Celem planu, przyjętego na okres 10 lat, było uczynienie Europy najbardziej dynamicznym i konkurencyjnym regionem gospodarczym na świecie, rozwijającym się szybciej niż Stany Zjednoczone. Strategia opiera się przede wszystkim na założeniu, że gospodarka krajów europejskich wykorzysta do maksimum innowacyjność opartą na szeroko zakrojonych badaniach naukowych, zwłaszcza w nowoczesnych dziedzinach wiedzy, co miało się stać głównym motorem rozwoju. W 2004 roku specjalny zespół na czele z byłym premierem Holandii Wimem Kokiem opracował raport podsumowujący dotychczasowe rezultaty strategii - według słów byłego przewodniczącego Komisji Europejskiej, włoskiego polityka Romano Prodi, konkluzja raportu jest pesymistyczna: od czasu szczytu lizbońskiego Unia Europejska pozostała jeszcze bardziej w tyle za Stanami Zjednoczonymi.
Dekada lat 90. ujawniła wyraźne słabości UE, zwłaszcza w porównaniu do Stanów Zjednoczonych: wolniejsze tempo rozwoju oraz mniejszą zdolność do tworzenia i absorpcji nowych technologii. Unia przegrała z USA już lata 80, jednak dopiero lata 90. pokazały wyraźnie, że radzi sobie ona znacznie gorzej z presją konkurencyjną wynikającą z globalizacji i przechodzeniem na gospodarkę opartą na wiedzy. W ciągu ostatnich 20 lat Unia rozwijała się w tempie 2,3% rocznie, podczas gdy USA 3,3%. Te fakty i wyzwania były decydującym impulsem dla sformułowania Strategii Lizbońskiej. Od początku dostrzegano również wyzwanie starzenia się społeczeństw.
Osiągnięciu ambitnych celów Strategii Lizbońskiej mają służyć następujące działania systemowo-regulacyjne:
· szybkie przechodzenie do gospodarki opartej na wiedzy, w tym rozwój społeczeństwa informacyjnego, badań i innowacji oraz kształcenie odpowiednich kwalifikacji i umiejętności;
· liberalizacja i integracja tych rynków i sektorów, których wspólny rynek de facto nie objął: telekomunikacja, energetyka, transport, poczta, a także usługi finansowe oraz całość rynku usług;
· rozwój przedsiębiorczości: deregulacja i lepsze wsparcie ze strony administracji (likwidacja barier administracyjno-prawnych), łatwiejszy dostęp do kapitału i technologii, ograniczanie zakłócającej konkurencję pomocy publicznej, tworzenie równego pola konkurencji;
· wzrost zatrudnienia i zmiana modelu społecznego: wzrost aktywności zawodowej, uelastycznienie rynku pracy, poprawa edukacji, unowocześnienie systemu zabezpieczeń społecznych, ograniczanie biedy i wykluczenia społecznego;
· dbałość o trwałe fundamenty rozwoju i środowisko naturalne: ograniczanie zmian klimatycznych, zachowanie zasobów naturalnych.
W sensie treści merytorycznych Strategia Lizbońska jest bardziej zebraniem w jeden pakiet i kontynuacją różnych zamierzeń i procesów, które się już toczyły wcześniej, niż kreacją zupełnie nowego programu. Jej zaletą jest jednak wszechstronność i próba realizacji całościowego, zintegrowanego podejścia do stymulowania rozwoju, w którym poszczególne elementy polityki zazębiają się wzajemnie. Strategia składa się bowiem z trzech filarów: ekonomicznego, społecznego i ekologicznego (dodanego na szczycie w Göteborgu w czerwcu 2001r.)
Istotą przewidzianych działań strategii jest dążenie do lepszego wykorzystania istniejącego potencjału UE – pracy, wiedzy, kapitału, skali działania, itp. poprzez deregulację i urynkowienie z jednej strony, oraz aktywne budowanie nowych przewag konkurencyjnych z drugiej. Ten ostatni cel ma być realizowany dzięki bardziej prorozwojowemu wydatkowaniu pieniędzy publicznych.
Niewykorzystywanie potencjału Unii w największym stopniu dotyczy zasobów pracy. W USA stopa zatrudnienia wynosi 73%, zaś w UE 64%. W Unii pracuje się znacznie krócej (np. 1500 godzin w roku w Niemczech, podczas gdy w USA – 2100, a w Korei 2500) i szybciej przechodzi się na emeryturę (w wieku 60 lat, podczas gdy w USA – 63). Druga rezerwa rozwojowa to niezrealizowana koncepcja jednolitego rynku. Rynki telekomunikacji, energii, transportu czy usług finansowych są w UE nadal silnie rozdrobnione – przez co koszty zaopatrywania się na tych rynkach dla przedsiębiorstw i gospodarstw domowych są znacznie wyższe niż w USA, a jakość porównywalnych usług niższa.
Adresatem Strategii Lizbońskiej są przede wszystkim kraje członkowskie Unii. Jej wdrażanie odbywa się w dużym stopniu poprzez otwartą metodę koordynacji, a także poprzez tradycyjny mechanizm regulacyjny (dyrektywy). Otwarta metoda koordynacji należy do „miękkich”, „perswazyjnych” metod realizacji wspólnych przedsięwzięć. W uproszczeniu polega ona na monitoringu, porównywaniu i ocenie wdrożenia uzgodnionych celów. Realizacja Strategii Lizbońskiej ma więc w znacznym stopniu zdecentralizowany charakter, dzięki czemu można poruszać się do przodu mimo zróżnicowanych warunków ekonomicznych i kulturowo-społecznych. Dużo zależy od woli politycznej rządów, ale istnieje też wzajemna presja, zaś cały proces jest przejrzysty i widoczny dla opinii publicznej. Strategia Lizbońska nie jest jednak raz objawioną i spisaną biblią. Na corocznych, wiosennych szczytach Rady Europejskiej ulega ona uzupełnieniom, rozwinięciom i przewartościowaniom.
Realizacja Strategii Lizbońskiej postępuje, ale z opóźnieniami i niekiedy w sposób nadmiernie kompromisowy. Dwa jej elementy są szczególnie trudne. Doprowadzenie do końca realizacji idei jednolitego rynku w sferach szczególnie wrażliwych – takich jak np. transport, energetyka czy rynek kontroli nad przedsiębiorstwami – gdzie przesłanki ekonomiczne bardzo silnie łączą się z uwarunkowaniami społecznymi (ochrona miejsc pracy i przywilejów socjalnych) i prestiżowo-politycznymi. Drugą trudnością jest zmiana niektórych elementów systemu socjalnego – np. podniesienie wieku przechodzenia na emeryturę, zmniejszanie zasiłków dla bezrobotnych, skrócenie czasu wypowiedzenia itp. Realizacja tych elementów jest tym trudniejsza, iż radykalnie zmieniły się warunki wdrażania strategii – gospodarka światowa wyraźnie zwolniła, zaś w Unii pojawiły się tendencje stagnacyjne i napięcia budżetowe (Niemcy, Francja).
Strategia Lizbońska pozostaje jednak najlepszą odpowiedzią na wyzwania, przed którymi stoi UE. Zmianie musi jednak ulec jej wewnętrzna priorytetyzacja oraz podejście do samego wdrażania. U swych narodzin strategia jawiła się jako bezbolesny sposób rewitalizacji gospodarki UE realizowany na fali dobrej koniunktury. Wydawało się, że inwestując więcej publicznych pieniędzy w badania, edukację i infrastrukturę społeczeństwa informacyjnego osiągnie się taki przyrost produktywności, iż zmiana społeczno-gospodarczych reguł gry, a w szczególności redefinicja tzw. europejskiego modelu społecznego, nie będzie musiała być radykalna. Teraz widać, że bardziej fundamentalne dla rozwoju jest zwiększanie zatrudnienia, przedsiębiorczości, roli rynku i deregulacja. Proces dostosowywania do wyzwań demograficznych i globalizacyjnych musi być głęboki i bolesny. Nie ma innej drogi niż więcej i lepiej pracować, ściślej wiązać wzrost płac i świadczeń socjalnych z postępem produktywności, rozszerzać i poprawiać działania rynków m.in. wydobywając je z władania narodowych monopoli i protekcjonizmów. Konieczna jest przemiana kulturowo-mentalna i instytucjonalna – społeczeństwa Unii muszą określić nowy punkt równowagi pomiędzy wzrostem gospodarczym, a bezpieczeństwem socjalnym i zróżnicowaniami społecznymi. Kontynuacja modelu „państwa dobrobytu” oznaczałaby w przyszłości biedę dla wszystkich. Stawką jest już nie tyle dogonienie USA, co uniknięcie stagnacji rozwojowej.
http://www.pfsl.pl/news.php?id=140
2
martita6070