Czas umarłych 12+.doc

(45 KB) Pobierz
Rozdział 12 (ciąg dalszy)

Rozdział 12 (ciąg dalszy)

- Więc Anno…kto to taki, kogo ja znam, a Kat nie?- stał cały czas ze skrzyżowanymi rękami podparty o futrynę, z zaciętą miną.

Anna zastanawiała się przez chwilę…co powie bratu, przecież nie zna nikogo znajomego Josha. Westchnęła i odparła w końcu:

- Ok. dobra, poddaje się, byłam…tylko proszę nie denerwujcie się, weźcie pod uwagę, że jestem cała i zdrowa, w jednym kawałku. Nigdzie śladów ugryzień, zadrapań, skaleczeń. A poza tym kocham was.- przerwała i uśmiechnęła się blado do brata.

- Nie wymyślaj teraz usprawiedliwień Ann, tylko mów gdzie i z kim byłaś!- powiedział Josh ostro.

Anna schowała głowę między kolana, przyjęła postawę obronną.- Byłam w lesie z Dawidem.- powiedziała przyciskając usta do kolana, przez co Josh i Kat nie zrozumieli jej dokładnie.

- Anno!- zdenerwowała się Kate.- Mam nadzieję, że się przesłyszałam, chyba pamiętasz, że uszy pół wampira są bardzo czułe. Dlatego powtórz to co powiedziałaś przed chwilą, bez głupich sztuczek.- Kat spiorunowała Anne wzrokiem, złośc miała wypisaną na twarzy.

Zniechęcona Anna spojrzała na Kat i przez zaciśnięte zęby powtórzyła:

- Spotkałam się z Dawidem w lesie, gzie mnie naznaczył.- kiedy skończyła poczuła i ulgę, i dziwne uczucie napięcia między przyjaciółką i bratem, a nią. Spojrzała na  Josha, złośc prawie z niego parowała, nic nie powiedział, odwrócił się i wyszedł. Oczy Anny zrobiły się wilgotne i nawet się nie obejrzała kiedy zaczęła płakac. Kat podeszła i przytuliła dziewczynę.

- On zrozumie, ja rozumiem. Musi ochłonąc.- Anna podniosła na nią wzrok, a Kat się uśmiechnęła, ale to nie był zwykły uśmiech, kryła się w nim troska, o tak był pełen troski.

- Acha, no tak zapomniałam, że umiesz czytac w myślach…     

- Ale Anno pamiętaj nie ufaj mu zanadto. To jednak wampir…a i pamiętaj o moim bracie, on cię kocha i mu na tobie zależy- spoważniała- Nie skrzywdź go.

- Obiecuję, nigdy nie skrzywdzę Artura, też go kocham.- powiedziała to pewnie, ale po tych słowach już nie wierzyła w nie tak jak przed sekundą. Czy rzeczywiście kocha Artura? A może chciała zdobyc coś, co było nie do zdobycia, a teraz kiedy to osiągnęła już tego nie chce?

Kat popatrzyła na Annę badawczo- wykryła w jej umyśle wahanie. Zmrużyła oczy i zacisnęła dłonie.- Nie, błagam cię, nie mów mi że czujesz coś do tego wampira. Jeśli tak jest, to powiem ci, że zawiodłaś mnie. Myślałam, że jesteś inna, że nie ma na ciebie takiego wpływu.- Jej oczy zalśniły od napływających łez. Przykucnęła koło krzesła i położyła rękę na dłoni przyjaciółki.- Proszę cię Anno, nie rób mi tego.

- Kat, przecież ja nic nie robie. Nie czuje nic do Dawida, a już na pewno nie miośc.- powiedziała stanowczo- Na razie staram się mu zaufac. Na pewno wiesz, że mi ciężko po tym wszystkim. Myślę jednak, że on próbuje się zmienic, nie wiem jeszcze dlaczego to robi, ale się dowiem. Przepraszam cię zatem, ale mam zamiar spotykac się z nim częściej. Postanowiłam dac mu szansę i myślę, że to może się udac. Chyba potrafię go zmienic.- Kat spojrzała na nią z niedowierzaniem.- Zrozum, pokarzę mu świat bez przemocy, brutalności i innych pseudo zalet bycia wampirem. Przy mnie zauważy, ile ludzie mają pozytywów, że nie można traktowac ich jak zabawki.- Anna naprawdę zaczynała Wierzyc w to co mówiła i chociaż decyzję podjęła zaledwie kilka sekund temu, już chciało jej się skakac i uśmiechac z napływu Endor fin i adrenaliny. Bo rzeczywiście chciała go zmienic, ale po co? Po co chciała zmienic wampira, który zagrażał jej życiu? Tego pytania zapomniała sobie zadac.

 

Rozdział. 13

 

- Powiedzmy sobie szczerze, ona nie chciała. Została zmuszona, nie miała naszyjnika. Jak miała się bronic?- wcześnie rano Kate próbowała przekonac Josha do swoich racji. Wiedziała że Anna miała przy sobie naszyjnik, ale chciała aby rodzeństwo się pogodziło.- Nie uważasz, że powinna sama uczyc się na swoich błędach?

Początkowo milczący Josh nagle zaczął ostro- Kat, co ty do cholery mówisz? Jak ma uczyc się na swoich błędach, jeśli będzie martwa zanim zrozumie, że zadawanie się z tym bydlakiem, to była zła decyzja. Przecież on ją zabije, nie wiesz o tym. To wampir, potwór który jest zdolny do wszystkiego.

- Na razie nie wyczuwam żadnego zagrożenia, Anna jest bezpieczna, uwierz mi.

Jeśli jednak myślisz, że kłamię tym bardziej powinienes się z nią pogodzic i wytłumaczyc, jeśli to w ogóle możliwe, że to błędna decyzja.- chciał odpowiedziec, ale Kat mu na to nie pozwoliła- Pamiętaj, że ona cię potrzebuje Josh i to bardziej niż myślisz.- pogładziła go po policzku i uśmiechnęła się lekko.- Będzie dobrze, wszystko się ułoży, uwierz mi- mimowolnie on też się uśmiechnął, chociaż jego uśmiech bardziej przypominał grymas.

- Ok, spróbuje ją zrozumiec i przekonac aby tego nie robiła. Nie mówię jednak, że przyjdzie mi to łatwo. Proszę nie patrz na mnie tymi swoimi magicznymi oczami. Wiesz, że przed nimi zawsze się ugnę. Kat zaśmiała się i pocałowała chłopaka w usta, dała mu causa.

- Ok., teraz skończę się pakowac i zawieziesz mnie do Zacka i Artura, a ty idź się wykąpac. Do zobaczenia na dole za piętnaście minut, czekam.- jeszcze raz posłała mu promienny uśmiech i wyszła

,,Ach te kobiety…” pomyślał Josh.

- Słyszałam- odezwał się krzyk z dołu pomieszany ze śmiechem- Nie zapomniałeś chyba, że umiem czytac w myślach skarbie?

 

***

 

Anna nie szła dziś do szkoły. Słyszała jak Josh i Kat coś do siebie wykrzykują. Potem przyjaciółka wpadła do jej pokoju, ucałowała i powiedziała, że pojadą jutro razem do szkoły i żeby uważała. Tak, łatwo jej mówic. Ma swoją bratnią duszę i zero problemów z wyborami, podejmowaniem decyzji i tak dalej. Anna myślała o tym przez całą noc. Musi porozmawiac z Arturem, wyjaśnic mu, a może on wszystko wie, nie odzywa się, nie dzwoni. Teraz zrozumiała, że nie czeka na jego telefon, czeka na zupełnie coś innego. Wtedy właśnie usłyszała dziwny dźwięk, dochodzący zza jej okna, jakby brzdęk klaksonu w jakimś samochodzie. Wstała i podeszła do okna. Zauważyła dużego, czarnego jeepa. Samochód Dawida, ale co on tu robi? Ubrała się pospiesznie i zbiegła na dół.

Kiedy otworzyła drzwi, trochę się zdziwiła, bo na zewnątrz nie stał Dawid. Był to ktoś inny, kobieta Anna skądś ją znała, dopiero po chwili ją skojarzyła, to Marry. Uśmiechnęła się do dziewczyny, co tamta natychmiast odwzajemniła.

- Witaj Anno.- powiedziała Marry

- Oh…przepraszam, cześc. Co cię do mnie sprowadza?

Dziewczyna spoważniała i posmutniała.- Muszę z tobą porozmawiac…o Zacku.

- Wejdź proszę.- Anna wskazała gestem, aby weszła do kuchni. Marry usiadła przy stole.- Napijesz się czegoś? Kawa, herbata…oj przepraszam.- zmieszała się Anna, zapomniała że ma do czynienia z wampirem.

Dziewczyna uśmiechnęła się blado- Nie szkodzi Anno. Nawet zrobiło mi się miło, że nie przypominam typowej wampirzycy i ludzie czują się przy mnie swobodnie. Nie chciałam jednak rozmawiac akurat o tym.

- Wiem, chciałaś rozmawiac o Zaku, no więc co z nim? Chyba nie stało mu się nic złego?- spytała lekko przestraszona.

- Nie, nie, nie. Nic mu nie jest. Ja, słyszałam tylko, że ty i on, wy się przyjaźnicie.

- No tak, jeśli można to tak nazwac.

- Właśnie dlatego przyszłam do ciebie, a nie do Artura, czy Kat.- wyjaśniła Marry trochę speszona.

- Wiesz, jeśli chodzi o coś poważnego, to może lepiej jeśli jednak pójdziesz do jednego z nich. Ja chyba nie jestem z Zackiem aż tak blisko, to znaczy jestem, ale ta znajomośc nie polega raczej na przyjaźni. To jest bardziej etap koleżanka i kolega, znajomi i będzie się rozwijał w trochę innym kierunku. Tak myślę…

- Rozumiem Anno, znam Zacka, nawet nie wiesz jak dobrze i wiem, że on czuje do ciebie coś więcej, niż tylko przyjaźń, czy jak to ty ujęłaś koleżeństwo. Wiem też, że jest między wami więź, umiem ją rozpoznac bo sama też czułąm ją do pewnej osoby.- przy ostatnich słowach oczy jej zabłyszczały od napływu łez, za chwilę jednak się opamiętała.

- Nie musisz mi się tłumaczyc, ja chyba wiem o co ci chodzi.- popatrzyła w głęboki oczy Marry, aby ta się domyśliła, o co jej chodzi. Dziewczyna natychmiast zmieniła wyraz twarzy, na przestraszony i niepewny.

- Jak to, on ci powiedział?- jej słowa zabrzmiały oskarżycielsko.

- Nie, to znaczy nie Zack, jego siostra.- Anna wlepiła oczy w stół, czuła się winna, winna że wie to, co było przeznaczone tylko dla Marry i Zacka, jak intruz na niedozwolonej posesji. Po dłuższej przerwie Marry w końcu powiedziała:

- Nic nie szkodzi, to nie jest w końcu żadna tajemnica.- powiedziała z lekkim wahaniem.

- Słuchaj Marry, ja mu tłumaczyłam, prosiłam…po prostu myślę, że on cię cały czas kocha.- dziewczyna spojrzała na Annę zdumiona.- Szuka kogoś, kto by mu ciebie zastąpił, a ponieważ ja jestem podobna do ciebie z charakteru…wiesz co chcę powiedziec?

- Tak, ale myślę że się mylisz. On mnie już nie kocha, nie po tym co mu zrobiłam, a zrobiłam mu wielkie świństwo, ale chyba o tym wiesz?

- Tak, ale…

- Nie ma żadnego ,,ale”. Żałuję tego codziennie, z każdym dniem, godziną, minutą, a nawet w każdej sekundzie. Po prostu myślałam, że życie jako wampir wygląda inaczej, jednak grubo się pomyliłam. Nie chcę o tym gadac, przyszłam tu w innym celu.

- W jakim więc?

- Musisz coś przekazac Zackowi, przyszłam do ciebie, bo wiem, że cię posłucha.- głos jej drżał, wyglądała tak bezbronnie, że Annie chciała ją przytulic, powstrzymała się jednak, w końcu to wampir, nie warto go kusic.

- Tak, no mogę sprubowac. O co chodzi?

- Musi wyjechac z miasta.- powiedziała Marry spokojnie.

Anna się zamyśliła, coś ukuło ją w okolicy serca, zabolał żołądek. Zrozumiała, że bardzo się denerwuje.- Jak to?- spytała powoli, ale głos jej się trząsł.- Dlaczego?

- Wampiry dowiedziały się o sprawie sprzed lat.- poleciały łzy.

- Ja-jakiej sprawie?- poczuła, że żołądek zaciska jej się coraz bardziej.

- Wiesz Anno dawniej kiedy jeszcze byliśmy parą, Zack zrobił coś…zabił wampira, aby mnie chronic, spalił go i zakopał prochy.- przerwała i tarła łzy- był jednak świadek, którego na początku dało się przekupic, jednak później parszywy krwiopijca wygadał się i…i teraz go ścigają. Musisz go przekonac aby wyjechał z miasta. Proszę cię, pomóż mi go ratowac.

- Ale, ale jak to, dlaczego akurat teraz? Sama nie możesz mu tego powiedziec?- Anna płakała, nie mgła powstrzymac emocji. Zack  musi uciec, musi się gdzieś ukryc.

- Ty nie rozumiesz, że on nie chce ze mną rozmawiac?- Marry prawie krzyczała.- On musi opuścic miasto!

- Dobrze, ale jeśli musi to zrobic, dlaczego z nim nie wyjedziesz, nie wytłumaczysz, że jeśli się kochacie powinniście być razem?

- Zack nie chce mnie już znac. Właśnie z tej miłości chcę, aby żył. Nie ważne gdzie ważne żebym wiedziała, że on gdzieś tam jest.

- Rozumiem cię, dlatego zrobię wszystko co w mojej mocy, aby ci wybaczył i żebyście razem wyjechali, z tego obrzydliwego miasta.!

 

 

 

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin