ANTONI HRAM W szponach szanta�u Wsp�czesna powie�� sensacyjna Wydawnictwo �Tower Press� Gda�sk 2001 3 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 4 ROZDZIA� I KOSZMAR CZY RZECZYWISTO�� Anita nie mog�a zasn��. Od p� godziny le�a�a z przymkni�tymi powiekami, a mimo to sen nie przychodzi�. Czu�a, �e ma gor�czk�. Odrzuci�a jedwabn� ko�dr�, kt�ra zsun�wszy si� z ��ka upad�a na dywan za�cie�aj�cy pod�og�. Jaki� czas le�a�a bez ruchu. Gdzie� z odleg�ych pokoi dolecia�o dwukrotne uderzenie zegara. � Nie zasn�... � pomy�la�a, wyci�gaj�c po ciemku r�k� do lampy stoj�cej na nocnej szafeczce. Przekr�ci�a taster i blade, r�owe �wiat�o zala�o przytuln� sypialni�. Anita upad�a z powrotem na poduszki, z wzrokiem utkwionym w ozdobny, stylowy sufit. W r�owym �wietle wydawa�a si� pi�kniejsz� ni� zwykle: z�ote pukle w�os�w, rozsypanych w nie�adzie, otacza�y opalon� na br�z, okr�g�� twarzyczk�. Du�e, koloru morza oczy, uj�te od g�ry ciemnymi klamrami brwi, spi�tych nad zgrabnym noskiem, b�yszcza�y w bladym �wietle gor�czk� bezsenno�ci. Delikatna jedwabna tkanina opina�a jej cia�o od dziewiczego, b�d�cego w pe�ni rozkwitu, biustu, a� po klasycznie skrojon� lini� bioder. Jednak i w tej pozycji, jak� przed chwil� przybra�a, nie mog�a pozosta� na d�u�ej. Dzi�, mo�e pierwszy raz w �yciu, kiedy znalaz�a si� sama w sypialni, trapi�y j� bez przerwy koszmarne przywidzenia. Jaki� paniczny, nieokre�lony bli�ej l�k zakrad� si� do duszy, jakby w przeczuciu czego� strasznego, co nieuchronnie musi nast�pi�. Na pr�no stara�a si� zasn�� i przykre koszmary rozproszy� w zapomnieniu. Powraca�y uparcie... A przecie� dzisiaj powinnam by� weso��... � my�la�a z niejakim �alem, przypominaj�c sobie, �e kilka zaledwie godzin temu sta�o si� to, o czym dawno marzy�a: Stefan oficjalnie o�wiadczy� si� rodzicom o jej r�k�. Zosta� przyj�y, co by�o zreszt� z g�ry do przewidzenia, gdy� bli�szy stosunek, jaki m�ody in�ynier od d�u�szego ju� czasu utrzymywa� z Anit�, nie by� nikomu obcym, i pa�stwo Childs dawno byli przygotowani na o�wiadczyny Ronickiego. Szczeg�lnie �yczliwie zosta� przyj�ty przez matk� Anity. Kobieta ta, pochodz�c z polskiej rodziny, osiad�ej od wielu lat w Stanach, pomimo i� r�k� odda�a Amerykaninowi, nie przesta�a t�skni� do swej dalekiej ojczyzny, kt�r� opu�ci�a w pierwszych latach dzieci�stwa. Na d�wi�k ojczystej mowy, kt�r� niestety coraz rzadziej s�yszy si� w centrum Chicago, �zy wzruszenia stawa�y w oczach matki Anity. Nic wi�c dziwnego, �e kiedy jedynaczka przekroczy�a wiek, kt�ry z podlotka czyli dojrza�� pann�, � pani Childs z obaw� my�la�a o tej chwili, kiedy jeden z bogatych Jankes�w si�gnie po r�k� Anity. Tymczasem, zrz�dzeniem los�w � jak w my�lach powtarza�a pani Childs � wielkie zak�ady przemys�u chemicznego pod firm�: �Childs et Compagne�, przyj�y m�odego in�yniera Polaka na jedn� z odpowiedzialnych kierowniczych plac�wek. Odt�d Ronicki by� go�ciem w domu Childs�w. Dobry fachowiec, a przy tem sumienny i pracowity, potrafi� w kr�tkim czasie zjedna� sobie nie tylko uznanie zarz�du, lecz jednocze�nie ujmowa� otoczenie taktem i niepo�ledni� kultur�. Przede wszystkim jednak m�ody in�ynier opanowa� serce Anity. Przystojny, wysportowany, a nade wszystko �mia�y m�czyzna by� wymarzonym jej typem. I wszystkie te zalety Stefan jednoczy� w sobie. 5 Niemal codzienne wycieczki autem w podmiejskie okolice, a wreszcie wakacje, sp�dzone razem na Florydzie, pog��bi�y uczucie, jakie od pierwszej niemal chwili spotkania �ywili na wzajem do siebie. I w�a�nie tam, na Florydzie, w obliczu faluj�cego bezmiarem w�d oceanu, pad�o to pierwsze, t�umione w g��binach serca, upojne s�owo: kocham... Odt�d, wpatrzeni w siebie, roili �wietlan� przysz�o�� w dalekiej ojczy�nie, kt�r� dziewczyna zna�a zaledwie z opowiada� swej matki. Zaraz po �lubie, jachtem Anity udadz� si� do Polski, gdzie Stefan obejmie kierownictwo powstaj�cego tam oddzia�u zak�ad�w Childsa. I kiedy dzi� ju� Ronicki sta� si� oficjalnym narzeczonym Anity, zdawa�o si�, �e nic ju� tym dwojgu ludziom nie zabraknie do szcz�cia. Tymczasem... te od kilku dni trapi�ce j� koszmary... Wiedzia�a, �e wystarczy nacisn�� guziczek dzwonka, a zjawi si� natychmiast jej oddana mulatka, �pi�ca w s�siednim pokoju, a wraz z jej wej�ciem ulec� przywidzenia. Nie chcia�a jednak tego czyni�, pragn�c wysi�kiem, woli opanowa� rozedrgane nerwy. � B�d� czyta�a � postanowi�a, si�gaj�c po le�aka na krze�le, w po�owie otwart� ksi��k�. W tym celu wychyli�a si� nieco z ��ka i... nagle przera�enie sparali�owa�o jej cz�onki. Ujrza�a wystaj�c� spod ��ka, nadmiernie ow�osion� r�k� m�czyzny, zaciskaj�c� w pot�nej d�oni jak�� bia�� tkanin�. I je�eli na ten widok Anita nie wyda�a okrzyku bezgranicznej rozpaczy, to jedynie dlatego, �e nie potrafi�a w tej chwili zdoby� si� na najmniejszy wysi�ek. Resztkami mdlej�cej �wiadomo�ci, cho� niejasno, zdawa�a sobie spraw� z tego, co mo�e lada chwila nast�pi�. Nie ulega�o ju� �adnej w�tpliwo�ci, �e kto� niepostrze�enie zakrad� si� do pokoju i przyczai� pod ��kiem. Groza po�o�enia by�a najlepszym bod�cem do odpr�enia nerw�w dziewczyny. Zdawa�a sobie ju� jasno spraw�, �e jedynym ratunkiem mo�e by� tylko zimna krew i opanowanie. A przede wszystkim nie wolno jej straci� zmys��w. I mimo �e febryczne dreszcze wstrz�sa� bez przerwy jej cia�em, umys� pocz�� pracowa� z wyt�eniem. Przede wszystkim b�ogos�awi�a chwil� pierwszej niemocy, dzi�ki czemu nie mog�a wyda� nawet okrzyku. W przeciwnym bowiem razie, jak s�usznie przypuszcza�a, by�oby to has�em dla ukrytego draba, �e zasta� odkryty, co w prostej konsekwencji przy�pieszy�oby wykonanie jego niecnych zamiar�w, kt�rych, co prawda, nie rozumia�a. Obecnie wi�c mia�a do wyboru dwie drogi, cho� �adna nie dawa�a ca�kowitej pewno�ci. Albo, zgasiwszy lamp�, rzuci� si� do ucieczki, lub zadzwoni� na s�u�b�. To drugie by�o wprawdzie �atwiejsze do wykonania, wymaga�o jednak pewnego wychylenia si� z ��ka, by dosi�gn�� wisz�cy u lampy guziczek, a w�wczas drab m�g� �atwo ten manewr zauwa�y�, a gdyby nawet i nie, to kto wie, czy przed t� ewentualno�ci� nie zabezpieczy� si� z g�ry, przecinaj�c biegn�ce wzd�u� �cian cienkie przewody. T� drog� Anita uzna�a za niebezpieczn�. � Raczej pierwsze.. ucieczka... � my�la�a gor�czkowo, wyt�aj�c s�uch, wra�liwy teraz na bicie w�asnego serca. Le��c tak us�ysza�a tu� nad g�ow� delikatny szmer, jakby kto� r�k� otar� si� o poduszk�. Wstrzyma�a oddech, gotuj�c si� do ucieczki. Jeszcze raz pe�n� piersi� zaczerpn�a powietrza i... nag�a rezygnacja ow�adn�a ni� niepodzielnie. Dozna�a jakiej� dziwnej, a zarazem rozkosznej niemocy. Przed chwil� zaledwie tak uparcie skupiane my�li pocz�y rwa� si� na strz�py, by uton�� w przes�odkiej ekstazie zapomnienia... Teraz ju� nie boi si� ani troch�... Nie chce ucieka�... Jest jej dobrze... tak niewypowiedzianie dobrze, a wok� jakie� s�odkie, odurzaj�ce zapachy... Tamto wszystko jedynie by�o sennym mamid�em... I Anita dziwi si�, �e mog�a ulec uczuciu l�ku, kiedy tu� obok niej stoi jej Stefan ukochany... Teraz ju� wie sk�d ta upajaj�ca wo� kwiat�w. To Stefan przyni�s� jej ogromny bukiet 6 bia�ych ja�min�w... I rzuca je p�kami na jej wp�nagie cia�o... Zarzuci� ja a� po piersi, kt�re pr꿹 si� teraz nadmiarem rozkoszy... I zn�w pochyli� si� nad ni� i ch�odn� d�oni� dotyka jej skroni. Jest jej z tym dobrze, tylko czemu te kwiaty tak odurzaj�?... Musi ich by� za du�o... tak, stanowczo za du�o, �e trudno nawet oddycha�, a Stefan dalej rzuca �wie�e wi�zanki. Pragnie mu to powiedzie�, lecz wo� j� osza�amia i tchu brakuje w piersi.. Na szcz�cie rzuci� ostatni trzymany bukiet. Teraz jej l�ej, tylko dalej jest s�aba... nie mo�e nawet u�miechn�� si� do niego... Stefan to widzi i bierze j� na r�ce, jak dziecko. Wyra�nie czuje obj�cia jego ramion.. A potem j� gdzie� niesie.. Anita poznaje klomby swego ogrodu... I zn�w kwiaty... kwiaty... Dziewczyna boi si� ich upojnej, przes�odkiej woni... Szcz�ciem Stefan zakry� jej twarz jak�� tkanin�, a prawie � nagie cia�o otula ciep�ym pledem... Jad� autem za miasto. Anita czuje jak maszyna lekko sunie po asfalcie ulicy... Bior� zawrotne wprost tempo. �wist wiatru wdziera si� przez ma�e okienko i szumi piekielnie w uszach... Stefan przytula j� mocniej do siebie i rozpalonymi wargami mia�d�y jej usta... W g�owie powstaje zam�t... A auto p�dzi coraz szybciej... W szalonym p�dzie rozwiewaj� si� ostatnie strz�py �wiadomo�ci. Stan ten jednak trwa kr�tko. Anita zn�w s�yszy zajad�e szczekanie motoru i czuje gwa�towny p�d ch�odnego powietrza, Wichrz�cego z�ote k�dziory w�os�w, kt�re muskaj� jej policzki. Stara si� skupi� my�li, by odgadn��, gdzie jest i co si� z ni� dzieje. Pr�buje otworzy� oczy, ale ci���ce o�owiem powieki nie pozwalaj� si� unie�� omdla�ym mi�niom. Wreszcie udaje si� to o tyle, �e poprzez g�st�, firank� rz�s Anita mo�e ju� spojrze� przed siebie. Pierwsz� my�l�, jaka teraz zawibrowa�a jej w g�owie, jest to, �e uleg�a jakiej� halucynacji. �e to nie Stefan siedzi obok, a jaki� obcy, szczup�y m�czyzna, o czarnych, b�yszcz�cych niezdrowo �renicach. Pod wp�ywem tego odkrycia nag�y l�k zakrada si� do duszy dziewczyny. Nie mo�e krzycze�, a tylko stara si� powi�za� ze sob� leniwie pe�zn�ce w�r�d labirynt�w m�zgu strz�py ostatnich wspomnie�. � Przychodzi to jednak trudno: piekielny zam�t w g�owie i ten md�y, a� do nudno�ci zapach w nozdrzach, gardle i ustach, co chwil� przyprawia o omdlenie. Dziewczyna jednak zdaje sobie spraw� z tego, �e dzieje si� z ni� co� niezwyk�ego. Raz po raz rozchyla powieki i spogl�da na swego towarzysza, troskliwie otulaj�cego j� pledem. � Kto to by� mo�e?.. � stara si� skupi� my�li, gdy� jest niemal pewn�, �e tego cz�owieka zna dobrze, cho� nie mo�e sobie przypomnie� kiedy i gdzie pozna�a... Wie tylko, �e nie jest nim Stefan jej drogi, najdro�szy ch�opiec... � Co Stefan na to powie � my�li naiwnie � gdy dowie si�, �e odby�am, automobilow� przeja�d�k� noc�, z obcym m�czyzn� i w dodatku w bieli�nie?....
antekos