I tre volti della paura [Czarne święto] (1963) - Polskie napisy.txt

(21 KB) Pobierz
00:00:16:BLACK SABBATH
00:00:22:Na motywach opowiadań
00:00:24:Czechowa, Tołstoja i Maupassanta.
00:01:02:Podejdcie bliżej.
00:01:05:Co wam powiem.
00:01:11:Panie i panowie,|nazywam się Boris Karloff.
00:01:15:Pozwolicie, że wam przedstawię...
00:01:17:trzy krótkie opowieci|o zjawiskach strasznych i nadprzyrodzonych.
00:01:21:Mam nadzieję, że nie przyszlicie|do kina samotnie.
00:01:25:Oglšdajšc ten film|zrozumiecie, że...
00:01:28:duchy i wampiry...
00:01:32:sš wszędzie.
00:01:35:Jeden może włanie|siedzieć obok was.
00:01:39:Zapewniam,|one też chodzš do kina.
00:01:42:Wampiry wyglšdajš zupełnie normalnie,|bo takie włanie sš.
00:01:47:Poza tym, że...
00:01:49:majš przedziwny nawyk picia krwi.
00:01:53:Szczególnie krwi tych,|których kochajš.
00:01:58:Ale doć trajkotania|i marnowania czasu.
00:02:01:Zaczynajmy naszš pierwszš opowieć.
00:02:15:TELEFON
00:03:44:Halo. Halo?
00:04:20:Halo. Halo?
00:05:05:Halo.
00:05:08:Jeste taka piękna.|Zbyt piękna, Rosy.
00:05:12:Kto mówi?
00:05:16:Dowiesz się, zanim umrzesz.
00:05:20:Widzę twoje niebiańskie ciało.
00:05:23:Twoje jedwabiste ramiona...
00:05:25:doskonałe nogi.
00:05:28:Nie, nie zakrywaj ich.
00:05:30:Takie ciało|może doprowadzić do szaleństwa.
00:05:33:I ja cię zabiję.
00:05:35:Kto mówi?|Kim jeste?
00:05:39:Halo.
00:06:53:Dlaczego ubrała szlafrok?
00:06:56:Nie trzeba było.
00:06:59:Wolę, gdy nie masz nic na sobie.
00:07:02:Takš włanie chcę cię zastać.
00:07:04:Dostanę się do rodka,|nawet jeli zamkniesz drzwi.
00:07:06:Kim jeste?
00:07:08:- Czego ode mnie chcesz?|- Mówiłem ci.
00:07:10:Chcę cię zabić.|Pragnę zemsty.
00:07:15:Dobrze zrobiła|zapalajšc wszystkie wiatła.
00:07:18:Chcę widzieć, jak umierasz.|Rozumiesz, Rosy?
00:10:33:Wiem, że słyszysz.
00:10:43:Widziałem cię, wiesz?|Schowała pienišdze i kosztownoci.
00:10:46:Jakież to głupie.
00:10:48:Nic się nie zmieniła.|Nie pojmujesz, prawda?
00:10:52:Nie interesujš mnie twoje pienišdze...|Chcę ciebie!
00:10:55:Chcę twego wspaniałego ciała.|I będę cię miał. Będę!
00:10:58:Nie, żeby cię piecić,|ale by skręcić ci kark.
00:11:01:By ciskać twe gardło,|aż wyzioniesz ducha.
00:11:03:I zrobię to, Rosy.|Zobaczysz!
00:11:05:Kto mówi?
00:11:08:Kim jeste? Odpowiedz!
00:11:11:Błagam cię. Dłużej tego nie zniosę.|Czemu mnie nienawidzisz?
00:11:15:Co ja ci zrobiłam?
00:11:20:Nie dręcz mnie tak.|Proszę, odpowiedz!
00:12:57:"Frank Rainer zbiegł..."
00:13:20:Zaczynasz pojmować, czyż nie, Rosy?
00:13:24:Powiedz prawdę.|Nie spodziewała się tego, prawda?
00:13:27:Ale uciekłem, żeby cię odnaleć.
00:13:31:I wreszcie jestem blisko ciebie.|Bardzo blisko, Rosy.
00:13:35:I nic na to nie poradzisz.
00:13:37:Nie ma sensu dzwonić na policję.
00:13:40:Bo ja jestem bliżej niż oni.
00:13:42:Nie zapominaj o tym.|Jestem dużo bliżej.
00:13:45:Frank, posłuchaj.
00:13:48:Posłuchaj mnie, Frank!
00:14:24:- Halo.|- Mary, mówi Rosy.
00:14:26:Czeć, skarbie!
00:14:28:Nie spodziewałam się, że zadzwonisz.
00:14:32:Powiedziała, że nie chcesz|już nigdy mnie widzieć ani ze mnš rozmawiać.
00:14:37:Proszę, nie czas na to.
00:14:39:- Frank uciekł.|- Tak, czytałam o tym.
00:14:43:Więc czemu mi o tym mówisz?|Teraz możecie znów być razem.
00:14:47:Mary, daj spokój. Boję się.
00:14:49:On chce się zemcić,|jestem tego pewna.
00:14:51:Przyjed do mnie, proszę!
00:14:57:Chcesz, żebym przyjechała?
00:15:01:Czy dobrze słyszałam?
00:15:04:Tak. Błagam cię.|Przyjed tak szybko, jak tylko zdołasz.
00:15:06:On chce mnie zabić.
00:15:08:Dobrze, skarbie.|Nie żywię do ciebie urazy.
00:15:13:Daj mi pięć minut.
00:15:16:Dzięki. Pospiesz się.
00:15:35:Dlaczego zadzwoniła|do swej przyjaciółki Mary?
00:15:39:Masz nadzieję, że ci pomoże?
00:15:41:Mylała, że nie usłyszę?
00:15:44:Szeptała,|ale to bezcelowe.
00:15:48:Bo jestem blisko, mówiłem ci.
00:15:52:Bardzo blisko.
00:15:54:Dzwoń do kogo chcesz, Rosy.
00:15:56:To wszystko na nic.
00:15:58:Nawet, gdyby miała przy sobie armię.
00:16:02:Do rana będziesz martwa.
00:16:08:Słyszysz, Rosy?
00:16:10:Do rana...
00:16:13:będziesz martwa!
00:16:55:Rosy, to ja. Wpuć mnie.
00:17:08:- Czeć. Masz kłopoty?|- Jak się tu dostała?
00:17:11:Drzwi były otwarte.
00:17:17:Spójrz na to wiatło.
00:17:20:Została kochankš|faceta od liczników, czy co?
00:17:25:Przepraszam.
00:17:27:Prawie zapomniałam, że masz dobry gust.
00:17:30:To pewnie szef całej elektrowni.
00:17:38:Widzę, że niczego|tu nie zmieniła.
00:17:43:Wszystko jest takie, jak wtedy,|gdy byłymy przyjaciółkami...
00:17:46:i cišgle wpadałam do ciebie.
00:17:56:Jak za starych czasów.
00:17:59:Dalej, skarbie.|Opowiedz wszystko Mary.
00:18:03:Nie jestem w nastroju do żartów.|Wierz mi.
00:18:06:W porzšdku, Rosy.
00:18:08:Jak sobie życzysz. Żadnych dowcipów.
00:18:10:Zaczšł do mnie dzwonić,|jak tylko wróciłam do domu.
00:18:13:Mówi straszne rzeczy,|takim zimnym, przerażajšcym głosem.
00:18:17:Wie o wszystkim, co robię,|zna każdy mój ruch.
00:18:20:Gdy zadzwonił pierwszy raz,|byłam rozebrana...
00:18:24:a on o tym wiedział.
00:18:26:Wtedy ubrałam szlafrok...
00:18:28:a on też o tym wiedział.
00:18:30:Wiedział nawet,|że zadzwoniłam do ciebie.
00:18:33:Zupełnie jakby był w pokoju...
00:18:37:szpiegujšc mnie,|gotowy, by mnie zabić.
00:18:47:Nie bšd mieszna.
00:18:50:On zgaduje.|Kieruje się przeczuciem.
00:18:54:Też tak mylałam...
00:18:56:ale skšd wiedział,|że dzwoniłam do ciebie?
00:18:57:Zadzwonił do mnie zaraz po tym.
00:18:59:On zawsze o nas wiedział.
00:19:05:Ale nie wie jednego...
00:19:07:że przysięgła nigdy więcej|nie spotykać się ze mnš.
00:19:23:Powiedział, że umrę przed wschodem słońca.
00:19:27:To wyzyskiwacz, nie zabójca.
00:19:30:Uwierz mi, on chciał|tylko cię nastraszyć.
00:19:34:Mary, to ja go wydałam...
00:19:36:On o tym wie.
00:19:38:Boję się.
00:19:40:Chod.
00:19:43:Jestem tutaj.
00:19:45:Jutro razem pójdziemy|na policję.
00:19:49:Może sobie teraz dzwonić|ile razy zechce.
00:19:51:Daj mi koszulę nocnš.
00:19:54:W międzyczasie|zrobię ci herbatę.
00:20:30:Co robisz z tym nożem?
00:20:41:To na wszelki wypadek.
00:20:47:- Wcišż się boisz?|- Nie, już mi lepiej.
00:20:50:Wobec tego chod. Położysz się spać.
00:21:19:Co to?
00:21:20:Trucizna.
00:21:24:Pozdrowienia od Franka.
00:21:27:To rodek uspokajajšcy, głuptasie.
00:21:31:Dobrze ci zrobi.
00:21:33:Nie widzisz,|jaka jeste roztrzęsiona?
00:22:39:"Droga Rosy, przepraszam,|że tak cię wystraszyłam...
00:22:43:ale tylko w ten sposób mogłam|zmusić cię, by rozważyła...
00:22:46:swojš decyzję,|która tak mnie zabolała.
00:22:50:Przeczytałam o ucieczce Franka|i stšd zrodził się pomysł.
00:22:54:Głos, który słyszała... należał do mnie.
00:22:56:Nie znienawid mnie za to.
00:22:59:Czy tak strasznie było|spotkać się ze mnš ponownie?"
00:25:32:Niech cię szlag!
00:25:33:Jeste zawsze tam,|gdzie cię być nie powinno.
00:27:17:WURDULAK
00:31:17:Kto dał panu ten sztylet?
00:31:23:Czy tak wita się obcych|w tym domu?
00:31:26:Z broniš w ręku?
00:31:29:- Kim pan jest?|- Jestem hrabia Vladimir d'Urfé.
00:31:33:Nie planowałem zatrzymywać się tutaj.|Jechałem do Gersy.
00:31:37:Proszę mi wybaczyć...
00:31:40:ale ten nóż należy|do mojego ojca.
00:31:45:Proszę go wzišć.
00:31:48:Gdzie pan go znalazł?
00:31:54:Pokażę panu.
00:32:23:On był na tym koniu.|Zniknšł.
00:32:44:Przebiłem mu serce mieczem.
00:32:46:Teraz już nikogo nie skrzywdzi.
00:32:48:Jeli to pan go zabił,|niech Bóg pana błogosławi.
00:32:52:Czy to Alibeq?
00:32:53:Tylko on w okolicy...
00:32:55:ubierał się w ten sposób.
00:32:57:- Nie słyszał pan o Alibeq'u?|- Nie.
00:33:00:To turecki przestępca, proszę pana.|Straszny człowiek.
00:33:03:Zabił w okolicy wielu ludzi.
00:33:06:Widział pan, przebiłem mu serce.|Powinien pan to zrobić.
00:33:10:Powinienem?|Czemuż to?
00:33:15:Podobno on był wurdulakiem.
00:33:18:Miał to wbite w plecy.
00:33:34:Żylimy w strachu.
00:33:36:Nikt nie był bezpieczny...
00:33:39:a liczba ofiar rosła|z dnia na dzień.
00:33:42:Łatwiej byłoby znieć|każdš innš plagę.
00:33:47:Kiedy Alibeq zabił naszego zarzšdcę...
00:33:50:ojciec zdecydował, że już czas,|by dopać tego przeklętego Turka...
00:33:55:i powstrzymać go|raz na zawsze.
00:33:56:Razem z bratem chcielimy|ić z nim...
00:33:58:ale nam nie pozwolił.
00:34:00:Ojcu i pracodawcy|nie wolno się przeciwstawiać.
00:34:05:Dziękuję.
00:34:06:- Jak ci na imię?|- Zdenka.
00:34:11:Dziwne, ale piękne imię.|Nigdy wczeniej nie słyszałem takiego.
00:34:21:Turek, którego tak się balicie,|nie żyje.
00:34:25:Ktokolwiek go zabił,|wypiję jego zdrowie.
00:34:28:Tak, Alibeq nie żyje.
00:34:31:Teraz będziemy bać się|tylko naszego ojca.
00:34:37:Nie rozumiem.|Powinnicie się cieszyć.
00:34:41:Koszmar się skończył,|a wy nadal się boicie!
00:34:44:Jeli nasz ojciec nie wróci|w przecišgu dwóch godzin...
00:34:47:będzie pan musiał wyjechać,|dla własnego dobra.
00:34:51:Pozostanie tutaj,|nawet na jednš noc...
00:34:54:może być fatalne w skutkach,|proszę mi wierzyć.
00:35:04:Dlaczego zignorował pan|radę mojego brata?
00:35:08:Mogłem powiedzieć, że jestem|zbyt zmęczony, by jechać dalej...
00:35:12:albo, że rozmowa rozbudziła mojš ciekawoć.
00:35:14:Ale to nie byłaby prawda.
00:35:18:To przez ciebie zostałem.
00:35:26:Jest pan bardzo miły...
00:35:28:ale jeli mój ojciec wróci|po północy...
00:35:32:niewiele będzie pan mógł|dla mnie zrobić...
00:35:34:i sam będzie pan|w niebezpieczeństwie.
00:35:37:Musi pan jechać.
00:35:39:Uspokój się, Zdenko.|Na pewno nie ma sensu panikować.
00:35:44:Z pewnociš twój ojciec|nie jest potworem.
00:35:46:Proszę z tego nie żartować!
00:35:49:- Nie chciałem cię urazić.|- Wiem. Po prostu pan nie rozumie.
00:35:53:Powiedz mi, o co chodzi.
00:35:56:Proszę. Może będę mógł ci pomóc.|Zaufaj mi, Zdenko.
00:36:06:Ojciec za...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin