Courths-Mahler Jadwiga - Zaginiony dokument.pdf

(762 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
ZAGINIONY DOKUMENT
przekład: Barbara Taborska
875059009.003.png 875059009.004.png
Tytuł oryginału: Dos verschwundene Dokument © Translation by
Barbara Taborska
Znaki firmowe Oficyny Wydawniczej „Akapit"
oraz znaki serii wydawniczych „Akapitu"
z a s t r z e ż o n e
ISBN 83-85715-82-7
Projekt okładki i strony tytułowej: Piotr Warisch
Redakcja: Halina Kutybowa
Redakcja techniczna: Jarosław Fali
Korekta: Piotr Kutyba
Wydanie pierwsze
Wydawca: „Akapit" Oficyna Wydawnicza sp. z o.o. Katowice
1993
Ark. druk. 11. Ark. wyd. 11,5
Druk i oprawa: Rzeszowskie Zakłady Graficzne
Rzeszów, ul. płk. L. Lisa-Kuli 19. Zam. 1777/93.
875059009.005.png
I
Ruth Alving stała przygnębiona przy oknie i ze smutkiem patrzyła na
zaśnieżony ogród. W zimowej szacie prezentował się wyjątkowo pięknie,
mimo to nie zachwycał jej teraz. Zacisnęła mocno subtelnie wykrojone usta, a
na jej białym czole rysowała się wąska pionowa zmarszczka, nadająca tej
młodej twarzy wyraz bólu.
W taki nastrój wprawiła ją dochodząca do jej uszu z drugiego pokoju
rozmowa, którą pan domu, Berndt, prowadził ze swymi jedynymi krewnymi,
wnukami kuzyna.
Rochus Berndt, siwowłosy starzec, spoczywał najwyraźniej znużony w
fotelu i spoglądał spod białych krzaczastych brwi na dwoje młodych ludzi
siedzących naprzeciwko. W jego szarych oczach nie było przyjaźni. Niechętnie
tych dwoje przyjmował u siebie, więc tylko z rzadka przyzwalał na te
odwiedziny.
Lena i Kurt, noszący to samo nazwisko co gospodarz, dalecy byli od
myśli, aby sobie przypisywać winę za taki stan rzeczy. Żywili głębokie
przekonanie, że to Ruth, wychowanka i pupilka dziadka stryjecznego, nastawia
go przeciwko nim. W ich oczach była podstępną, czyhającą na spadek
intrygantką. Jeśli nie ma się w sobie za grosz szlachetności, to i w innych
doszukuje się tylko zła.
Rochus Berndt wziął Ruth na wychowanie, gdy jej rodzice zginęli w
katastrofie kolejowej. Zarządzali przez lata należącym do niego majątkiem
ziemskim i byli mu bardzo oddani, a i on darzył ich pełnym zaufaniem.
To na jego życzenie wyruszyli w podróż, która miała być ich ostatnią.
Berndt wezwał rodziców Ruth do Berlina dla omówienia bieżących spraw.
3
875059009.006.png
Alvingowie mieli złożyć sprawozdanie z sytuacji w majątku i otrzymać od
niego nowe polecenia. Sam nie mógł sobie pozwolić na wyjazd z miasta, jako
że miał wtedy mnóstwo innych spraw na głowie i jego czas był na wagę złota.
Pociąg, którym jechali rodzice Ruth, wykoleił się, gdy podmyty wodą po
ulewnych deszczach nasyp nie wytrzymał obciążenia i osunął się. Wśród
dwudziestu ofiar katastrofy znalazło się też małżeństwo AMngów, ludzi
pracowitych i jeszcze młodych, którzy ponieśli śmierć na miejscu.
W ten sposób Ruth, mając zaledwie dwanaście lat, została sierotą. Berndt
nie mógł uwolnić się od myśli, że jest winien śmierci jej rodziców, i właśnie
owo nie dające mu spokoju uczucie skłoniło go do zajęcia się w wyjątkowo
wielkoduszny sposób osieroconym dzieckiem. Ten szlachetny postępek miał
okazać się dla niego w przyszłości prawdziwym błogosławieństwem, gdyż
Ruth stała mu się z czasem droga jak własne dziecko i rozjaśniła swą
młodością jego samotną starość. Sam był wdowcem od wielu lat, a jego jedyna
córka, którą kochał nade wszystko, zginęła mając dwadzieścia dwa łata w
wypadku samochodowym.
Berndt postanowił przede wszystkim dać Ruth staranne wykształcenie,
aby kiedyś bez trudu mogła się usamodzielnić, a jej dziecięca wdzięczność i
ciepło, jakie ze sobą wnosiła przyjeżdżając ze szkoły w odwiedziny, sprawiły,
że po skończeniu przez nią nauki wziął ją do siebie do domu.
Ruth żywiła dla niego uczucie szczególnego szacunku, więc się ucieszyła,
gdy powiedział, jak bardzo jej potrzebuje. Na każdym kroku starała się mu
okazać wdzięczność i oddanie, uczucia, które zaszczepili w niej jeszcze
rodzice. Nie było w tym nic dziwnego, że samotny starszy pan i osierocona
młoda dziewczyna przylgnęli do siebie, odkrywając raz po raz, że tak pod
względem duchowym, jak i intelektualnym mają ze sobą wiele wspólnego, on
— siedemdziesięciopięcioletni starzec i ona — dwudziestolatka.
Z biegiem czasu Ruth stała się prawą ręką Berndta we wszystkich spra-
wach. Pełniła funkcję sekretarki, zajmowała się gospodarstwem, wreszcie
wzięła na swe barki prowadzenie dużego domu. Ze względu na nieposzla-
kowaną uczciwość, jakiej dowody dała wiele razy, Berndt nie wahał się
wręczyć jej kluczy od pomieszczeń z bielizną pościelową i stołową, zapasami i
srebrną zastawą. To Ruth składała zamówienia u dostawców i dokonywała z
nimi rozliczeń, prowa"dząc przy tym bardzo skrupulatnie księgi rachunkowe.
Wuj Rochus —jak nazywała swego opiekuna na jego wyraźne
4
875059009.001.png
życzenie — często żartował sobie z niej z tego powodu. Wtedy spoglądała na
niego poważnie, a zarazem prosząco, wreszcie któregoś dnia powiedziała: „Nie
czynię tego ze względu na ciebie. Robię to raczej dla siebie. Zaufałeś mi, wuju,
tak jak ja sama sobie ufam. Pragnę jednak móc w każdej chwili udowodnić
każdemu, że nie zabiegam o korzyści własne. Ty wiesz, że przyglądają mi się
podejrzliwie".
Starszy pan wiedział doskonale, że miała na myśli Lenę i Kurta Bernd-
tów, chcąc zatem ustrzec wychowanicę przed ich napaściami, pod każdym
miesięcznym rozliczeniem, które Ruth mu przedstawiła, składał swój podpis.
Późną jesienią, gdy opiekun — chyba po raz pierwszy w swym życiu —
zachorował na grypę o wyjątkowo ciężkim przebiegu, Ruth była dla niego
czułą, nigdy nie zmęczoną pielęgniarką. Pełniła też na przemian z wiernym
służącym Henrykiem nocne dyżury przy łożu chorego.
To jeszcze bardziej zbliżyło ją do wuja. Rochus Berndt kochał swą
wychowanicę jak własne dziecko i ta okoliczność stanowiła cierń w oku jego
krewnych, pożądliwie oczekujących spadku.
Gdy Berndt wziął do siebie osieroconą Ruth, żył jeszcze ojciec Leny i
Kurta. Już i on nadaremnie wyglądał z dnia na dzień śmierci starszego kuzyna.
W ciągu całego swego życia był lekkoduchem, a nawet człowiekiem
występnym. Nienawidził wszelkiej pracy, dnie spędzał najczęściej w łóżku i
fotelu, za to noce w barach i domach gry. Jego równie lekkomyślna żona także
żyła tylko dla własnej przyjemności, uganiając się za coraz to nowymi
rozrywkami i zaniedbując obowiązki matki. Oboje roztrwonili w ten sposób
odziedziczony majątek, a gdy sytuacja stała się nader krytyczna, na domiar
złego zabrakło jeszcze matki Leny i Kurta, zmarłej na skutek zapalenia płuc,
którego nabawiła się na całonocnym balu.
Owdowiały mąż rzucił się teraz już bez ograniczeń w wir hulaszczego
życia, a dzieci, pozostawione pod opieką pozbawionych skrupułów służących,
wzrastały nie mając wokół siebie dobrego przykładu, a nauczywszy się wieść
pozbawioną hamulców, nastawioną tylko na użycie egzystencję, wstąpiły
całkowicie w ślady rodziców. Zdumiewające przy tym wszystkim było to, że
Kurt i Lena zawsze trzymali się razem.
Lena, szczupła, zgrabna brunetka, o czarnych pałających oczach i
kruczych bujnych włosach, stanowiących dziedzictwo po matce Polce,
wypatrywała bogatego konkurenta, a w swym wyrafinowaniu nie miała sobie
równych. Tylko myśl o wspaniałej partii, którą może zrobić przy swej
5
875059009.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin