Schneider J.R. Gross B. - Ach jak dobrze, że to wiem. Baśnie i inne opowieści w terapii Hellingera [fragmenty - myśli].doc

(1177 KB) Pobierz

 

128 Droga

Mam taki obraz drogi. Gdy ktoś przychodzi do mnie z jakąś sprawą, wtedy widzę czasami, że coś zapomniał lub zostawił w przeszłości. Wtedy wracam z nim do miejsca, gdzie to coś leży. Może potrzebuje on jeszcze błogosławieństwa ojca lub matki. A może doznał tam traumy, która nie została jeszcze pokonana. Wtedy wracam z nim do tego miejsca, pomagam mu, żeby to wziął lub rozwiązał, i natychmiast wracam z nim do teraźniejszości. Nie daj Boże, zatrzymywać się w przeszłości!


Czasami ktoś dochodzi do granicy, ale to nie jest ostateczna granica, to tylko przeszkoda na drodze. Pomagam mu usunąć przeszkodę z drogi. Wtedy on idzie dalej.
Ja właściwie zawsze pozostaję na tym samym miejscu. Nie idę dalej z pacjentem. Pozostaję w miejscu, gdzie coś zostało rozwiązane. Dalej idzie on już sam. Swoją drogą.

 

130 „Jestem właściwa dla ciebie"

Matka bardzo ciężko upośledzonego dziecka

HELLINGER: do Kathariny Co ci jest?
KATHARINA: Mam nerwicę obsesyjną i depresje.
HELLINGER: Co robisz, gdy idziesz za swoimi obsesjami?
KATHARINA: Podejmuję bardzo wiele środków ostrożności w stosunku do siebie. Dla mnie nie jest to takie ważne jak dla mojego upośledzonego syna, który przebywa w innym mieście. Gdy tam jadę, podejmuję wszelkie środki ostrożności. Myję się i myję przedmioty, które biorę z sobą.
HELLINGER: A więc masz upośledzonego syna.
KATHARINA: Tak.
HELLINGER: Co to za upośledzenie?
KATHARINA: On jest w stu procentach upośledzony umysłowo i fizycznie.
HELLINGER: A co się stało z twoim mężem?
KATHARINA: Umarł trzy lata temu.
HELLINGER: Dlaczego dziecko jest tak ciężko upośledzone?
KATHARINA: Jest upośledzony od urodzenia. Wówczas badano to, ale nic konkretnego nie znaleziono.
HELLINGER: Jak zareagowaliście na to jako rodzice?
KATHARINA: Mój mąż był spokojny, ale ja chodziłam od lekarza do lekarza, i jeździliśmy też z chłopcem do Berlina do Charité i wszędzie.
HELLINGER: Czy ktoś się czuł winny z powodu upośledzenia syna, ty lub mąż?
KATHARINA: Oczywiście zadawałam sobie pytanie, co zrobiłam źle, ale nie doszłam do żadnego rezultatu.
HELLINGER: Ile miałaś lat przy narodzinach dziecka?
KATHARINA: Dwadzieścia osiem.

Hellinger wybiera przedstawiciela upośledzonego syna i staje z matką naprzeciw niego.

Obraz 1

M matka (= Katharina)
S syn, w stu procentach upośledzony umysłowo i fizycznie
H Hellinger

HELLINGER: do Katharine Obejmij mnie. Spójrz na chłopca i powiedz mu: „Biorę cię jako moje dziecko".
KATHARINA: Biorę cię jako moje dziecko.
HELLINGER: „Do mego serca".
KATHARINA: Do mego serca.
HELLINGER: „I w moje ręce".
KATHARINA: I w moje ręce.
HELLINGER: „Będę cię pielęgnować tak dobrze, jak potrafię".
KATHARINA: Będę cię pielęgnować tak dobrze, jak potrafię.
HELLINGER: „I powierzam cię większej sile".
KATHARINA: I powierzam cię większej sile.
HELLINGER: „I podporządkowuję się tej sile".
KATHARINA: I podporządkowuję się tej sile.
HELLINGER: „Której cię powierzam".
KATHARINA: Której cię powierzam.
HELLINGER: Teraz podejdź i weź go za ręce.

Hellinger prowadzi ją do syna. Ona bierze go obiema rękoma za ramiona i gładzi.

Obraz 2

HELLINGER: Ujmij go kojąco, obiema rękoma, kojąco obiema rękoma. I zacznij od góry od głowy. Naprawdę mocno, tak żeby poczuł, że go mocno dotykasz.

Katharine głaszcze go mocno obiema rękoma od głowy przez policzki i ramiona w dół.

HELLINGER: I powiedz mu w oczy: „Ja jestem dla ciebie właściwa".
KATHARINA: mocno go dotykając i głaszcząc Ja jestem dla ciebie właściwa.
HELLINGER: „Jestem twoją matką".
KATHARINA: Jestem twoją matką. Ja jestem dla ciebie właściwa, jestem twoją matką.
do Hellingera, puszczając syna Czy mogę coś dodać? Z powodu tych środków ostrożności, które musiałam przedsięwziąć, wstydziłam się częściej tam jeździć. Ale teraz jeżdżę częściej i robię wszystko tak, jak mi się wydaje, że to jest właściwe. Ale za każdym razem muszę się przezwyciężyć. Ale gdy już tam jestem, wtedy biorę go w ramiona i mocno przyciskam.

Katharina jest mocno poruszona.

HELLINGER: Właśnie, rób to tak.

Ona znów bierze syna za ręce.

HELLINGER: Powiedz mu: „Nikt nie jest lepszy dla ciebie niż ja, twoja matka".
KATHARINA: ze łzami Nikt nie jest lepszy dla ciebie niż ja, twoja matka. Nikt nie jest lepszy dla ciebie niż ja, twoja matka.
HELLINGER: Jak się czuje syn?
SYN: Dobrze.
do matki Przede wszystkim wtedy, gdy mnie mocno trzymasz. Nie czułem się bowiem dobrze, gdy znów mnie puściłaś.
HELLINGER: do Kathariny Właśnie, ty masz uzdrawiające ręce.

Syn podchodzi do matki, i oboje obejmują się długo i serdecznie.

HELLINGER: do Kathariny, gdy oboje znów się puścili Spójrz na niego.
po chwili Jak się teraz czujesz?
KATHARINA: Dobrze.
HELLINGER: Tutaj to zostawię, zgoda?
KATHARINA: Tak.

 

135 Drugi raz

Pewien mężczyzna i pewna kobieta, oboje już w związkach małżeńskich, zakochują się, a gdy kobieta zachodzi w ciążę, postanawiają się rozwieść ze swoimi wcześniejszymi partnerami i zawierają nowy związek małżeński. Kobieta była przedtem bezdzietna. Mężczyzna zaś miał z pierwszego małżeństwa małą córeczkę, którą zostawił przy matce. Oboje czuli się wobec pierwszej żony mężczyzny i wobec dziecka winni, i pragnęli, żeby ta kobieta im wybaczyła. Ona była jednak na nich zła, albowiem płaciła razem ze swoim dzieckiem za ich szczęście.

Gdy rozmawiali o tym z przyjacielem, on poprosił ich, żeby wyobrazili sobie, jakby się czuli, gdyby ta kobieta im wybaczyła. Wtedy zrozumieli, że dotychczas próbowali uniknąć skutków swojej winy i że ich nadzieja na wybaczenie zaprzeczała godności i roszczeniom wszystkich. Zobaczyli, że nowe szczęście zbudowali na nieszczęściu jego pierwszej żony i jego dziecka, i zdecydowali się, spełnić jej sprawiedliwe żądania. Pozostali jednak przy swoim wyborze.

 

dr Otto Brink 138

© by Otto Brink 2004

THEA

Pani Thea przychodziła dwa razy w tygodniu sprzątać mój gabinet. Polubiliśmy się od początku. Często siadaliśmy na parę minut w kuchni, żeby napić się herbaty i pogadać.

Gdy Thea zaczęła pracować u mnie, przyszła nieco sztywna, a jej mimika i gestykulacja były jakby skrępowane. Zapytałem: »Pani Theo, dlaczego bierze pani psychotropy?«

Thea odpowiedziała: »Muszę je zawsze brać, przypisał mi je mój neurolog, mam nerwicę ednogenną.«

Zdziwiłem się: »Musi je pani zawsze brać...? Jest tylko jeden człowiek na całym świecie, który wie, co dla pani jest dobre, i to jest pani sama.«

W następnym tygodniu Tea wbiegła schodami na górę i z zamachem odłożyła płaszcz. Byłem zaskoczony: »Pani Teo, co się z panią dzieje, wygrała pani los na loterii?«

Zaśmiała się: »Tak, mniej więcej, odstawiłam wszystkie leki, pan przecież powiedział, że tylko ja wiem, co dla mnie jest dobre i właściwe. I to się zgadza. Dziękuję panu.«

Jakiś czas potem relacjonowała: »Chciałabym poprosić pana o radę. Mąż za dużo pije od dziesięciu lat. Nie chcę już w tym uczestniczyć, chcę odejść od niego i mogę w pobliżu wynająć trzypokojowe mieszkanie. Mój najmłodszy syn chce zostać przy ojcu. Ma 14 lat, obaj się dobrze rozumieją. Co pan o tym sądzi?«

Odpowiedziałem: „W tym wieku dobrze, jeśli syn jest przy ojcu, a może przecież, tak często jak zechce, przyjść do pani, ma pani dosyć miejsca dla niego.«

Thea wynajęła mieszkanie i zachowały dobry kontakt z mężem i synem. Jakiś czas potem przyszła do gabinetu z miłym mężczyzną: »To jest mój przyjaciel, pan Lorenz, pomoże mi myć okna.«

Kiedy pan Lorenz odszedł, Tea zapytała mnie: »Jak się panu podoba mój przyjaciel?«

»Bardzo mi się podoba, jest miłym człowiekiem. Ma tylko jedną wadę: pali jednego papierosa za drugim, ma sine usta i krótki oddech. Jeśli rzuci palenie, może jeszcze długo być z panią szczęśliwy.«

»Wiem, tego nie zrobi.«

Rok później umarł w jej ramionach.

Po pewnym czasie Thea przyszła znów z miłym mężczyzną myć okna, subtelnym starszym panem, z którym żyła zadowolona. Umarł dwa lata później, a pani Thea poprosiła mnie, żebym poszedł z nią na groby obu jej mężów. Pojechaliśmy wiosną pewnego słonecznego dnia na stary cmentarz na skraju lasu i staliśmy chwilę przy grobach.

Jakiś czas potem odwiedziłem ją, a ona przedstawiła mi swojego nowego przyjaciela, przystojnego młodego mężczyznę.

»Jak pani to robi, pani Theo, że ma pani zawsze takich miłych mężczyzn? W moim gabinecie jest wiele młodych a także starszych, dojrzałych kobiet, wszystkie one mówią: Nie ma dla mnie żadnego mężczyzny! Jak pani poznała tego mężczyznę?«

»To jest całkiem proste. Pracuję jako kasjerka na stacji benzynowej. Gdy przyszedł po raz pierwszy, pomyślałam: Co za miły człowiek, chciałabym go poznać. Gdy przyszedł po raz drugi, powiedziałam mu: >Bardzo pan sympatyczny, chciałabym pana zaprosić w sobotę po południu do mnie na kawę.< On się ucieszył: >Pani też jest bardzo sympatyczna, chętnie przyjdę.<  I od tego czasu kochamy się.«

Wiele lat później - przeniosłem się z moim gabinetem, i pani Thea nie pracowała już u mnie - zadzwoniła do mnie i poprosiła o termin wizyty dla siebie i swojego nowego przyjaciela.

Przyszła z elegancjo ubranym panem, który był w niej zakochany po uszy. Pani Thea była bardzo rzeczowa i zatroskana: »Mój przyjaciel jest alkoholikiem, naraża siebie i swoje interesy na wielkie niebezpieczeństwo. Potrzebujemy pańskiej rady.« Jej towarzysz był zgorszony jej bezpośredniością: »Ależ Theo, kochanie, jak możesz mówić coś takiego. Kocham ciebie, jak jeszcze nigdy nie kochałem żadnej kobiety, zrobię dla ciebie wszystko!«

Rozmawialiśmy przez godzinę. Wieczorem Thea zadzwoniła do mnie: »Co pan powie o moim przyjacielu, jego alkoholizmie i o naszym związku?"

»To, co już powiedziałem w gabinecie: Oboje jesteście uroczą parą, pani przyjaciel jest w pani zakochany i na pewno jest gotowy, zrobić wiele dla pani. O alkoholizmie nie mogę nic powiedzieć, nie mam prawie żadnego doświadczenia w tej dziedzinie. Pani jest ekspertem, pani żyła przecież wiele lat z mężem, który pił za dużo.« Po dłużej przerwie pani Thea powiedziała: »Dziękuję panu, rozstanę się z nim.«

U pani Thei droga od poznania tego, co było dla niej dobre i właściwe, do działania to zaledwie mały krok. Wielu ludzi swoim niedziałaniem pokazuje, że cierpienie jest często łatwiejsze niż działanie. Żyją oni w fantazjach i marzeniach, chcą pozostać grzecznymi chłopcami lub kochanymi dziewczętami z dawno minionego dzieciństwa. Nie chcą narazić się tacie lub mamie lub tym, którzy są na ich miejscu, np. mężowi lub żonie.

© by Otto Brink 2004 (*1928) niemiecki neurolog, psychiatra, wykształcenie w zakresie psychoanalizy, długoletnia praktyka w terapii Gestalt -od roku 1990 pracuje metodą ustawień rodzinnych według Berta Hellingera. Otto Brink jest od 8 lat wykładowcą terapii systemowej. Po polsku ukazały się już dwie jego książki. Trzecia, "Witaminy dla duszy" ukaże się w tym roku nakładem Wydawnictwa SurSum w ramach "Biblioteki Hellingerowskiej".

 

142 Bulimia - smakuje mi u ciebie

Ataki jedzenia z wymiotami

 HELLINGER: do Marion Co ci dolega?

MARION: Mam bulimię (napady jedzenia z wymiotami) i ataki paniki. Bulimię już od siedmiu lat, a stany lękowe permanentnie.

HELLINGER: Czy byłaś też kiedyś anorektyczką?

MARION: Właściwie nie.

HELLINGER: Czy jesteś zamężna?

MARION: Tak. Mój mąż też tu jest.

HELLINGER: Może spokojnie usiąść obok ciebie. Ma się pełniejszy obraz osoby, gdy partner siedzi obok. Czy macie dzieci?

MARION: Nie.

HELLINGER: Co się stało w twojej rodzinie pochodzenia?

MARION: Jestem nieślubnym dzieckiem. Mój ojciec odszedł po moim narodzeniu. Nie znam go. Moja matka wyszła za mąż za innego, gdy miałam sześć lat. Wyrosłam w przekonaniu, że ten mężczyzna był moim prawdziwym ojcem. Dowiedziałam się dopiero, gdy miałam siedemnaście lat. Do zamążpójścia matki za ojczyma wychowywałam się u dziadków. Mój dziadek jest dla mnie bardzo ważną osobą. Zmarł, gdy miałam siedemnaście lat. Mam jeszcze brata. Jest synem mojej matki i ojczyma.

HELLINGER: Ustawimy tylko jedną osobę. Kogo?

MARION: Mojego ojca?

HELLINGER: Jasne. Wybierz kogoś na twojego ojca.

gdy Marion go wybrała i ustawiła Teraz stań sama w relacji do niego.

 

Obraz 1

obraz1

O       ojciec

1       pierwsze dziecko (= Marion)

 

HELLINGER: po pewnym czasie do przedstawiciela ojca Poddaj się spokojnie impulsowi, również spojrzeniem, i zachowaj skupienie. Poddaj się impulsowi tak, jak go czujesz.

 

Ojciec najpierw robi krok w bok w kierunku córki, po chwili wahania drugi i jeszcze trzeci. Wtedy zatrzymuje się. Nie ma odwagi odwrócić się do córki i spojrzeć na nią.

 

HELLINGER: do Marion Powiedz mu: „Tato, proszę".

MARION: Tato, proszę.

HELLINGER: „Proszę".

MARION: bardzo poruszona Proszę.

 

Ojciec bokiem przysuwa się trochę bliżej do niej. Potem odwraca się do niej i obejmuje lewym ramieniem. Marion płacze i patrzy najpierw w ziemię. Potem podnosi wzrok na niego.

 

HELLINGER: do Marion Spójrz na niego.

 

Marion odwraca się trochę, ojciec opuszcza ramię, Marion cofa się o krok, oboje stoją naprzeciw siebie.

 

Obraz 2

obraz2

 

HELLINGER: do Marion Powiedz mu: „Tato, proszę".

MARION: łkając Tato, proszę, przyjdź do mnie.

 

Ojciec zbliża się o krok. Marion zarzuca mu ramiona wokół szyi i obejmuje go serdecznie.

 

HELLINGER: po pewnym czasie do Marion Oddychaj głęboko.

MARION: płacząc On nie jest przy mnie, widzę to. Nie wziął mnie jako córkę.

 

Ona oswobadza się z objęcia. Ojciec cofa się o krok.

 

HELLINGER: do ojca Musisz jej coś powiedzieć.

OJCIEC: Teraz jestem przy tobie.

HELLINGER: do grupy Tu widzicie ból ruchu miłości, który został przerwany. Ojciec musi jej wyjść naprzeciw. Nie ma innej drogi. Ona tego nie jest w stanie zrobić.

do ojca Powiedz jej: „Przykro mi, a teraz biorę ciebie jako moją córkę".

OJCIEC: Przykro mi, ale teraz biorę ciebie jako moją córkę.

HELLINGER: Musisz ją wziąć jako córkę. Wszystko inne nic nie pomoże. Ojciec musi jej wyjść naprzeciw.

 

Ojciec teraz wychodzi jej naprzeciw i oboje obejmują się serdecznie. Hellinger wybiera przedstawicielkę matki i ustawia ją w polu widzenia Marion.

 

Obraz 3

obraz3

M      matka

 

HELLINGER: do Marion Powiedz: „Mamo, teraz biorę go jako mojego ojca". Możesz go spokojnie przy tym trzymać. Spójrz na nią i powiedz: „Mamo, biorę go teraz jako mojego ojca".

MARION: bardzo poruszona Mamo, to jest mój ojciec. Teraz biorę go.

 

Marion płacze i śmieje się jednocześnie i pozostaje w objęciach. Również matka śmieje się.

 

HELLINGER: Powiedz to jeszcze raz głośno!

MARION: Jestem z niego dumna.

 

Po pewnym czasie Hellinger podprowadza matkę do ojca. Ona go obejmuje. Potem obejmują się wszyscy troje.

 

Obraz 4

obraz4

HELLINGER: po chwili do Marion Teraz powiedz matce: „Biorę ciebie i biorę jego".

MARION: Biorę ciebie i biorę jego.

HELLINGER: do grupy Teraz wyjaśnię wam tajemnicę bulimii. Tu widać to świetnie. Bulimiczka może brać tylko od matki. Nie wolno jej brać od ojca. Dlatego je i znów wypluwa. Gdy powie matce: „Biorę ciebie i biorę jego" może zatrzymać to, co zje.

HELLINGER: do Marion Powiedz jej raz jeszcze: „Biorę ciebie i biorę jego".

MARION: Biorę ciebie i biorę jego.

HELLINGER: „Zachowam ciebie i zachowam jego".

gdy ona zwleka No powiedz. Tylko na próbę.

MARION: Zachowam ciebie i zachowam jego.

HELLINGER: „Smakuje mi u ciebie i smakuje mi u niego".

MARION: śmieje się Smakuje mi u ciebie i smakuje mi u niego.

HELLINGER: To tyle. To uleczenie bulimii. Zawsze jest tak samo.

 Wszyscy się śmieją.

 HELLINGER: do Marion, gdy znów siedzi obok niego Gdy znów będziesz miała napad jedzenia, musisz wszystko, co chciałabyś zjeść, rozłożyć na stole. Potem możesz zrobić ze swoim mężem taką grę. On weźmie łyżeczkę do herbaty, a ty powiesz, co chciałabyś zjeść najpierw. On nałoży to na łyżeczkę i będzie cię karmił. Przy tym powiesz za każdym razem: „Tato, u ciebie smakuje mi naprawdę". Możesz zjeść tyle, ile chcesz. To będzie piękne ćwiczenie pogłębiające wasz związek.

 

Marion i jej mąż patrzą na siebie i śmieją się.

 

HELLINGER: Okej, to by było tyle.

 

UCZESTNIK Pan ją zapytał, czy miała anoreksję. Jakie rozwiązanie byłoby przy anoreksji?

HELLINGER: Bulimia często następuje po anoreksji. Istnieje sama bulimia, tak jak u Soni, i istnieje jako kontynuacja anoreksji. Wtedy bulimia ma inne znaczenie. Jedzenie znaczy: „Żyję", a wypluwanie: „Znikam". Wtedy rozwiązanie polega na tym, że pacjentka chora na ten rodzaj bulimii mówi przy jedzeniu: „Zostaję".

 

148 Jak żyć i wzrastać w miłości

Chciałbym coś powiedzieć na temat miłości, miłości pomiędzy mężczyzną a kobietą. Bardzo często, kiedy mężczyzna i kobieta się spotkają i spojrzą sobie w oczy, zakochują się. Mówi się, że to wspaniałe uczucie. To jest miłość od pierwszego wejrzenia. Co się dzieje w duszy kiedy się zakochujemy? Czy widzimy tę drugą osobę? Nie. Widzimy pewien obraz i jesteśmy pełni nadziei, że będzie nam wspaniale. Co się dzieje w głębi duszy kiedy się zakochujemy? Oczekujemy, że nareszcie spełnią się nasze pragnienia z dzieciństwa. Dlatego też, ukrytym obrazem w duszy kiedy jesteśmy zakochani, jest obraz matki. Zakochujemy się w matce, zarówno mężczyzna jak i kobieta. Oczywiście, po upływie pewnego czasu, oboje partnerzy muszą rozpoznać, że ich partner nie jest ich matką, że on lub ona są zupełni inni, i że nie mogą spełnić oczekiwań, które mieliśmy w stosunku do matki. Oczywiście, kiedy mężczyzna i kobieta się zakochują, oddziałują również zupełnie inne siły, tajemnicze siły, które nad nami wtedy panują. Używają nas w jakimś celu. Z tego również musimy zdać sobie sprawę.

Kiedy ludzie się zakochują stawiają również w pewnym sensie swojego partnera obok Boga. Oczekują od partnera, że on czy ona poprowadzi ich od razu do nieba. Oczywiście takie oczekiwania zawiodą. Pewnego ranka obudzą się, spojrzą na siebie i dojrzą, że każde z nich jest po prostu zwykłym człowiekiem. Wtedy muszą się dostosować do nowej sytuacji. Muszą zaniechać niektórych ze swoich oczekiwań. Jednocześnie dojrzeć co ta druga osoba może rzeczywiście dać. Wtedy mogą wypowiedzieć trzy magiczne słowa. Jest to początek miłości od drugiego wejrzenia. Drugie wejrzenie jest klarowne.

Co to za trzy magiczne słowa? Partnerzy wzajemnie się na siebie patrzą i wypowiadają najtrudniejsze do wypowiedzenia słowa. Patrzą i mówią, „Tak, mówię tak do Ciebie, dokładnie takim jakim jesteś."
Następnie mamy drugie magiczne słowo. Drugie magiczne słowo to „Dziękuję Ci." Wtedy otwiera się serce.
Trzecie magiczne słowo jest dla niektórych bardzo trudne. W pewnym sensie jest ono bardzo proste. Trzecie słowo to „Proszę". Kiedy mówimy „Proszę", jesteśmy pokorni. Kiedy jesteśmy pokorni, partner chętnie spełnia nasze oczekiwania. Ale jest to wtedy zupełnie zwykłą rzeczą.
Zwykłe rzeczy mają jedną szczególną cechą. Trwają.

Istnieje również miłość od trzeciego wejrzenia. Oboje partnerzy pochodzą z różnych rodzin. Tak jak mężczyzna i kobieta są od siebie zupełnie różni, tak ich rodziny są zupełnie różne. To co w jednej rodzinie uważane jest za dobre, w innej rodzinie jest niedoceniane. Tak jak mężczyzna i kobieta, chociaż zupełnie różni, są równie dobrzy, tak też ich rodziny, chociaż się od siebie różnią, są równie dobre. Obydwie rodziny zdołały przekazać życie w dobry sposób. Uznanie rodziny partnera jest dla wielu bardzo trudne.

 

149 Dopodąd idę

W tym roku skończy pan 80 lat. Gdy Hitler doszedł do władzy, miał pan siedem lat. Przypomina pan to sobie?

Oczywiście. Ojciec wrócił wieczorem z pracy i powiedział do matki: »Hitler jest kanclerzem«. Był bardzo przybity. Przeczuwał, co to znaczy. Wkrótce mieliśmy się przekonać na własnej skórze. Mieszkaliśmy w Kolonii i chcieliśmy się w niedzielę wybrać na wycieczkę do Bergische Land. Poszliśmy na poranną mszę i wyszedłszy z kościoła, czekaliśmy na tramwaj. Do ojca podszedł człowiek z SA i zrobił jakąś uwagę. Mój ojciec odpowiedział. Na co ten z SA zaczął na niego krzyczeć i chciał go aresztować. W tym momencie nadjechał tramwaj, moi rodzice i my troje dzieci szybko wsiedliśmy. Konduktor zamknął natychmiast drzwi i tramwaj odjechał. Ale ten człowiek z SA wskoczył na rower i jechał krzycząc za tramwajem. Motorniczy przejechał następny przystanek, gubiąc tego człowieka z SA. Pasażerowie bili mu brawo. To było w Kolonii wtedy jeszcze możliwe. Później już nie.

Już w wieku dziesięciu lat wyszedł pan z domu i był w internacie. Dlaczego?

Znajoma matki usłyszała o tym internacie. Wiedziała, że chcę zostać księdzem. To było dla mnie jasne już w wieku pięciu lat. Dlatego powiedziała matce: „To przecież świetna okazja". Internat był prowadzony przez ojców misjonarzy z Marianhill. Mieścił się w Lohr nad Menem. Mieszkaliśmy w internacie i chodziliśmy do miejskiego gimnazjum.
To, że moi rodzice umożliwili mi pobyt w internacie, było wielkim darem. To była znacząca cezura w moim życiu. Miałam dziesięć lat i nagle znalazłem się w innym świecie. Ale dzięki temu miałem dużo więcej możliwości i większe swobody. To nie byłoby możliwe w domu.

Czy oboje rodzice byli całkowicie za tym?

Moja matka była całkowicie za tym, mój ojciec był raczej powściągliwy, mówiąc delikatnie. Ale on także się zgodził i pokrył koszty.

Trafił pan w roku 1936 do tego katolickiego internatu. Jak odnosili się ojcowie do narodowego socjalizmu? Czy w ogóle zauważył pan co z ich postawy?

Opowiem mały epizod. Po anszlusie Austrii były w Niemczech powszechne wybory. Najwidoczniej kilku ojców z internatu oraz kilka sióstr, który prowadziły kuchnię, głosowali na nie. Ale to nie były tajne wybory i przechwycono kartki do głosowania. Wieczorem po wyborach SA zorganizowało marsz z pochodniami. Bezpośrednio po nim grupa członków SA stanęła przed internatem i namazała wielkimi literami na ścianie domu: „Tutaj mieszkają zdrajcy" oraz „Głosowaliśmy na nie". Potem wybili prawie 200 szyb w oknach. Także do naszej sypialni, w której już leżeliśmy w łóżkach, leciały kamienie. Nazajutrz aresztowano dwóch ojców, a ma wysłani zostaliśmy na ferie.

W wieku dziesięciu lat wyszedł pan niejako z domu. Czy miał pan w internacie wzorce, którymi się pan kierował?

Ojcowi kierujący internatem byli po prostu dobrzy. Wszystko nam umożliwiali, sport, wędrówki, lekcje muzyki, przedstawienia teatralne. Uczyłem się gry na skrzypcach, grałem w orkiestrze i śpiewałem w chórze. Mieliśmy też wielką bibliotekę.

Nie tęsknił pan za domem? Był pan dosyć daleko od domu.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin