Jiddu Krishnamurti - Nowe podejście do życia.pdf

(101 KB) Pobierz
174431216 UNPDF
Jiddu KRISHNAMURTI
NOWE PODEJŚCIE DO ŻYCIA
Przełożyła Wanda Dynowska
A New Approach to Life; The Way of Living; The Way of Peace: Three Radio Talks.
Wembley: Krishnamurti Writings 1948, ss. 16.
Wydane jako: Nowe podejście do życia .
Biblioteka Polsko-Indyjska, Bangalur 1948. Następne wydania: Madras 1954, Bombaj 1975.
Nowe podejście do życia
Przemówienie radiowe w Madrasie 16 kwietnia 1947
Zdajemy sobie dobrze sprawę z chaosu i cierpienia, jakie panują w nas samych i wokół
nas. Chaos ten, z punktu widzenia politycznego i społecznego, nie jest przejściowym
kryzysem, jakich wiele bywało w historii, lecz przełomem o wyjątkowej doniosłości. W
różnych okresach historii miewaliśmy wojny, ekonomiczne zastoje i wstrząsy społeczne.
Dzisiejszego kryzysu nie można porównać do tamtych, powtarzających się co pewien czas
zaburzeń, gdyż nie jest on zjawiskiem zachodzącym w jakimś poszczególnym kraju, ani
też wynikiem jakiegoś jednego systemu, religijnego czy społecznego; jest to katastrofa
sięgająca samej istoty wartości i znaczenia człowieka. Nie należy więc myśleć o
kompromisowych wyjściach, o łataniu tego co jest reformami, ani też usiłować zastąpić
jeden system drugim. Aby móc stan dzisiejszy zrozumieć, musimy sami przejść rewolucję
uczuć i myśli. Bowiem nie tylko zewnętrzne wypadki - jakkolwiek straszne były i
wstrząsające - sprowadziły obecny chaos i mękę; są one raczej wynikiem chaosu i nędzy
wewnątrz nas. A więc zanim nie zrozumiemy zagadnień jednostki, które stanowią i
zagadnienia świata całego, nie może być mowy o ładzie w nas samych, a więc i na
zewnątrz nas. A że to my sami - wy i ja - sprowadziliśmy tę nędzę i upodlenie, bezcelowym
jest spodziewać się, iż jakikolwiek system dopomoże nam w przetworzeniu obecnego
stanu. Jako że my sami - wy i ja - jesteśmy odpowiedzialni za panujący dziś chaos, więc
wy i ja musimy w sobie samych dokonać przewartościowania wszystkich wartości.
Owej przemiany wartości nie można wprowadzić żadnym prawodawstwem, ani narzucić
żadnym zewnętrznym przymusem. Jeśli na nich zechcemy się oprzeć, znajdziemy się w
nowym wydaniu tego samego chaosu i nędzy. Do obecnego stanu tarć i walk przywiodło
nas nadawanie największej wagi wartościom materialnym i zmysłowym, a te sprowadzają
zawsze tępotę myśli i chłód serca i czynią życie nasze beztwórczym i mechanicznym.
Pożywienie, odzież, mieszkanie, nie są celem samym w sobie: lecz stają się nim, gdy nie
rozumiemy czym jest człowiek jako istota psychiczna. Odrodzenie może przyjść tylko
wówczas, gdy człowiek, jako jednostka, jasno zrozumie, jakie czynniki ograniczają jego
myśl i uczucia. Ograniczenia te sami sobie stwarzamy, bowiem cała nasza umysłowość
wciąż dąży do zabezpieczenia się, za pomocą własności, rodziny, idei czy wierzeń. Owo
psychologiczne zjawisko nieustannego dążenia do bezpieczeństwa wytwarza konieczność
doskonalenia i pomnażania przedmiotów - wytworów myśli i rąk. Przedmioty, podobnie jak
imię, rodzina, wiary i przekonania, nabierają ogromnego znaczenia, gdyż w nich szukamy
zadowolenia i szczęścia, a gdy nie mogą nam tego dać, myśl stwarza sobie inne, wyższe
formy wierzeń i zabezpieczeń się. Ale dopóki wciąż dążymy do własnej ochrony i
bezpieczeństwa, na zrozumienie istotnego stosunku człowieka da człowieka nie ma
miejsca; stosunek ten sprowadza się wówczas do szukania własnej przyjemności i
zadowolenia, a nie jest procesem odkrywania siebie. Zrozumienie istotnych stosunków
pomiędzy ludźmi jest niezmiernie ważne. Nie ma życia w odosobnieniu. Istnieć znaczy być
w pewnym stosunku do wszystkiego co nas otacza; nie ma istnienia bez związków i
stosunków. Każdy stosunek składa się z wyzwania i odpowiedzi. Wzajemne stosunki ludzi
stanowią społeczność; nie jest ona niezależna od nas, tłum nie jest czymś samoistnym i
od nas oddzielonym, jest wytworem naszym, naszego stosunku do innych. Stosunki i
związki tworzą się ze świadomości wzajemnego oddziaływania na siebie. Na czymże
opierają się one wśród nas? Mówimy, iż na współzależności i na wspomaganiu się
wzajemnym; ale poza sentymentalnym parawanikiem, który przed sobą stawiamy, co jest
ich aktualnym, konkretnym podłożem? Czyż nie szukanie własnej przyjemności? Jeśli nie
spodobam się wam, postaracie się mnie pozbyć, jakimkolwiek sposobem, a jeśli się
spodobam, jesteście gotowi mnie przyjąć za sąsiada, przyjaciela, żonę lub nauczyciela.
Czyż nie jest to niezaprzeczalnym faktem?. Szukamy takich kontaktów z ludźmi, które dają
nam przyjemność, a jeśli jej nie znajdujemy, lub odmawiają jej nam, odwracamy się i
szukamy gdzie indziej; staramy się o rozwód lub znosząc niechętnie to, co jest, gonimy za
zadowoleniem w innym kierunku; zmieniamy nauczyciela, wstępujemy do innej organizacji
itd. Rzucamy się od jednego stosunku do drugiego, zanim nie znajdziemy takiego, który da
nam zadowolenie, wygodę, spokój itd. Ale gdy w stosunkach z ludźmi szukamy tylko
samozadowolenia, konflikt staje się nieunikniony. Gdy chodzi nam o zabezpieczenie się,
zaasekurowanie pewności, która nam się stale wymyka, zjawia się walka o posiadanie
danego człowieka, o władzę nad nim, a w ślad za nimi męka zazdrości i niepewności.
Żądza posiadania, agresywne żądania, chęć psychologicznego zabezpieczenia się i
uciechy, są zaprzeczeniem miłości. Mówi się o miłości jako o odpowiedzialności, o
obowiązku itd. Ale miłości w tym nie ma, co rzuca się w oczy w strukturze współczesnego
społeczeństwa. Sposób, w jaki traktujemy naszych znajomych, przyjaciół, żony, mężów i
dzieci, wykazuje zupełny brak miłości w naszych wzajemnych stosunkach.
Jakież więc mają znaczenie nasze związki z ludźmi? Obserwując siebie w stosunkach z
ludźmi, czyż nie dostrzeżemy, iż są one procesem odkrywania siebie samych? Czyż nie
odsłania nam naszego stanu kontakt z innym człowiekiem, jeśli tylko jasno zdajemy zeń
sprawę? A więc stosunki i związki moje z ludźmi są odkrywaniem siebie, stają się pomocą
w samowiedzy; uciekamy od tych, które odsłaniają nam nieprzyjemne, niepokojące myśli i
czyny, do innych, które łagodzą i dają nam wygodę. A przecież te, które się opierają na
wzajemnym zadowoleniu, mają tak małą wartość, i odwrotnie, cenne są te, w których
odkrywamy siebie. Miłość nie jest stosunkiem. Dopiero gdy ten drugi człowiek staje się
ważniejszy aniżeli sama miłość, rozpoczyna się stosunek rozkoszy i bólu. Ale gdy
kochając oddajemy siebie do dna i bez reszty, nie ma w tym ani stosunku wzajemnego
zadowolenia, ani też odkrywania siebie. Miłość nie ma nic wspólnego z
samozadowoleniem. Piękna jest taka miłość. Nie ma w niej żadnych tarć, jest to stan
całkowitości i pełni, ekstatycznego bytu. Znamy te momenty, rzadkie, szczęśliwe chwile.
Gdy przedmiot naszego uczucia staje się ważniejszy aniżeli miłość, miłość cofa się i
poczyna się konflikt zazdrości, lęku, żądzy posiadania itd. Wówczas miłość oddala się
jeszcze bardziej, a im więcej się oddala, tym bardziej palące staje się zagadnienie
stosunku, zatraca się jego sens i wartość. Nie można sprowadzić miłości żadną
dyscypliną, żadnymi określonymi środkami, ani intelektualną do niej tęsknotą. Jest to stan
bycia, który przychodzi, gdy ustaje działanie osobistej jaźni. Ruchów naszej osobowości
nie należy opanowywać ani tłumić, ani też obawiać się, czy starać ujmować w karby
dyscypliny; trzeba je rozumieć, trzeba jasno zdawać sprawę z przejawów jej działania we
wszystkich jej poziomach i warstwach.
Bez samowiedzy nie może istnieć prawdziwa myśl; a myśl zgodna z prawdą może
zaistnieć w każdym z nas tylko wtedy, gdy widzimy jasno nasze codzienne czyny, myśli i
uczucia. W takim jasnym, spokojnym zdawaniu sobie sprawy, bez cienia potępiania,
usprawiedliwiania, czy też utożsamiania się, każda myśl może być zrozumiana i
doprowadzona do swego końca. Tym sposobem, tj. przez wolną od wyborów, jasną
świadomość umysł oswobadza się od wszelkich stworzonych przez siebie więzów i
przeszkód; tylko w tym stanie wolności może zaistnieć prawda.
Nie chodzi więc o wyznawanie jakiegokolwiek systemu, religijnego czy politycznego, a o
to, abyśmy jako jednostki uświadomili sobie jasno chaos, konflikt i cierpienie w nas
samych. Ale z chwilą, gdy zaczynamy być świadomi naszego bólu i walki, niezwłoczną
odpowiedzią jest chęć ujścia od nich, uciekając w wierzenia, w pracę społeczną czy
polityczną, identyfikując się z jakimś politycznym ruchem, lewicy czy prawicy, albo też w
zabawę. Ale uciec od męki i walki nie znaczy znaleźć rozwiązanie; odwrotnie, uchodzenie
od nich tylko je wzmaga. Wyjścia, które podają organizacje religijne jako środki zaradcze
na obecny chaos, są niegodne uwagi myślącego człowieka; bowiem Bóg, o którym mówią,
jest Bogiem bezpieczeństwa i spokoju, a nie daje wcale zrozumienia chaosu i męki, w
jakich żyjemy. Bałwochwalstwo, tj. cześć oddawana przedmiotom, wytworom ludzkiej myśli
i rąk, tylko pobudza do powstania człowieka przeciwko człowiekowi, nie daje żadnego
wyjścia, nie wskazuje, jak zniweczyć ludzki ból, a tylko jak najłatwiej uciec lub odwrócić
uwagę, co jeno stępia uczucia i myśl. Podobnie i w systemach politycznych ludzie znajdują
łatwą ucieczkę od życia obecnej chwili, bowiem poświęca się w nich zawsze
teraźniejszość dla przyszłości. A przecież właśnie teraźniejszość jest jedyną bramą, przez
którą może przyjść rozumienie. Przyszłość jest zawsze niepewna; tylko teraźniejszość
może być przetworzona, gdy ogarniemy i zrozumiemy głęboko i w całej pełni to, co jest.
Więc ani zorganizowane religie ani systemy polityczne nie mogą rozwiązać trudności, ani
zapobiec chaosowi i cierpieniu ludzi.
Człowiek sam, tj. wy sami musicie stanąć twarzą w twarz z obecnym chaosem, odrzucić
wszystkie systemy i wierzenia i starać się zrozumieć, co się w tej chwili w was samych
dzieje. Bowiem czym my jesteśmy, tym jest świat; nie może być odrodzenia w świecie,
zanim nie przetworzymy wpierw siebie. Więc punkt ciężkości nie leży w przerabianiu
świata, ale w przetworzeniu jednostki, tj. nas samych. My jesteśmy światem i nie ma
świata bez nas.
Dla dokonania się tej przemiany przywódca, kierownik - duchowy czy świecki - jest
niepotrzebny, jest raczej przeszkodą, staje się czynnikiem degeneracji społeczeństwa.
Odrodzenie może nastąpić po odrzuceniu wszystkich przeszkód, jakimi są zorganizowane
religie i wierzenia, nacjonalizmy i wszelkie przegrody dzielące człowieka od człowieka i
podburzające jednego przeciw drugiemu, jak klasy, kasty, rasy, systemy itd. Odrodzenie
przychodzi gdy zaczynamy zdawać sobie jasno sprawę z naszych codziennych myśli,
uczuć i czynów.
Prawdę poznamy dopiero wówczas gdy uwolnimy myśl od wszelkich wartości i
zmysłowych podniet, od wytworów myśli i rąk człowieka. Żadna droga nie prowadzi do
prawdy. Trzeba zapuścić się na nieznane, nie odkryte oceany, by ją spotkać. Nie można
nikomu przekazać prawdy, bowiem wszystko, co da się przekazać, jest znane, a to, co jest
znane, nie może być rzeczywistym. Szczęście nie leży w mnożeniu programów i
systemów, ani w wartościach, które współczesna cywilizacja wytwarza; szczęście znajduje
się w wolności, którą daje prawość; nie jest ona sama w sobie celem, ale ma zasadnicze
znaczenie, bowiem tylko w wolności, którą przynosi, może zaistnieć prawda. Pogoń za
materialnymi i zmysłowymi wartościami i nieustanne ich pomnażanie może prowadzić
tylko do pogłębienia chaosu i nędzy, do dalszych wojen i katastrof.
Pokój i ład mogą zapanować na świecie tylko gdy my, jako jednostki, przez samowiedzę, a
więc zgodne z prawdą myślenie, nie zaczerpnięte z żadnej z ksiąg, nie naśladujące
żadnego nauczyciela, odrzucimy to wszystko, co wytwarza chaos, starcia i walki.
Celem człowieka nie jest nieustanna męka i walka, jest nim urzeczywistnienie miłości i
szczęścia, które przychodzą wraz z prawdą.
Jak żyć?
Przemówienie radiowe w Bombaju 16 lutego 1948
Świat, w którym żyjemy, składa się z jednostek, bez nich nie byłoby społeczności.
Wszystkie problemy świata sprowadzają się do zagadnienia stosunku człowieka do
człowieka. Można więc powiedzieć, iż zagadnienie jednostki jest zagadnieniem świata.
Cały świat nie jest niczym innym jak jednostką w jej stosunku do innych, opartym na jej
pojęciu o sobie samej.
Człowiek jest wytworem całokształtu procesów życia, nie zaś oddzielną od świata energią;
jego istota nie wyrasta z antagonizmów. Wszystko, co oddziałuje na jednostkę, oddziałuje
też głęboko na cały świat; nie można tych procesów rozdzielić; odrodzenie jednostki odbija
się niezwłocznie i w całej pełni w przemianie świata.
Głęboka, zasadnicza rewolucja nie może się dokonać bez odrodzenia jednostki. A bez
rewolucji, od samych podstaw, wszystkich wartości, prawdziwy ład nie jest możliwy.
Chodzi nam właśnie o wywołanie takiej rewolucji. Jest to rewolucja myśli i uczuć, a stąd i
czynu. Te trzy czynniki nie są oddzielne, stanowią jednolity proces i są współzależne.
Zrozumienie Rzeczywistego - a tylko ono może zapewnić trwałe szczęście ludzkości -
może dokonać się tylko gdy w naszym własnym życiu zapanuje pokój i ład, gdy sami
wyjdziemy z panującego chaosu. Zanim tego nie zrozumiemy, wszystko, cokolwiek byśmy
robili, tylko powiększy chaos i cierpienie, prowadząc do dalszych katastrof.
Wy sami, tj. każda jednostka, jest nieskończenie ważniejsza od wszystkich systemów
religijnych i społecznych. Systemy utrudniają człowiekowi zrozumienie jego zagadnień; a
nadajemy im dziś więcej wagi aniżeli cierpieniu człowieka. Wszelkie wzory i przepisy
postępowania przekreślają swobodę człowieka i prowadzą do chaosu i męki. Tylko w
zrozumieniu tego, co jest, teraźniejszości, aktualności, tkwi możliwość jej przetworzenia.
Można przemienić świat tylko teraz, zaraz, w teraźniejszym, nie kiedyś w przyszłości, tylko
tutaj, nie gdzie indziej.
Jeśli oglądamy się na systemy, które dają zawsze gotowe wzorce postępowania, z
konieczności wytwarzamy przywódców i kierowników, a ci oddalają nas od zasadniczego
problemu, tj. naszego własnego cierpienia. Nie można pokonać cierpienia żadnym
naśladownictwem ani przepisem postępowania; żaden przywódca religijny czy polityczny
nie jest w stanie zaprowadzić ładu w nas; każdy sam musi pojąć swój ból i chaos, jaki w
nim panuje; jeden i drugi rzutujemy ciągle w świat. Społeczność, z całym jej gwałtem i
upodleniem, jest to projekcja nas samych. Cierpienie nasze pojawia się w różnych
warstwach naszej świadomości, naszej fizycznej i psychicznej istoty; w każdym może
przybierać rozmaite formy, lepiej jednak nie zwracać uwagi na te, które są w nas odrębne
od innych, a skupić się na tych, które są nam wszystkim wspólne.
Wszędzie panuje dziś chaos ekonomiczny, a przyczyna jego leży w nadawaniu zbytniej
wagi przedmiotom materialnym i doznaniom zmysłowym. A przecież usiłujemy wciąż
usunąć chaos przez dalsze wzmacnianie tych samych czynników, przez wzmaganie
produkcji, tj. wyrabianie coraz większej ilości przedmiotów. Spodziewamy się, iż nowe
maszyny dostarczą nam coraz więcej zadowolenia, czyli główny nacisk kładziemy na
posiadanie różnych rzeczy, na własność, imię, klasę. Spójrzmy uważnie na siebie i wokół,
a przekonamy się, iż własność, imię i klasa nabrały dziś niezmiernego znaczenia, a
przerost ich musi niechybnie wywoływać konflikty pomiędzy ludźmi. Używamy
przedmiotów-wytworów ludzkich rąk lub maszyny - jako środków do przysłonięcia naszych
wewnętrznych konfliktów i udręczeń, do ucieczki od tego, co nas trapi.
A więc żaden nowy układ rzeczy, wedle jakiegokolwiek programu, czy to lewicy czy
prawicy, nie będzie miał znaczenia, zanim nie zrozumiemy psychicznej nędzy, chaosu i
udręki, w których żyjemy.
Największy nacisk należy położyć na stan walki i konfliktu w nas samych. Nieustanne
usiłowanie zaprowadzenia ładu w zewnętrznych warunkach naszego życia nie ma żadnej
wartości, gdyż czynniki psychiczne wezmą zawsze górę nad zewnętrznością, choćby była
najsprytniej zorganizowana i wzięta w mocne karby prawodawstwa.
Wewnętrzne konflikty w nas samych są czynnikiem najważniejszym; przejawiają się one w
naszym stosunku do przedmiotów, do ludzi i pojęć. Właśnie ów fałszywy stosunek jest
główną przyczyną cierpienia. Stworzyć stosunki i związki pełne prawdy jest zadaniem
każdego z nas, którzy chcemy znaleźć wyjście z potwornej męki i chaosu świata.
Nie można żyć w odosobnieniu od świata, bowiem istnieć znaczy pozostawać w pewnym
stosunku i związku ze wszystkim, co nas otacza. Bez zrozumienia tego stosunku nie
istnieje prawdziwy czyn; to, co zwykliśmy nazywać czynem, jest jeno poruszaniem się w
ciasnych ramach jakiejś ideologii; a taki ruch musi niechybnie sprowadzać dalsze
nieszczęścia i mękę. Stosunek istotny jest jednoczeniem się z drugim człowiekiem, a to
staje się niemożliwe gdy silnie akcentujemy naszą odrębność, gdy się oddzielamy. W
stosunku naszym do ludzi oraz rzeczy kierujemy się zazwyczaj chęcią zabezpieczenia się
w jakiejkolwiek dziedzinie naszego życia. Pogoń za przyjemnością i zadowoleniem,
szukanie ich w przedmiotach, ludziach i ideach, stwarza wokół nas mur, zamyka i oddziela
od innych, utrudniając, lub wręcz uniemożliwiając zjednoczenie. Łudzimy się sądząc, iż
obcujemy bezpośrednio z innymi, w istocie spoglądamy na nich z poza muru
odosobnienia, nigdy sami spoza niego nie wychodząc; stan ten wytwarza coraz większe
cierpienie, jak dla nas tak dla innych. Stosunki z ludźmi, spoza muru odosobnienia,
zawsze prowadzą do lęku i okrucieństwa.
Ale związki nasze z ludźmi wcale nie muszą prowadzić do zamykania się i oddzielania;
mogą być procesem odkrywczym, który nam ukazuje nas samych i prowadzi do
zrozumienia siebie. Rozumienie takie jest procesem jednolitym i wszechstronnym.
Prawdziwej samowiedzy, którą zdobywamy przez istotny stosunek do ludzi i rzeczy, nie
znajdziemy w książkach, ani przy pomocy przywódców i nauczycieli duchowych. Jeśli
oglądamy się na nich, przez to samo uchylamy się od bezpośredniego czynu.
A więc zdanie sobie sprawy ze znaczenia i funkcji naszego stosunku do przedmiotów,
ludzi i idei ma pierwszorzędną wagę. Cierpienie zjawia się nieuniknienie tam, gdzie ów
stosunek zamiast być procesem odkrywania prawdy o sobie staje się odosabnianiem się.
Gdy przychodzi ból, nie szukajmy ujścia, nie uchylajmy się odeń, zwróćmy raczej uwagę
na nasz stosunek do różnych rzeczy, bo jest on zawsze główną przyczyną naszego
cierpienia. Ból jest skutkiem jakiegoś fałszu w intencji, w naszych stosunkach i związkach
z ludźmi; gdy szukamy w nich samozadowolenia, ucieczki lub zabezpieczenia się i
pewności, gdy zbliżamy się do drugiego człowieka z pewnym z góry ułożonym zamiarem
lub oczekiwaniem, w podejściu takim tai się zawsze pewna forma wyzysku i okrucieństwa.
Dlatego tyle jest dziś na świecie gwałtu, że istnieje on w samym naszym stosunku do ludzi
i rzeczy.
Ideał łagodności jest tylko ucieczką przed zbadaniem i zrozumieniem, czym jest gwałt sam
w sobie. Człowiek wyznający ten ideał, usiłujący nie zadawać żadnej przemocy nikomu,
nie szuka przez to samo zrozumienia i przetworzenia samego gwałtu od podstaw.
Łagodność jest tylko ideałem, a gwałt - istniejącą aktualnością; można go zgłębić, pojąć i
przetworzyć gdy usuniemy fikcję ideału. Pojęcie odwrotnej wartości staje się zawsze
przeszkodą w zrozumieniu tego, co jest. W odwrotności gwałtu ukrywa się także gwałt; nie
jest to nigdy miłość, która ukrywa w sobie tylko swą własną wieczność. Człowiek goniący
za ideałem nie może poznać tej miłości nigdy, bowiem interesuje go wciąż stawanie się
łagodnym, czyli czymś innym niż jest, a to jest zawsze wyrazem naszego
"ja" (osobowości) w pozytywnej, negatywnej, stwierdzającej czy zaprzeczającej formie.
Chcąc znaleźć wyjście z cierpienia trzeba odrzucić ideał, gdyż nigdy nie można zrozumieć
Zgłoś jeśli naruszono regulamin