Nagrania 2P.doc

(274 KB) Pobierz
(nag

(nag. 1) – katecheza 2

Opowiadanie „Głos Muszli” – płytka

 

(nag. 2). – katecheza 3

W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego

 

(nag. 3). – katecheza 3

Ksiądz Marek zapytał na lekcji religii:

-Co trzeba zrobić, żeby się pomodlić?

-Wstać! – krzyknął Maciek.

-Uciszyć się – powiedziała spokojnie Ania.

-Czy to wystarczy? – pytał nadal ksiądz.

-A może klęknąć?

-I jeszcze złożyć ręce!

-I można zamknąć oczy... – dzieci mówiły jedno przez drugie. A ksiądz wciąż pytał:

-Czy to na pewno wystarczy?

W końcu w klasie zapadła cisza.

-To co trzeba zrobić, żeby wystarczyło? – spytał już cicho Maciek.

Ksiądz Marek odpowiedział:

-Możemy modlić się rano i wieczorem, w kościele i w drodze do szkoły, a nawet przy sprzątaniu w domu albo w czasie wędrówki po górach. Ale żeby się  modlić, trzeba najpierw uciszyć myśli, zwrócić je do Boga, przypomnieć sobie, że On tu JEST i słucha nas.

-A moja mama czasem nie słucha, gdy proszę o nowy piórnik albo opowiadam, jak chłopcy wygłupiali się na przerwie – powiedziała Kasia.

-A czy ty zawsze słuchasz mamy, gdy cię prosi, żebyś posprzątała mieszkanie albo kupiła chleb? – odpowiedziała pytaniem jej siostra bliźniaczka Marysia.

-To prawda, nie zawsze jej  słucham – westchnęła Kasia.

- A Bóg słucha nas zawsze, tylko my nie zawsze Go słyszymy... – dodał zamyślony Łukasz.

 

(nag. 4) – katecheza 4

Kiedy mama prasowała bieliznę Janek pochylony nad stołem zapisywał swoje postanowienia: „Jeśli zobaczę kogoś kto się topi – pisał chłopiec – natychmiast rzucę się do wody na ratunek. Jeśli będzie palić się dom, będę ratować dzieci. W czasie trzęsienia ziemi, bez lęku pójdę pomiędzy walące się domy, by ratować ludzi. Potem poświęcę całe moje życie biednym tego świata”.

W pewnej chwili usłyszał głos mamy:

-Janku proszę cię zejdź na dół do sklepu i kup bochenek chleba.

-Mamusiu – krzyknął Janek – nie widzisz, że pada deszcz!

 

(nag. 5) – katecheza 5

Zosia, uczennica trzeciej klasy od rana była bardzo rozdrażniona. Najpierw nie chciała wstać z łóżka, później grymasiła przy śniadaniu, a wychodząc z domu trzasnęła drzwiami i nie pożegnała się z mamą. W szkole nie uważała i dostała ocenę niedostateczną, a na koniec pokłóciła się z koleżanką, z którą wracała do domu.

Gdy wieczorem przy modlitwie robiła rachunek sumienia spostrzegła swoje grzechy i ogarnął ją wielki smutek. Najpierw ze strachu przed awanturą w domu ukryła zły stopień, który otrzymała w szkole, ale potem żałując swego postępowa­nia przeprosiła mamę i postanowiła także na następny dzień przeprosić koleżankę. Zosia przeprosiła też Pana Jezusa i postanowiła wyspowiadać się i poprawić swoją ocenę z matematyki.

 

(nag. 6). – katecheza 6

Dominik był bardzo biedny. Jego rodzice nie mieli pieniędzy nawet na to, aby codziennie dać mu do szkoły drugie śniadanie. Chłopiec często z wielkim smutkiem patrzył na tych, którzy wyciągali na przerwie kanapki z tornistra. Koledzy z klasy wpadli na pomysł, aby codziennie ktoś inny przynosił do szkoły więcej kanapek i dawał mu jedną. Dominik z tego powodu był bardzo szczęśliwy.

 

(nag. 7) – katecheza 6

Jeden chleb

(nag. 8) – katecheza 7

Niechaj będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament

 

(nag. 9) – katecheza 7

Bądźże pozdrowiona, Hostio żywa

 

(nag. 10) – katecheza 7

Niech będzie chwała i cześć i uwielbienie

 

(nag. 11) – katecheza 7

Zbliżam się w pokorze

 

(nag. 12) – katecheza 8

Czytaj biblię, módl się co dzień

 

(nag. 13) – katecheza 9.

Kto stworzył...

 

(nag. 14) – katecheza 10.

Jak rozpoznać mam Chrystusa

 

(nag. 15) – katecheza 11

Szymek nie znał swoich rodziców, bo zginęli w wypadku samochodowym, gdy jeszcze był mały. Przez kilka pierwszych lat wychowywała go babcia. Ale kiedy się rozchorowała chłopiec miał zamieszkać w domu dziecka. Bardzo był tym przygnębiony.

Na szczęście pod koniec roku szkolnego kochana ciocia i wujek zabrali Szymka do swego domu. Zamieszkał w pokoju z kuzynem Jackiem, który był dla niego jak starszy brat. W wakacje ciocia i wujek zabierali Jacka i Szymka na wycieczki rowerowe. Było wspaniale. Szymek chodził po domu i ciągle powtarzał: „Czuję się jak w raju. Jestem taki szczęśliwy! Tu jest jak w raju!

 

(nag. 16) – katecheza 12

Abraham nie miał syna

 

(nag. 17) – katecheza 14

Oto jest dzień

 

(nag. 18) – katecheza 16

Agnieszka otrzymała od rodziców nowy rower.

-możesz jeździć w parku – powiedziała mama – ale nie zjeżdżaj z górki, bo to niebezpieczne.

Agnieszka jednak uważała, że świetnie jeździ na rowerze i nic jej nie grozi. Pewnego dnia Agnieszka chciała popisać się swoją jazdą przed koleżanką zjeżdżając z wielkiej górki. Niestety jazda była za szybka i dziewczynka nie zapanowała nad kierownicą. Uderzyła w drzewo i upadła tak nieszczęśliwie, że złamała rękę i nogę. Wtedy dopiero zrozumiała, że powinna słuchać rodziców.

 

(nag. 19) – katecheza 16

Gdy Pan Jezus był malutki

 

(nag. 20) – katecheza 17

Pewna dziewczynka, która miała na imię Ania często nie słuchała swoich rodziców. Pewnego grudniowego poranka, kiedy wychodziła do szkoły mama zapytała:

-Aniu, czy masz czapkę i rękawiczki?

-Mamo, ale po co, przecież jest ciepło. Popatrz jak pięknie świeci słońce – szybko odpowiedziała Ania.

-Córeczko proszę natychmiast wrócić się po czapkę i rękawiczki – stanowczo powiedziała mama.

-Ależ mamo, ja nie chcę, poza tym wcale nie ma jeszcze śniegu by nosić rękawiczki i czapkę.

-Proszę nie dyskutować młoda panno – wtrącił się do rozmowy tato.

Ania ze spuszczonym nosem wróciła się do swego pokoju, założyła swoją nową czapkę na głowę, rękawiczki na dłonie i z wielką złością powędrowała do szkoły.

Kiedy jednak jej dom zniknął za zakrętem szybko zdjęła rękawiczki i czapkę chowając je do plecaka.

Wieczorem Ania poczuła się źle. Na nic zdały się syropy babci, ciepła herbata i inne lekarstwa, które były w domowej apteczce. Ania miała coraz większą temperaturę i kaszlała coraz bardziej. W nocy rodzice ze łzami w oczach zawieźli córeczkę na pogotowie. Przez kilka następnych dni Ania była bardzo chora i dopiero teraz uświadomiła sobie jak bardzo źle postąpiła. Chciała jednak naprawić swój błąd. Dlatego słuchała rodziców, pana doktora i bez grymasu połykała wszystkie lekarstwa, które przepisał pan doktor, chociaż wcale nie smakowały one najlepiej. Ania nie zapomniała także o modlitwie. Gorąco prosiła Pana Boga, aby przywrócił jej zdrowie, by mogła wrócić do domu. Bardzo tęskniła za rodzicami, chociaż odwiedzali ją codziennie, za babcią, która opowiadała jej piękne bajki, za koleżankami ze szkoły i za małym braciszkiem, który jeszcze nie umiał mówić. Nie chciała też opuszczać lekcji katechezy na której przygotowywała się do pierwszej komunii świętej.

Ania po tygodniu wyzdrowiała i wróciła do domu. Była z tego powodu bardzo szczęśliwa. Teraz już wiedziała, że życie, zdrowie jest bardzo kruche i trzeba o nie dbać, bo dał go Bóg. 

 

(nag. 21) – katecheza 18

Pewnego razu Dominik zauważył, że chłopcy oglądają, z zaciekawieniem jakieś pismo. Podszedł do nich i zobaczył, że takiego pisma nie powinni oglądać nawet dorośli. Chwycił to pismo potargał i wyrzucił. Któryś z chłopaków zaczął się śmiać z niego i powiedział mu:

-Na co masz oczy?.

Dominik odpowiedział:

-Abym patrzył na dobre rzeczy, podziwiał piękno. Szkoda żebym brudził sobie oczy takimi brzydkimi, nieprzyzwoitymi obrazkami, a przez to brudził swoje serce..

 

(nag. 22). – katecheza 19

Ewelinka dostała od taty nowe kredki. Z ogromną radością siadła przy biurku i zaczęła rysować. Chciała namalować domek z ogródkiem, drzewko i kwiatki jak na wsi, u babci, ale nic się jej nie udaje. Wzięła kolejną kartkę i próbuje zacząć od nowa, potem jeszcze raz i drugi... Wreszcie nie wytrzy­mała i zdenerwowana rzuciła kredkami o podłogę, tak że każda kredka złamała się na kilka części.

 

(nag. 23) – katecheza 19

Ewelinka dostała od taty nowe kredki. Z ogromną radością siadła przy biurku i zaczęła rysować. Chciała namalować domek z ogródkiem, drzewko i kwiatki jak na wsi, u babci, ale nic się jej nie udaje. Wzięła kolejną kartkę i próbuje zacząć od nowa, potem jeszcze raz i drugi... Zniecierpliwiona nieudanymi rysunkami dziewczynka ma ochotę zniszczyć kredki, ale przypomniała sobie, że tata prosił, aby je bardzo szanowała. Po chwili namysłu postanowiła poprosić starszą siostrę o pomoc w namalowa­niu babcinego domu.

 

(nag. 24) – katecheza 19

Wojtek bardzo chciałby mieć nowy rower, ale jego rodziców nie stać na to. Z zazdrością patrzy jak Jurek jeździ na swoim rowerze, który dostał niedawno od wujka. Któregoś dnia nadarzyła się okazja. Jurek oparł swój rower o drze­wo i pobiegł grać w piłkę. Wojtek bez zastanowienia chwycił  rower, posta­nawiając pojeździć w pobliskim parku.

 

(nag. 25) – katecheza 19

Wojtek bardzo chciałby mieć nowy rower, ale jego rodziców nie stać na to. Z zazdrością patrzy jak Jurek jeździ na swoim rowerze, który dostał niedawno od wujka. Wojtek jednak wie jaka to brzydka skłonność, stara się za wszelką cenę zwalczyć w sobie złe myśli. Któregoś dnia dał nawet Jurkowi w prezencie chorągiewkę, aby ten mógł ją przy­mocować do kierownicy. A kiedy Jurek odłożył rower, Wojtek zwrócił się z prośbą do kolegi by dał mu przez chwilę pojeździć.

 

(nag. 26) – katecheza 20

Krysia dostała od rodziców nową skakankę. Ogromnie się z niej ucieszyła. Już w szkole planowała, że po powrocie do domu pójdzie na podwórko wypróbować nowy prezent. Kiedy jednak wróciła do domu okazało się, że mama musi wyjść na chwilę do sklepu. Poprosiła zatem Krysię by przez ten czas zaopiekowała się młodszą siostrą. Gdy tylko drzwi się zamknęły za mamą. Krysia wyciągnęła skakankę i zaczęła skakać na środku dużego pokoju, chociaż dobrze pamiętała jak rodzice wręczając jej skakankę prosili, by nie bawiła się nią w mieszkaniu. Raz, dwa, trzy.. ruchy skakanka stawały się coraz szybsze i pewniejsze. Nagle trach!!! Ulubiony wazon rodziców spadł na podłogę ściągnięty zaczepioną o niego skakanką. Krysia zamarła. Co teraz powie mamie? Jak wytłumaczy to co się stało?

 

(nag. 27) – katecheza 21.

-Jacek, będziesz oglądał dziś film? – spytał Zbyszek.

-Nie – padła odpowiedź Jacka.

-Ale z ciebie dzieciuch – uśmiechnął się Zbyszek

-Dorosły się znalazł – odparł Jacek, po czym mówił dalej. Moi rodzice nie pozwolili mi go oglądać i uważam, że mają rację. Poza tym w telewizji mówili, że ten film nie jest dla dzieci.

-A co mi szkodzi oglądnąć? Może się ktoś boi, że za szybko wydorośleję? – stwierdził Zbyszek.

-Jeśli się czujesz taki dorosły – stwierdził Jacek – to idź do pracy, zacznij tak jak mój tata leczyć chorych, jeździć z pogotowiem do wypadków…

-No wiesz Jacek ty tak od razu poważnie – przerwał wypowiedź kolegi Zbyszek.

-Bo jest od ciebie doroślejszy – wtrąciła się do rozmowy Justyna – dzieciuchy to ci którzy nie umieją wybrać co wolno, a czego nie.

 

(nag. 28) – katecheza 21.

Małgosia pod choinkę otrzymała w prezencie piękny piórnik.

Nikt w klasie takiego nie miał, wszystkim się on podobał. U Marcina pojawiła się taka bardzo zła myśl, że bardzo mu się ten piórnik podoba. Wiedział że rodzice na pewno mu takiego nie kupią, w związku z tym pojawiła się postanowił, że zabierze piórnik Małgosi.

Wiele czasu spędził myśląc nad tym w jaki sposób to zrobić, żeby nikt go nie zobaczył. Również obserwował Małgosie gdzie zostawia piórnik żeby go można było łatwo zabrać.

Wreszcie nadarzyła się taka okazja. Już miał zabrać piórnik, ale niespodziewanie do klasy weszła wychowawczyni.

 

(nag. 29) – katecheza 25.

Spuśćcie nam

 

(nag. 30) – katecheza 25.

Wśród nocnej

 

(nag. 31) – katecheza 25.

Dzisiaj w Betlejem

 

(nag. 32) – katecheza 25.

Lulajże Jezuniu

 

(nag. 33) – katecheza 25.

Pójdźmy wszyscy

 

(nag. 34) – katecheza 25.

Przybieżeli do Betlejem

 

(nag. 35) – katecheza 25.

Jezusa narodzonego

 

(nag. 36) – katecheza 28

Niosę w darze Tobie Chryste

 

(nag. 37) – katecheza 32

W niewielkiej osadzie żył pewien rybak, który z nikim nie chciał rozmawiać. Żył samotnie w swojej chacie, nikogo nie prosił o pomoc, czasem tylko kłócił się i z żadnym sąsiadem nie umiał się zgodzić. Gdy rybacy prosili go o pomoc przy wyciąganiu sieci, mówił:

-Co mnie to obchodzi, to nie moje sieci.

Zamienił kiedyś swoje porwane sieci na całe sieci sąsiada, ale wyparł się tego przed wioską:

-Nikt mi nic nie udowodni! - odpowiedział na ich pretensje.

Gdy pewnego razu wybierał się na połów, inni rybacy przestrzegali go: -Niebo się chmurzy, nadciąga sztorm. Lepiej zostać w domu.

-Co wam do tego? – odburknął tylko. Wiem, co robię. I wypłynął w morze. Już po godzi­nie rozszalała się burza. Rybacy z wioski wyszli na brzeg i wypatrywali łodzi owego gbura. Ale jego łódź nie wracała. Wtedy wszyscy dorośli mężczyźni wyciągnęli kutry i nie bacząc na niebezpieczeństwo ruszyli na poszukiwanie zaginionego. Znaleźli łódź zalaną wodą, bliską zatonięcia i wycieńczonego rybaka. Odholowali go na brzeg, zanieśli prawie nieprzytomnego człowieka do jednej z chat. Kobiety troskliwie zajęły się chorym. Gdy rybak odzyskał w pełni przytomność, karmiły go i pielęgnowały, dopóki nie doszedł do sił. A on patrzył zdumionym, choć dziwnie u niego łagodnym wzrokiem i wciąż powta­rzał:

-Dlaczego? Dlaczego mi pomogliście?

Ale odwiedzający wzruszali ramionami: Dlacze­go pomogliśmy? To normalne. Każdemu byśmy pomogli.

-Ale mnie? Dlaczego mnie uratowaliście? Przecież ja na to nie zasługuje...

 

(nag. 38) – katecheza 33

Niosę w darze Tobie Chryste

 

(nag. 39) – katecheza 35

Tato Łukasza i Agnieszki jest inżynierem. Niedawno dozorować budowę mostu na Wiśle. Ma wrócić za dwa dni. Dzisiaj dzieci rozmawiały z tatą przez telefon. Podczas rozmowy tato zapytał Łukasza:

-Jak tam, stęskniłeś się za mną?

-Bardzo! - odpowiedział wzruszony Łukasz.

-A jak mama? Nie dokuczaliście jej? Pomagaliście, jak o to prosiłem?

Łukasz zawahał się. Nie bardzo wiedział, co powiedzieć, bo właśnie dzisiaj mama zdenerwowała się na niego, że nie wyniósł w porę śmieci.

-Tak... tylko... - zaczął się jąkać Łukasz. Tato przerwał mu:

-Muszę kończyć. Porozmawiamy, gdy wrócę. To już za dwa dni. Do zobaczenia! Wieczorem Łukasz nie mógł zasnąć. Co powie tacie, gdy spyta, jak się zachowywał? Tak bardzo chciał, żeby tato szybko wrócił, tak zanim tęsknił. Ale teraz coś nie pozwalało się mu cieszyć… czuł się nieswojo.

Zaczął przypominać sobie, co działo się podczas nieobecności taty. W ostatnią niedzielę bez pozwolenia mamy włączył telewizor. Tak się zapatrzył, że o mało nie spóźnili się na Mszę świętą. Mama była zdenerwowana. Niedawno pobił się na przerwie z Wojtkiem i pani wezwała mamę do szkoły. A jeszcze ta kłótnia z Agnieszką... tak, co powie tacie?

Łukasz westchnął i pomyślał: „Jutro porozmawiam z ma Przeproszę ją za wszystko. Pomogę przy sprzątaniu w domu -pewno się ucieszy”. Z Agnieszką już się pogodził. Da jej jeszcze historyjki z czekoladek. Dawno go o nie prosiła. Jego już nie interesują, ale ciągle na złość siostrze nie chciał się ich pozbyć. Dlaczego ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin