Świadkowie - 6.pdf

(360 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Anna - ŚWIADKOWIE BOŻEGO MIŁOSIERDZIA -
VI
ŚWIADECTWA DANE NA ŻYCZENIE PANA
CHCĘ, ABYŚCIE DOWIEDZIELI SIĘ Z UST BRACI
WASZYCH...
15 IX 1987 r.
Chcę, aby ludzie dowiedzieli się o moim świecie więcej, gdyż
wyobrażenia wasze są oparte na przekazach kulturowych z czasów
dawnych, a zwłaszcza z okresu średniowiecza, kiedy zmieszały się z
wierzeniami ludów prymitywnych i pozostały w tradycji wciąż
widziane poprzez różnorakie mity, wyobrażenia, a nawet bajki.
Teraz, kiedy zagrożenie wasze wzrasta, a lęk przeniknie
wszystkie klasy, narody i ludzi różnych wierzeń, a także ludzi w nic
nie wierzących, odrzucających istnienie świata duchowego (a więc
ciągłości waszego życia), a co ważniejsze dla nich samych — istnienie
mojej sprawiedliwości — potrzeba, aby świadectwa waszych braci
były znane.
To, co mówi wam Jerzy, mówi z mojego życzenia. Dlatego też
wysłuchaj również tego, co powie ci Jasia (kuzynka). Marynię sam ci
przyprowadzę, gdyż jest pokorna i nie śmie mówić o sobie, a Ja chcę,
aby ludzie na ziemi poznali, jaką jest miłość moja do wiernych
powołaniu i jak witam te ciche, skromne i wierne Mi dzieci moje.
Słuszne jest, ażeby relacje objęły też tych, którzy umierają
obecnie, gdyż w czasach wojny, czasach rozpasania duchów
ciemności, Ja sam przesłaniam sprawiedliwość płaszczem
przebaczenia, a współczucie stępia miecz sądu. Życzę sobie, aby i to,
co mówię ci teraz, zostało włączone, bo wszystkie relacje z mojego
świata — świata szczęścia i świata ekspiacji, nauki człowieczeństwa
dla niedojrzałych i tęsknoty dla oczyszczających się (czyśćca) — są
moim darem dla was na czas grozy i żałoby.
Tym sposobem przychodzę wam z pomocą, by was
przygotować i zapoznać ze sobą przez usta tych, którzy już poznali
Mnie, a proszą o pomoc wam wszystkim, żyjącym na ziemi w grzechu
i nieświadomości. Chcę, abyście zrozumieli, że kocham was od chwili
waszego zaistnienia i nie przestaję kochać nigdy; że życie wasze tu, na
ziemi jest terenem nieustannej walki i wyborów, które powoli
krystalizują się i po śmierci ciała ustawią w stałości wedle prawdziwej
woli waszego serca.
Jeżeli wybierzecie nienawiść do Mnie i bliźnich waszych, sami
uciekać będziecie od światła, od prawdy, od potęgi miłości mojej —
bo znieść Jej nie możecie, kiedy przesyca was nienawiść. Sami się
osądzacie i sami wybieracie wieczność beze Mnie: straszliwą otchłań
bezlitosności, w całym jej okrucieństwie i wieczystej agonii ducha.
Ja nie zabijam istnień tych, których powołałem do bytu, lecz że
powołała je Miłość w pragnieniu uszczęśliwienia miłością, odrzucenie
jej powoduje wieczystą udrękę, głód i powolne konanie z braku mojej
obecności.
Pragnę oszczędzić wam piekła. Chcę, żebyście poznali, jak
łatwo Mnie przebłagać, uprosić, jak prosta jest droga do Mnie. Chcę
też, abyście dowiedzieli się z ust braci waszych, jaką jest nieustanna
pomoc, której wam udzielam, jaką jest moja ojcowska miłość do tych,
którzy z samego zaistnienia swego powołani są do miłości wzajemnej,
do szczęścia w domu moim.
JERZY
10 16 IX 1987 r. Podczas wspólnej modlitwy z moją znajomą,
żoną Jerzego, zmarłego przed kilkoma laty, Pan powiedział:
Teraz chcę, by mógł zwrócić się do żony syn mój, Jerzy,
który jest już ze Mną, a bardzo pragnie rozmowy. Obiecałem mu ją
wiedząc, że chętnie jego słowa przekażesz; Ja zaś życzę sobie tego.
Widzisz, Jerzy miał bardzo ciężką drogę przez życie (kaleka,
niewidomy), dlatego Ja nie mogłem być względem niego surowy (był
członkiem partii).
10—16 IX 1987 r. Mówi Jerzy
My wszystko o was — o tych, których kochamy — wiemy i
słyszymy wasze myśli, kiedy o nas myślicie. Żona moja jest nadal dla
mnie żoną, osobą najbliższą, jedyną, która mnie naprawdę rozumiała.
Proszę powiedzieć jej, że nigdy nie zapomnę jej dobroci i starań, a tu
zrozumiałem, że tylko dzięki jej poświęceniu stałem się kimś. Wiem
teraz, że dzięki temu, że życie swoje oddała mnie, bo dzieciom mniej
była potrzebna niż mnie, i to nie tylko „fizycznie", lecz przede
wszystkim jako człowiek kochający mnie i naprawdę rozumiejący, a
także — wiele wybaczający, a przez to nie „deprymujący", a
przeciwnie — zachęcający do dalszych wysiłków. Proszę powiedzieć,
że nie tylko jestem obecny, ale mogę jej pomagać z woli Pana
naszego, który kochał mnie tak, że dał mi — w zaufaniu — zadanie
życia tak ciężkie. Jednak bez niej nie podołałbym mu.
Jeżeli pani się zgadza i sama mi to proponuje, to „napiszę"
wprost do żony. O mojej śmierci opowiem, ale może następnym
razem. I ja tego pragnę, aby ludziom ukazać, jak nieskończenie
miłosiernym i łagodnym dla nas jest Bóg, Ojciec nasz i Zbawca, ten,
który nas miłuje.
Żono moja ukochana. Czy wiesz, że ja zawsze jestem przy
tobie? Że znane mi są wszelkie twoje troski, zmartwienia i radości? To
samo jest z dziećmi, ale im nie jestem tak potrzebny. Ty jesteś tą, która
pomagała mi w pierwszym okresie (po śmierci ciała), kiedy z własnej
winy czułem się zagubiony i straszliwie onieśmielony dobrocią i
przebaczeniem naszego Pana.
On był przy mnie w czasie mojego przejścia, bo trudno nazwać
śmiercią przejście do życia nieporównywalnie wspanialszego i nie ma
też możliwości zauważenia momentu śmierci, kiedy On jest obecny i
mówi do nas, bo Jezus jest prawie zawsze przy dzieciach z Jego
Kościoła włączonych weń przez chrzest. Obszernie wam to opowiem,
bo swojego przejścia — tu — nie zapomina się. (Jerzy, który zmarł na
wylew, w ostatnich dniach był mało przytomny).
Teraz chcę ci tylko przekazać, że nie czułem ani bólu, ani
niepokoju, a świadomość śmierci przestała w ogóle coś znaczyć:
skoro był Bóg, byłem ja i On obiecał mi, że mnie do siebie weźmie
(przygarnie na wieczność), kiedy się przygotuję.
Teraz chcę ci powiedzieć, że biorę udział w twoim życiu
duchowym. Prosiłem o to bardzo, a Pan nie stawiał przeszkód,
przeciwnie — uważał, że ty nadal możesz mi pomóc najwięcej przez
wprowadzenie mnie w głąb życia, jakim dusza żyje z Panem, i
uczestniczę w nim stale, ale teraz, kiedy jestem już z Panem w Jego
domu, mój udział jest inny. Nie tyle korzystam, ile wspomagam twoją
modlitwę. Dlatego tak wiele chcesz prosić za innych. Bo my tu
prosimy nieustannie, wiedząc ilu ludzi zginie i w jak okropny sposób.
Ja — widzisz —jestem szczególnie „uczulony" na wypadki i
cierpienia, gdyż sam ich doświadczyłem.
Jeżeli mógłbym prosić o coś, to o to, abyś jak najwięcej myślała
o wstawianiu się za tych zagrożonych śmiercią wieczną. Mówisz, że
oddajesz ich Maryi. Tak, ale zanurzonych we Krwi Jezusa, którą On
za nas przelewał.
Jakie modlitwy mamy mówić? (żona)
Te modlitwy, które polecał sam Pan lub Maryja, są wam
potrzebne, ale tylko wtedy są skuteczne, kiedy są mówione
świadomie, nie mechanicznie, natomiast wy możecie się modlić bez
przerwy własnymi słowami, interweniując u Pana momentalnie w
chwili zauważenia potrzeby. Dam wam przykład. Jeżeli jedziesz
samochodem i widzisz przechodzącego ułomnego starego człowieka,
proś natychmiast, aby Pan ulżył mu przez wzgląd na swoje
miłosierdzie.
Ojciec twój jest z nami. Chcę ci powiedzieć, że cała moja
zmarła rodzina jest tutaj. Niedawno przybył mój ojciec, który został
zbawiony dzięki matce, dzięki jej trudom i cierpieniom, które były
ekspiacją za niego.
12 IX 1987 r. Tego dnia rano opowiadałam żonie Jerzego o
chorobie i śmierci na raka mojej kuzynki, Jasi, oraz o znajomej
zakonnicy skrytce, Maryni (wspomnianej w rozdziale IV), która
odwiedzała ciężko chore w Instytucie Onkologii nie z nakazu, a z
wyboru serca. Widziałam kobiety rozpromieniające sie na widok
Maryni wchodzącej na sale. Marynia zmarła niedawno przedwcześnie
na wylew. Później zapytałam Jerzego, czy możemy mówić.
Dobrze, zaraz będziemy rozmawiali. Ale tu jest kuzynka pani,
Janina N. Ona chce pani podziękować za pamięć i mówi, że dużo jej
pani pomogła i że ona była obecna w czasie Mszy świętej, którą pani
za nią ofiarowała. Prosi o pomoc dla swojej zmarłej matki. I jeśliby
pani zechciała, to bardzo chciałaby pani zdać relację ze swojej
śmierci, bo wie, że pani teraz takie relacje zbiera dla potrzeb ludzi,
aby ich przygotować i ostrzec. Sądzi, że może jej świadectwo też
kogoś ostrzeże lub przekona.
Dobrze.
Janina dziękuje i postara się przygotować. Przekazuje, że
pamięta o pani i będzie się starała pomóc, jak potrafi. Mówi też, że jej
pomaga — z nieba — Marynia, bo pamięta o wszystkich, którym
służyła w życiu na ziemi. A jeśli się pani zgodzi, to i Marynia opowie
o swoim „przejściu". Pani Janina bardzo panią zachęca, bo Marynia
weszła wprost do domu Pana. One obie słyszały to, co pani rano o
nich mówiła żonie.
A teraz wracam do odpowiedzi (na pytania żony).
I tutaj możemy sobie pomagać
Co dzieje się z naszymi przyjaciółmi i jak im pomóc? — pyta
żona o Leszka O. i Tadeusza Z., zmarłych w 1980 i 1981 r.
Oczywiście, że ich znam. I tutaj możemy sobie pomagać. Oni
obaj starają się bardzo, żeby jak najszybciej oczyścić się i móc wejść
do domu Bożego. Są nieskończenie wdzięczni za to, że Bóg był
względem nich tak wyrozumiały i łagodny, gdyż obraz każdego
człowieka zanurzonego w świecie jest dla niego samego po przyjściu
tu — wstrząsem. Dobre mniemanie o sobie zupełnie nas zaślepia i
prawie nikt na ziemi nie ustawia się — żyjąc — „frontem" do nieba.
Śmierć przestawia nas momentalnie i najczęściej nasza własna
hierarchia wartości nas oskarża.
Czyściec nie jest więzieniem z izolatkami; jest dla każdego
człowieka — inny. Jednak nie ma w nim szkodzenia sobie wzajemnie,
a przeciwnie, staramy się sobie pomagać, a nasi przyjaciele i bliscy z
nieba nie tylko proszą za nami, ale wspomagają nas z woli Pana —
jeśli taka pomoc będzie zrozumiana i przyjęta. Bo są „rejony" czy
stany samotnego cierpienia, i to straszliwego. Ale światłem czyśćca
jest nadzieja.
Świadomość, że jesteśmy kochani i Pan nasz oczekuje nas z
miłością i utęsknieniem — czy rozumiecie? — nas niedbałych,
obojętnych, niewdzięcznych, lekceważących Jego dary, łaski i Jego
samego, tępych, zarozumiałych, odrzucających Jego plany,
niszczących Jego zamierzenia, mające na celu dobro nas samych
przecież! Tych głupich ludzi, marnujących bezmyślnie życie zamiast
służyć Mu do utraty tchu, Bóg, czystość nieskończona, nieograniczona
moc i majestat — On każdego z nas wygląda z niecierpliwością, jak
ojciec syna marnotrawnego, aby objąć go swoją nieskończoną
miłością natychmiast i na wieczność, gdy tylko jesteśmy zdolni znieść
szczęście Jego królestwa.
Oni obaj byli ze mną. Teraz ja ich oczekuję. Zapraszaj ich na
każdą twoją Mszę i dziel się z nimi każdą Komunią świętą. Pan tego
Zgłoś jeśli naruszono regulamin