Notatki8.txt

(4 KB) Pobierz
47






























  PRÓŻNIAK
  Czy wiecie, jakim pocišgiem jedzie się najlepiej, najwygodniej i najspokojniej?
   Co? Nie wiecie?
  Próżniakiem!
  Takš nazwę nadali Żydzi bohopolscy skromnej kolejce łšczšcej szereg miasteczek: Bohopol,
  Hajsyn, Teplik, Niemirów, Haszczewatę i tym podobne grajdołki, których nigdy nie dotknęły
  stopy praojca Adama.
  Żydzi bohopolscy, którzy sami słynš w wiecie ze swych cnót, przypisujš Próżniakowi
  niezliczone zalety.
  Przede wszystkim  powiadajš  nigdy się na tej linii nie spónicie i zawsze zdšżycie na
  pocišg. A ileż to warte, że nie trzeba walczyć o miejsce? Często zdarza się, że w całym pocišgu
  znajduje się tylko jeden pasażer, który może sobie spokojnie spać w najwygodniejszej
  pozycji niczym sułtan. Nie ma w tym żadnej przesady. Oto już trzy tygodnie, jak jeżdżę
  Próżniakiem, a wydaje mi się, że wcišż stoję na jednym miejscu. Istne czary! Nie sšdcie
  jednak, że się na to uskarżam. Wprost przeciwnie. Jestem z tego bardzo zadowolony, gdyż
  widziałem po drodze tyle pięknych rzeczy i nasłuchałem się tylu historii i opowieci, że sam
  nie wiem, jak zdołam to wszystko zmiecić w moich zapiskach.
  Czyż niegodne sš na przykład utrwalenia na papierze dzieje budowy tej linii kolejowej?
  Gdy wydano rozporzšdzenie, aby założyć w tej okolicy tor kolejowy (Witte był wtedy ministrem),
  Żydzi mówili: Plotka! Po co kolej Teplikowi, Hajsynowi lub Holcie? Alboż to nie
  mogš istnieć bez kolei? Czy nie wypada im inaczej?
  Tak rozumowali tamtejsi Żydzi. Cóż dopiero mówić o bohopolanach? Ci, jak zazwyczaj,
  sypali dowcipami, drwili, pokpiwali sobie, wskazywali palcem na dłoń: Prędzej nam tu włosy
  wyrosnš...
  Póniej, gdy przyjechał inżynier i zaczšł sporzšdzać plany oraz mierzyć pola, Żydzi umilkli,
  a bohopolscy dowcipnisie umyli ręce. Ludzie ci nie przejmujš się bynajmniej, jeli staje
  się co wbrew ich przepowiedniom, i powiadajš:  Zdarza się, że nawet kalendarz nie zawsze
  trafnie przepowiada... Okoliczni mieszkańcy jęli się zwracać do inżynierów z poleceniami,
  listami i probami, aby im dali pracę. Żydzi zawsze poszukujš zarobku. Teplikowscy, hajsyńscy
  i bohopolscy obywatele słyszeli, że przy budowie kolei można się wzbogacić. Na przykład
  Polakowowi kupcy żydowscy  i to nie tylko ci, którzy handlujš drzewem lub kamieniami,
  ale i tacy, co sprzedajš pszenicę i żyto  ofiarowali swoje usługi. Wszyscy Żydzi stali
  się koncesjonariuszami, dostawcami, budowniczymi kolei. Zawczasu już obliczali, ile na tym
  zarobiš.
  Jednym słowem, w całej okolicy zapanował pewien rodzaj febry kolejowej, na którš każdy
  Żyd zapadał. Pokusa była wielka. Bo któż nie chciałby stać się Polakowem i to w cišgu
  krótkiego czasu?
  Natłok i konkurencja dostawców i budowniczych przybrały takie rozmiary, że przydziału
  pracy dokonywano drogš losowania. Kto miał szczęcie lub spodobał się inżynierowi,
  ten otrzymywał robotę. A kto nie miał tego szczęcia, zadowalał się choćby najdrobniejszš
  czšstkš. Nie można mu było tej czšstki odmówić, gdyż wnet się odgrażał, iż wie, jak trafić do
  Petersburga i do sfer rzšdowych. Zastawiano perły, chałaty sobotnie, wydawano ostatni grosz,
  aby wykonać zamówienia. A potem przestrzegano dzieci, żeby stroniły od takiego interesu
  jak kolej.
  Niemniej jednak  co ma piernik do wiatraka? Żydzi wytężali się ponad siły i w końcu postawili
  na swoim: wbrew wszelkim przeciwnociom losu kolej stała się faktem. I mimo to, że
  w Bohopolu nazwano jš Próżniakiem, byli niš oczarowani, wychwalajšc bez końca jej zalety...
  Na przykład: szczycš się tym, że od czasu jak Próżniak jest Próżniakiem, nie zdarzyła
  się na tej linii ani jedna katastrofa. Jaka jest tego faktu przyczyna? Przyczyna jest, powiadajš,
  bardzo prosta: Kto idzie powoli, ten nie upada. A Próżniak istotnie porusza się powoli. Może
  nawet zbyt powoli. Lubujšcy się w dykteryjkach mędrkowie bohopolscy opowiadajš, że
  pewien mieszkaniec Bohopola wybrał się Próżniakiem do krewnego w Haszczewatej na
  chrzciny  a przyjechał na konfirmację.
  Opowiadajš też, jak to pewnego razu porodku linii kolejowej miała się spotkać berdyczowianka
  z niemirowskim młodzieńcem. Gdy przybyli na miejsce, młodzian był siwy jak
  gołšb, a dziewczyna nie miała już ani jednego zęba. Oczywicie musiano zerwać zaręczyny.
  Sam słyszałem od kupca z Hajsyna, że kilka lat temu, akurat w dzień Hoszano Rabo, zdarzyła
  się na tej linii, rzec można  prawdziwa katastrofa, która wywołała panikę na wszystkich
  stacjach i popłoch wród całej ludnoci. Katastrofę tę spowodował Żyd i, z przeproszeniem,
  pop. Opowiem wam o niej w następnym rozdziale dokładnie, tak jak mi jš opowiedział
  ów kupiec.
  Gdy przeczytacie do końca, przekonacie się, że to najprawdziwsza w wiecie historia.
  Kupiec z Hajsyna nie zmylałby podobnych rzeczy.

                                       KONIEC ROZDZIAŁU
Zgłoś jeśli naruszono regulamin