[AoixUruha] Garderoba.txt

(25 KB) Pobierz
 Tytuł: Garderoba
Autor: Lilien
Para: Aoi x Uruha
Wiek: 16+
Gatunek tekstu: Yaoi 
Ostrzeżenia: sceny erotyczne, liczne błędy
Od autora: jest to w swoim rodzaju zapowied kolejnego oneshota, z jednej strony lekko się z nim łšczy a z drugiej nie; BARDZO PROSZĘ O SKOMENTOWANIE WSZYSTKICH MOICH OPOWIADAŃ!!

Z dedykacjš dla
- Aoi, która czkała na to od wczoraj ;* Jeszcze raz przepraszam...
- Anety, która czytała to w wersji demo i zachęciła do wczeniejszego dodania... (dużo się zmieniło?)
- oraz dla każdego, kto skomentował mojego bloga, a w szczególnoci dla setsune za bardzo liczne komentarze...
- no i jeszcze dla każdego, kogo bloga czytam i komentuje... ^^
- a na koniec dla ludzi z forum...

Dzisiejszy dzień był naprawdę wspaniały. Słońce wieciło jasno, ale nie było przy tym za goršco. A w dodatku gralimy dzisiaj koncert, a dla mnie zawsze było to wspaniale uczucie. Wszedłem do garderoby i zostawiłem w niej wszystkie swoje rzeczy, po czym podszedłem do Kai'a, który stal w sali "do prób".
- Gdzie reszta?
- Ruki jedzie z Aoi'm a Reita jest w... - Nagle drzwi się otworzyły a do pomieszczenia wszedł umiechnięty basista. - Nieważne.
Już na pierwszy rzut oka widać było, że Kai jest zły. A ja zastanawiałem się tylko, dlaczego Yuu przywozi na probe naszego wokalistę. Rozumiem jakby mieszkali niedaleko siebie, albo było by mu po drodze, ale nie. Ich mieszkania w przeciwnych kierunkach od klubu. Czekalimy na nich ponad pol godziny. Ja z każdš mijajšcš minutš wzdychałem coraz bardziej dobity moimi rozmyleniami a Kai coraz bardzie zdenerwowany. Mylałem, że to przez ich spónienie, ale Reita powiedział mi, że jest taki od rana, a do tego przez cały czasz powtarzał: "niedorozwinięty bachor". A mówił to z takš wciekłociš jakby ta osoba zabiła mu kogo z rodziny. Kiedy w końcu przyjechali nasi spónialscy, Ruki szybko wszedł do pomieszczenia i nawet się z nami nie przywitawszy pocišgnš lidera za rękaw do ubikacji, mówišc, że musi z nim o czym poważnie porozmawiać. Ten natomiast po kilku minutach oporu z cichym westchnięciem poszedł za nim. Aoi natomiast usiadł kolo mnie i umiechnšł się widocznie z czego bardzo zadowolony.
- A ty, co taki radosny? Spónilicie się ponad pól godziny! - Prawie na niego krzykaczem a on tylko westchnš i zaczšł nas przepraszać tłumaczšc, że się, że były potworne korki. Jako nie mogłem w to uwierzyć. - A do tego razem. - Te słowa dodałem już sobie w mylach. Okropnie bolało mnie w okolicy serca, a była to wina naszego drugiego gitarzysty, w którym skrycie się kochałem już od 2 lat. Niestety wiem, że nie mam u niego żadnych, choćby najmniejszych szans.
Przez pierwszy rok mylałem, że jest heteroseksualny, więc nie chciałem, aby poczuł do mnie wstręt lub odszedł przez to z zespołu.. Lecz póniej powiedział nam, że od gimnazjum nie interesujš go kobiety tylko i wyłšcznie mężczyni. Z poczštku się ucieszyłem, w końcu sam bylem biseksualny, ale póniej, przez przypadek dowiedziałem się, jacy faceci sš w jego typie, a na pewno nie byli tacy jak ja. A to bolało znacznie bardziej, ponieważ nie bałem się odrzucenia ze względu na mojš płeć, lecz z braku miłoci, pożšdania. Żyłem sobie spokojnie, wzdychajšc do niego, nić o nim i nic mu oczywicie nie mówišc. Ponieważ wolałem cierpieć niż zostać wymiany i najprawdopodobniej zniszczyć nasza przyjań, albo nawet i zespól. A wtedy bolałoby jeszcze bardziej. Niestety, przez ostatni miesišc stopniowo opuszcza mnie chęć do życia, a co za tym szło, coraz częciej sięgałem po alkohol. Może i wczeniej lubiłem sobie popić, ale nie w takich ilociach, a na-pewno nie samemu. Moje zachowanie spowodowane jest  faktem, że Aoi często, ba, nawet bardzo często przyjeżdżał wszędzie wraz z Rukim, a ten oczywicie zawsze był wtedy wesoły i umiechnięty. Spojrzałem jeszcze raz na obiekt moich westchnień, który akurat stroił mojego akustyka. Stop, dlaczego on dotyka moja gitarę?
- Aoi!
-Cio? - Popatrzył na mnie z tym swoim słodkim i niewinnym umiechem jakby niczego nie zrobił. A przecież to jest moja gitara!
- Nie chce ci nic mówić, ale to jest moja gitara. - Powiedziałem spokojnie i odpowiednio zaakcentowałem słowo "mój", aby zrozumiał aluzje. Spojrzałem na niego wyczekujšco, ale zbytnio się nie przejšł.
- No to ci jš nastroje. - Olał mnie, rozumiecie to? On całkowicie zlekceważył słowa, które do niego powiedziałem.
- Aoi... - Przybliżyłem się w jego stronę i zaczšłem szturchać w bok, a dokładnie wiedziałem, że chłopak ma tam gilgotki. Nagle gitara wypadła mu z ršk. Niestety miała na tyle pecha, ze spadła gryfem do dolo i choć z niskiej odległoci, to i tak złamał się.
- Moja gitara! - Krzyknšłem przerażony i zostawilem Yuu w spokoju, klękajšc przy niej.
- Trzeba było mnie nie gilgotać. - Aoi westchnš cicho i wycišgnšł papierosa, aby zapalić. - Nie martw się, kupisz nowa.
- Ale ja jš lubiłem... - Nagle, po tych słowach łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Naprawdę lubiłem tš gitarę, dostałem ja kiedy w prezencie.
- Kouyou... Nie płacz. - Yuu nagle klęknšł koło mnie i przytulił mocno, wierzchem dłoni cierajšc łzy. Zarumieniłem się lekko na ten gest. - Kupie ci nowa, ładniejsza. Ale nie płacz, proszę. - Wtedy stało się co niesłychanego, pocałował mnie w czoło, głaszczšc przy tym po głowie jak dziecko. Zarumieniłem się jeszcze bardziej  i szybko spuciłem głowę, aby tego nie zauważył.
- Dobra. - Odpowiedziałem po chwili umiechajšc się do niego jak najszerzej. Niestety ta pięknš scenę przerwało nam chrzškniecie. Podniosłem głowę i zobaczyłem Rukiego z rękami na biodrach, jego mina właciwie nic nie wyrażała.
- Skończcie już, dobra. Nawet Reita przy was zasnšł. - W tym momencie spojrzelimy na basistę, który smacznie spał na kanapie. A zastanawiałem się, dlaczego było tak cicho. Zamiałem się na ten widok i wstałem z podłogi bioršc do reki swojš rozwalonš gitarę. Przez ułamek sekundy miałem wrażenie, że Yuu wcale nie jest z tego powodu zadowolony, ale wyperswadowałem sobie tš myl i poczochrałem mu z lekka włosy. Reszta dni minęła mi doć dziwnie. Aoi nom stop na mnie wpadał, a parę razy miałem z tego powodu niemały problem. Ze wszystkiego próbował mnie wyręczać, pomagać mi lub po prostu ze mnš przebywać. Oczywicie bardzo mi się to podobało, ale jednoczeni wydawało z lekka dziwne. Sam koncert przebiegł szybko, sprawnie i bez żadnych nieoczekiwanych sytuacji, do czasu. Kiedy przebierałem się w swojej garderobie przyszedł do mnie Kai.
- Uruha, masz chwilkę? - Zastanawiałem się, czego mógł ode mnie chcieć nasz lider.
 - Właciwie to tak. A co?
- Mam sprawę do ciebie. - Popatrzył na mnie przecišgle. - Aoi bardzo le się czuje i kto musi go zawieć do jego domu. - On chyba ze mnie sobie żartuje.
- Ale Kai, dlaczego ja?! - Bałem się, że mogę się nie powstrzymać widzšc go w takim stanie i zrobić co głupiego.
- Ja mam jeszcze pełno roboty, Ruki już prawie nie mówi, a Rreita utrzymuje, że nie wraca dzi do mieszkania. - Zrobił krótkš ale efektownš pauzę. -  A do tego wszystkiego Aoi poprosił żeby to ty go zawiózł.
- Ale... - Po chwili doszły do mnie ostatnie słowa Kai'a. Umiechnšłem się do siebie zadowolony, przecież nie mogłem zawieć kogo kogo kocham. - Dobra. - Kai popatrzył na mnie chwile, jakby nie mógł uwierzyć, że tak szybko się zgodziłem. Cóż, zawsze byłem doć upartš osobš. Pożegnał się i wyszedł z pomieszczenia.
Po spakowaniu swoich rzeczy i oczywicie przebraniu się w normalne ciuchy oraz zmyciu makijażu, co mi chwile zajęło. Poszedłem do garderoby przyjaciela. Po drodze minšłem Reite, który rozmawiał przez telefon, walnšłem go po przyjacielsku w ramię.
- A ty gdzie imprezujesz, że na noc się nie wracasz? - Popatrzył na mnie zdziwiony.
- O co ci chodzi?
- Mieć tajemnice, przed najlepszym przyjacielem. Nieładnie. - Rozemiałem się głono i zostawiłem go samego idšc dalej prosto korytarzem. Dopiero po chwili zdziwiło mnie jego zachowanie, ale basisty już nie było. Pod drzwiami do garderoby Aoi'ego spotkałem Rukiego, który wychodził włanie z tego pomieszczenia
- Jak tam Ruki? Słyszałem że już nie mówisz. - On tylko pokiwał potwierdzajšco głowš.
- Zajmij się nim dobrze. - Wychrypiał po chwili z bardzo dziwnym wyrazem twarzy. Jak tylko poszedł, ja wszedłem do rodka. Shiroyama leżał na kanapie z okładem na czole.
- Jak się czujesz?
- Fatalnie. - Odpowiedział umiechajšc się przy tym szeroko. - Ale jak cie widzę jest mi już dużo lepiej.
Na te słowa, który raz tego dnia zarumieniłem się lekko. A może mam u niego jakie szanse, choćby najmniejsze.
Jego garderoba była mniejsza od mojej. Z jednej strony toaletka, drzwi do łazienki, z drugiej stolik i jakie wieszaki a na wprost drzwi stała mała, skórzana kanapa. Nie zapominajšc, że było tam pełno ciuchów i gitar Aoi'ego.
- Zbieramy się.
- Ale ja sobie sam poradzę. - Westchnšłem zrezygnowany. Dopiero co chciał abym się nim zajšł, a teraz uważa, że sam sobie poradzi. Cóż za szybka zmiana zdania. - Gitary się nie zmieszczš a do tego nie zostawię tu samochodu, póniej musiałbym po niego wracać.
- Niech ci go Ruki weżnie. - Spojrzał na mnie z doć dziwnš minšł, jakbym był idiotš.
- Ale on mieszka w całkowicie innym kierunku niż ja.
- Ale jako nie przeszkadzało ci to wszędzie z nim jedzić. - Powiedziałem z wyrzutem. Bylem o niego teraz cholernie zazdrosny.
- Bo mieszkał u mnie. - Te słowa spadły na mnie niczym głaz i spowodowały pękniecie czego w moim sercu. A jednak byli ze sobš. Jedna łza spłynęła mi po policzku, a za niš kolejne.
- Uru? - Nie odezwałem się, stałem nadal ze spuszczonš głowš plšczšc. - Uru, nie plšcz. Nie lubię tego.
Po tych słowach po prostu podszedł do mnie i mocno do siebie przytulił. Postanowiłem postawić wszystko na jedna kartę.
- Aoi, ja... Ja... Ja cię kocham. - Chciałem się schować jak małe dziecko, które przyznało się do czego straszne i obawiał się kary. Ja balem się odrzucenia, któr...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin