedno spotkanie w tygodniu poświęcają szkoleniu się, jak skutecznie wślizgiwać się do naszych domów. W czwartek (czasem w piątek) wieczorem, w niektórych zborach (najmniejsza jednostka organizacyjna w strukturze świadków Jehowy) świadkowie mają jedno ze swych spotkań. Poświęcone jest ono szkoleniom i opracowywaniu metod, które potem można wykorzystać chodząc od domu do domu.

              W sali królestwa, gdzie spotkają się świadkowie Jehowy, jest ustawiony stoliczek, ława czy też biurko. Z jednej strony stolika siada osoba, która gra katolika, z drugiej ktoś, kto gra świadka Jehowy. Osoby te dyskutują na ustalony temat. Ta pokazowa dyskusja odbywa się głośno. Inni siedzą i przysłuchują się, wyciągają wnioski, ewentualnie zgłaszają swoje propozycje. Są oni wyuczeni, jak zacząć rozmowę jeśli drzwi otworzy im dziecko, a jak gdy kobieta z praniem w ręku, jak gdy ktoś robi porządki na działce, czy też w ogródku.

              Np. przechodzący ulicą świadkowie widzą panią, która pieli. Mogą więc zacząć chociażby tak: „Dzień dobry. najmocniej przepraszam panią, widzę, iż pod wpływem pani dłoni ten ogródek, skrawek ziemi staje się coraz bardziej zadbany i milszy. Ale jak pani myśli, czy w dzisiejszym wyrachowanym świecie, gdzie jest tyle klęsk ekologicznych, zagrożeń na ulicy, wojen... doczekamy kiedyś chwili, w której Bóg uporządkuje całą ziemię i zapanują rajskie warunki?”

              Świadek Jehowy ma już pomyślane i wytyczone jak się ubrać, jakie czasopisma, jakiego miesiąca roznosić, kiedy odwiedzać dane rejony. Wiedzą kiedy się uśmiechnąć, gdzie kto jak ich przyjmuje itd. Tak więc ładne słówka, cukierkowate obrazki i powoływanie się na wyrwane cytaty z Pisma świętego wcale nie muszą być szczerą mową prowadzącą do prawdy.

 

Gdy do naszych drzwi zapukają świadkowie Jehowy…

Możemy zrobić kilka bardzo prostych, kulturalnych i chrześcijańskich rzeczy, przez które możemy przyczynić się do nawrócenia świadka Jehowy. Może najpierw czego nie robić. Nie wolno tych ludzi traktować w sposób niegodny chrześcijanina, a więc wyzwiskami, wulgaryzmami, trzaskaniem drzwiami i obrażaniem. Nie polecam też, by wdawać się z nimi dyskusję. Ponieważ oni są przygotowani do tego (mają specjalne, regularne spotkania szkoleniowe). Przeciętny katolik, nawet oczytany religijnie, nie jest przygotowany pod kątem dyskusji z nimi. Nie ma znajomości nie tylko wersetów biblijnych ale także publikacji świadków, ich argumentów, sposobu myślenia itd. Dlatego nie polecam dyskusji.

 

Klękanie do modlitwy

Przede wszystkim zaprośmy ich do modlitwy. Może wyglądać to mniej więcej tak... Siedzimy sobie w domku, gdy nagle słyszymy dzwonek do drzwi. Nikogo żeśmy się nie spodziewali, więc myślimy sobie, kto to może być? Otwieramy drzwi i widzimy dwie osoby elegancko ubrane, z których jedna zaczyna grzecznym głosem coś mówić. Orientujemy się, że są to najprawdopodobniej świadkowie więc zapytajmy: Czy państwo jesteście świadkami Jehowy? Wówczas świadkowie nieco zmieszani, niepewni dalszego rozwoju sytuacji, odpowiadają, że tak. Wejdźcie do środka. Wchodzą.

Wówczas należy zaproponować im 4 rzeczy:

1) niech uklękną,

2) na głos (nie w myślach),

3) wspólnie (nie każdy oddzielnie),

4) odmówią modlitwę „Ojcze nasz”.

Ponad 200 dyskusji miałem ze świadkami w ciągu ostatnich kilkunastu lat w całej Polsce (i nie tylko w Polsce), i nie spotkałem chętnych do odmówienie tej modlitwy. Zawsze wykręty i w końcu wychodzili. Tłumaczyli, że jest to tylko wzór modlitwy i nie trzeba jej dosłownie wypowiadać, gdyż należy modlić się swoimi słowami. Jednak Jezus mówi: „Wy tak się módlcie”, a nie „Na ten wzór się módlcie”. W ten sposób dajemy im do myślenia. Oni wyjdą, ale w ich sercu być może zrodzi się pytanie: Dlaczego bałem się pomodlić modlitwą, którą polecił odmawiać sam Chrystus. Modlitwą, która jest tekstem Pisma św.? Może będzie to ich początek drogi do Chrystusa i Jego Kościoła.

 

Katolicka publikacja

Drugim sposobem, gdy przychodzą świadkowie jest danie im jakiejś katolickiej publikacji. Może wezmą, może zaczną czytać, może coś trafi do ich serca. Ale nawet jak nie zechcą wziąć – co jest częstym wypadkiem – to również osiągamy psychologiczny efekt, gdyż bali się katolickiej publikacji; tym bardziej, że sami roznoszą swoje publikacje.

 

Metoda ewangelizacyjna

Oprócz wspomnianych wyżej dwu metod warto wspomnieć o jeszcze jednej. Załóżmy, iż spotykamy świadków w parku, na ulicy, na dworcu gdzie nie mamy możliwości klękania do modlitwy, długich rozmów itp. Wówczas polecam przeprowadzić z nimi krótki dialog, który może wyglądać następująco:

Gdy świadkowie nas zaczepiają, przerywamy im grzecznie słowami:

-          Przepraszam Państwo jesteście świadkami Jehowy? Czy tak?

-          No tak.

-          Cieszę się, że Pan Bóg pozwolił nam się spotkać. Słuchajcie chciałbym wam zadać jedno pytanie: Kim w waszym życiu Jezus Chrystus? [lub: Kiedy ostatnio Pani (Pan) rozmawiał, modlił się do Chrystusa?]

Świadkowie wówczas będą próbowali nam coś wyjaśnić, odpowiedzieć. Wówczas należy szybko wejść im w słowo.

-          No dla nas Chrystus to jest…

-          Ale drodzy Państwo ja nie chcę żebyście się Państwo przede mną tłumaczyli. To jest pytanie dla was, żebyście w sercu sobie odpowiedzieli, przed sobą. Ja dziś się pomodlę za was, bo Chrystus na was czeka w swoim Kościele.

I zostawić ich z tym pytaniem i odejść nie dając się wciągać w dłuższą rozmowę. Czasem takie, pełne miłości chrześcijańskiej, stwierdzenie w ich sercach może zrobić piorunujący wyłom, który da im dużo do myślenia. Na dyskusję, kłótnie, czy nawet wyzwiska są przygotowani; z tym się często spotykają. A tu ktoś im mówi o miłości Chrystusa.

Tak więc poprzez dojrzałe, chrześcijańskie zachowanie bądźmy apostołami, którzy innym – na ile mogą – wskazują drogę do Chrystusa i do Kościoła, który On założył. Przykłady nawróceń świadków pokazują, że warto podjąć ten apostolski wysiłek.

 

Andrzej Wronka

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin