Fundacja3.txt

(53 KB) Pobierz
50






























               . 3. Na stacji granicznej .       
           
              - Czy Trevize mówił ci, że w każdej chwili możemy wykonać skok i wejć 
          w nadprzestrzeń? spytała Bliss, wchodzšc do ich wspólnej kabiny. 
              Pelorat, który siedział włanie pochylony nad dyskiem obrazowym, 
          podniósł głowę i powiedział: 
              - Prawdę mówišc, zajrzał tu tylko i powiedział: "za pół godziny". 
              - Niepokoi mnie sama myl o tym. Nigdy nie lubiłam skoków. Podczas 
          skoku mam takie dziwne uczucie, jakbym się wywracała na drugš stronę. 
              Pelorat spojrzał na niš z zaskoczeniem. 
              - Nie przypuszczałem, że jeste takš podróżniczkš. 
              - Właciwie nie jestem, i to nie tylko jako akurat ten element Gai. 
          Gaja w ogóle nie ma okazji do regularnych podróży w przestrzeni. Z samej 
          swojej natury ja-my-Gaja nie szukamy innych planet, nie prowadzimy z nikim 
          wymiany handlowej ani nic urzšdzamy wycieczek turystycznych. Mimo to kto 
          musi być na stacjach orbitalnych strzegšcych wejcia na Gaję... 
              - Tak jak wtedy, kiedy mielimy szczęcie cię spotkać. 
              - Tak, Pel - umiechnęła się do niego ciepło. - Albo nawet, z różnych 
          powodów, lecieć na Sayshell i w inne regiony gwiezdne... zwykle 
          potajemnie. Ale czy potajemnie czy nie, musi wykonywać skoki i oczywicie 
          odczuwa to cała Gaja. Skacze przecież to, co jest jej częciš. 
              - To niedobrze - rzekł Pelorat. 
              - Mogłoby być jeszcze gorzej. Cała, duża przecież, masa planety nie 
          bierze udziału w skoku, więc jego skutki sš osłabione. Wydaje się jednak, 
          że ja odczuwam to znacznie silniej niż reszta Gai. Zgodnie z tym, co stale 
          tłumaczy Trevizemu - że poszczególne elementy Gai nie sš identyczne. 
          Istniejš między nami różnice i na przykład moja struktura jest z jakiej 
          przyczyny szczególnie wrażliwa na skoki. 
              - Zaczekaj! - powiedział Pelorat, przypominajšc sobie nagle o czym. - 
          Trevize wyjanił mi to kiedy. Te sensacje odczuwa się w zwykłych 
          statkach. W takim statku, wchodzšc w nadprzestrzeń, opuszcza się normalne 
          pole grawitacyjne Galaktyki. a wychodzšc z nadprzestrzeni, powraca się do 
          niego. I włanie wyjcie z normalnej przestrzeni i powrót do niej powodujš 
          te sensacje. Ale "Odległa Gwiazda" jest statkiem o napędzie grawitacyjnym. 
          Jest zupełnie niezależna od pola grawitacyjnego, w zwišzku z czym 
          faktycznie ani z niego nie wychodzi, ani do niego nie powraca. Dlatego nic 
          w ogóle nie będziemy czuli. Zapewniam cię, kochanie, na podstawie swojego 
          własnego dowiadczenia. 
              - To wspaniale! Szkoda, że wczeniej o tym nie porozmawialimy. 
          Zaoszczędziłoby mi to niepotrzebnych obaw. 
              - Ma to jeszcze innš zaletę - powiedział Pelorat, czerpišc niezwykłš 
          przyjemnoć z faktu, że może wystšpić w nowej dla siebie roli eksperta od 
          spraw astronautyki. - Po to, aby wykonać skok. normalny statek musi się 
          znacznie oddalić od ciał o wielkiej masie, takich jak gwiazdy. Częciowo 
          dlatego, że im bliżej gwiazdy, tym silniejsze pole grawitacyjne, a co za 
          tym idzie, także te przykre sensacje odczuwane podczas skoku. Poza tym, im 
          silniejsze pole grawitacyjne, tym bardziej skomplikowane równania, które 
          trzeba rozwišzać, aby wykonać skok bezpiecznie i znaleć się po nim w tym 
          miejscu normalnej przestrzeni, w którym chce się znaleć. Jednakże na 
          statku o napędzie grawitacyjnym nie odczuwa się w ogóle żadnych sensacji 
          spowodowanych skokiem. W dodatku ten statek jest wyposażony w komputer, 
          który znacznie przewyższa normalne komputery i który potrafi z niezwykłš 
          szybkociš rozwišzywać nawet bardzo skomplikowane równania. Skutkiem tego 
          "Odległa Gwiazda" nie musi, jak inne statki, odsuwać się od jakiej 
          gwiazdy przez wiele tygodni na odległoć gwarantujšcš bezpieczny i wygodny 
          skok, gdyż potrzebuje na to tylko dwóch albo trzech dni. Jest to możliwe 
          przede wszystkim dlatego, że nie podlegamy działaniu pola grawitacyjnego, 
          a więc nie działa na nas siła bezwładnoci, i że - tu muszę przyznać, że 
          nie rozumiem jak to możliwe, ale Trevize zapewniał mnie, że tak jest - 
          możemy uzyskać znacznie większe przyspieszenie niż jakikolwiek statek o 
          normalnym napędzie. 
              - To wietnie, a fakt, że Trev potrafi kierować tym niezwykłym 
          statkiem, dobrze wiadczy o jego umiejętnociach. 
              Pelorat lekko zmarszczył Brwi. 
              - Bliss, proszę cię, mów "Trevize". 
              - No przecież tak mówię. Jednak kiedy go nie ma, mogę sobie pozwolić 
          na lekkie odprężenie. 
              - Nie rób tego. To tak jak z nałogiem, kochanie, nie można sobie 
          pozwolić nawet na trochę, bo znowu się wpada. On jest taki drażliwy na tym 
          punkcie. 
              - Nie na tym. To ja go drażnię. Nie lubi mnie. 
              - To nie jest tak - powiedział Pelorat z przekonaniem. - Rozmawiałem z 
          nim o tym... No, nie rób takiej chmurnej miny. Starałem się być bardzo 
          taktowny, dziecko. Zapewnił mnie, że nie ma absolutnie nic przeciwko 
          tobie. Jest nieufny w stosunku do Gai i przygnębiony faktem, że musiał 
          wybrać takš przyszłoć dla ludzkoci. Musimy mu to wybaczyć. Minie mu ten 
          nastrój, kiedy zrozumie, jakie pożytki płynš z takiego wyboru. 
              - Mam nadzieję, że się tak stanie, ale tu nie chodzi tylko o Gaję. Bez 
          względu na to, co on ci mówi, Pel - a pamiętaj, że bardzo cię lubi i nie 
          chciałby zranić twoich uczuć - on nie lubi mnie jako jednostki, a nie jako 
          Gai. 
              - Nie, Bliss. To niemożliwe. 
              - To, że ty mnie kochasz, Pel, nie znaczy, że każdy musi mnie kochać. 
          Pozwól, że ci wyjanię, o co tu chodzi. Trev... no dobrze, Trevize... 
          uważa, że jestem robotem. 
              Na nieruchomej zazwyczaj twarzy Pelorata pojawił się wyraz zdumienia. 
              - Na pewno nie uważa, że jeste sztucznie stworzonš istotš ludzkš - 
          powiedział. 
              - Dlaczego to cię tak zdumiewa? Gaja została założona przy pomocy 
          robotów. To fakt dobrze znany. 
              - Roboty mogły w tym pomagać, tak jak maszyny, ale to ludzie założyli 
          Gaję, ludzie z Ziemi. t Tak włanie sšdzi Trevize. Wiem, że tak sšdzi. 
              - Jak już mówiłem tobie i Trevizemu, w pamięci Gai nie zachowało się 
          nic na temat Ziemi. Ale za j to, choć minęło od tamtych czasów trzy 
          tysišce lat, w naszych wspomnieniach przetrwały roboty, które pracowały 
          nad przekształceniem Gai w wiat nadajšcy się do zamieszkania. My 
          tworzylimy wtedy Gaję jako ogólnoplanetarnš wiadomoć... Zajęło to sporo 
          czasu, Pel, i jest to kolejny powód tego, że nasze wspomnienia z 
          najdawniejszej przeszłoci sš tak nieostre. I być może, wbrew temu, co 
          myli 
              Trevize, to wcale nie było tak, że wymazała je Ziemia... 
              - Dobrze, Bliss - powiedział ze zniecierpliwieniem Pelorat - ale co z 
          tymi robotami? 
              - No cóż, kiedy już powstała Gaja, roboty wyr niosły się. Nie 
          chcielimy takiej Gai, która obejmowałaby też roboty, bo bylimy i 
          jestemy nadal przekonani, że na dłuższš metę taki element jak one byłby 
          szkodliwy dla ludzkiej społecznoci, bez względu na to, czy byłaby to 
          społecznoć izoli czy społecznoć ogólnoplanetarna. Nie wiem, w jaki 
          sposób doszlimy do tego wniosku, ale możliwe, że opieralimy się na 
          wypadkach, które miały miejsce w tak wczesnych dziejach Galaktyki, że nie 
          sięga do nich pamięć Gai. 
              - Jeli roboty wyniosły się... 
              A jeli częć ich pozostała? A jeli jestem jednym z nich... liczšcym 
          może nawet piętnacie tysięcy lat? Trevize podejrzewa, że tak włanie 
          jest. 
              Pelorat wolno potrzšsnšł głowš. - Ale nie jeste. 
              - Na pewno wierzysz w to, co mówisz? 
              - Oczywicie. Nie jeste robotem. 
              - A skšd wiesz? 
              - Po prostu wiem. Nie ma w tobie nic sztucznego. Jeli ja nic takiego 
          nie zauważyłem, to na pewno nie mógł tego zauważyć nikt inny. 
              - A czy nie jest możliwe, że zostałam tak znakomicie, w 
          najdrobniejszych szczegółach skonstruowana, że nie można mnie odróżnić od 
          prawdziwego człowieka? Gdyby tak było, to czy byłby w stanie odróżnić 
          mnie od prawdziwego człowieka? 
              - Nie sšdzę, żeby skonstruowanie takiego robota było możliwe - 
          powiedział Pelorat. 
              - No a gdyby, wbrew temu, co sšdzisz, było to jednak możliwe? 
              - Ja po prostu w to nie wierzę. 
              - No to przyjmijmy, że jest to przypadek czysto hipotetyczny. Jak by 
          się czuł, gdybym była robotem, którego nie można odróżnić od człowieka? 
              Pelorat strzelił nagle palcami prawej ręki. 
              - Wiesz, sš legendy o kobietach, które zakochały się w sztucznych 
          mężczyznach, i odwrotnie. Zawsze mylałem, że ma to jakie alegoryczne 
          znaczenie i nigdy nie przyszło mi do ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin